Grace Lawson jest niesamowicie szczęśliwa, że udało jej się dostać na wymarzone praktyki w bardzo renomowanej firmie, której szefem jest Jonathan Huntington, najgorętsza partia w całym Londynie. Przystojny i niesamowicie bogaty arystokrata hipnotyzuje swoimi oczami ze wszystkich zdjęć. Mimo to Grace nie ma złudzeń: nie pisane jej będzie poznać tego mężczyzny. Wątpi, by zajmował się witaniem każdej praktykantki.
Kiedy widzi go na lotnisku jest niesamowicie zdziwiona i podekscytowana. Podchodzi do niego po czym okazuje się, że mężczyzna nie ma pojęcia, kim ona jest. Zawstydzona postanawia się wycofać kiedy widzi, że to nie po nią przyjechał jej nowy szef. Niespodziewanie jednak proponują jej wspólną podróż, czym ją krępują. W firmie wszyscy okazują się być bardzo mili i nawet kłopoty z mieszkaniem nie smucą jej tak bardzo. Mimo to nie może zapomnieć o hipnotyzujących oczach Jonathana Huntingtona.
Sama tego chciałaś, Grace
Za to Grace ma w sobie coś, co sprawia, że łapiemy się za głowę. Miałam ochotę krzyczeć: dziewczyno, co ty robisz?! On pewnie jest seryjnym mordercą! Ta dziewczyna ma dwadzieścia dwa lata, wciąż jest dziewicą i sama nie wie, w co się pakuje. Książka porównywana jest do trylogii E.L. James. Jak wspominałam nie czytałam jej, jednak wydaje mi się, po przeczytaniu opisu 50 twarzy Greya, że są one bardzo podobne fabularnie. W moim przypadku i słodkiej niewiedzy na temat tej najsłynniejszej erotycznej trylogii w niczym to nie przeszkadzało, jednak można ją też odebrać jako podróbkę.
Trudno też nazwać tę książkę erotykiem. Z mojego punktu widzenia jest to taki mocniejszy romans. Zbliżenia bohaterów następują często, jednak w większości pozostają w domysłach. Opisane zostały może ze dwa, trzy - więc fani takich momentów głęboko się zawiodą. Osobiście odebrałam to na plus. Bardzo jednak denerwowało mnie ciągłe zwracanie uwagi na seksownie ukruszoną jedynkę Jonathana. Nie zliczyłam, ile razy bohaterka o tym wspomniała.
Unosi kąciki ust w łobuzerskim uśmiechu i odsłania zęby, a ja widzę tę seksownie ukruszoną jedynkę.
Przyznam, że miałam powód do tego, że złapałam za tę książkę zaraz przed maturą. Nie można spodziewać się po takich książkach zbytnio ambitnej fabuły, a to z pewnością to, czego w danym momencie oczekiwałam. Ogólnie jestem zadowolona z lektury, jednak nie wniosła nic znaczącego do mojego życia i z całą pewnością niedługo o niej zapomnę.
Ogólna ocena: 06/10 (dobra)
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Akurat i Muza.
Piękny szablon!
OdpowiedzUsuńAle po książkę chyba nie sięgnę - przeczytałam "Pięćdziesiąt twarzy...", gdy zabrakło mi już nawet ulotek do czytania i chyba ten jeden raz z tego typu literaturą starczy mi na dłużej :)
Dziękuję :)
UsuńTeż zwykle unikam erotyków. Takie to... mało ambitne. Nawet bardziej niż niejedne romanse.