Do tej pory doskonale pamiętam jak pokochałam ten cykl od pierwszej strony The Foxholt Court i tak bardzo rozpaczałam, że moja znajomość angielskiego jest zbyt słaba, bym mogła od razu pochłonąć kolejne tomy... Kiedy pojawiła się kontynuacja było nam bardzo nie po drodze. Ceny ebooków były porównywalne - lub nawet wyższe! - niż egzemplarza fizycznego, a ja naprawdę rzadko kupuję książki. Zamawiałam jednak książeczki dla Leona i tak jakoś przypadkiem ostatnio wpadł do koszyka mi też The Raven King... Po lekturze części drugiej długo nie musiałam czekać na listonosza z trzecim. I właśnie w ten sposób - po półtora roku od zaczęcia tego cyklu - skończyłam go czytać... Niech ktoś teraz przytuli moje połamane i posklejane taśmą serduszko...
Neilowi Jostenowi kończy się czas. Kiedy zjawił się na Uniwersytecie Palmetto, sądził, że nie przetrwa tam nawet roku. Teraz, gdy śmierć czyha za każdym rogiem, Neil ma więcej powodów, żeby żyć niż kiedykolwiek wcześniej.
Przyjaźń z Lisami nie była dobrym pomysłem. Neil powinien zachować dystans i z nikim się nie wiązać, lecz ignorowanie Andrew nigdy nie należało do prostych rzeczy. Może kiedy obaj uznają, że nic ich nie łączy, Neilowi będzie łatwiej odpuścić. Jednak ostatnią osobą, którą powinien okłamywać, jest on sam.
Neil chce dotrzymać obietnicy i pragnie poprowadzić drużynę do zwycięstwa. Aby to zrobić, jeszcze przez jakiś czas powinien unikać konfrontacji z Riko.
Ale Riko nie jest jedynym potworem w jego życiu.
Prawda może zabić ich wszystkich albo być jedyną szansą Neila na przetrwanie.
Ten tom już swoją objętością zapowiada sporo rozterek. Wiecie, nie wiem czy jest ktoś, kto nie lubi Neila. Wystarczy, że tylko pomyślę o tym, co przeszedł w swoim życiu, a już mam łzy w oczach. Wielokrotnie nazywał się tchórzem, ale osoba, która przez tyle lat miała siłę uciekać i walczyć o swoje życie zdecydowanie nim nie jest. Ja pewnie na jego miejscu położyłabym się gdzieś pod drzewem i czekałabym, aż umrę. O ile w The Raven King dopiero pod koniec poczułam taki ból w sercu, tak w The King's Men bolała mnie każda strona.
Wszyscy bohaterowie tutaj sporo przeszli, jednak to Neil i bliźniacy najbardziej rzucają się w oczy ze swoim cierpieniem. Andrew i Aaron są tak ciekawymi postaciami, że cały czas szukałam ich postaci gdzieś w tle. To, jak pokiereszowane mają relacje, jest aż przerażające. Podziwiam autorkę, że odważyła się stworzyć postaci o tak rozbitej psychice. Są one tak realistyczne, że dreszcze przebiegają mi po plecach jak myślę o materializacji Andrew w prawdziwym świecie. Nie chciałabym stanąć mu na drodze, a równocześnie już mi ich brakuje. Wątki z Aaronem były zdecydowanie rzadsze, ale nie mniej interesujące. Wiedziałam, że nie uda się naprawić tych bohaterów ot tak i nawet teraz czekałaby ich pewnie długa droga.
Norze Sakavic doskonale idzie tworzenie wątków psychologicznych, ale te rodem z thrillerów nie wyszły jej najlepiej. Miałam wrażenie, że ten punkt kulminacyjny był jak jeden zagubiony fajerwerk. Przez trzy części i pół życia Neila zmierzaliśmy do tego momentu, a on był tak krótki i mało efektywny, choć bolesny. Nie przeszkadzało mi to, bo jednak interesował mnie bardziej właśnie aspekt psychologiczny i relacje bohaterów, ale gdybym oczekiwała sporo po Rzeźniku i rodzinie Riko... Głęboko bym się zawiodła.
Moimi ulubionymi momentami The King's Men są te, w których Andrew i Neil rozmawiają po niemiecku i przebywają sam na sam. Te ich prywatne rozmowy pozwalają chociaż na chwilę zerknąć za barierę Andrew, chociaż do teraz mam pytania, na które nie dostaliśmy odpowiedzi. Jego psychika jest na tyle zniszczona, że jest on najbardziej ciekawą postacią w tym cyklu. O Neilu wiemy dużo więcej dzięki jego narracji, przez co wydał się mniej interesujący, chociaż również zdobył część mojego serduszka.
Bardzo lubię jeszcze postać trenera Wymacka. Jego charakter, chęć niesienia pomocy... Świat potrzebuje takich ludzi. Miałam ochotę wybuchnąć płaczem i podziękować mu za wszystko, co robił dla tych - jeszcze - dzieci. Na samym końcu doceniłam go jeszcze bardziej i jest mi przykro, że to już koniec tego cyklu. Mogłabym jeszcze godzinami rozwodzić się nad tym, jaki on jest oryginalny, poruszający, inny od wszystkiego, z czym do tej pory miałam styczność. Nie wiem, czy jest ktokolwiek, kto nie kocha Lisów, ale moje serce podbili.
Wszystkie wydarzenia w The King's Men utwierdziły mnie w przekonaniu, że to moja ulubiona część tego cyklu. Pomijając już, że naprawdę polubiłam czytać o meczach Exy, to nawet bez tych sportowych momentów byłabym zachwycona. Jest mi tak niesamowicie przykro, że to już koniec. Fabuła mnie wciągnęła, a starałam się dawkować sobie całe to napięcie i czytałam ją przez cztery dni. Ostatniego poległam i pochłonęłam na raz drogą połowę. Chcę więcej. Nie wierzę, że to już naprawdę koniec.
★★★★★★★★★★
The King's Men // Nora Sakavic // The King's Men // Dominika Maculewicz // All for the Game // tom 3 // 26 lutego 2020 // 478 stron // Wydawnictwo NieZwykłe // 44,90 zł
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Co u Ciebie?