stycznia 10, 2016

KRÓTKO I NA TEMAT: Lolita (1997), o filmie słów kilka

Nie wiem, czy wiecie, ale jestem ogromną fanką Lolity, Nabokova. Uważam, że jest to jedna z najlepszych książek, jakie kiedykolwiek napisano. Wiem, poważne stwierdzenie, ale na pewno jest w nim trochę prawdy. Zwykle unikam jak ognia wszelkich ekranizacji, gdyż reżyser nigdy nie oddaje moich wyobrażeń, co szczerze mnie irytuje. Tym razem jednak postanowiłam zaryzykować i zerknąć na jedną z dwóch dostępnych na rynku. Wybrałam tą nowszą, z 1997. Zrobiłam to całkowicie przypadkowo. Myślę jednak, że i tak pooglądam tą z 1962. Za bardzo kocham historię Lo, by móc z czystym sumieniem sobie darować tą przyjemność.

Humbert jest czterdziestoletnim profesorem na uniwersytecie. Wynajmuje on pokój u Charlotte Haze. Kobieta jest nim zachwycona, jednak on nie patrzy na nią. Wpatrzony jest w jej dwunastoletnią córkę, Dolores. Od zawsze doceniał nimfetki - małe dziewczynki, u których nie rozwinęła się jeszcze w pełni kobiecość. Żeby być blisko Lo postanawia ożenić się z jej matką i móc przyglądać się obiektowi swoich westchnień. Swoje obserwacje zapisuje w dzienniku. Do czasu, aż Charlotte go nie odnajdzie...

Od ekranizacji zawsze wymagam, by była zgodna z książką. Scenarzysta doskonale wypełnił swoje zadanie. Choć kilka wątków zostało pominiętych i tak wszystko jest zrozumiałe i tworzy zgrabną całość. Historia Humberta i Lo jest bardzo kontrowersyjna. Może zgorszyć niektórych widzów, jednak według mnie przedstawia ona bardzo ciekawą relację. Kiedy już poukładam sobie wszystko w głowie być może napiszę recenzję najlepszego - według mnie - dzieła Nabokova. Na razie jestem w stanie stwierdzić tylko, iż pokazana tam symbioza dwójki bohaterów jest bardzo ciekawa, bo nie polega wyłącznie na kontaktach fizycznych, jak mogłoby się wydawać. Irytują mnie wszystkie złe spojrzenia w stronę Humberta. Osobiście uważam, że i Dolores jest trochę, bardzo, winna całej tej podróży przez Stany. Być może nawet bardziej niż mężczyzna.

Aktorzy poradzili sobie doskonale. Jeremy Irons tak dobrze zagrał Humberta, że nie wierzę, by James Mason go przebił. Oczywiście to sprawdzę, nie przeczę. Jednak to na Dominique Swain trzeba zwrócić uwagę. Tak świetnie odegrała rolę małej kokietki, że nie da się oderwać oczu od ekranu. Do tego jest naprawdę piękna. Nie wybrałabym żadnej innej, by zagrała Lo. Wydaje mi się, że Nabokov sobie ją właśnie tak wymyślił. Dużo też nie różni się od moich wyobrażeń. 

Cieszę się, że zdecydowałam się na pooglądanie Lolity. Jeszcze raz przeżyłam to wszystko, co przedstawione zostało w książce. Jeśli jeszcze nie znacie historii Lo i Humberta to polecam to zmienić. Ciekawa jestem, jak ją odbierzecie. Ja byłam zachwycona tym, jak Nabokov pokazał miłość starszego mężczyzny do dziecka. Dziecka, które wcale nie jest tak niewinne, na jakie wygląda...

8 komentarzy:

  1. A zapoznamy się :)

    Pozdrawiamy gorąco i zapraszamy do nas:
    rodzinne-czytanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Od dawna przybieram się do wersji papierowej "Lolity", po czym na pewno obejrzę również film.

    OdpowiedzUsuń
  3. I film, i książkę znam. Obydwie wersje mi się podobały, ale już szczegółów niestety nie pamiętam. Tylko ogólny zarys historii i wrażenia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Akurat ostatnio zaczęłam się zastanawiać nad sięgnięciem po tę książkę, a skoro tak chwalisz zarówno papierową wersję, jak i ekranizację, to tym bardziej jestem ciekawa "Lolity". ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie sięgaj i dawaj znać jak emocje :3

      Usuń

Co u Ciebie?

Copyright © Nasze życie ♥ , Blogger