marca 28, 2019

➳ PIÓRA. EWOLUCJA CUDU NATURY // THOR HANSON

➳ PIÓRA. EWOLUCJA CUDU NATURY // THOR HANSON

marca 28, 2019

➳ PIÓRA. EWOLUCJA CUDU NATURY // THOR HANSON

Z natury jestem bardzo ciekawskim człowiekiem - chciałabym wiedzieć wszystko. Cofnąć się w czasie do ery dinozaurów, lecieć w Kosmos na każdą planetę i zwiedzić calutki Wszechświat. Z tego właśnie powodu dosyć często sięgam po tytuły wydawnictwa Feeria Science. Widząc Pióra nie zastanawiałam się ani sekundy. Czułam, że są w niej informacje, których nigdy nie zapomnę. Trzeba od razu to powiedzieć: gdy otwierałam Pióra nie wiedziałam na ich temat nic ponad tym, co dowiedziałam się kiedyś na ich temat w szkole. Czyli dużo tego nie było. Teraz można rzec, że czuję się w tym temacie niemałym specjalistą.

Thor Hanson już na początku przyznaje, że interesuje go prawie wszystko. Powód, dla którego postanowił Pióra napisać urzekł mnie i dzięki temu z jeszcze większym zapałem czytałam wszystko, czego się dowiedział na ich temat. Nie będę ukrywać, że najbardziej zainteresował mnie początkowy rozdział, dotyczący ewolucji. Zaczęliśmy od dinozaurów i skamielin! Nie mogło być lepiej. Głęboko w środku marzy mi się odnalezienie na podwórku wielkiego szkieletu tyranozaura. No, marzyć można. Nie spodziewałam się, że autor tak bardzo zagłębi się w sprawę i sięgnie tak daleko w czasie. Nigdy wcześniej nie słyszałam o - na przykład - archeopteryksie i mam teraz wielki żal do systemu edukacji, że pomija tak ciekawe kwestie.

Gdybyście kiedyś zdecydowali się napisać książkę o piórach, wiedzcie, że znajomi was nie opuszczą: będą zbierać dla was pióra, oderwane skrzydła, a czasem martwe ptaki, które rozbiły im się o szybę, które wyrwali z pazurów kota czy zebrali z pobocza jezdni.

Późniejsze rozdziały również są niczego sobie, a dowiadywanie się takich rzeczy w tak przyjemny sposób było świetną przygodą. Thor Hanson naprawdę potrafi pisać i dzięki temu nie odczułam, że uważa mnie za kogoś gorszego od siebie, bo nie wiem nic na temat piór i wywyższa się nad - ha ha - nieopierzonego jeszcze czytelnika. Bardzo mi przypadło to do gustu, tak samo jak fakt, że mamy tutaj nawet opis pewnego doświadczenia z piórem wykonanego... w Kosmosie. Można rzec, że autor poruszył każdą - nawet najdrobniejszą - interesującą mnie kwestię.

Po przeczytaniu tej książki będziecie w szoku, jak niewiele wiedzieliście o piórach i samych ptakach. Można uznać, że ta wiedza nie jest nikomu do życia niezbędna i zapewne nawet sam autor by się z tym zgodził. Jednak dla każdego, kto jest ciekawy świata i chciałby wiedzieć coś o wszystkim, co nas otacza, Pióra to będzie niesamowita przygoda. Już nigdy nie spojrzę na upuszczone przez ptaszka piórko tak samo. Nigdy nie zapomnę, jak wielka historia się w nim kryje. Wszyscy powinniśmy wziąć sobie wezwanie Thora Hansona do serca i zrobić wszystko, by ocalić jak najwięcej ptasich gatunków - szczególnie tych egzotycznych - które są na skraju wyginięcia. A winę za to ponosi, jak zwykle zresztą, człowiek.

★★★★★★★★☆☆

799 // Pióra. Ewolucja cudu natury // Thor Hanson // Feathers. The Evolution of a Natural Miracle // Adam Wawrzyński // 13 marca 2019 // 400 stron // Wydawnictwo Feeria Science // 44,90 zł

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu!

Odwiedź nas na Instagramie. 

marca 23, 2019

DLACZEGO MAMUSIA PIJE. PAMIĘTNIK WYCZERPANEJ MAMY + KONKURS [do 24.03.2019]

DLACZEGO MAMUSIA PIJE. PAMIĘTNIK WYCZERPANEJ MAMY + KONKURS [do 24.03.2019]

marca 23, 2019

DLACZEGO MAMUSIA PIJE. PAMIĘTNIK WYCZERPANEJ MAMY + KONKURS [do 24.03.2019]

Odkąd zostałam matką jestem permanentnie zmęczona. Już w ciąży dało mi się to we znaki - jak spać, będąc wielką piłką plażową? - a teraz jednego dnia minęły kolki, następnego zaczęły wychodzić zęby i bez paracetamolu nie podchodź. Decydując się na lekturę Dlaczego mamusia pije spodziewałam się, że tytułowa mama będzie miała chociaż jedną pociechę zbliżoną wiekiem do Leona. Myliłam się jednak głęboko, bo jej dzieci mają już po te kilka lat i są odrębnymi istotami. Marzę, by obudzić się pewnego dnia i odkryć, że Leo chodzi już do szkoły, jednak Pamiętnik wyczerpanej mamy uświadomił mi jedno: nigdy nie będzie lekko.

Tymczasem okazało się, że jest inaczej - większość z nas uważa, że sobie nie radzimy, nawet jeśli sprawiamy wrażenie SuperMatek, które żyją idealnym życiem.

Ellen jest matką dwójki dzieci, które w żaden sposób nie chcą dopasować się do jej wyobrażeń o idealnej rodzinie, pracuje na pół etatu, unika jak może idealnych mamusiek i spędza sporo czasu z kieliszkiem wina. Marzy o większej ilości pieniędzy, lepszym domu, poprawie stanu małżeństwa i każdego dnia się oszukuje, że uda jej się spełnić plan dnia. Pewnego dnia wpada na pomysł - stworzy grę zmęczonej matki, która będzie musiała walczyć z codziennymi trudami. Nie wierzy jednak w jej sukces, a na dodatek zbliżają się święta, na które zjedzie się mnóstwo nieproszonych osób...

Ellen to bohaterka, której nie sposób nie lubić. Jako matka nie sprawdza się zbyt dobrze, ale ta naprawdę kto się sprawdza? Walka z dziećmi o to, by pożyteczniej spędzały czas, o to, by zdrowiej jadły, nie biły się, odrabiały lekcje... To wszystko człowieka może wykończyć psychicznie, wręcz go zniszczyć, więc marzenia o kieliszku wina - albo pięciu - są tu całkiem na miejscu. Całą historię poznajemy z jej perspektywy i przez to poznajemy ją całkiem dobrze. Nie mam jeszcze dzieci w tym wieku co Peter czy Jane, ale obawiam się, że na jej miejscu postępowałabym tak samo i utonęłabym w końcu w morzu alkoholu.

Z dzisiejszej perspektywy dorosłość jest dla mnie synonimem piekła. 

Gdy byłam młodsza czytałam namiętnie cykl Zwierzenia Georgii Nicholson i już na samym początku Dlaczego mamusia pije odkryłam, że są to tak podobne książki, że aż dziwne, skoro obie poruszają całkiem odmienną tematykę. Mimo to ten humor, lekkie pióro przypomniało mi tamte czasy i sprawiło, że jeszcze bardziej polubiłam Ellen i Pamiętnik wyczerpanej mamy. Nie wiem, czy to dobry pomysł, jednak jak znajdę chwilę - czyli dopiero w kwietniu - wybiorę się do biblioteki i wypożyczę Angusa, stringi i przytulanki i zapewne zniszczę sobie wspomnienia o tej książce, jednak nie oprę się pokusie.

Skupiamy się tu przede wszystkim na Ellen, chociaż kilka innych postaci też bardzo rzuca się w oczy. Weźmy na przykład siostrę jej męża. Jest taką kobietą, z którą nie zamieniłabym ani słowa i nie chciała spotkać jej na swojej drodze, a jestem bardzo tolerancyjną osobą. Ciekawa jestem, czy Gill Sims drżała z zirytowania pisząc rozdziały, w których Louisa brała czynny udział. Do tej pory ciarki mnie przechodzą, gdy przypominam sobie jej smoothie lub sposób, w jaki wychowała szóstkę dzieci. To taki typ matki u której powinna zjawić się opieka społeczna i poinformować ją, że coś poszło nie tak, jej potomkowie mają geny dzikich i trzeba zamknąć się gdzieś, gdzie nauczy się je, jak korzystać z toalety.

A może tak naprawdę wszyscy się boją i myślą, że prześlizgują się przez życie, chociaż projektują dla świata zupełnie inny obraz siebie? Może nikt nie jest tak idealny, jak mi się wydaje?

Pod płaszczykiem hiperbolizacji, humoru i sarkazmu kryje się tak ważne przesłanie, że gdy je odkryłam prawie spadłam z łóżka. Dlaczego mamusia pije to książka, którą powinna przeczytać każda matka, która czuje się nieszczęśliwa, niepewna i nieodpowiednia do tej roli. Właśnie dla takich osób jest ta historia, chociaż i tatusiowie na pewno zrozumieliby, że dzień matki niepracującej to nie tylko zabawa z grzecznym aniołkiem, ale też walka o przetrwanie i chwilę spokoju. Przyznam, że marzę o chwili, gdy będę z Leonem prowadzić kłótnie jak Ellen z dziećmi. Przynajmniej nie będę musiała cały dzień nosić go na rękach i może nawet uda mi się wyskoczyć do toalety więcej niż raz dziennie.

Ponieważ tę książkę można odebrać dwojako - jako portret psychologiczny wyczerpanej kobiety i matki oraz jako komedię lepszą niż ta o Bridget Jones - nie tylko osoby mające dzieci powinny po nią sięgnąć. Gwarantuję dobrą zabawę, dużo emocji oraz śmierć ze śmiechu. Ellen to kobieta, którą każda z nas powinna być. Od teraz wiodę życie zgodnie z jej filozofią. Nie wiem tylko, czy Maciuś przeżyje mój romans z winem - chociaż nie byłby to alkoholizm -  i marzenia o małej willi gdzieś we Francji.

★★★★★★★★★☆

798 // Dlaczego mamusia pije. Pamiętnik wyczerpanej mamy // Gill Sims // Why Mummy Drinks // Marta Żbikowska // 13 lutego 2019 // 352 strony // Wydawnictwo HarperCollins // 38,99 zł

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu!
 Jeszcze dzisiaj i jutro masz możliwość wygrania egzemplarza Dlaczego mamusia pije dla siebie! Konkurs trwa już od kilku dni na Instagramie - zaobserwuj mój profil, by nie przegapić żadnego innego konkursu 👇


Cześć! Dzisiaj przychodzimy do Was z małym konkursem. 😎 Przyznajcie się - która czasem ma naprawdę dość macierzyństwa i woła o pomstę do zmęczonego życiem i ośmioma godzinami w pracy chłopa? 🤷🏼‍♀️ Dla lubiących czytać - i tych nie lubiących też - #instamatek (a może i #instatata też 🤭) dobrą odskocznią będzie pewna książka... ————————————————— Żeby ją wygrać: 🍷Musicie być zarówno moimi obserwatorami jak i obserwatorami @harpercollinspolska 🍷 Musicie zostawić w komentarzu emoji swojego ulubionego napoju i zaprosić do udziału dwie osoby (MOŻNA ZOSTAWIĆ TYLKO JEDEN KOMENTARZ) i udostępnić to zdjęcie u siebie na instastory oraz oznaczyć mnie na nim 🍷 Musicie posiadać adres korespondencyjny na terenie Polski 🇵🇱 🍷 Rozdanie trwa do niedzieli, 24.03.2019, a zwycięzca zostanie wyłoniony w ciągu trzech dni od zakończenia rozdania. ————————————————— #instamama #instamamy #bookstagrampl #bookstagramtopasja #czytam #kochamczytac #terazczytam #rozdanie #konkurs #currentlyreading #ksiazkoholizm #ksiazka #ksiazki #wygrajksiazke #lovereading #motherhood #dlaczegomamusiapije
Post udostępniony przez Karolina & Leon 👶🏼 & Luna 🐱 (@_kyou_)

marca 19, 2019

NOMEN OMEN, MARTA KISIEL

NOMEN OMEN, MARTA KISIEL

marca 19, 2019

NOMEN OMEN, MARTA KISIEL

Nomen omen to jedyna książka tej autorki, której tak bardzo się bałam. Sama nie wiem czemu. Lubię zarówno pozycje historyczne jak i fantastyczne, także wstawki o wojnie nie powinny mnie odstraszać. Obawiałam się chyba, że zabraknie tutaj tak uwielbianego przeze mnie humoru Marty Kisiel i dostanę poważną i ciężką literaturę. Co mnie naszło na takie myślenie nie wiem, ale już błędu nie popełnię i Martę Kisiel biorę w ciemno. 

Salomea Przygoda ma w życiu pod górkę już od samego urodzenia. Kto daję tak na imię ukochanej pierworodnej? Jej rodzina przypomina uciekinierów z zakładu dla chorych psychicznie, więc gdy tylko ma okazję Salka ucieka do Wrocławia. Nowe miejsce zamieszkania przyprawia o ciarki każdego przypadkowego przechodnia, a dotarcie tam z dworca nie jest zbyt prostą sprawą. Każdy zwiewa ile sił w nogach, gdy tylko usłyszy adres. Nic dziwnego - stancja przypomina dom, w którym ktoś czai się na każdą ciekawską dziewicę z siekiera, w telefonie słychać dziwne głosy, a razem z nią w łóżku noce spędza papuga. Kiedy na progu pojawia się jej brat Salka zaczyna zastanawiać się, czy dobrze zrobiła wyjeżdżając z domu. Te myśli dręczą ją przede wszystkim wtedy, gdy brat próbuje utopić ją w Odrze...

Salomea jest bardzo interesującą bohaterką - jak wszystkie zresztą wychodzące spod pióra Marty Kisiel - która ma permanentnego pecha i nie mieści się we współczesnym kanonie piękna. Kilogramów jej nie brakuje, ale - według jej matki - grzeszy wręcz seksapilem. Rodzinę ma specyficzną - wstyd pojawić się gdzieś z nimi publicznie. Niedaś - jej młodszy brat - od początku działał mi na nerwy i nie dziwię się, że Salka chciała jak najdalej od niego uciec. Gdybym miała takie rodzeństwo wysłałabym je na księżyc. Naprawdę nie wiem, czy jest chociaż jedna osoba, która zapałała do niego sympatią. Zwykle postaci stworzone przez Martę Kisiel są bardzo pozytywne, jednak taki głupawy Adaś... To nie dla mnie.

Nie można przeżyć  życia za kogoś innego, choćby nie wiem co.

Bohaterkami wartymi uwagi są zdecydowanie siostry Bolesne. Podbiły moje serce i cieszę się, że koniec końców po Nomen omen sięgnęłam. Stworzyły one cudowną atmosferę tajemnicy i - chociaż od początku wiedziałam kim one są - dzięki nom ta książka nabiera pewnej dozy mistycyzmu i dołączają one na listę moich ulubionych książkowych postaci. Po prostu nie da się przejść obok nich obojętnie. Podobnie jak obok drobnej, walecznej Basi. Ah, o postaciach Marty Kisiel można by opowiadać i opowiadać, ale trzeba też wiedzieć kiedy przestać, by nie pokusić się o spojler.

Fabuła jest cudowna. Nie da się użyć tutaj innego słowa, chociaż kilka synonimów nasuwa mi się na myśl. Mamy tutaj sporo kryminału, historii, trochę fantastyki i nawet romans się znajdzie. Przy tym to wszystko jest tak wymieszane, że gdyby nie taka dawka poczucia humoru głowa mogłaby rozboleć od tego. Okazuje się jednak, że Marta Kisiel potrafi pisać tak idealnie, że nie można jej mieć dosyć. Przed lekturą Nomen omen przeczytałam Oczy uroczne i wcale nie mam dość tej autorki. Z chęcią ugryzłabym jeszcze coś, co napisała, jednak chyba jestem już na bieżąco.

Świat rzadko kiedy jest czarno-bialy, Salko. Odpowiedzialność zwykle rozkłada się na wiele barków.

Wciąż uważam, że Marta Kisiel to jedna z najlepszych polskich autorek i co książka tym bardziej utwierdzam się w tym przekonaniu. Nie ma co się bać tego spotkania i każdy powinien po jakąś historię tej Pani sięgnąć. Zawsze zaskoczy, rozbawi, czegoś nowego nauczy. Nie powiem Wam, co wyniosłam z Nomen omen. Sami odnajdźcie w niej swoje przesłanie.

★★★★★★★★★☆

797 // Nomem omen // Marta Kisiel // 13 lutego 2019 // 336 stron // Wydawnictwo Uroboros // 39,99 zł

Za możliwość przeczytania dziękuję grupie wydawniczej Foksal!

Polub nas na Instagramie 👇


Nareszcie piątek! Już od poniedziałku codziennie mi się wydawało, że jutro sobota. 🤦🏼‍♀️ Uparcie próbowałam czytać Żeglarza nocy ale dwa dni się już z tym męczę, a doceniam teraz swój czas wolny. 🤷🏼‍♀️ Także chyba będzie dla fanów Martina małe rozdanie. 🤔 ————————————————— Na poprawę humoru zaczęłam czytać Nomen omen i ah! Jaka ta @martakisiel.pl jest dobra. Na wszystko. Aż mnie rana po cc przestała boleć. 🤭 ————————————————— Czy u Was też dzisiaj taka paskudna pogoda? Mieliśmy się wybrać na spacer, ale chyba nie damy rady wyjść z podwórka i nie utonąć w błocie. No i ten deszcz. 😩 ————————————————— #bookstagram #bookstagrampl #bookstagramtopasja #lovereading #currentlyreading #newbook #bookhaul #kochamczytac #terazczytam #martakisiel #nomenomen #meandbooks #ksiazka #ksiazkoholizm #książkoholik #bookblogger #bookporn #pornbook #freetime #longhair
Post udostępniony przez Karolina & Leon 👶🏼 & Luna 🐱 (@_kyou_)

marca 10, 2019

WAKACYJNE LOVE STORY, CZYLI PŁYNĄC KU PRZEZNACZENIU, WERONIKA TOMALA 💙

WAKACYJNE LOVE STORY, CZYLI PŁYNĄC KU PRZEZNACZENIU, WERONIKA TOMALA 💙

marca 10, 2019

WAKACYJNE LOVE STORY, CZYLI PŁYNĄC KU PRZEZNACZENIU, WERONIKA TOMALA 💙

Książka Płynąc ku przeznaczeniu dotarła do mnie w doskonałym momencie. Moja ochota na coś lekkiego i niewymagającego wciąż trwa. Po przeczytaniu opisu domyśliłam się, że fabuła jest jednym wielkim zlepkiem schematów i naprawdę łatwo będzie przewidzieć wszystkie wydarzenia. Już od pierwszych stron odkryłam, że mam rację, jednak postanowiłam dać Płynąc ku przeznaczeniu szansę. Nie myliłam się - jest to opowieść tak typowa, że miałam wrażenie, że już tę historię czytałam. Wielokrotnie.

Po długim oszczędzaniu Dominikę wreszcie stać na wymarzone wakacje w Hiszpanii. Razem z dwoma przyjaciółkami czeka ją dwa piękne tygodnie zabawy, wypoczynku na plaży oraz cudownego słońca. Po ciężkim dzieciństwie nareszcie ma chwile dla siebie. Już na początku trafiają na imprezę, gdzie poznają trójkę polskich chłopaków, którzy pracują w hotelu ucząc pływania. Od razu wpada jej w oko Dawid, który jednak okazuje się być do Dominiki negatywnie nastawiony i ignoruje ją. Ma swoją przeszłość, przez co nie potrafi wyjść do ludzi. Egoistyczny, pewny siebie, zabójczo przystojny. Dominikę coś do niego ciągnie, ale on też nie pozostaje obojętny.

Milczenie bywa złotem, ale tylko wtedy, kiedy na horyzoncie nie maluje się żaden konflikt.

Dominika to najbardziej banalna dziewczyna, jaką można spotkać. Z tłumu nie wyróżnia jej nic, ewentualnie jej przeciętność. Nie polubiłam jej - nie potrafię zrozumieć takich osób. Jej ślepa obsesja na punkcie Dawida była czymś nienaturalnym. Rozumiem szybkie zakochanie się, jednak w osobie, z którą spędza się dużo czasu i poznaje ją. Dwa spotkania, na którym zamienili dosłownie jedno słowo nie są podłożem do wielkiego, głębokiego uczucia, które - ponoć - czuje do Dawida Dominika. Nie mogłam tego pojąć i irytowało mnie to strasznie. Dlaczego autorzy książek postanawiają iść na łatwiznę i pomijają rozwój uczuć?

Dawid jest równie stereotypowym bohaterem co Dominika. Nawet bardziej. Typowa męska postać, które ma podbijać serca czytelniczek. W obecnych czasach jednak mało kogo zachwycają tacy osobnicy i ani przez chwilę nie czułam do niego choćby sympatii. Jego przeszłość jest dramatyczna, jednak równocześnie banalna i nie zszokuje żadnego czytelnika. Rozumiem, że takie wydarzenia mogą mocno wpłynąć na człowieka - szczególnie młodego - jednak mam wrażenie, że Dawid wpadł w zbyt głęboki dołek i dziwne, że nikt wcześniej nie próbował go z niego wyciągnąć.

Najbardziej cierpimy wtedy, kiedy czekamy na coś, co nie nadchodzi. W niewiedzy, strachu i poczuciu zagrożenia. Najgłębsze ciosy zadaje bowiem słabnąca wiara, najtrwalsze rany - bezsilność.

Zakończenie jest zadziwiające. Nie spodziewałam się go całkowicie i skojarzyło mi się ono z Biegiem do gwiazd, Dominiki Smoleń. Płynąc ku przeznaczeniu niesie ze sobą przekaz i to dosyć głęboki, jak na książkę tego tematu. Już myślałam, że końcówka złamie mi serce, jednak Weronika Tomala nie odważyła się na taki krok i mamy tutaj ostatecznie to, czego łatwo się domyślić, acz przesłanie pozostaje i dzięki temu nie uznaje tej pozycji i czasu za stracone.

★★★★★☆☆☆☆☆

796 // Płynąc ku przeznaczeniu // Weronika Tomala // 21 kwietnia 2018 // 328 stron // Wydawnictwo Dlaczemu // 34,90 zł

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu!

Jak gatunek czytasz najczęściej?


Już po północy, a ja właśnie skończyłam czytać „Płynąc ku przeznaczeniu”. Jest to chyba najbardziej przewidywalna książka świata - na tyle, że mam wrażenie, że już ją czytałam i dosłownie rękę dałabym sobie za to uciąć. 🤷🏼‍♀️ Ah, te schematy. Ah, ta zakochujące się w chłopakach od pierwszego wejrzenia dziewczyny! Nigdy nie zrozumiem autorek i autorów (tak, oni tez tak robią 🤦🏼‍♀️), którzy chcąc zaoszczędzić czas darują sobie filozofię kształtowania się uczuć i „o mój Boże kocham go nad życie” pojawi się po dwóch spotkaniach, gdzie nasza para zamieniła ze sobą jedno (!) słowo. 🤦🏼‍♀️ Zakończenie też przewidywalne i równocześnie trochę nierealne. Może gdybym zaczynała przygodę z tym gatunkiem byłabym dużo bardziej zadowolona z lektury. 🤔 ————————————————— #book #books #bookstagram #płynąckuprzeznaczeniu #bookstagrampl #bookstagramtopasja #kochamczytac #lovereading #currentlyreading #recenzjaksiazki #ksiazholizm #pornbook #bookaholic #newbook #bookhaul #bookblogger #blogger #bookreviews
Post udostępniony przez Karolina & Leon 👶🏼 & Luna 🐱 (@_kyou_)

marca 08, 2019

ADDICTED. PODWÓJNA NAMIĘTNOŚĆ + PODWÓJNA POKUSA, KRISTA & BECCA RITCHIE 💘

ADDICTED. PODWÓJNA NAMIĘTNOŚĆ + PODWÓJNA POKUSA, KRISTA & BECCA RITCHIE 💘

marca 08, 2019

ADDICTED. PODWÓJNA NAMIĘTNOŚĆ + PODWÓJNA POKUSA, KRISTA & BECCA RITCHIE 💘

Sama nie wiem co skłoniło mnie do sięgnięcia po dwa pierwsze tomy Addicted. Być może uległam pokusie przeczytania czegoś lekkiego, co nie skłania do głębszych przemyśleń i daje odpocząć zmęczonemu umysłowi. Rzadko sięgam po New Adult. Jest to dla mnie gatunek równoważny z erotykami, jednak nie nazywający rzeczy po imieniu. Uznałam jednak, że dam paniom Ritchie szansę. Jeśli mnie nie zachwycą, to przynajmniej zaliczę w ten sposób marcowe #wyzwanielc2019.

Lily Calloway jest drobna, nieśmiała, rumieni się w towarzystwie i... jest uzależniona od seksu. Nałóg kieruje jej życiem i sprawia, że nie może myśleć o niczym innym i każdego dnia ląduje w łóżku z obcym facetem. Jedyną osobą, która wie o jej problemie jest Loren Hale: od dziecka jej najlepszy przyjaciel, od trzech lat współlokator i chłopak na niby i alkoholik. Oboje unikają swoich rodzin i ratują się wzajemnie od skutków ubocznych swoich słabości. Lo każdego ranka wyrzuca z pokoju Lily innego chłopaka, a ona niejednokrotnie ratowała go przed zapiciem się i ujawnieniem. Poza jednym razem nigdy ze sobą nie spali, a Lily nie chcąc zniszczyć ich relacji stara się unikać fantazji o Lorenie nawet nie wiedząc, jak bardzo on marzy o tym, by być jedynym mężczyzną w jej życiu. Jest jednak świadomy tego, że na pierwszym miejscu na jego liście wartości stoi butelka drogiej whisky...

Nasi bohaterowie - a właściwie ich rodziny - są obrzydliwie bogaci. Żyją dzięki temu jakby w bańce mydlanej, napędzani jedynie swoimi popędami. Staczają się coraz bardziej, przez co my, czytelnicy, jesteśmy świadkami ich upadku. Nałóg Lorena nie jest niczym szczególnym - ot, kolejny młodociany alkoholik, którego ktoś powinien wysłać na odwyk. To na Lily zwraca się tutaj baczną uwagę. Jest to chyba pierwsza książka typowo dla młodzieży o takiej tematyce, z którą się spotkałam. Ciężko mi stwierdzić, czy autorki poruszają tu motyw seksoholizmu by uświadomić ogółowi problem, czy raczej nie ma tu żadnej motywacji, a nałóg ma po prostu napędzać fabułę.

Nikt mnie nie uprzedził, że można kogoś kochać i nadal być nieszczęśliwą.*

Siedzenie w głowie Lily na dłuższą metę było bardzo męczące. Ona rzadko kiedy skupiała się na czymś innym niż męskie towarzystwo czy pornografia, a mnie stresował fakt, że zaraz ktoś przyłapie ją na tym i wszystko wyjdzie na jaw burząc wielkie imperium Callowayów. Paradoksalnie dużo bardziej zwracałam uwagę na relacje rodzinne Lily jak i Lorena niż pojawiające się na każdym kroku sceny erotyczne. Chociaż wiedziałam, że będzie ich tutaj mnóstwo to czułam się nimi wręcz przytłoczona i nie mogę pojąć, jak ktokolwiek - będący w sytuacji takiej jak Lily - mógłby tak żyć. Widać, jak z każdym kolejnym rozdziałem coraz bardziej w ten nałóg wsiąka i zaczynają zacierać się jej granice. To przerażające, jak nisko może upaść człowiek. Współczułam jej, jednak irytował mnie w niej upór w tkwieniu w tym samym miejscu i niechęć do zmiany czegokolwiek. Nałóg jednak jest nałogiem.

Fabularnie tom drugi jest lepszy niż pierwszy. Wreszcie zarówno Lily jak i Lo próbują się zmienić, a i pojawia się w Podwójnej pokusie delikatny wątek kryminalny, przez co nie jest już tak monotematycznie. Sceny erotyczne dalej występują, jednak już w mniejszym natężeniu i z pewną dozą opanowania, więc są już łatwiej przyswajalne i wyważone. Podobało mi się też skupienie na innych postaciach niż nasza dwójka nałogowców. Bardzo polubiłam Connora, chociaż w prawdziwym życiu na sto procent by mnie irytował swoim sposobem bycia i na pewno nie mogłabym spędzać z nim czasu. Również Ryke zyskał odrobinę mojej sympatii, co mnie zdziwiło, gdyż w Podwójnej namiętności nie bardzo go lubiłam i nie podobało mi się to, jak wchodzi ludziom do domu z butami.

Nie wierzę tym, którzy twierdzą, że niczego nie żałują. Jak można żyć, robiąc błędy, i nigdy nie życzyć sobie, żeby choć jeden  nich cofnąć?*

Plusem tej serii jest fakt, że czyta się ją naprawdę szybko, dzięki lekkiemu stylowi autorek. Nie ma zbytnich dłużyzn i nawet w tej pierwszej, monotonnej części łatwo to wszystko idzie. Kirsta i Becca Ritchie z całą pewnością potrafią pisać zakończenia. W dwóch tomach są one idealne - niezbyt przesłodzone, doskonale wyważone. Ciekawa jestem kontynuacji, chociaż przyznam, że obecnie nie mam na nią zbyt dużej ochoty. Zbyt duża dawka nałogów jak na jeden raz. Jednak kto wie, co uderzy mi do głowy, gdy Podwójne pragnienie pojawi się na rynku.

★★★★★☆☆☆☆☆*
★★★★★★☆☆☆☆**

* // 795 // Addicted. Podwójna namiętność // Krista & Becca Ritchie // Addicted // tom 1 // 19 września 2018 // 368 stron // Wydawnictwo W.A.B. // 35,00 zł

** // 795 // Addicted. Podwójna pokusa // Krista & Becca Ritchie // Addicted // tom 2 // 30 stycznia 2019 // 560 stron // Wydawnictwo W.A.B. // 39,90 zł

Za możliwość przeczytania dziękuję grupie wydawniczej Foksal!

Polub zdjęcie na instagramie 👇


Post udostępniony przez Karolina & Leon 👶🏼 & Luna 🐱 (@_kyou_)

marca 05, 2019

PRZED PREMIERĄ: OCZY UROCZNE, MARTA KISIEL 👀

PRZED PREMIERĄ: OCZY UROCZNE, MARTA KISIEL 👀

marca 05, 2019

PRZED PREMIERĄ: OCZY UROCZNE, MARTA KISIEL 👀

Dlaczego sięgnęłam po Oczy uroczne tłumaczyć nie muszę. Marta Kisiel to jedna z lepszych polskich autorek - znajduje się zdecydowanie w czołówce. Odkąd sięgnęłam po jedną jej książkę jak nałogowiec sięgam po kolejne działki. Trzeciego tomu Dożywocia naprawdę nie mogłam się doczekać. Nawet informacja, że nie jest ona o znanych już nam dożywotnikach i o Konradzie, nie zmniejszyła mojego entuzjazmu. Oda spodobała mi się już przy lekturze Szaławiły i dobrze wyczułam, że będzie jedną z moich ulubionych bohaterek. Kusi mnie zakończyć już tę recenzję, bo wszystko co teraz czuję można zawrzeć w trzech słowach: KOCHAM MARTĘ KISIEL.

Oda jest szczęśliwa. Mieszka spokojnie z małym czortem - Bazylem - który dotrzymuje jej towarzystwa razem i sprawia, że nie czuje się samotna; ma wymarzony dom i cudownego przyjaciela, Rocha. Pracuje jako lekarka i spełnia się również zawodowo. Podczas jednego dnia dowiaduje się od swoich pacjentów o dziwnych atakach w okolicy lasu i sama zaczyna dostrzegać grasujące tam niebezpieczeństwo. Do tego wszystkiego Bazyl zaczyna robić sobie potajemne wycieczki, a świat opanowała filozofia antyszczepionkowców, czego doktor Kręciszewska wprost nie może znieść. Zimowe przesilenie nie przyniesie niczego dobrego. 

U podłoża natury człowieka leży zamęt. 

Trzeba to powiedzieć na głos: Marta Kisiel ma najlepsze poczucie humoru ze wszystkich polskich - a może i zagranicznych - autorów. Pisze swoje książki tak doskonale, że nie można oderwać się od nich nawet na sekundę. Już pierwsze linijki wciągają i nie puszczają czytelnika do samego końca. Wystarczyłoby rzucić przypadkowe zdanie z przypadkowej książki, a od razu wiadomo byłoby, że to właśnie dzieło tej autorki.

Fabuła każdej z książek serii Dożywocie jest cudowna, ciekawa, zabawna, ale Oczy uroczne przebiły wszystko. Latanie po cmentarzach, tajemnicze demony, szalejące wichry, obrażeni płanetnicy - tyle dzieje się na kartach tej powieści, że nie sposób jest oderwać od nich oczu chociaż na chwilę. Nie da się też pomyśleć choćby przelotnie o nudzie. Oda jest tak cudowną postacią, że człowiek od razu ma ochotę zaprzyjaźnić się z nią i wpaść do niej na to odludzie bez zasięgu na kawę. A wkroczenie z własnej woli w strefę offline to naprawdę odważny krok. Trzeba pamiętać też o Bazylu, bo chociaż od prób zrozumienia go rozbolała mnie głowa, to pokochałam tego małego czorta całym sercem. Spokojnie można powiedzieć, że mamy tutaj diabelski odpowiednik Licha.

Natura dość regularnie przypomina ludzkości, gdzie jest jej miejsce, stawiając na głowie świat. 

Tajemnic tutaj pełno - gdzie się spojrzy tam za drzewem kryje się jakiś demon lub coś, czego Oda - jako początkująca Wiła - pojąć nie może. Przyznam, że ten atak na antyszczepionkowców bardzo mnie zdziwił. Nie spodziewałam się, że Marta Kisiel poruszy taki temat, bo to raczej Remigiusz Mróz znany jest z zamieszczania w swoich książkach bieżących newsów - wiadomo, zawsze to zwiększa poczytność, taki gorący ziemniaczek w zimny dzień. Autorka rozegrała ten wątek w taki sposób, że każdego, kto jest przeciwny szczepieniom powinno się walnąć Oczami urocznymi w głowę, przywiązać do kaloryfera - najlepiej zimnego, przy minusowej temperaturze - i zmusić do lektury. Jestem pewna, że dużo by sobie wtedy taki człowiek przewartościował. 

Mam cichą nadzieję, że Oczy uroczne to nie jest ostatni tom cyklu Dożywocie. Nie wyobrażam sobie nie spotkać już Ody, Rocha, Bazyla. Chciałabym też wrócić do Konrada i Licha w innej historii, niż kontynuacji Małego Licha. Niesamowicie mocno związałam się z postaciami stworzonymi przez Panią Autorkę i cieszę się, że przede mną jeszcze Nomen omen. Później przyjdzie mi już jedynie czekać, aż na naszym rynku pojawi się jakaś świeża książka Marty Kisiel.

★★★★★★★★★☆

794 // Oczy uroczne // Marta Kisiel // Dożywocie // tom 3 // 13 marca 2019 // 320 stron // Wydawnictwo Uroboros // 39,99 zł

Za możliwość przeczytania dziękuję grupie wydawniczej Foksal!

A Ty lubisz Martę Kisiel?


Z racji tego, że - chyba pierwszy raz! - zostało wczoraj trochę mięska, które będzie dzisiaj na obiad mam dużo wolnego czasu. 💁🏼‍♀️ Także #ajadzisdlasiebie pełną parą! Posprzątam tylko poranny bałagan i będę czytać, czytać, czytać. ❤️ Leon na Nutramigenie jest bardzo spokojny, ma dwie drzemki w dzień i leży na macie i się sam bawi, więc całe szczęście, że udało nam się w końcu trafić z mlekiem. 🙌🏻 Dzisiaj w nocy obudził się tylko raz o 4 na mleczko, a tak od 22.30 spał, więc dzień dzisiejszy zaczął się naprawdę pięknie. 👌🏻 ————————————————— Zdjęcie trochę oszukane, bo #oczyuroczne skończyłam czytać wczoraj, ale mam do powiedzenia na ten temat całe trzy słowa. CZYTAJCIE MARTĘ KISIEL. ————————————————— #ourdays #book #books #bookstagram #bookstagrampl #bookstagramtopasja #ksiazka #ksiazki #ksiazkoholizm #ksiazkoholik #bookporn #bookaholic #martakisiel #meandbooks #lovethisbook #newbook #prebook #likeforlikes #bookblogger #blogger #readingtime #kochamczytac
Post udostępniony przez Karolina & Leon 👶🏼 & Luna 🐱 (@_kyou_)

marca 03, 2019

KSIĄŻKI, PRZEZ KTÓRE ZGINIESZ, JAN SZYMAŃSKI 💀

KSIĄŻKI, PRZEZ KTÓRE ZGINIESZ, JAN SZYMAŃSKI 💀

marca 03, 2019

KSIĄŻKI, PRZEZ KTÓRE ZGINIESZ, JAN SZYMAŃSKI 💀

Lubię kryminały (choć podobno ta książka nim nie jest), lubię archeologię i interesują mnie rejony, w których dzieje się akcja tej książki. Co mogło pójść nie tak? Zaczynając czytać Książki, przez które zginiesz miałam bardzo duże oczekiwania. Bezcenny antyk, klątwa, siatka przestępcza. Coś świetnego, a przynajmniej takie odczucia miałam na początku. 

Paweł jest archeologiem i naprawdę mocno lubi robić to, co robi. Właśnie ruszył w podróż na kolejne wykopaliska. W małym hostelu w Meksyku poznaje Australijkę Annie, która podróżuje przed siebie bez konkretnego celu. Od razu wpadają sobie w oko i Paweł zostaje mianowany nieoficjalnym przewodnikiem, który pokazuje dziewczynie różne archeologiczne ciekawostki i wprowadza ją w ich historię. Przez przypadek trafiają w pewno miejsce w bardzo złym czasie i słyszą coś, czego nie powinni. Nie spodziewają się jeszcze, że ich losy nierozerwalnie złączą się z tą sprawą.

Jorge również nie ma szczęścia i został postawiony w sytuacji bez wyjścia. Do tej pory był włamywaczem z Hondurasu i udawało mu się unikać ryzykownych włamań. Wbrew swojej woli zostaje wywieziony na północ i ma pomóc w znalezieniu tajemniczego manuskryptu...

Mawiał, że z książką jest jak z kawałkiem skały. Treść jest w niej zamknięta jak rzeźba, tylko trzeba wiedzieć, które części usunąć, ale słowa i litery już tam są. 

Główni bohaterowie Książek, przez które zginiesz są bardzo przeciętni, jednak mają w sobie coś takiego, że się ich lubi. Mimo sympatii nie przejmowałam się za bardzo ich losem i nie ruszyłoby mnie nic, co z nimi związane, choćby śmierć. Gdybym miała wybrać mojego ulubieńca padłoby tutaj na Jorge'a, którego miłość do książek nas połączyła. Niektóre jego decyzje bardzo mnie zaskakiwały i wolałam jego towarzystwo od towarzystwa Pawła i Annie, co było dosyć dziwnym wyborem, gdyż sięgnęłam po tę historię dla Polaka i jego wiedzy archeologicznej.

Poznajemy bardzo dużo geograficznych szczegółów, jednak tylko te, które są bezpośrednio związane z torem akcji, co lekko mnie zawiodło, bo tamte rejony szczególnie mnie intrygują. Chętnie pojechałabym tam i na własne oczy wszystko zobaczyła razem z Pawłem, który naprawdę dobrze zna się na opowiadaniu o zabytkach i historii. Akcja dzieje się tutaj bardzo szybko, więc - teoretycznie - nie sposób się nudzić, a jednak obok tych wszystkich plusów czegoś mi tutaj zabrakło. Nie jestem w stanie nawet stwierdzić czego, acz po zakończeniu czułam lekkie rozczarowanie.

Ciekawa jestem czy Jan Szymański - który sam jest archeologiem i odkrywa zapomniane skarby Majów - planuje stworzyć kontynuację. Nie zamknął sobie furtki Książkami, przez które zginiesz i mógłby to zrobić bez problemu. Nie jestem pewna, czy chwyciłabym za kontynuację, jednak jakaś ciekawość tutaj pozostała. Jest to historia dobra, ale odniosłam wrażenie, że brakło tutaj czegoś - może lekkości pióra, może poczucia humoru. Nie jest to jednak coś, czego nie można dopracować. Myślę, że autor ma duże szanse na rozwinięcie się i stanie się kimś, kogo książki są bardzo poczytne.

★★★★★★☆☆☆☆

793 // Książki, przez które zginiesz // Jan Szymański // 17 maja 2018 // 294 strony // Wydawnictwo Po godzinach // 29,99 zł

Za możliwość przeczytania dziękuje wydawnictwu!

Polub zdjęcie 👇



Post udostępniony przez Karolina & Leon 👶🏼 & Luna 🐱 (@_kyou_)
Copyright © Nasze życie ♥ , Blogger