Tyle czasu minęło od chwili, gdy miałam coś nowego od Brandona Sandersona w ręce, że na samą myśl aż mi słabo. Wiem, że pisanie zajmuje mu dużo czasu i dzięki temu jego historie są tak doskonałe, ale czasami żałuję, że nie ma tempa jak Remigiusz Mróz. Biorąc do ręki Rytmatystę wiedziałam, że się nie zawiodę. Jedyne pytanie, które mnie nurtowało, to takie, czy będzie to coś genialnego na miarę Drogi królów czy raczej Z mgły zrodzonego. Trochę domyślałam się, że bardziej to drugie i tym razem miałam rację.
Joel ma tylko jedno marzenie. Ponad wszystko pragnie zostać Rytmatystą, co jednak jest niemożliwe. Dawno już przekroczył wiek, który pozwala przejść próbę i Mistrz nie powołał go do służby. Ich misją jest obrona Amerykańskich Wysp przed dzikimi kredowcami, które zagrażają życiu wielu ludzi. Po ukończeniu szkoły Rytmatyści zostają wysyłani na terytorium Nebrasku, które już prawie w całości zostało opanowane. Joel chodzi do szkoły dla naprawdę zamożnych, jednak nie należy do ich grona. Tutaj bogate dzieciaki uczą się obok Rytmatystów, ale nie integrują się między sobą i nie są dopuszczani do rytmatynych tajemnic.
Joel poszukuje sposobów, by wemknąć się na wykłady dla Rytmatystów i przez przypadek zostaje świadkiem pojedynku, przez który profesor Fitch traci swoje miejsce w szkole. Od tamtej chwili wszystko się zmienia. Uczniowie zaczynają znikać - pozostaje po nich jedynie trochę krwi i rytmatyczne rysunki. Chłopiec postanawia pomóc rozwiązać tę zagadkę.
Najbardziej niebezpiecznym typem człowieka nie jest ten, który spędził młodość, pomiatając innymi. Taki człowiek robi się leniwy i często jest zbyt zadowolony ze swojego życia, by stanowić prawdziwe zagrożenie. Jednak człowiek, który spędził młodość pomiatany... Kiedy ktoś taki zyska odrobinę siły i władzy, często wykorzystuje je, by stać się tyranem dorównującym najgorszym wodzom znanym z historii.
Zacznijmy - jak zawsze - od głównego bohatera. Joel jest przeciętnym chłopcem, którego interesują nieprzeciętne rzeczy. Bycie Rytmatystą zaprząta jego myśli od dawna, a świadomość, że jest naprawdę dobry w naukach ścisłych i w rysunkach, które jednak nie ożywają pod jego dotykiem, sprawia mu ból. Wie, że nadaje się do tej roli, ale nic nie zmieni jego położenia. Taki potencjał niemożliwy do wykorzystania. Muszę przyznać, że nie pokochałam Joela, ale naprawdę polubiłam. Brakuje mu tego czegoś, co ma Kaladin czy miał Kelsier. Mimo to naprawdę miło było przeżywać z nim te wszystkie przygody i cieszę się, że ciąg dalszy nastąpi.
Moją sympatię zdobył profesor Fitch swoją nieporadnością i tym, co zrobił podczas zakończenia. Jego otwartość na Joela przypomniała mi profesora Dumbledore'a, z Harry'ego Pottera. Mam tylko nadzieję, że ostatecznie Fitch nie wystawi Joela na śmierć. Podobnie postać Melody i jej pokręcony charakter (na pewno jest wzorowana na kimś z Krainy Czarów!) bardzo przypadła mi do gustu i widzę w niej spory potencjał.
W Rytmatyce słowa nie są ważne. Jedynie liczby mają znaczenie, a okrąg dominuje ponad wszystkim.
Jeśli chodzi o Rytmatykę to jest dopracowana w najmniejszych szczegółach. Sanderson jest już z tego znany, ale tym razem mamy tutaj coś bardzo skomplikowanego. Nie pod względem ogólnego pojmowania, z czym to się je, ale te wszystkie schematy obrony, wiązania... Czułam się jak na lekcjach rozszerzonej fizyki, gdy nie było mnie dwa tygodnie w szkole. Dzięki rysunkom, których tu mnóstwo, naprawdę można doskonale pojąć teorię. Uparcie próbowałam nauczyć się poszczególnych technik, ale w pewnym momencie sobie darowałam. Zostawiłam to Joelowi, dla którego było to czymś bardzo naturalnym. Rytmatyka bardzo mi się spodobała, czego się spodziewałam, bo jeszcze nigdy mnie ten autor nie zawiódł.
Jak zawsze nie ma tutaj zbyt dużo wątków, które łatwo przewidzieć, co jest ogromnym plusem książek Sandersona. Powiedziałabym, że jest to historia dla młodzieży, podobnie jak Z mgły zrodzony. Mimo to naprawdę warto po Rytmatystę sięgnąć i dać się zaskoczyć. Nie mogę doczekać się chwili, gdy na rynku pojawi się kontynuacja. Sanderson mistrz. Zawsze, na zawsze.
★★★★★★★★★★
801 // Rytmatysta // Brandon Sanderson // Rithmatist // Anna Studniarek // Rytmatysta // tom 1 // 27 lutego 2019 // 310 stron // Wydawnictwo Mag // 29,00 zł
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu!
Podoba Ci się zdjęcie?
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJa też dość czasu miałem rozbrat z Sandim. Ale nie ma tego złego, bo apetyt rośnie w miarę czekania. A poza tym teraz będę łapał dwie książki, bo jeszcze jest z Zysku. :) Z jednej strony nie ma tempa jak u Mroza, ale jakby takie miał to te książki nie byłyby tak dobre. ;) Ale i tak ma tempo świetne jak na pisarza fantasy, znajdź drugiego takiego, co z taką regularnością pisze. Ja od "Z mgły zrodzonego" jestem absolutnym fanem i uwielbiam go. Na ten moment to dla mnie współczesny pisarz fantasy numer 1. :) A u Ciebie jak zwykle recka nader optymistyczna i zadowolona, a że oboje mamy słabość do autora to przypuszczam, że będę miał podobnie. :)
OdpowiedzUsuń