sierpnia 16, 2021

SŁOŃCE PO BURZY // ROBYN CARR

Już jakiś czas minął od momentu, gdy skończyłam czytać Słońce po burzy i zakochałam się w tej książce. Chciałam jednak znaleźć czas na serial i porównać obie produkcje, ale nie dałam rady przebrnąć przez ekranizację, więc posłuchajcie tylko co mam do powiedzenia o tym genialnym tytule.

Po śmierci męża Mel próbuje zagłuszyć rozpacz intensywną pracą. Bezskutecznie, bo anonimowość wielkiego szpitala, w którym pracuje jako pielęgniarka, i stres związany z życiem w Los Angeles nie pomagają jej odzyskać spokoju. Idealnym wyjściem wydaje się przeprowadzka do Virgin River, gdzie mogłaby rozpocząć wszystko od nowa. Niestety malownicze miasteczko wita Mel strugami deszczu, obiecany domek okazuje się ruderą, a miejscowy lekarz nie chce z nią współpracować. Mel czuje, że popełniła błąd, dlatego postanawia wrócić do Los Angeles. Jednak następnego dnia znajduje na progu gabinetu porzucone niemowlę, a zaraz potem poznaje mężczyznę, który przekona ją do zmiany planów...

Myślałam, że dostanę kolejną lekką, wakacyjną książkę, którą przeczytam i o której zapomnę. Na pewno zauważyliście, że ostatnio u nas na blogu mało wszystkiego. Powodem jest mój zastój czytelniczy, który już trwa i trwa i nawet skończenie świetnej pozycji nie poprawia sytuacji. Trochę się obawiałam, że porzucę Słońce po burzy jak wiele innych tytułów w ostatnim czasie, ale nie mogłam oderwać się od lektury. 

Najbardziej urzekł mnie klimat całej powieści. Virgin River to takie miasteczko, w którym mogłabym zamieszkać. Uparcie kojarzyło mi się z tymi występującymi w Na południe od Brazos i jestem tym faktem zachwycona. Uwielbiam westerny i gdyby tutaj podmienić samochody na konie... Mieszkańcy Virgin River pomagają sobie, wspierają się, wiedzą o sobie prawie wszystko. Razem walczą ze wszystkimi przeciwnościami losu i to jest cudowne. Bardzo podobało mi się przebywanie w tej społeczności i żałuję, że jeszcze nie ma u nas na polskim rynku kolejnego tomu, bo bardzo za wszystkimi tęsknię.

Mel jest przyjemną bohaterką. Sporo przeszła, ale rozwija się nieustannie i świetnie sobie radzi, mimo swojej przeszłości. Nie do końca byłam w stanie ją zrozumieć, ale to nie na tym polega przecież czytanie książek, żeby każdą postać rozumieć od początku do końca. Jak to w książkach o małych miasteczkach bywa jest tu tyle wspaniałych osób, że ciężko nawet wszystkich spamiętać. Moim ulubieńcem jest stary doktor, któremu pomaga Mel. Uwielbiam takich zgryźliwych bohaterów, którzy kryją w sobie naprawdę dobre serce. 

Trzeba też wspomnieć o Jacku, który wydaje się być ideałem mężczyzny. Nie oglądałam zbyt dużo odcinków serialu, ale nie przedstawili go tam tak, jak na to zasłużył. Książkowa wersja jest dużo lepsza, więc nie będę Was zachęcać do produkcji Netflixa. Bardzo chciałabym wziąć do ręki drugi tom Virgin River, ale szczerze wątpię, że wydawnictwo pokusi się na polskim rynku o wydanie wszystkich dwudziestu dwóch części. Dla mnie takie tasiemce często stają się nużące, a mimo to chciałabym zaryzykować i wskoczyć jeszcze kilka razy do baru Jacka. 

Bardzo polecam Wam tę powieść. Mile mnie zaskoczyła i bawiłam się przy niej niesamowicie. Porusza dużo istotnych kwestii, a równocześnie jest lekka i przyjemna. Idealnie wpasowała się w moje obecne potrzeby. Poprawiła mi humor i dała sporo nadziei na przyszłość.

★★★★★★★★☆☆

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję wydawnictwu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Co u Ciebie?

Copyright © Nasze życie ♥ , Blogger