lipca 21, 2018

DŁUGA PODRÓŻ W CIĄŻY, CZYLI JEDNODNIOWA WYCIECZKA NA ŚLĄSK


Wczorajszy dzień zaczął się dla nas bardzo wcześnie, bo już przed siódmą wyjechaliśmy z naszych rodzinnych Bieszczad, żeby odwiedzić babcię Maćka, która miała problemy z sercem, a mieszka od nas niecałe 400 kilometrów. Miałam spore wątpliwości, czy ja i mały dzidziuś, którego przecież nie wyjmę z brzucha i w domu nie zostawię, podołamy tak długiej podróży, bo nie planowaliśmy zostawać na śląsku na noc. Dodatkowo fakt, że początkowo ciąża była zagrożona, a długie siedzenie jest w takiej sytuacji niewskazane, trochę mnie zmartwił, jednak ostatnie wyniki badań są świetne, dziecko jest większe nawet niż powinno i prawidłowo się rozwija, dlatego też uznałam, że kilka godzin w aucie - z przerwami - raczej mu nie zaszkodzi.

Problemem okazał się samochód, który - jak dla mnie - jest bardzo niewygodny. Nasz dalej stoi u mechanika i nie wiadomo nawet, kiedy Szanowny Pan Elektromechanik postanowi zabrać się za jego naprawę. Nie jestem specjalistą od ciąży, nawet się za bardzo na tym nie znam, zapewne jest mnóstwo medycznych przeciwwskazań dla takich długich wypraw, więc moje doświadczenia nie powinny zachęcać Was do ryzyka - szczególnie, gdy ciąża dalej jest zagrożona. Mimo wszystko sytuacja zmusiła nas do takiego kroku. Ból kręgosłupa po takim czasie w aucie przekroczył próg, którego oczekiwałam. Do tej pory nie mogę się po tym pozbierać i chodzę jak starsza pani - potrzebuję tylko balkonika. 


Zatrzymywaliśmy się kilkukrotnie - szczególnie w drodze powrotnej, która była dużo bardziej męcząca niż ta poranna. Stanie w korkach na autostradzie, upały. To wszystko nieźle dało mi się we znaki i dzieciakowi na pewno też. Pierwszym przystankiem był kościół w okolicach Zawiercia, zbudowany w części z pięknie wyglądającego kamienia. Lata zwiedzania takich miejsc z wychowawczynią-plastyczką coś we mnie pozostawiły, więc z ciekawością wysiadłam z samochodu. Jest to kościół św. Trójcy i św. Floriana i powstał w XVI wieku i żałuję, że nie weszliśmy do środka, bo z pewnością wnętrze też prezentuje się w sposób niezwykły. Takie nieplanowane przystanki są dużo lepsze, niż zwiedzanie krok po kroku rzeczy z listy. Wiem, mówi to osoba, która planuje dzień bardzo szczegółowo, jednak w tej podróży każdy pretekst, by wyjść z auta był wybawieniem.


Później zatrzymaliśmy się przy jednej z wielu skałek, które mijaliśmy. Maciek ma przy niej zdjęcie sprzed prawie piętnastu lat, dlatego z ciekawości tam podjechaliśmy. Okiennik Wielki, bo tak się nazywa ta skała, jest naprawdę ładnym miejscem do robienia zdjęć. Szkoda, że jeszcze nie mam mocno widocznego brzucha, bo sesja ciążowa tam to byłoby coś. Jak widzicie na zdjęciach jakoś za bardzo nie przybrałam jeszcze na wadzę - a przecież niedługo zaczyna się piąty miesiąc i połowa ciąży. Ba, wręcz schudłam! Nigdy nie sądziłam, że żeby dojść do wymarzonej wagi muszę zajść w ciążę. Tak czy inaczej fakt, że brzuszek jest jeszcze malutki ułatwił mi też podróż. We wrześniu planujemy ponowną podróż w tamte okolice, tym razem na noc, więc nie jestem pewna, czy wtedy będzie to dobry pomysł. Z większym lokatorem siedzenie tyle godzin w aucie może nie być zbyt miłym doświadczeniem, jednak kusi mnie zrobienie zdjęć w ciąży bardziej zaawansowanej właśnie w tym miejscu. 


Dla wielu przyszłych matek picie Pepsi, Coca-Coli czy piwa 0% jest czymś złym, krzywdą dla nienarodzonego dziecka. Poruszam ten temat, bo co rusz potykam się o takie stwierdzenia w gronie #instamatek, które wariują ze stresu i boją się praktycznie wszystkiego, a na niektórych moich zdjęciach taka puszeczka gdzieś w tle się pojawia. Są różne opinie na ten temat i wiadomo, że nie można przesadzać w żadną stronę. Ja nie wyobrażam sobie pełni lata bez puszki pepsi czy warki 0%. Wszystko jest dla ludzi, a napój gazowany w ilościach kontrolowanych nikomu nie zaszkodzi. 


Zatrzymaliśmy się też na Pustyni Błędowskiej, bo bardzo chciałabym pojechać na jakąś wielką pustynię, że wszędzie widać wyłącznie piasek. Żałuję, że nie wzięłam z samochodu książki, bo zdjęcia tam byłyby czymś fajnym, co przyciąga wzrok. Oczekiwałam jednak dużo więcej. Tutaj nie ma nieograniczonej ilości piachu, a patrząc w przód nie widzimy nic innego. Nic mylnego. Nie dość, że UWAGA TEREN WOJSKOWY WSTĘP WZBRONIONY to jeszcze spora dawka zieleni się przebija, więc rozczarowana lekko byłam, ale taki spacerek po piasku przydał mi się i dzidziusiowi. Przerwa podczas jazdy w ciąży jest bardzo potrzebna, a krótki spacer w słoneczku to sama przyjemność. 

Plecy bolą mnie do teraz, w połowie drogi powrotnej miałam ochotę się rozpłakać, wysiąść z samochodu, usiąść na autostradzie i nie ruszyć się stamtąd, ale nie żałuję tej wycieczki. Spotkaliśmy miłych ludzi - i miłe psy - spędziliśmy dzień razem, a to się liczy najbardziej. Powrót do domu był bardzo miłym uczuciem. Łóżko to naprawdę przyjemne miejsce. 

1 komentarz:

  1. Ja też dużo podrożuję będą w ciąży :) Mimo wszystko to bezpieczeństwo jest dla mnie najważniejsze, dlatego kupiłam adaptery do pasów dla ciężarnych dzięki czemu czuję się po prostu bezpiecznie. To ważne, bo odpowiadam nie tylko za swoje życie.

    OdpowiedzUsuń

Co u Ciebie?

Copyright © Nasze życie ♥ , Blogger