lutego 17, 2018

💀 UPIÓR RODU CANTERVILLE'ÓW // OSCAR WILDE 👻

Jakiś czas temu czytałam Portret Doriana Graya, Oscara Wilde'a. Nikogo chyba nie zaskoczy fakt, że byłam zachwycona. Styl pisania tego autora uderzył w moje czułe struny i nie mogłam się oderwać, jak szalona zaznaczając masę cytatów. Dwa lata musiały minąć, zanim zdecydowałam się powrócić do twórczości Wilde'a i sprawdzić, czy inne jego książki są równie cudowne, jak Portret. Nie wiedziałam, za co właściwie się zabrać, więc wrzuciłam nazwisko autora w allegro i wybrałam coś, co mnie najbardziej zaciekawiło. Bardzo byłam zdziwiona, gdy otworzyłam paczkę i znalazłam w niej tak cienką pozycję, która przypomina raczej broszurki rozdawane przez lekarzy niż książkę samą w sobie. Jeszcze większą konsternację zbudził fakt, że wnętrze zawiera nie tylko Upiora rodu Canterville, ale również jeszcze jedno opowiadanie, od którego rozpoczyna się ten cały zbiorek, Zbrodnię lorda Artura Savile'a

Na przyjęciu u lady Windermere pojawił się również jej nowy ulubieniec, chiromanta Podgers. Mężczyzna czytając z dłoni potrafi przewidzieć przyszłość, jak i przytoczyć przeszłość i teraźniejszość. Spora część gości jest zainteresowana owym człowiekiem, a sama lady prosi go, by wyczytał coś z rąk niektórych. Lord Artur Savile sam upomina się - z ciekawości - chcąc poznać swoje losy, gdyż niedługo się żeni. Chiromanta blednie widząc je i odmawia wyznania prawdy. Słono kosztuje lorda informacja, że oto on sam kogoś zamorduje. Przerażony Artur prędko dochodzi do siebie i stwierdza, że lepiej szybko załatwić nieuniknione i w spokoju wziąć ślub. Teraz tylko trzeba znaleźć ofiarę...

Historia ta przypomina niesamowicie o Zbrodni hrabiego Neville'a, Amelie Nothomb. Jeśli autorka nie wzorowała się na krótkiej opowiastce Wilde'a, to na pewno kiedyś już ją czytała i została jej w głowie, co by mnie wcale nie zdziwiło. Opowiadanie o lordzie Arturze jest krótkie, ale zawiera w sobie i przesłanie i sporą dawkę humoru. Charakter Artura jest czymś genialnym. Mężczyzna z góry zakłada niezmienność losu, więc decyduje się popełnić czyn najgorszy z najgorszych i odebrać komuś życie. Podchodzi do tego, jakby to było coś całkowicie przeciętnego, a to, jak wybiera ofairę zwala z nóg. Nie można się nie zaśmiać, chociaż - jakby nie było - chodzi tutaj o życie ludzkie. Patrząc jednak na morderstwo z perspektywy Artura odebrałam to jako nic niezwykłego, co pokazuje tylko, jak Wilde swoją literaturą potrafi zmieniać człowieka podczas czytania. Gdy uwolniłam się już spod czaru Zbrodni lorda Artura Savile'a dostrzegłam to i aż ciarki przeszły mi po plecach.

Świat jest sceną, na której idą źle obsadzone sztuki.*

Niesamowite jest też samo zakończenie historyjki, gdyż nigdy w życiu bym go nie przewidziała. Cieszy mnie też fakt, że Wilde nie zrobił z tego powieści kryminalnej, tylko skupił się na jednym wątku i go kontynuował, nie zwracając uwagi na to, jak szeroko ma drzwi otwarte do kolejnych. Już sam fakt, jak mocno nie przepadam za opowiadaniami, a dałam się zachwycić i porwać Zbrodni lorda Artura Sevile'a sporo znaczy. A najważniejsze jest to, że mimo krótkiej formy... nie czuję niedosytu.

Rodzina Otisów przeprowadza się do zamku rodu Canterville'ów po śmierci poprzedniej właścicielki. Nikt z rodziny nie chce tam mieszkać z powodu straszącego tam od trzystu lat upiora, o którym zostaje uprzedzony amerykański minister, Hiram Otis. Wprowadza się tam z całą rodziną przyjmując owego upiora jako część wyposażenia. Sir Simon, duch, wyposażony jest w wszystkie upiorne atrybuty i już pierwszej nocy wyrusza na korytarze Canterville Chase gotów na wywoływanie zawałów, łez i krzyków. 

Tytułowe opowiadanie opowiadanie, na które właśnie się szykowałam, łapiąc za tę książkę, od początku mnie zachwyciło. Podobnie jak w przypadku Zbrodni lorda Artura Sevile'a tak i tutaj sporo jest fragmentów humorystycznych i tutaj śmiałam się jeszcze mocniej, niż wcześniej. Upiór rodu Canterville'ów w żadnej mierze horrorem nie jest, a ja - głupia! - oczekiwałam grozy. Nie wiedziałam czego się spodziewać i pozytywnie się w sumie zaskoczyłam. 

Zakochałam się w postaci upiora i współczułam mu przeogromnie podczas całej opowieści. Nie zmienia to faktu, że nie raz wybuchnęłam śmiechem czytając o jego ciężkich przejściach z rodziną Otisów, którzy są również tak bardzo nieprzeciętni, że nie da się ich nie polubić. Szczególnie moją sympatię zdobyła młoda Virginia ze swoim czystym serduszkiem. Wilde potrafi doskonale tworzyć bohaterów i nie da się przejść obok nich obojętnie - zawsze wywołują jakieś uczucia. Nawet w tak krótkich historyjkach, jakie mamy tutaj. Lekko ponad osiemdziesiąt stron, a opowieści na nich zawarte to coś niesamowitego. Kolejne przesłanie, które ze sobą niesie Upiór rodu Canterville'ów dało mi bardzo do myślenia i za to jeszcze bardziej podziwiam tego autora.

Wilde'a zdecydowanie będę czytać więcej, bo to moja druga z nim przygoda, a po raz kolejny jego książka zdobyła najwyższe noty. Upatrzyłam już sobie kolejną, jednak nie da się jej kupić za symboliczne dziesięć złotych, więc ciężko mi się zdobyć i ją kupić. Nie udało mi się też jej nigdzie znaleźć w wersji elektronicznej. Widocznie muszę zdecydować się na inną... Ale jakąś na pewno wybiorę. Zdecydowanie chcę poznać całą twórczość Oscara Wilde'a. Ze względu na styl i ze względu na wyobraźnię.

*Zbrodnia lorda Artura Sevile'a

Ogólna ocena: 10/10 (arcydzieło)

672 // Upiór rodu Canterville'ów // Oscar Wilde // The Canterville Ghost // Maria Przymanowska // lipiec 1977 // 84 strony // Wydawnictwo Literackie // 10,00 zł

4 komentarze:

  1. Twórczość Wilde'a jest na mojej liście must-read. Tytuł zapisuję. Bardzo lubię taki klimacik, więc od tego dzieła rozpocznę swoją przygodę z tym klasycznym twórcą :)

    serdecznie pozdrawiam,
    toukie z http://ksiazkowa-przystan.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Polecam "Twarz, co widziała wszystkie końce świata", pięknie wydany zbiór jego twórczości zawierający między innymi te dwa opowiadania, a poza tym też bajki, wiersze i eseje. Chociaż przez te ostatnie dość trudno mi było przebrnąć (za mała wiedza na temat poruszanych w nich tematów), to jednak całościowo bardzo mi się podobało. No i chyba lepiej kupić cały (a do tego piękny!) zbiór, niż rozglądać się za pojedynczymi utworami. Zdecydowanie warto! :D

    OdpowiedzUsuń

Co u Ciebie?

Copyright © Nasze życie ♥ , Blogger