grudnia 14, 2015

[429] Na imię mi Zack - Mons Kallentoft & Markus Lutteman

Tytuł: Na imię mi Zack
Tytuł oryginału: Nattens käftar
Autor: Mons Kallentoft & Markus
Lutteman
Tłumaczenie: Bratumiła Pawłowska-Pettersson
Seria: Zack Herry/Herkules
Tom: 1
Data wydania: 20 października 2015
Liczba stron: 388
Wydawnictwo:  Rebis
Cena na okładce: 34,90
Do tej książki ciągnęło mnie wszystko. Jej opis, jej tytuł i jej okładka. Wprost nie mogłam się doczekać chwili, gdy do mnie dotrze i ją przeczytam. Bardzo lubię skandynawskie kryminały i rzadko kiedy się na nich zawodzę. Chyba jeszcze nigdy się to nie zdarzyło. Aż do teraz. I jest to ogromny cios w serce. Spodziewałam się po tej lekturze naprawdę wszystkiego i myślałam, że połknę ją na raz i umrę z zachwytu. Okazało się, że w jednym miałam rację. Byłam bliska śmierci. Rozczarowanie prawie mnie zabiło.

Zack w dzień jest policjantem. Diabelnie dobrym policjantem. W nocy jednak zmienia się w stałego bywalca klubów, gdzie bez obaw może zażyć solidną dawkę narkotyków. Stara się zostawić za sobą przeszłość, jednak nie wychodzi mu to zbyt dobrze, dlatego też szuka zapomnienia w nielegalnych środkach. Koszmar dzieciństwa dalej go prześladuje zabierając szansę na normalne życie. 

W pewnym mieszkaniu w Sztokholmie znalezione zostają cztery ciała Azjatek. Widać, że zostały zabite z ogromnym okrucieństwem, a powodem mogą być poglądy rasowe. Policja podejrzewa, iż kobiety mogły zajmować się prostytucją, a te morderstwa to dopiero początek rzezi, którą zamierza urządzić zabójca. 

Zack razem z partnerką próbuje dostać w swoje ręce mordercę i udaremnić kolejne zbrodnie. Nie jest to dla niego łatwe, gdyż w jego głowie wciąż tkwią obrazy zabitej matki oraz jej zabójcy, którego nigdy nie złapano. Dzięki narkotykom może choć przez chwilę zasnąć bez żadnych koszmarów, jednak obawia się, że jego szef i koledzy mogą niedługo coś zauważyć, a wtedy będzie skończony...

Fabuła zapowiadała się niesamowicie ciekawie, nie tylko ze względu na brutalne morderstwa, lecz z powodu postaci głównego bohatera. Zack, choć zapowiadał się na ciekawie, okazał się lekko... nudny.

Jeśli się chce przetrwać na tym świecie, trzeba być twardym. Czasem człowiek musi wybierać: ty albo ja. 

Nie mogę powiedzieć, że nie polubiłam Zacka. Jakaś tam sympatia do niego we mnie się kryje. Myślę, że to dzięki niemu dokończyłam tę książkę. W połowie lektury zrozumiałam, że wcale nie obchodzi mnie, kto zabił te kobiety. Może to okrutne, ale ich śmierć była dosyć... przeciętna. Mnóstwo podobnych motywów możemy znaleźć w współczesnych kryminałach, więc nie jest to niczym nowym i już mi się przejadło. Od skandynawskich kryminałów wymagam naprawdę dużo, gdyż wiem na co stać tamtejszych autorów. Ich dzieła zwykle mrożą krew w żyłach i nie dają zasnąć. Duet Kallentofta i Luttemana okazał się po prostu przeciętny. 

Polubiłam najlepszego przyjaciela Zacka, Abdulę. Ich relacje przypadły mi do gustu i są na drugim miejscu, zaraz po tym, co łączy Zacka i małą sąsiadkę, Ester. To, jak ona wyciąga go z mroku, choć sama tkwi w problemach po uszy, urzekło mnie niesamowicie mocno i żałuję, że tak jej mało w Na imię mi Zack. Reszta bohaterów, poza partnerką Zacka i ślepym Rudolfem, niczym się nie wyróżnia, przez co nie mogłam się zbyt wciągnąć. Co chwila zapominałam, kto jest kim i powoli miałam tego dość. Czegoś tej książce po prostu brakuje. A może ja nie potrafię dostrzec tego, co w niej jest wyjątkowego.

Nikt nie powinien umierać samotnie.

Fabuła, choć z pozoru interesująca, nie zainteresowała mnie na dłuższą metę i resztę lektury czytałam tylko po to, by ją skończyć. Jestem strasznie rozczarowana Na imię mi Zack. Nie lubię, jak książka zapowiada się cudownie, a okazuje się być po prostu... przeciętna. Nie wiem, czy chwycę za kolejne tomy. Zaplanowałam już sobie, że wszystkie części serii o Zacku Herrym po prostu pochłonę i pokocham, więc czuję teraz taką dziwną pustkę. Skoro zwiódł mnie opis, tytuł i okładka... To po czym mam oceniać, czy chcę przeczytać daną lekturę? Wydanie jest śliczne i przynajmniej będzie się ładnie prezentowało na półce. Gdyby tylko wnętrze mu dorównało...

Ogólna ocena: 05/10 (przeciętna)

Za egzemplarz bardzo dziękuję wydawnictwu Rebis!

6 komentarzy:

  1. Gorzkie rozczarowanie - też to znam, niestety nie raz i nie dwa nacięłam się na wspaniale zapowiadający się tytuł, który nie dorównywał oczekiwaniom. A za przeciętny kryminał podziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eh. Więc już naprawdę nie wiem, po czym się powinno oceniać książkę :c

      Usuń
  2. Czytałaś coś jeszcze od Kallentofta? Kilka lat temu dostałem w prezencie na urodziny - Ofiarę w środku zimy. Ale nie przeczytałem do dziś. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie nie :3 Ale chyba się nie zabiorę. Coś się zraziłam...

      Usuń
  3. Mnie akurat bardzo podobał się ten kryminał, ale lubię Kallentofta w ogóle i jestem już przyzwyczajona do jego sposobu prowadzenia fabuły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie jestem teraz przekonana co do tego autora. Może kiedyś spróbuję jeszcze coś jego.

      Usuń

Co u Ciebie?

Copyright © Nasze życie ♥ , Blogger