czerwca 16, 2017

Koralina // Neil Gaiman

Po latach w końcu miałam okazję powrócić do pierwszej książki Neila Gaimana, jaką w życiu czytałam. Do tej pory pamiętam, jakie emocje we mnie wywołała i jak bardzo byłam przerażona podczas lektury. Gaiman stworzył króciutką historię, która jest tak niesamowita, że mrozi krew w żyłach. Nie tylko dziecka, jak się okazało. Czytając po raz kolejny Koralinę miałam podobne odczucia. Ucieszyłam się, że to wznowienie się pojawiło, gdyż nie miałam tej pozycji na półce, a ta nowa okładka, autorstwa Crayona, podbiła moje serce. Nie mogę jednak zaprzeczyć, że te poprzednie edycje Koraliny również są piękne i chyba jeszcze jakaś wyląduje na mojej półce.

Koralina wraz z rodzicami przeprowadza się do nowego domu. Jest bardzo ciekawską dziewczynką, a rodzice nie mają dla niej w ogóle czasu, więc postanawia zwiedzić nowe miejsce zamieszkania i okolicę. Poznaje pozostałych mieszkańców budynku, liczy drzwi i okna. Odkrywa też, że za drzwiami, za którymi znajdowała się wcześniej ściana z cegieł jest tajemnicze przejście. Postanawia je zbadać. Po drugiej stronie znajduje się taki sam dom i - pozornie - tacy sami ludzie. Koralina jednak szybko dostrzega różnice, a jej drudzy rodzice są idealni. Przynajmniej za takich chcą uchodzić. Dziewczynka patrząc w ich oczy z guzików decyduje się na powrót do swojej własnej rzeczywistości. Nie ma zamiaru zostawać w tym świecie, nieważne, jak bardzo próbuje się ją skusić. Niestety - okazuje się, że prawdziwi rodzice jej nie uratują przed koszmarami z drugiej strony. To ona musi pomóc im. 

Kiedy się boisz, ale i tak coś robisz, to wymaga odwagi.

Koralina jest bardzo dojrzałą dziewczynką, jak na swój wiek. Zapewne przez to, że rodzice nie mają dla niej czasu i musi często radzić sobie sama. Mimo to widać w niej dziecięcego ducha i zdarza jej się robić rzeczy całkiem nieodpowiedzialne i nieodpowiednie. Gaiman idealnie wyważył w niej dorosłość, nie zabierając przy tym pierwiastka dziecka. Łatwo było się z nią utożsamić, chociaż osobiście nie przeszłabym przez te drzwi. Zwyczajnie bym się bała. Widocznie jestem już za stara na jakiekolwiek przygody. A wszyscy mi powtarzają, że nie mam instynktu samozachowawczego i zawsze pakuję się w kłopoty. Powinni przeczytać Koralinę.

Cała akcja dzieje się w jednym budynku, chociaż w dwóch wymiarach, więc jedynymi bohaterami są mieszkańcy. Najbardziej zaintrygował mnie bezimienny kot, który - jak to kot - chodzi własnymi ścieżkami i jest swoistym przewodnikiem Koraliny po drugim świecie. Wiecie, ja bardzo te zwierzęta lubię, więc sam fakt, że się pan kot pojawił sprawił, że z góry został moim ulubieńcem. Mamy tutaj też panny Spink i Forcible, które które przypominają typowe stare kobiety, wspominające swoje czasy światłości oraz pana Bobo - właściciela mysiego cyrku. Są oni bardzo specyficzni i zaczynają mieć swój wkład w to, na co rodzice Koraliny nie mają czasu - na jej wychowanie.

Zdumiewające, jak wiele z tego, czym jesteśmy, łączy się z łóżkami, w których budzimy się rankiem. I jak niezwykle krucha jest ta świadomość.

To nie jest książka dla dzieci. Neil Gaiman stworzył historię dla zbyt zapracowanych rodziców, którzy nie mają czasu dla swoich pociech. Bardzo łatwo można wyobrazić sobie w rzeczywistości podobną sytuację. Do nieszczęścia dużo nie brakuje, a dorosłym brakuje czasami wyobraźni - i tutaj wkracza Gaiman. Kiedy czytałam tę książeczkę kilka lat temu byłam przerażona drugimi rodzicami. Ich beznamiętne oczy z guzików śniły mi się po nocach. Tym razem również ciarki przechodziły mi po plecach. Nie jest ciężko zrozumieć co czuła Koralina zostawiona sama sobie, kiedy musiała walczyć o tych, którzy powinni zawsze być obok. Im starszy czytelnik, tym całkiem inna interpretacja. Aż ciężko uwierzyć, że na tyle sposobów można odebrać Koralinę, bardzo cienką książkę.

Co spostrzegawczy czytelnik dostrzeże, że Gaiman z pewnością wzorował się na Alicji w Krainie Czarów, jednak była ona dla niego wyłącznie inspiracją do stworzenia czegoś całkiem nowego, co się ceni. Bardzo lubię Lewisa Carrolla, a właściwie Charlesa Dodgsona. Jego postać jest intrygująca, a na półce czeka na mnie już jego biografia. Po Koralinie widzę, że nie tylko ja uznałam tego człowieka i jego książki za coś ponadczasowego. Jestem pewna, że Koralina również stanie się kiedyś klasykiem. Przekaz w niej zawarty jest uniwersalny i - mam nadzieję - jeszcze niejednemu rodzicowi da do myślenia.

Ogólna ocena: 08/10 (rewelacyjna)

623 // Koralina // Neil Gaiman // Coraline // Paulina Braiter // 24 maja 2017 // 112 strony // Wydawnictwo MAG // 25,00 zł

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu MAG!

4 komentarze:

  1. Lewisa to i ja bym musiał poczytać, bo nie znam nic. Alicję tylko z ekranu. A "Koralina" bardzo dobra, ale ogólnie czekam na jakiegoś porządnego, dorosłego Gaimana, bo brakuje mi takiego czegoś na poziomie "AB" czy "Nigdziebądź".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się właśnie za Amerykańskich Bogów będę zabierać niedługo :D Mam nadzieję, że mi przypadną do gustu tak mocno jak Nigdziebądź.

      Usuń
  2. Miałam okazje obejrzeć jedynie animację, a twórczość tego autora dopiero przede mną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie warto zapoznać się z Gaimanem :D I polecam zacząć właśnie od Koraliny :D

      Usuń

Co u Ciebie?

Copyright © Nasze życie ♥ , Blogger