Dopiero teraz widzę, jak bardzo różne są moje dzieci. Ich zainteresowania nie mogą bardziej od siebie odbiegać. Kiedy Leon od malucha potrafił rozróżniać kolory zarówno po polsku jak i po angielsku, tak Oliwiera nazywa je... imionami piesków z Psiego Patrolu. Zrobiłam więc to, co zazwyczaj robię w takiej chwili. Dałam mu do ręki książkę.
Z tej serii mamy już chyba wszystkie możliwe tytuły. Uwielbiam te książeczki za ich trwałość - korzysta z nich teraz już drugie dziecko, a później wylądują w bibliotece - i za funkcjonalność. Są kolorowe, ale równocześnie nie krzykliwe. Dodatkowo w każdej z książeczek jest jakiś ruchomy element - w tej wersji koło kolorów - które zachęca dziecko do aktywności.
Oliwier bardzo chętnie sięga po tę książkę i wiem, że jeszcze kilka razy i idąc do przedszkola będzie już nazywał żółty żółtym, a nie Rubblem. Dodatkowo mamy tutaj też sporo okienek, liczenia - to sprawia, że i Leon chętnie spędza z nami czas - oraz zabaw. Nie potrafię znaleźć minusów w Moich pierwszych kolorach i nawet nie będę próbować. Cudowna seria.
Zajrzyjcie do środka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Co u Ciebie?