Już kiedyś opowiadałam Wam o książeczkach z tej serii, która jest jedną z ulubionych Leona. Pisałam Wam o tym tutaj. Bardzo się ucieszyłam na wieść o dwóch nowych pozycjach. Wszystkie, które mamy są już w stanie dosyć zużytym, tyle razy je czytamy i ja sama już znam je na pamięć. Wciąż wychodzę z założenia, że Leon ma tak bogatą biblioteczkę bo to ja mam dosyć czytania w kółko tego samego, a nie on. Bardzo się też ucieszyłam z powodu Gdzie jest zajączek wielkanocny?, gdyż Wielkanoc zbliża się wielkimi krokami.
Dwie nowe książeczki niczym nie odbiegają od poprzednich. Wciąż szukamy tu kogoś na każdej stronie używając do tego tych ruchomych elementów. Leona nieodmiennie to bardzo cieszy, chociaż nie ukrywam, że dla rodziców jest to dosyć nużący schemat. Dalej uczymy się różnych zwierzątek, bawimy się w a kuku. Maluchy bardzo lubią ruchome książeczki i wiem, że z niektórymi elementami w takich mogą mieć problem. Tutaj jednak dzięki dużym elementom wystającym poza książeczkę nie mają z tym żadnych problemów.
Jak już wspominałam najbardziej cieszy mnie ta książeczka o zajączku wielkanocnym. Tak jak w przypadku Misia Zbysia w ten sposób przybliżam Leonowi nadchodzące święta, bo to jedyna nasza książeczka w takiej tematyce. Muszę zaopatrzyć się w coś innego jeszcze, chociaż Leonowi zdecydowanie wystarczy ta. Uwielbia te ilustracje Jannie Ho i pewnie będzie miał do nich sentyment przez długie lata. Mam nadzieję, że jego dzieci również, bo nie potrafię sprzedać rzeczy, z których on wyrasta i wszystko chowam na przyszłość, tak jak moja mama trzymała rzeczy po mnie i moim bracie. Leon do teraz z nich korzysta.
Jeśli mielibyście wybrać jedną książeczkę z tych dwóch polecałabym bardziej Gdzie jest zajączek wielkanocny?, gdyż jest naprawdę dobrą podkładką do rozmowy o Wielkanocy. Rodzic i tak musi się natrudzić, bo w książeczce po prostu szukamy zajączka, by kurczaczek mógł dostać swoją pisankę, ale mi udaje się co nieco przemycić. Leon jest też troszkę za mały, by pojąć ideę zmartwychwstania, więc nie wchodzimy aż w takie szczegóły. Po przeczytaniu tej książeczki ciągle mam w głowie chęć aby razem z Leonem zrobić pisanki. Jak to wyjdzie? Nie mam pojęcia.
Mam nadzieję, że to nie są ostatnie książeczki z tego cyklu, bo za niedługo oszaleję od czytania ich w kółko. Leon pewnie zna już je na pamięć, ale nawet się nie przyzna, bo dalej nie potrafi mówić. Mimo to naprawdę się cieszę, że chwyta chętnie po książki, a nawet chętniej niż po zabawki. Wiem, że sporo mu w tej główce zostaje. Szukacie czegoś, co zainteresuje Wasze dzieci? Jannie Ho doskonale wie, jak to zrobić.
★★★★★★★★☆☆
Za książeczki dziękujemy wydawnictwu Wilga!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Co u Ciebie?