Biorąc do ręki Cząberka nawet nie przypuszczałam, że spłaczę się jak dziecko.
Droga zwierząt do nowego domu potrafi być długa i kręta. Zwłaszcza gdy jest się czarnym kotem. Wtedy poza porzuceniem trzeba zmagać się też z masą przesądów o tym, jak wielkiego pecha ma się przynosić ludziom. Tak wygląda początek podróży Cząberka – puchatego kocura o bystrym spojrzeniu, który bardzo chce odnaleźć kochającą rodzinę.
Jestem bardzo wrażliwa na krzywdę zwierząt. Nie morduję much, pająków, komarów, mrówek. Najchętniej przygarnęłabym każde bezdomne kociszcze, psa. Marzę o hodowaniu ślimaków gigantów. Nie pytajcie. Wiedziałam, że ten kotek będzie szukał domu. Nie wiedziałam jednak, że autorzy pokażą całą tą drogę w tak bolesny i przykry sposób. Płakałam i wcale się tego nie wstydzę.
Niesamowicie podoba mi się szata graficzna. Jest taka prosta, a równocześnie przyciąga spojrzenie i dociera do głębi człowieka. Takie tytuły pokazują mi, że komiksy są również warte uwagi i muszę bardziej się wokół nich zakręcić. Nie mogę się też doczekać kolejnego tomu. Cząberek został moim ulubionym, czarnym kotem. Bo one wcale nie przynoszą pecha, wiecie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Co u Ciebie?