stycznia 27, 2019

7 RZECZY, KTÓRE POMOGŁY NAM PRZETRWAĆ PIERWSZY MIESIĄC ŻYCIA LEONA

7 RZECZY, KTÓRE POMOGŁY NAM PRZETRWAĆ PIERWSZY MIESIĄC ŻYCIA LEONA

stycznia 27, 2019

7 RZECZY, KTÓRE POMOGŁY NAM PRZETRWAĆ PIERWSZY MIESIĄC ŻYCIA LEONA

Minęło już prawie sześć tygodni od momentu, gdy na świecie pojawił się Leon. Od samego początku mamy dużo problemów, a wizyty u lekarzy to już prawie nasza codzienność. Wielokrotnie podejrzewałam, że Luluś jest typowym high need baby, jednak z czasem uznałam, że po prostu męczy go coś, o czym my jeszcze nie mamy pojęcia. Wciąż poszukujemy rozwiązania, ale udało nam się przetrwać już ponad miesiąc takiego życia i nie padliśmy z wycieńczenia i braku snu, co uznaję za niemały sukces. Nie spodziewałam się, że będzie aż tak ciężko. Leo praktycznie nie śpi, więc brakuje mi czasu na bloga i czytanie. Ba, brakuje mi czasu nawet na jedzenie i chodzenie do łazienki. Jutro czeka nas kolejna wizyta u pediatry. Dzisiaj zamiast o ostatnio przeczytanej książce opowiem Wam o rzeczach, bez których nie wyobrażam sobie w tym momencie życia.
KURA DO KARMIENIA LAMILLOU 

Już w szpitalu odkryłam, jak przydatną rzeczą jest poduszka do karmienia. Ta szpitalna była miękka i nie przypadła mi do gustu zbyt mocno, więc ucieszyłam się, że jeszcze przed porodem udało mi się na promocji zamówić kurę do karmienia. Jako fanka wszelakich zwierząt wiejskich zakochałam się w tym kształcie i nie wyobrażałam sobie wybrać innej. Początkowo nie mogłam podczas karmienia obyć się bez mojej kury - po cesarskim cięciu okazała się być ona wręcz niezbędna. Dziecko leży wtedy na odpowiedniej wysokości podtrzymywane przez poduszkę, gdyż jest ona twarda, przez co nie potrzeba wyginać się w żaden sposób i ta czynność pozostaje bezbolesną.

Podczas jutrzejszej wizyty u pediatry dobierzemy odpowiednie dla Leona mleko modyfikowane. Z powodu ciągłych ulewań i bólów brzuszka musimy - niestety - zrezygnować z karmienia piersią. Jako dziecko z refluksem Luluś musi być karmiony z główką dużo wyżej niż reszta ciałka i w tym również pomaga nam kura. Jest ona również po prostu piękną poduszką - wybrałam wzór stworzony przez Macieja Zakościelnego - z której na pewno będziemy korzystać przez lata. 


SZUMIĄCE MISIE
Działanie szumów na niemowlęta jest już dokładnie udowodnione, więc gdy zaszłam w ciążę uznałam, że w takiego szumisia warto zainwestować. Kupiliśmy więc misia, który jest już niedostępny na oficjalnej stronie Szumisiów. Obsługuje się go przez telefon, ma w sobie nianię (z której nie korzystamy - nie warto było dopłacać) i czujnik snu maluszka. Szumiś jednak jest dosyć dużym pluszakiem, przez co spędza dnie i noce w łóżeczku Leona, z którego w tym momencie korzysta tylko on i nasz kot. W dostawce, w wózku i w podroży spełnia swoją rolę ptaszek Whisbird, którego Luluś dostał od mojej mamy, swojej babci. Ma on tylko jeden rodzaj szumu, który można podgłośnić lub ściszyć, jednak sprawdza się doskonale. Nie wyobrażam sobie przetrwać nocy bez niego. 


DOSTAWKA DO ŁÓŻECZKA LIONELO THEO 
Meblując pokoik Leona z góry założyłam, że od momentu, gdy wyjdzie ze szpitala będzie właśnie tam spędzał noce. Szybko okazało się jednak, że wstawanie do niego na nocne karmienia będzie czymś bardzo męczącym, więc od samego początku spał z nami. Nie było to zbyt wygodnym rozwiązaniem, więc zamówiliśmy dostawkę do łóżka. Wiedziałam, że mój wybór padnie na tę firmy Lionelo, która już dawno wpadła mi w oko. Jej cena jest niziutka, co było dla mnie na tyle istotne, że za miesiąc/dwa planuję przenieść Leona już do jego pokoju. Szczególnie teraz, gdy jedząc mleko modyfikowane będzie przesypiał większą część nocy. Przy karmieniu piersią było to bardzo wygodne, a i teraz, łatwiej jest go nakarmić gdy śpi obok.


LAMPKI NOCNE RABBIT & FRIENDS
O tych lampkach nie trzeba chyba nikomu opowiadać. Znane są już praktycznie wszystkim. Zakochałam się w tym misiu w momencie, gdy tylko go zobaczyłam. Gdy odwiedziłam po raz pierwszy sklep Ancymon w Rzeszowie od razu dodałam ją do swoich zakupów. Miałam w planach kupić misia małego, jednak koniec końców wybrałam wersję dużą. Wszystko dlatego, że działa ona nie na baterie, a jest ładowana przez usb. Z tego powodu można szybciutko ją naładować, nie trzeba mieć w domu zapasu baterii - jak byłoby w przypadku małego misia - i daje więcej światła. Kiedy odwiedziliśmy Ancymona następnym razem mój narzeczony pewnym tonem powiedział chcę królika i tak staliśmy się właścicielami kolejnej lampki.

Wielką zaletą tych lampek jest fakt, że nie świecą wyłącznie żółtym światłem, a mają opcję również zmieniania kolorów. Mogą albo tęczowo się mienić albo świecić wybranym przez nas odcieniem. Te kolory są mniej jasne, więc nadadzą się dla dzieci, które boją się ciemności. Nam służą podczas nocnych karmień i przewijania, bo nie rozbudzają dziecka, a równocześnie wszystko jest doskonale widoczne. Kolejną ich zaletą jest to, że są zrobione z miękkiego silikonu i dziecko może nawet ją naciskać, a nic jej się nie stanie. Niejednokrotnie już nasz miś wylądował na podłodze i dalej działa bez zarzutu.


KARTY KONTRASTOWE
Leon praktycznie od urodzenia wykazuje ogromne zainteresowanie kartami kontrastowymi. Te, które są jego ulubionymi dotarły do nas w prezencie od - tak mi się wydaje - Klubu Enfamama. Za zarejestrowanie się w nim otrzymuje się właśnie takie karty oraz naklejki do zdjęć. Kupiliśmy Leonowi również inne zestawy takich kart kontrastowych, jednak to te podbiły jego serduszko. Leżą ciągle na przewijaku, dzięki czemu zajmuje się patrzeniem na nie i nie ma czasu płakać i denerwować się. Oszczędza to nam naprawdę dużo czasu każdego dnia i dodatkowo stymuluje jego umysł. Czego chcieć więcej?

SUPERZABAWKA MRB NA KOLKĘ
Luluś jest jednym z tych dzieci, które mają bardzo dużo problemów z brzuszkiem. Termofor z pestek wiśni - tak bardzo chwalony przez wszystkich - u nas nie zdawał rezultatów. Z pomocą przyszła ciocia Leona, która sprezentowała mu właśnie ten termoforek. Miałam zamiar go kupić, więc tylko nas uprzedziła. Dzięki specjalnemu wielorazowemu wkładowi grzeje brzuszek nawet kilka godzin, więc dzidziuś ma możliwość spokojnie pospać. Dodatkowo jest w kolorach, które takie maluszki widzą doskonale, więc jest też równocześnie zabawką. Leon w obecnym momencie lubi bardziej kontrasty z większą zawartością czerni, więc MRB jeszcze nie jest jego ulubieńcem, ale obstawiam, że z czasem się to zmieni. Jest to mój ulubiony motyw stworzony przez Lullalove i ozdabia on naszą kołderkę, pieluszki, myjkę... co tylko się da. 


SEGREGATOR PEDIATRYCZNY #JESTEM DZIECKIEM
Opowiadałam Wam już kiedyś o segregatorze dla kobiet w ciąży, który wielokrotnie ratował mi tyłek. Trzymałam tam wszystkie wyniki badań, wydruki usg. Jako, że chodziłam do ginekologa co tydzień/dwa miałam ich naprawdę sporo. Początkowo nie miałam w planach kupienia segregatora pediatrycznego, jednak ilość lekarzy, do których jesteśmy zmuszeni jeździć mnie zmotywowała. Po kolejnej dostawie udało mi się dorwać egzemplarz - naprawdę są trudno dostępne - i wielokrotnie już dziękowałam za to Bogu. 

Nie dość, że jest w nim dużo miejsca na wyniki badań, wypisy ze szpitala, kontakty do lekarzy znajdują się tam informacje bardzo przydatne. Co robić w wypadku kataru u dzieci, gorączki, kiedy jechać do szpitala. Odkąd listonosz przyniósł mi paczkę z segregatorem pediatrycznym nie szukam już pomocy w Google, tylko sięgam po niego. Jestem zdania, że powinni je dawać każdemu noworodkowi w szpitalu. Wielokrotnie uratowałby sytuację, gdy młodzi rodzice nie wiedzą co zrobić. 

stycznia 23, 2019

SPRAWA DLA KORONERA, CZYLI KULISY ZAWODU, KTÓRY CODZIENNIE SPOTYKA ŚMIERĆ

SPRAWA DLA KORONERA, CZYLI KULISY ZAWODU, KTÓRY CODZIENNIE SPOTYKA ŚMIERĆ

stycznia 23, 2019

SPRAWA DLA KORONERA, CZYLI KULISY ZAWODU, KTÓRY CODZIENNIE SPOTYKA ŚMIERĆ

Seriale kryminalne są jednymi z moich ulubionych, zaraz obok tych o medycynie. Właśnie dlatego takie, w których to koronerzy są głównymi postaciami oglądam najchętniej. Widząc zapowiedź Sprawy dla koronera wiedziałam, że jest to jedna z książek, po które w tym miesiącu koniecznie sięgnę. Obawiałam się trochę, że autor potraktuje sprawę zbyt poważnie i otrzymamy tutaj wyłącznie suche fakty dotyczące tego zawodu. Na początku pojawia się kilka informacji na temat Kena Holmesa, czyli głównego bohatera tej pozycji. Dowiadujemy się, jakie wymagania są w danym stanie w Kalifornii i jak to się stało, że w wieku ośmiu lat przyszło mu na myśl, że chciałby zostać koronerem.

W momencie, gdy John Bateson zaczął pisać swoją książkę Ken Holmes był już na emeryturze i miał za sobą ogromną ilość spraw. Nie zdziwił mnie jego pociąg do rozwiązywania zagadek i do samej śmierci, jednak nie spodziewałam się, że odbywał on praktyki w zakładzie pogrzebowym. Jak się okazuje w jego rejonach to i kurs balsamisty są bardzo pożądane i pomogły mu w otrzymaniu wymarzonej posady. Czytając o Holmesie nie mogłam nie zauważyć, że bardzo chciałabym go poznać. Rzadko kiedy w ogóle jest taka możliwość i aż ciężko było mi uwierzyć, że ten człowiek istnieje naprawdę i przeżył to wszystko.

Koroner ma do czynienia ze śmiercią, ale jego zadaniem jest znalezienie odpowiedzi dla żywych. 

Bateson i Holmes przytaczają przeróżne sprawy. Od takich, o których nikt nie słyszał po spektakularne, jak zabójstwo Tupaca. Spodobało mi się, że poznajemy wszystko od podstaw i nie dostajemy rozwiązania na samym początku podanego na tacy. Pojawiają się tu tak intrygujące historie, że chętnie napisałabym petycje do Netflixa, żeby ze Sprawy dla koronera zrobili serial. Byłby on nie tylko o rozwiązywaniu zagadek morderstw, ale też o ogólnej pracy w tym zawodzie. Dzięki temu, że autor książki ściśle z koronerem współpracuje dostajemy tutaj informacje z pierwszej ręki. 

Niektóre sprawy są dosyć drastyczne i mogą wywrócić żołądek komuś o słabszych nerwach. Mnie mało co ruszyło - godziny spędzone na oglądaniu seriali tego typu jednak zrobiły swoje. Inaczej jednak podchodziłam do tematu, gdyż wszystko to, co zostało tutaj opisane wydarzyło się naprawdę i taka dawka prawdziwych trupów jednak lekko wykrzywia psychikę. Ta świadomość, że ci ludzie naprawdę nie żyją, a Ken Holmes pomagał odnaleźć przyczynę śmierci i nigdy nie zapomni tych doświadczeń. Fakt, że mogłam razem z nim cofnąć się do tych wspomnień bardzo mnie ucieszył i sprawił, że jeszcze chętniej zagłębiałam się w kolejne sprawy. Nie było to jednak łatwe - miesięczne niemowlę jednak robi swoje - i nie mogłam poświęcić Sprawie dla koronera tyle czasu ile chciałam.

Czytanie nie tylko daje więźniom poczucie sensu - szansę, na poszerzenie swoich ograniczonych horyzontów - ale też pomaga im nie pakować się w kłopoty. 

Jeśli jesteście fanami seriali kryminalnych, macie sporo czasu wolnego i silne nerwy to zdecydowanie warto po tę książkę sięgnąć. Nie dość, że jest tutaj mnóstwo intrygujących faktów i historii to dodatkowo mamy naprawdę ciekawego bohatera, a John Bateson ma lekkie pióro, dzięki czemu lektura Sprawy dla koronera jest przyjemna i nie przypomina czytania encyklopedii albo suchych sprawozdań z morderstw. Pomogła mi ta książka odciąć się od trudów codziennego życia i znaleźć chwilę dla samej siebie.

Ogólna ocena: 08/10 (rewelacyjna)

783 // Sprawa dla koronera // John Bateson // The Education of a Coroner: Lessons in Investigating Death // Anna Sak // 30 stycznia 2019 // 416 stron // Wydawnictwo Znak Literanova // 42,90 zł 

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu!

Dowiedz się co u nas, gdy nie ma nas na blogu 👇


Tyle pytań było o wczorajszą wizytę u pediatry, że odpowiem Wam tutaj. 👇🏻 ————————————————— Diagnoza postawiona. Refluks fizjologiczny. Żadne „ulewa, ale dobrze przybiera na wadze, więc niech sobie ulewa”. Twarda diagnoza. Zagęszczacz do pokarmu i nowe kropelki kupione. Co więcej nie tyle dobrze przybiera co wręcz za dobrze. Leon skończył niedawno miesiąc a już jest na diecie. 100 ml co 2,5h i ani mililitra więcej. Stwierdzenie, że mu się to nie podoba to niedopowiedzenie. Oszukiwanie wodą też nie działa. 😩 Ciągły płacz i krzyk. Proszę, nie wzywajcie opieki społecznej. To dla jego dobra. 🤭 ————————————————— #jestembojestes #instamatki #niemowle #newbabyintown #baby #babyboy #newborn #synek #myson #lovemyson #littlebaby #synekmamusi #synekmamusiitatusia #sleepbabysleep #sweetbaby #cutebaby #instadziecko #mojewszystko #serduszkomamusi #refluks #loveyou #lovemyfamily #onemonthold
Post udostępniony przez Karolina & Leon 👶🏼 & Luna 🐱 (@_kyou_)

stycznia 11, 2019

RZEŹNICY I LEKARZE // LINDSEY FITZHARRIS

RZEŹNICY I LEKARZE // LINDSEY FITZHARRIS

stycznia 11, 2019

RZEŹNICY I LEKARZE // LINDSEY FITZHARRIS

Rzeźnicy i lekarze to prezent, który dostałam od wydawnictwa. Wiedziałam, że ta książka przypadnie mi do gustu, więc wybrałam właśnie ją. Domyśliłam się, że będzie to coś z gatunku pozycji popularnonaukowych, a ostatnio bardzo chętnie za takie chwytam. Nie mogłam się doczekać lektury, więc zaraz po skończeniu Letniej nocy rzuciłam się na nią i szybko odkryłam, że dobrze wybrałam. Tematyka Rzeźników jest jak najbardziej dla mnie. 

Mamy tutaj styczność z XIX wiekiem i odłamem medycyny, czyli chirurgią. W tamtym stuleciu człowiek miał wybór. Mógł umrzeć z powodu obrażenia lub poddać się bolesnej operacji bez znieczulenia - którego wtedy nie znano - i umrzeć z powodu zakażenia. Może się wydawać, że mało osób decydowało się na zabieg, jednak niekiedy nie miały one wyboru. Sami chirurdzy ostrożnie podchodzili do tematu i starali się wykonywać jak najmniej operacji, gdyż zadawanie bólu pacjentowi nie leżało w ich kompetencji. Gdy odkryto eter i można było uniknąć tego cierpienia lekarze coraz pewniej kroili i ciachali, przez co zwiększyła się ilość śmierci od zakażeń pooperacyjnych. Błędnie koło. I tutaj właśnie pojawia się Joseph Lister, który zawziął się i postanowił odnaleźć powód, dla którego większość ludzi, którzy kładli się pod brudny od krwi różnych pacjentów skalpel umierała.

Nigdy o Josephie Listerze nie słyszałam, co mnie dziwi, skoro tak dużo zawdzięcza mu medycyna. Próbuję objąć umysłem całą moją edukację, jednak nie jestem w stanie przywołać jego nazwiska w tym kontekście. Wychodzi na to, że nikt nie informuje młodych, dzięki komu można przeżyć operację i nie umrzeć od zakażenia, a jeśli to się robi, to w taki sposób, że człowiekowi bardzo szybko umyka to z głowy. Najpierw poznajemy okoliczności zastosowania eteru w medycynie, a później rzeczywistość, z jaką musieli zmierzyć się pacjenci i lekarze. Dopiero gdy jesteśmy już przerażeni stanem tamtejszych szpitali i wszechobecnym brudem na scenę wkracza Joseph Lister i jego obsesja, by odkryć co właściwie powoduje tak dużą śmiertelność wśród pacjentów pooperacyjnych. 

Chociaż budowa tych obiektów wychodziła na przeciw potrzebom ludności, której liczba gwałtownie rosła, wielu lekarzy uważało, że szpitale niweczą postępy chirurgii, ponieważ większość pacjentów umiera w wyniku infekcji, a w ogóle by się jej nie nabawili, gdyby nie zostali przyjęci do szpitala. 

Można powiedzieć, że mamy tutaj styczność z biografią zarówno Listera jak i samej medycyny. XIX wiek okazał się być kluczowym dla chirurgii zarówno dzięki zastosowaniu pierwszego znieczulenia jak i wynalezieniu antyseptyki. Lindsey Fitzharris przeprowadza nas stopniowo przez każde z tych odkryć i uświadamia, jak wiele zmieniło się od tamtych czasów. Nie mogłam pojąć rozumem jak ktokolwiek mógł kłaść się pod nóż człowiekowi w zakrwawionym przez dziesiątki osób fartuchu w tym wszechobecnym brudzie. Doszłam jednak do wniosku, że ból i niewiedza napędzały ich i sprawiały, że nie było żadnego wyboru.

Autorka w taki sposób przedstawia nam postać chirurga, że nie da się Listera nie polubić. Jego zapał i chęć pomagania sprawia, że patrzy się na niego łaskawym spojrzeniem. Mężczyzna uważał, że leczenie ludzi powinno być życiową misją i nie powinno się za to brać żadnych pieniędzy, a nawet najuboższy ma prawo do leczenia. Dostać się w XIX wieku do szpitala nie było łatwo i wymagało to nakładu cierpliwości i pieniędzy. Gdyby nie walka Listera o wprowadzenie antyseptyki, którą wymyślił, pewnie do tej pory ciężko byłoby o przeżycie zabiegu chirurgicznego. Cieszę się, że Fitzharris postanowiła napisać książkę o tym człowieku i rzeczywistości medycznej w tamtym wieku. Dzięki temu pamięć o nim nie zaginie, a zawdzięczamy mu naprawdę sporo.

Ogólna ocena: 08/10 (rewelacyjna)

782 // Rzeźnicy i lekarze // Lindsey Fitzharris // The Butchering Art: Joseph Lister's Quest to Transform the Grisly World of Victorian Medicine // Łukasz Muller // 5 września 2018 // 320 stron // Wydawnictwo Znak Literanova // 39,90 zł 

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Znak Literanova!

Kilka słów o Rzeźnikach i lekarzach na Instagramie 👇


Odchodząc na chwilę od dziecięcych tematów... ———————————————— Udało mi się skończyć wczoraj - wreszcie! - „Rzeźników i lekarzy”. Żałuję, że nie mogłam poświecić jej więcej czasu i jej lektura zajęła mi kilka dni, bo to pozycja naprawdę wyśmienita. Nie wiedziałam czego mam się po niej spodziewać. Czasami książki tego typu nudzą, czasami zachwycają. Tutaj mamy nietypową biografię Josepha Listera, który jest tutaj ważną osobą na równi z medycyną. Początkowo dowiadujemy się codzienności XIX-wiecznych chirurgów i o typowym przebiegu operacji, które początkowo przeprowadzane były bez znieczulenia, a pacjent koniec końców i tak w większości przypadków umierał - na zakażenie. Ale jaka to duma była dla lekarza noszenie fartucha upapranego krwią jeszcze przez jego poprzednika! No i po co myć ręce? Kiedy już znamy tamtejszą rzeczywistość przechodzimy do postaci samego Listera, o którym wcześniej nie słyszałam. Co jest dosyć dziwne, jeśli się weźmie pod uwagę ile zrobił dla rozwoju chirurgii. Być może przewinął się gdzieś w systemie edukacji, jednak nie przypominam go sobie. Poznając jego samego człowiek nabiera pewnej dozy szacunku do tego, jak uparcie walczył o wprowadzenie w codzienność każdego chirurga antyseptyki. Dzięki niemu śmiertelność po operacji nie wynosi już prawie 90%. Plusem tej książki - oprócz tematu, który porusza - jest też to, że stylem pisania nie przypomina encyklopedii. To bardzo ważne w przypadku takich pozycji. Czyta się ją dobrze i szybko, a ciekawość wzrasta ze strony na stronę. 🙌🏻 ———————————————— #bookstagram #book #books #bookstagrampl #kochamczytac #kochamczytać #terazczytam #currentlyreading #rzeźnicyilekarze #ksiazka #ksiazki #bookworm #pornbook #hospitalphoto #bookporn #lovereading #review #bookreview #recenzjaksiazki #czytambolubie #lovereading #blogger #bookblogger #newbook #bookhaul #josephlister #lindseyfitzharris #hospitaltime #booktime #bookstagramtopasja #bookaholic
Post udostępniony przez Karolina & Leon 👶🏼 & Luna 🐱 (@_kyou_)

stycznia 06, 2019

LETNIA NOC // DAN SIMMONS

LETNIA NOC // DAN SIMMONS

stycznia 06, 2019

LETNIA NOC // DAN SIMMONS

Długo się zastanawiałam, czy sięgnąć po Letnią noc czy sobie darować. Nie jestem zbyt wielką fanką horrorów, jednak coś mnie do tej pozycji przyciągało. Ostatecznie uznałam, że skoro końcówka roku nie obfituje za bardzo w nowości wydawnicze równie dobrze mogę poświęcić czas właśnie Letniej nocy. Nie spodziewałam się, że jest ona tak obszerna, acz miałam nadzieję, że czyta się ją w miarę szybko. Zabrałam się za nią gdy w szpitalu czekałam na cesarskie cięcie i przyznam, że ten oddziałowy klimat sprawił, iż niejednokrotnie miałam gęsią skórkę. 

Ostatni dzień szkoły przed wakacjami roku 1960 zaczyna się od zniknięcia jednego z niezbyt lubianych uczniów. Nikt nie interesuje się tym faktem i tylko siostra Tubby'ego domyśla się, że został on w budynku Old Central School, który ma niedługo zostać rozebrany. Grupka chłopców cieszy się na myśl o wolnych dniach wypełnionych zabawą. Mając jedenaście lat i głowę pełną pomysłów można spędzać czas na wiele różnych sposobów. Oni jednak postanawiają śledzić swoich dotychczasowych nauczycieli, gdyż uważają, że mają oni coś wspólnego ze zniknięciem Tubby'ego. Szybko okazuje się, że w Elm Haven dzieje się dużo więcej dziwnych rzeczy, których nie da się w żaden racjonalny sposób wyjaśnić. Zło zaczyna deptać im po piętach, a oni nawet nie wiedzą, z jakimi siłami zadarli. 

Głównych bohaterów powieści jest kilku. Dan Simmons stopniowo pozwala nam ich poznać lepiej, przez co można się do nich przywiązać. Do mnie jednak trafił tylko jeden z chłopców, Duane. Polubiłam go za jego ogromną inteligencję, nieprzeciętność i rzetelność. Towarzyszenie mu w jego badaniach było moją ulubioną częścią Letniej nocy i było mi okropnie smutno czytając o jego losie i tym, jak wygląda jego życie z ojcem alkoholikiem. Duane nie powinien musieć wstydzić się za niego i robić w domu tyle rzeczy mając swoje naście lat. Pozostali chłopcy również mają swoje problemy, jednak żyje im się na wyższym poziomie i nie polubiłam ich zbytnio. Jak na swój wiek przystało byli niedojrzali i popełniali typowo dziecięce błędy, jednak irytowało mnie to. Zapewne lepiej byłoby czytać tę książkę mając podobną ilość lat, acz ja wtedy byłabym przerażona o stokroć bardziej i już nigdy nie zasnęłabym po ciemku.

Nic nie było takie proste, jak wydawało się naiwnym. Może tak właśnie brzmiało podstawowe i najważniejsze prawo obowiązujące we wszechświecie? 

Fabularnie jest to bardzo ciekawa książka. Chociaż nie interesował mnie za bardzo los bohaterów - oprócz Duane'a - to czytałam ją tylko po to, by zrozumieć wszystko to, co w Elm Haven się działo. Dan Simmons w taki sposób prowadzi całą akcję, że nie jesteśmy w stanie domyślić się, o co właściwie chodzi i co takiego kryje się w Old Central School. Nie jest tajemnicą kto stoi za tym wszystkim, jeśli chodzi o ludzi, ale ich motywy i nadprzyrodzone wydarzenia intrygują. Autor stworzył naprawdę dobrą historię, jednak ostatecznie kilka kwestii zostało zbyt słabo wyjaśnionych i dalej są dla mnie niezrozumiałe. Oczekiwałam czegoś lepszego.

Wielkim plusem Letniej nocy jest klimat. Można odczuć duszną, wakacyjną atmosferę przesyconą grozą, typową dla XX wieku. Odbiorcą książki mógłby być każdy. Nastolatek dużo lepiej poczułby się podczas lektury niż ktoś starszy, jednak osobiście nie dałabym tej historii w prezencie komuś dużo młodszemu ode mnie. Mimo wieku bohaterów pełno tutaj wydarzeń, które mogą na śmierć przerazić kogoś o słabszych nerwach. Niejednokrotnie sama miałam ochotę krzyknąć ze strachu i przyznam, że właśnie to uczucie grozy towarzyszące ciągle czytelnikowi sprawiło, że chciałam jak najszybciej tę książkę skończyć. Teraz mam ochotę na coś całkowicie odmiennego gatunkowo - najlepiej jakiś głupawy romans, który odciągnie moje myśli od dziwnych robaków czy podejrzanych zaginięć.

Zdał sobie sprawę - i poczuł się po tym jak po uderzeniu pioruna - że człowiek pozostawia po sobie mniej więcej równie trwały ślad jak ręka zanurzona w wodzie: wystarczy ją wyjąć, woda natychmiast wypełni pustkę. 

Ostatecznie cieszę się, że zdecydowałam się Letnią noc przeczytać. Jest to bardzo intrygująca książka, która pozostawiła dosyć pozytywne wrażenie. Spodziewałam się jednak po słynnym Danym Simmonsie czegoś więcej. To moje pierwsze z nim spotkanie i nie jestem pewna, czy w tym momencie mam ochotę na kolejne. 

Ogólna ocena: 07/10 (bardzo dobra)

781 // Letnia noc // Dan Simmons // Summer of Night // Arkadiusz Nakoniecznik // 29 listopada 2018 // 727 stron // Wydawnictwo Zysk // 55,00 zł 

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Zysk!

W czwartek Leon skończył dwa tygodnie 💖👇

stycznia 03, 2019

NAJCIEKAWSZE STYCZNIOWE ZAPOWIEDZI 💣

NAJCIEKAWSZE STYCZNIOWE ZAPOWIEDZI 💣

stycznia 03, 2019

NAJCIEKAWSZE STYCZNIOWE ZAPOWIEDZI 💣

I mamy styczeń. Moim noworocznym postanowieniem jest poświęcenie więcej czasu Papierowym Miastom. Może uda mi się w końcu uzyskać takie statystyki jak kilka lat temu, gdy blogi recenzenckie były dużo bardziej popularne. Może to być trudne, skoro mój syn kończy dzisiaj dwa tygodnie i jest naprawdę bardzo absorbującym dzieckiem, które więcej płacze i krzyczy niż śpi. Udaje mi się jak na razie znaleźć chwile na czytanie każdego dnia, jednak może się to zmienić po powrocie narzeczonego do pracy. Na razie będę z tego korzystać, a styczeń obfituje w czytelnicze perełki.

WYDAWNICTWO ZNAK

Liza nie zamierza oglądać się za siebie. Czasem lepiej nie myśleć o przeszłości. Właśnie dlatego znalazła swój azyl nad malowniczą Srebrną Zatoką, w dzikiej części australijskiego wybrzeża, gdzie można obserwować delfiny, a coroczne pojawienie się humbaków jest dla miejscowych świętem. Mike pojawia się tam nieproszony. Przyjeżdża z wielkiego miasta i uosabia wszystko, od czego Liza starała się uciec: nowoczesność, biznes i bezwzględną korporację. Wraz z jego przybyciem urokliwy, spokojny świat staje się zagrożony. Czy można pokochać kogoś, kto wydaje się naszym największym wrogiem?
Premiera: 16 stycznia 2019 RECENZJA

Słyszymy o nim w każdym serialu kryminalnym. Jego praca jest najważniejsza na miejscu zbrodni. Każdego dnia staje oko w oko ze śmiercią, żeby znaleźć odpowiedzi dla żywych. Co było przyczyną zgonu? Jak do niego doszło? Kto jest winny? W tej książce znajdziecie najciekawsze przypadki w karierze Kena Holmesa – koronera z Kalifornii. Razem z nim przyjrzymy się morderstwu, w które zamieszany był Tupac Shakur, zajrzymy do celi śmierci w więzieniu San Quentin i spróbujemy dowiedzieć się, kto był właścicielem stopy w bucie wyrzuconej przez morze na plażę.
Premiera: 28 stycznia 2019

WYDAWNICTWO UROBOROS

Historie o więzi bliźniąt są mocno przesadzone, przynajmniej w ich przypadku. Trudno byłoby znaleźć dwie osoby różniące się od siebie bardziej niż Ewa i Piotr. On – twardo stąpający po ziemi. Ona – wiecznie bujająca w obłokach, pogrążona w swoich fantazjach. A jednak, choć Ewa zaginęła bez śladu już dziewięć lat temu, on nadal jej szuka i nie potrafi odpuścić. Nieoczekiwanie w sprawie Ewy pojawia się nowy trop. Jej zdjęcie znaleziono w rzeczach Patrycji, dziewczyny zamordowanej w miasteczku gdzieś na końcu świata, do którego nie dotarła współczesna cywilizacja. Śledczy rozkładają ręce, ale Piotr bez chwili wahania wyrusza do Azylu, by wypytać miejscowych o siostrę.  
Premiera: 16 stycznia 2019

Ryiah przetrwała próbny rok w Akademii Magii, ale dopiero teraz zaczyna się dla niej prawdziwa nauka. Dziewczyna dostała się do wymarzonej frakcji bojowej, ale musi stawić czoła nauczycielowi, którego nie znosi, i wrogo nastawionej Priscilli. Sytuacji nie ułatwia też relacja z Darrenem, oscylująca między wrogością a sympatią, może nawet fascynacją… Kiedy jeden z uczniów zostaje zabity w nieprzyjacielskim ataku, nauka schodzi jednak na dalszy plan. W powietrzu wisi wojna, być może Ryiah będzie musiała wykorzystać swoje umiejętności szybciej, niż sądziła.
Premiera: 30 stycznia 2019

WYDAWNICTWO ZYSK

Dwójka nastolatków przypadkowo natrafia w miejskim lasku na zmasakrowane zwłoki młodej kobiety. Charakter i liczba obrażeń świadczą o niepohamowanej, wręcz szaleńczej nienawiści zabójcy do swojej ofiary. Obok ciała leży pomięta kartka z rozmazanym napisem. Śledztwo przejmuje komisarz Jan Bury, borykający się z własnymi problemami osobistymi. Niestety wszystko wskazuje na to, że ta zbrodnia to dopiero początek koszmaru, a każdy dzień zwłoki w odnalezieniu sprawcy może poskutkować kolejną bestialsko zamordowaną ofiarą.
Premiera: 28 stycznia 2019

Jedna z najważniejszych pozycji w bogatym dorobku Kurta Vonneguta, urzekającą bogactwem pomysłów i komizmu.

Kocia kołyska to przypowiastka filozoficzna o współczesnym świecie i jego końcu, to Kurt Vonnegut w swojej mistrzowskiej formie. I właśnie po ukazaniu się tej powieści Graham Green nazwał go jednym z największych pisarzy amerykańskich.
Premiera: 28 stycznia 2019



WYDAWNICTWO LITERACKIE

Wybitny i ceniony historyk, prof. Andrzej Chwalba, z epickim rozmachem, wizjonerstwem, ale i właściwą sobie naukową precyzją kreśli fascynującą panoramę alternatywnych losów Polski. Opierając się na swojej rozległej wiedzy, prowadzi czytelnika przez świat, który – z powodu takich, a nie innych decyzji i okoliczności – nigdy nie stał się polityczną rzeczywistością, choć był realnym jej wariantem. W tej intelektualnej podróży towarzyszy mu dziennikarz Wojciech Harpula, który w wielu momentach inspiruje, ale i prowokuje do coraz odważniejszych odpowiedzi na pytanie „co by było, gdyby?”.
Premiera: 30 stycznia 2019

Addie i Louis to samotni, owdowiali siedemdziesięciolatkowie, mieszkający w niewielkim miasteczku. On ma córkę, ona syna i wnuka. Ma także dom, a w nim duże łóżko, w którym co noc kładzie się sama. A przecież noce są najgorsze… Pewnego razu postanawiają spędzać je wspólnie. Nie chodzi im o seks, ani nawet romans. Chodzi o doskwierającą samotność. Wieść o tym dziwnym związku szybko rozchodzi się po okolicy. Jak zareagują najbliżsi?
Premiera: 30 stycznia 2019



WYDAWNICTWO MAG

Piękna i młoda doktor historii Diana Bishop studiuje alchemiczne księgi w oksfordzkiej Bibliotece Bodlejańskiej. Jeden manuskrypt promieniuje dziwnym lśnieniem. Brakuje mu kilku stron. A spod pisma wyłania się niemożliwy do odczytania inny tekst. Diana wie, że by go odczytać, musiałaby użyć swoich magicznych mocy. Pochodzi bowiem z potężnej rodziny o wielowiekowych czarnoksięskich tradycjach. Z rodziny pierwszej czarownicy straconej w Salem. Ale Diana boi się swojej magii. Broni się przed nią. Wraca jednak do księgi. Ale okazuje się, że manuskryptu nie ma w bibliotece, bo zaginął przeszło sto lat wcześniej… Tymczasem Oksfordem wstrząsają tajemnicze morderstwa.
Premiera: 16 stycznia 2019

WYDAWNICTWO NOIR SUR BLANC

Zabawne, a niekiedy głęboko wzruszające opowiadania nawiązują do autentycznych wydarzeń i przywołują postaci zarówno żyjących, jak i zmarłych przyjaciół Luisa Sepulvedy, który z łezką nostalgii wspomina ów czas „młodości durnej i chmurnej”, kiedy wraz z przyjaciółmi usiłowali zmieniać świat, podejmując walkę metodami nie zawsze legalnymi, ale zawsze pokojowymi. Uczestnicy „szlachetnych zamachów” dbali o to, by nikogo nie skrzywdzić w wyniku podejmowanych działań, a nawiązane wówczas przyjaźnie przetrwały niejednokrotnie do dziś.
Premiera: 16 stycznia 2019

stycznia 01, 2019

PRZED PREMIERĄ: SREBRNA ZATOKA // JOJO MOYES

PRZED PREMIERĄ: SREBRNA ZATOKA // JOJO MOYES

stycznia 01, 2019

PRZED PREMIERĄ: SREBRNA ZATOKA // JOJO MOYES

Bardzo lubię Jojo Moyes od momentu, gdy zaczęłam czytać Razem będzie lepiej. Do gustu przypadło mi jej poczucie humoru i słodka historia tamtej książki. Mimo udanego pierwszego spotkania dalej nie było nam po drodze. Nie ciągnęło mnie do serii o Lou Clark, a inne nigdy nie rzuciły mi się w oczy. Dopiero Srebrna Zatoka zaintrygowała mnie na tyle, że postanowiłam spędzić z nią czas. Okładka wznowienia przyciąga wzrok i to właśnie ona sprawiła, że poczułam się zachęcona. Opisów nigdy nie czytam, więc historia Mike'a i Lizy była dla mnie całkowitą tajemnicą, a poznawanie ich losów niemałą przygodą.

Mike doskonale radzi sobie w życiu. Ma świetnie płatną pracę i pnie się po po szczeblach kariery w firmie. Niedługo się żeni z piękną kobietą, przypadkiem córką swojego szefa i czeka na niego nowy projekt, który ma przynieść milionowe zyski. Żeby zacząć go realizować musi wyjechać do Australii i zorientować się o sytuacji gospodarczej w Srebrnej Zatoce. To właśnie tam ma powstać ogromny hotel nastawiony na sporty wodne i wypoczynek. Mężczyzna zatrzymuje się w istniejącym od siedemdziesięciu lat rodzinnym hoteliku, który prowadzi Kathleen. Kobieta znana jest z tego, że jako nastolatka złapała ogromnego rekina pobijając w ten sposób rekord. Mike nie spodziewa się, że jej siostrzenica wraz z córką, wielorybami i delfinami staną na drodze jego projektowi.

Liza w końcu znalazła miejsce, gdzie jest bezpieczna. Przez lata brakowało jej tego uczucia i nie ma zamiaru wychylać się, żeby jej córka, Hannah, dorastała w spokoju. Nie może zapomnieć o swojej stracie i przeszłości, więc każdemu, kto ją spotka, wydaje się być osobą bardzo obojętną i chłodną. Oprócz Kathleen nikt nie wie do końca, co je spotkało. Gdy do Srebrnej Zatoki przyjeżdża Mike reprezentujący sobą pieniądze i życie w mieście nie zdobywa jej sympatii. Patrzy na niego jak na potencjalne zagrożenie. 

Tego nikt nie mówi o starości: wcale nie sprawia, że przestajesz zachowywać się jak młody głupiec. 

Kiedy poznajmy Mike'a jest on typowym szczurem biorącym udział w wyścigu. Liczy się dla niego status i pieniądze. Przyszła żona również jest mu obojętna - podoba mu się to, że o niego dba i zabiega. Podróż do Australii pojawiła się w jego grafiku nagle, tak samo jak hotel Kathleen. Moment, gdy przekracza jego próg sprawia, że staje się on bardziej ludzki. To, jak traktuje Hannah podbiło moje serce i to właśnie ich relacja podobała mi się najbardziej. Koniec końców ten mężczyzna potrafi w nienachalny sposób pomóc tej jedenastoletniej dziewczynce i daje jej to, czego w danym momencie bardzo potrzebuje. Mike to taki mężczyzna, którego jestem w stanie nazwać ideałem. 

Kobiety mieszkające w hotelu zasługują na uwagę. Dopóki nie poznałam do samego końca historii Lizy nie potrafiłam zrozumieć jej zachowania. Było ono dla mnie czymś przesadzonym. Chęć chronienia córki przed wszystkim jest naturalna, jednak ona wręcz obsesyjnie dbała o jej bezpieczeństwo. Dopiero gdy Jojo Moyes odsłania przed nami wszystkie karty zrozumiałam ją i popatrzyłam na nią całkiem inaczej. Kathleen zaś od samego początku podbija serce. Jest kobietą bardzo pewną siebie i - chociaż ma już siedemdziesiąt sześć lat - energiczną. To taki typ starszej pani, po której nie widać jej wieku i patrząc na nią wciąż widzi się młodą osobę. Budzi sympatię i bez niej Srebrna Zatoka nie byłaby taką dobrą książką.

Niekiedy - powiedziałam - kłamstwo jest dla wszystkich najmniej bolesną z dróg. 

Chociaż kilka wątków z łatwością można przewidzieć to są tutaj też takie, których rozwiązania nigdy bym się nie domyśliła. Jojo Moyes porusza tutaj taki temat, który jest bardzo bolesny nie tylko dla osób, które coś takiego przeżyły i doświadczyły, ale praktycznie dla każdego, w którym jest choć trochę empatii. Mnie osobiście bardzo on dotknął i niejednokrotnie pojawiały mi się w oczach łzy. Srebrna Zatoka to książka, w której dużą rolę odgrywają emocje i jest to doskonale widoczne już od samego początku. Widać, że to cechuje wszystkie opowieści spod pióra Moyes i bardzo mi się to podoba. Na pewno nie będę zwlekać znowu tyle lat i sięgnę po jeszcze jakąś. 

Niesamowicie wielką rolę odgrywają tutaj wieloryby i inne morskie zwierzęta. Autorka zwraca uwagę czytelników na problemy, z jakimi się borykają przez fakt, że ludzie zajmują coraz więcej obszarów wodnych. Moyes uświadamia czytelników jak wiele z nich ginie z powodu ludzkiej głupoty i nieprzemyślanych decyzji. Przez ten fakt Srebrna Zatoka nie jest tylko romansem i to nie tylko na uczuciach skupiłam się podczas czytania, co sprawiło, że bardzo mocno wciągnęłam się w tę historię i kiedy ją skończyłam zrobiło mi się naprawdę przykro. Cieszę się, że jest to pierwsza książka, jaką przeczytałam w tym Nowym Roku. Pozostaje mieć nadzieję, że kolejne będą równie dobre.

Ogólna ocena: 08/10 (rewelacyjna)

780 // Srebrna Zatoka // Jojo Moyes // Silver Bay // Nina Dzierżawska // 16 stycznia 2019 // 512 stron // Wydawnictwo Między Słowami // 39,90 zł 

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Między Słowami! 
Pierwsze zdjęcie w 2019 roku 👇🎆


Dzień dobry w Nowym Roku. 🎉 ————————————————— Macie jakieś postanowienia? Ja mam w planach jedynie wrócić do formy sprzed roku, wykazać więcej cierpliwości temu małemu glutkowi i wrócić do regularnego pisania na blogu. 🤞🏻 ————————————————— Zanim znalazłam czas by wrzucić Wam zdjęcie śpiącego Leona ten wziął i się obudził. 😂 Także to drugie zdjęcie już nieaktualne. Teraz szef bobas leży obok mnie zawinięty jak burito i coś marudzi. 😩 ————————————————— #instamatki #jestembojestes #postpartum #cesarskieciecie #ceasariansection #instamama #babyboy #grudniowamama #urodzonywgrudniu #urodzonyw2018 #bornin2018 #lovemyson #lovemyfamily #baby #myboy #myson #mommy #son #sweetboy #newborn #newbornbaby #newbornbabyboy #matkapolka #ootd #momfashion #newyearootd #newyear #2019 #newlife #parents
Post udostępniony przez Karolina & Leon 👶🏼 & Luna 🐱 (@_kyou_)
Copyright © Nasze życie ♥ , Blogger