maja 07, 2016

Paper Towns, czyli Papierowe Miasta w Londynie #14


Mam nadzieję, że się nie obrazicie, że tak dzisiaj wpadam tutaj i wypadam, ale dopiero wróciłam do domu, jest późno, a mnie ciągnie do książki, więc powiem Wam tylko, że w tym tygodniu znowu padło na park. Mam zamiar zrobić osobny post o miejscach wartych odwiedzenia w Londynie, więc nie będę się za bardzo rozpisywać. Przy okazji podrzucam Wam też zdjęcia moich posiłków z jednego dnia. Nie wszystkich, bo jem pięć, ale i tak możecie zobaczyć, jak się katuję, by zrzucić trochę centymetrów. Oczywiście nie do przesady, bo nie ograniczam wszystkiego. Czekoladę też czasem zjem. A co. A teraz wracam do czytania Haremu Sulejmana. 


32 komentarze:

  1. Cóż robisz takiego w tym Londynie? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie odpoczywam przed studiami. Jak się nie dostanę to wracam i poszukam pracy ;)

      Usuń
  2. Londyn jest niesamowity, każdorazowo czuję się tam jak u siebie :) Za tydzień wybieram się właśnie na weekend więc i ja poczuję ten klimat. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też czuję się tu już jak w domu :) No to może się gdzieś na mieście miniemy ;)

      Usuń
  3. Widoki świetne. Wszystko to na wyciągnięcie ręki, czy trochę trzeba dojechać?
    Jedzonko smażone dobrze wygląda. I to lepiej niż każdy fast food. ;)
    A podobno przez weekend w Londynie było ponad 20 stopni. Prawda to?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z piętnaście minut spacerkiem od domu :D
      Osobiście mi fast foody nie smakują, więc tyle dobrze :D Czekoladą za to nie pogardzę :D
      Wczoraj dobiło nawet do 30. Powietrze się gotowało przez tę wilgoć. Koszmar.

      Usuń
    2. O, no to świetnie. Idealnie na wieczór albo weekend. :)
      Ja też tak średnio przepadam. Kebaba jeszcze wcisnę, od czasu do czasu tortillę z KFC. Poza tym wolę domowe jedzenie, dobrze przysmażone, przyprawione i SPRAWDZONE. ;)
      Chyba nikt nie pogardzi. Ja też uwielbiam, szczególnie milki i Nussbeiger (z okienkiem, czekolada mojego dzieciństwa). :)
      No to nieźle. Oglądałem mecz i tak mnie zaskoczyła ta pogoda. Ale mówiąc szczerze, nie wiem jak wysokie są temperatury w Anglii. Ile tam mają w sezonie letnim?

      Usuń
    3. My tu parki mamy z każdej strony :D
      Na lubię tylko pizzę z restauracji w mojej rodzinnej miejscowości i burgera z kurczakiem z tutejszej.
      Ja tak samo :D Ciekawe, czy podeszłaby Ci moja ulubiona czekolada stąd :D Podeślę Ci jak będę robić paczkę do domu :D
      Ja w sumie też nie wiem jak tu jest w lecie. Ale Dawid mówi, że tutaj przez wilgoć są odczuwalne jako strasznie wysokie. I zgadzam się z tym. W nocy się nie da spać czasami. Ale nie narzekam :D Lepsze to niż jakieś okropne zimno :D

      Usuń
    4. Pisałaś, ale nie myślałem, że tego aż tyle, a ja się jaram 3 drzewkami bzu, które mam pod oknem. :D
      Hehehe, spoko. Ja pamiętam jak kiedyś nasza doktorka na uczelni przywiozła czekoladę z Dani. Jeszcze takiej nie jadłem. Rozpływa się w ustach - to 100% trafne określenie. Wkładasz do ust i nic nie robisz, a w 5 sekund znika. Świetna była. :)
      No, w nocy to najgorzej. Jeszcze za dnia się gdzieś skryjesz, kjakiś wentylator, czy coś. A w nocy jak chcesz spać to lipa straszna. Ale niedługo wracasz, więc już tego problemu nie będziesz miała. Ale David za to będzie miał problemy z zaśnięciem przez wilgoć i przez brak Kyou. ;)

      Usuń
    5. Więcej tu zieleni niż u mnie w Bieszczadach :D
      Ja najmilej chyba wspominam taką z Belgii :D Też nieziemska była :D
      W lutym tutaj się trzęsłam z zima, a teraz takie coś. Anglicy to są jednak niezniszczalni :D Dla mnie jak było 15 stopni tutaj to zimowa kurtka jeszcze, a oni sobie w krótkich rękawkach już biegali :D
      Coś tam marudzi, że wracam :D Ale co poradzić :D Trzeba się w końcu dokształcić :p Nie można tak ciągle uciekać :D

      Usuń
    6. Bieszczady też ładne. ;) Ja generalnie wolę nasz kraj, bo mamy piękny. Tylko ludzie są różni.
      Widzę po zawodnikach w piłce w jakich oni warunkach grają i ogólnie piłka angielska bardzo twarda, bez bawienia się. Specyficzni ludzie. :)
      Hehe, no niestety, kilka lat i potem do końca już spokój. :)

      Usuń
    7. Tutejsi ludzie za to są wspaniali :D Szkoda, że w Polsce tak mało takich.
      Całkowicie mi się na te studia iść nie chce, bo właściwie sama nie wiem, na jakie bym chciała. Złożę na trzy kierunki polonistyczne, bo nie będzie mnie to kosztowało zbyt dużo wysiłku :D Myślałam też o matematyce, ale za bardzo ją kocham, by dać tym ludziom mi ją obrzydzić :D

      Usuń
    8. Pod jakim względem? bardziej serdeczni, czy wygadani, czy jak? :)
      Domyślam się. Mi też się nie chciało, tym bardziej że czekało mnie 5 lat, bo nie robiłem inżynierskich, tylko licencjackie, po których nie było tytułu. Jakie kierunki polonistyczne Cię interesują?
      Matka ciężka sprawa. Na studiach to już całkiem inna bajka niż w podstawówce czy średniej. Dla mnie świat maty kończy się na dzieleniu, mnożeniu, dodawaniu, odejmowaniu, procentach i ułamkach. Reszta mi do szczęścia niekoniecznie potrzebna. :)

      Usuń
    9. Przeokropnie mili, pomocni, uśmiechnięci. Na mieście przypadkowy człowiek zapyta jak się masz i takie tam :D
      Edytorstwo, polonistyka, komparatystyka. Może jeszcze coś wynajdę :D
      Ja matematykę uwielbiam po prostu. Szczególnie algebrę, pochodne, ciągi. Jak się bardzo stresuję to łapię za jakieś zadanka i przechodzi :D Lepsze to niż te wszystkie kolorowanki antystresowe :D Potwierdzone info. :D

      Usuń
    10. Hehe, to spoko. Bo u nas przypadkowy człowiek najczęściej Cię zapyta na co się gapisz i czy chcesz wpierdol. Ot taka mała różnica kulturowa. :D
      A co najbardziej by Ci odpowiadało?
      Bardzo być może. W końcu liczby zajmują umysł, wiec jednocześnie pozwalają zapomnieć o innych sprawach i się w pewien sposób zrelaksować. ;)

      Usuń
    11. Zdecydowanie mała :D
      Chyba edytorstwo. Z tym, że nie liczę, że się dostanę. Nie pisałam historii ani rozszerzonego angielskiego, więc polski podstawowy i rozszerzony może mi nie starczyć, choć wyniki wysokie :D Szkoda, że matematyki rozszerzonej nie biorą pod uwagę... :D
      I nawet zarobić :D Bardzo rozchwytywany ze mnie korepetytor :D A gdzie mi w innym zawodzie dadzą 50 zł za godzinę? :D

      Usuń
    12. To śmiesznie brzmi, ale niestety nie dodaje nam chluby, bo jesteśmy zdecydowanie zbyt mało kulturalnym narodem. I nie trzeba mieszkać za granicą, żeby się o tym przekonać. Wystarczy wyjechać na wakacje i zobaczyć jak tam traktują klienta, a jak u nas. Przepaść...
      A może akurat. Trzeba być pozytywnej myśli. :)
      No i dobrze, jak tylko jest okazja sobie dorobić w taki sposób, to trzeba korzystać. Nie wyobrażam sobie normalnej pracy, takiej na co dzień, i zarobków 50 za godzinę. Tak chyba tylko celebryci mają. :)

      Usuń
    13. I to przepaść ogromna.
      Za mało miejsc, by mnie przyjęli bez historii :D
      Powiem Ci, że tu się mylisz :D Chodziłam na korepetycje do pewnego gościa, który założył firmę i spokojnie wyciąga ponad dwa tysiące tygodniowo z korepetycji z matematyki, jak nie więcej. :D

      Usuń
    14. Ale często ludzie składają w kilka miejsc jako zabezpieczenie i rezygnują, więc miejsca się zwalniają. Ja pamiętam, że byłem na liście rezerwowej ponad 90siąty, a dzwonili do mnie, że się dostałem. :)
      On sam wyciąga czy jego firma (on i pracownicy)? :)

      Usuń
    15. No cóż :D Zobaczymy :D
      Sam jeden :D

      Usuń
    16. No to ładnie. Zarabiać taką kasę to konkret. :)

      Usuń
    17. Ale jaki biedny on jest :D Czasami jak do mnie pisze to pracuje od 12 do 23/24. A w czasach matur jaki zapiernicz ma. Nie ma czasu nawet obiadu zjeść. Więc coś za coś :D Ale przyznam, że trochę mi książek kupił :D

      Usuń
    18. No tak, coś za coś, tylko na jak długo? :) Ja bym nie potrafił oddać życia pracy. Chyba, że byłaby to moja pasja. Jakbym miał taki przypadek jak aktorzy albo pisarzy, którzy kochają to robić i się bogacą, to jasne. Ale też trzeba mieć czas na inne rzeczy. :)

      Usuń
    19. Biorąc pod uwagę, że od jakiś 10 lat tak żyje... Cóż. Myślę jednak, że nie umiałby już wstawać rano normalnie do pracy :D Zawsze narzeka, jak zaczyna o 13... :D Ja w sumie mogłabym tak żyć. Mało czasu na czytanie, wiadomo. Ale matematyka to coś, co lubię robić. Myślę, że jak nie wyjdzie mi w życiu to, co chcę, to po prostu zrobię to samo co Jacek :3

      Usuń
    20. Nauka języka świetna sprawa. Wiele perspektyw. Tłumacz, korepetytor, praca za granicą. Sama przyjemność oglądania, czytania wszystkiego w oryginalnym, znanym języku. Jeszcze jakbyś miała jakiś drugi do tego. Mój kumpel studiował angielski i arabski. Ale zrezygnował, bo mu się uczyć nie chciało. Debil by dzisiaj zarabiał niezłą kasę, bo ile jest takich osób, które potrafią tłumaczyć z ang na arab i na odwrót? No ale jego życie. ;)

      Usuń
    21. Talentów językowych nie mam, ale matematyka mi zostaje w głowie na zawsze :D
      A kolega faktycznie odszedł od ścieżki bogatego człowieka :D

      Usuń
    22. Ja bym się chętnie pouczył rosyjskiego i douczył jeszcze bardziej angielskiego, ale za dużo bym chciał, a za mało mam czasu, więc trzeba sobie stawiać priorytety. A języki nimi nie są.

      Usuń
    23. Ja mam z językami ogromny problem. Totalnie nie wchodzą :c

      Usuń
  4. No proszę, mam nadzieję, że Ci się uda! :)

    OdpowiedzUsuń

Co u Ciebie?

Copyright © Nasze życie ♥ , Blogger