Zacznijmy od tego, że nie mam pojęcia dlaczego zdecydowałam się na tę książkę. To był totalny impuls. Nie oglądałam serialu. Nie słyszałam nawet o nim! Ale wiecie co? To jedna z najlepszych decyzji w moim życiu!
Broadchurch jest małym miasteczkiem, które ożywa dopiero w wakacje. Komisariat policji praktycznie nie ma nic do roboty - wszystkie sprawy kręcą się dookoła drobnych kradzieży i bójek. Kiedy pewnego dnia na plaży zostaje znalezione ciało jedenastoletniego chłopca całe miasto staje na głowie. Nie ma wątpliwości, że nie było to samobójstwo. Ellie Miller nie ma wątpliwości, kim jest ofiara. Jest to Danny Latimer, najlepszy przyjaciel jej syna.
Śledztwo przejmuje Alec Hardy, nowo przybyły komisarz, który zajął posadę, na którą miała awansować Ellie. Dla Beth i Marka śmierć syna jest największą tragedią, która mogła ich spotkać. Żadne z nich nie zauważyło, że Dan nie wrócił na noc do domu. Nagle Broadchurch staje się miejscem, gdzie wszyscy podejrzewają się wzajemnie.
Zacznę od tego, że postacie zdecydowanie przypadły mi do gustu. Nie wiem, czy w serialu również tak jest, jednak tutaj do samego końca nie wiadomo, kto jest dobry, a kto zły. Muszę przyznać, że zakończenie mocno mnie zaskoczyło - jak się okazywało podejrzewałam dosłownie wszystkich, oprócz tej osoby. Ostatnio często mi się to zdarza, więc kariera policyjnego śledczego zdecydowanie jest nie dla mnie. W Broadchurch jest tyle postaci, że trudno przewidzieć jak się zachowają. Osobiście miałam kilku faworytów, ludzi, którzy przypadli mi do gustu najbardziej. Jeśli chodzi o samą fabułę i sprawę kryminalną... Chyba powinnam uspokoić się, zanim zacznę wgłębiać się w nią i moje uczucia, które jej dotyczą.
Jack Marshall to właściciel małego sklepiku na plaży. Mężczyzna jest już w podeszłym wieku i spędza dużo czasu z chłopcami z miasteczka. Jest ich ostoją i prowadzi dla nich różne zajęcia. Polubiłam go i wydarzenia z nim związane wycisnęły mi łzy z oczu. Kolejnym moim faworytem jest Alec Hardy, czyli wredny i oziębły śledczy. Lubię takich. Był takim świeżym dodatkiem dla Broadchurch, a historia jego życia, zwłaszcza ciągnąca się za nim sprawa Sandbrook, niesamowicie mnie ciekawiła. Finał jego kariery również mnie zasmucił. Ellie jako bohaterka początkowo mnie irytowała swoim zachowaniem i przeświadczeniem, że nikt, kogo zna, nie byłby zdolny do morderstwa. Cieszyłam się, że Alec próbował ją przekonać, jak bardzo się myli.
Jedna droga wjazdowa, jedna wyjazdowa. Broadchurch nie leży na trasie donikąd i nikt nie zagląda tutaj przypadkiem.
Nadszedł ten czas, kiedy muszę wspomnieć o tym, jak wstrząsnęła mną cała ta historia. Sam fakt, że chodzi o małego chłopca już był dla mnie szokujący. Rozwiązanie tej sprawy sprawiło, że miałam ochotę głośno płakać. Danny nie zasługiwał na taką śmierć, nikt nie zasługuje. Z każdym kolejnym śladem coraz bardziej wciągałam się w tę historię. Wystarczy wspomnieć, że pochłonęłam ją w pół dnia. Siadłam i wstałam dopiero, gdy zamknęłam ostatnią stronę. Mam zamiar zabrać się za serial. Boję się jednak, że mnie on przerośnie. Skoro moja wyobraźnia podsuwała mi takie obrazy co poczuję, gdy zobaczę akcje na własne oczy? Z tego co słyszałam fabuła tych dwóch dzieł nie różni się od siebie zbytnio, co uważam za plus. Podoba mi się, że autorka nie chciała wykazać się tu swoją inwencją.
Nie przypominam sobie, żebym wcześniej czytała książkę na podstawie serialu. Jak wiecie jestem serialoholiczką i myślę, że Broadchurch niedługo zajmie mi trochę czasu. Jeśli mi się spodoba możecie spodziewać się go w którymś Episodzie. Boję się, jak przyjmę śmierć Danny'ego oraz całe zakończenie. Jeśli chodzi o motyw zabójcy to zdecydowanie nie spodziewałam się go - aż tak bardzo. Bo myślę, że każdemu chociaż raz pojawi się w głowie ten pomysł.
Nie przypuszczałam, że będę płakać na kryminale, jednak jak się okazało mocno mnie wzruszył. Ogólnie rzecz biorąc po zakończeniu mam mieszane uczucia. Żałuję, że ta historia okazała się historią na jedno popołudnie. Powinnam mocniej przeciągać zakończenie. Mam teraz spaczony pogląd na świat i trudno mi patrzeć na drugiego człowieka bez tłumionego przerażenia, do czego mógłby być zdolny. Polecam Wam tę powieść nawet jeśli nie znacie serialu - tak jak w moim przypadku. Okazało się to bardzo dobrą decyzją. Jedną z lepszych w moim czytelniczym życiu. Przywiązałam się do bohaterów i mam nadzieję, że jak w przypadku Sherlocka, po kilku odcinkach stwierdzę, że aktor grający Aleca wyda mi się przystojny, bo na razie to nie wiem, czy dam radę długo na niego patrzeć.
Trochę żałuję, że nie będzie kontynuacji, ale praktycznie wszystkie wątki zostały dopięte na ostatni guzik. Mimo to serial ma trzy sezony i ciekawi mnie też, co się w nich znajduję. Tak więc nie opuszcza mnie nadzieja na kontynuację, a trochę czasu poświęcę serialowi. Nic nie stracę, a tylko mogę zyskać. Jeśli oglądaliście już Broadchurch zdradźcie mi, czy jego fabuła wykracza poza złapanie zabójcy Danny'ego.
Ogólna ocena: 08/10 (rewelacyjna)
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję wydawnictwu Literackie!
Serialu też nie widziałam, ale widzę, że w ciemno mogę tę książkę czytać :)
OdpowiedzUsuńMoje-ukochane-czytadelka
Dokładnie :)
UsuńKoniecznie muszę przeczytać! No i obejrzyć ;)
OdpowiedzUsuńDzisiaj też będę oglądać :)
UsuńTeż nie słyszałam o serialu/filmie, ani o książce.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja, ale.. okładka mi się nie podoba hahaha
http://skazani-na-ksiazki.blogspot.com/2015/06/blogowanie-o-facetach-anna-dollow.html
Okładka jest paskudna. Popieram. Tak, jak ten aktor. Bleh.
Usuń