sierpnia 15, 2021

STO LAT LENNI I MARGOT // MARIANNE CRONIN

Są książki, na których wiadomo, że popłyną łzy. Czytając opis Stu lat Lenni i Margot czułam, że spłaczę się na niej niemiłosiernie. Minął już czas, gdy sięgałam po takie tytuły dla młodzieży, ale jakoś obok tego nie mogłam przejść obojętnie. 

Historia niezwykłej przyjaźni wykraczającej poza czas

Życie jest krótkie – nikt nie wie tego lepiej od siedemnastoletniej Lenni Pettersson, przebywającej na oddziale szpitalnym dla nieuleczalnie chorych. Pielęgniarki gotowe są już składać kondolencje, ale Lenni ma jeszcze wiele do zrobienia.

Kiedy spotyka Margot Macrae, osiemdziesięciotrzyletnią pacjentkę, która oferuje jej przyjaźń, życie Lenni nabiera intensywności, jakiej nigdy nawet nie przeczuwała. Uzdolniona artystycznie Margot, buntowniczka w fioletowej piżamie, zmienia sposób patrzenia Lenni na świat. Wspólnie postanawiają namalować sto obrazów przedstawiających historię ich życia – sto, bo tyle lat mają razem. Powstają opowieści o miłości i stracie, o odwadze, niezrozumieniu i pojednaniu, o czułości i radości – opowieści, które prowadzą Lenni i Margot do kresu ich dni.

Myślałam, że to Margot zostanie moją ulubioną postacią - mam słabość do staruszek - ale to Lenni podbiła moje serce. Jej podejście do śmierci, jej charakter. To wszystko sprawiało, że non stop miałam łzy w oczach i modliłam się, by jej choroba cudownie się rozpłynęła. Wiedziałam jednak, że bez śmierci ta historia nie miałaby tyle sensu. O dziwo jednak wciąż miałam nadzieję i to ona napędzała mnie do czytania.

- Umieranie nie jest przejawem odwagi - powiedziałam. - To rzecz przypadku. Nie jestem odważna. Po prostu jeszcze nie umarłam. 

Lenni ma dopiero siedemnaście lat i jest w tym wielkim szpitalu całkiem sama. Co się stało z jej rodzicami? Dlaczego nie odwiedza jej nikt poza ojcem Arthurem, którego poznała chodząc do kaplicy szpitalnej? Jej znajomość z Margot jest cudowna, jednak serce mi płakało na myśl o odwadze, żeby samotnie - bez wsparcia rodziny - znosić nagłe widmo śmierci i ciągły ból. Poznając jej historię coraz bardziej zbliżałam się do niej i z każdą kolejną stroną cierpiałam coraz bardziej. 

Byłam zdziwiona, że Margot nie urzekła mnie tak mocno. Jej życie również nie było proste i z ciekawością poznawałam jego historię, ale nie wzruszyła mnie ona tak bardzo i czułam, że osiemdziesiąt trzy lata to wystarczająco jak na jedną osobę. To Lenni jest gwiazdą tej książki i to ona robi wszystko, by jej odejście nie dotknęło tak mocno jej przyjaciół. To, co robiła dla wszystkich łamało mi serce z każdą kolejną stroną i płakałam jak bóbr. 

- Czy wiesz - rzekła wolno - że te gwiazdy, które widzimy najwyraźniej, już umarły?
- Cóż, to przygnębiające - stwierdziłam i podałam jej dłoń. 
- Nie - zaprzeczyła łagodnie, ujmując mnie pod ramię. - To nie przygnębiające, to cudowne. Zniknęły, nie wiadomo jak dawno, ale nadal je widzimy. One wciąż żyją. 
One wciąż żyją.

Oprócz dużej dawki cierpienia mamy tu tak dużo poczucia humoru, że niektórzy mogą uznać to aż za niesmaczne. Rozmowy Lenni z ojcem Arthurem o wierze to moje ulubione momenty całej książki. Podoba mi się, jak autorka z otwartym umysłem traktuje o religii, chorowaniu. Tutaj nie ma miliona opisów badań, operacji. Nie na tym się skupiamy i dzięki temu tę książkę czyta się naprawdę przyjemnie, mimo ciężkiego tematu. 

Warto po ten tytuł sięgnąć bez względu na wiek. Dzięki różnicy między głównymi bohaterkami zarówno starsza pani jak i nastolatek znajdą tutaj coś, w czym odnajdą siebie. To jedna z lepszych książek, jakie przeczytałam w tym roku i na pewno o niej nie zapomnę. 

★★★★★★★★★☆

Za książkę dziękuję wydawnictwu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Co u Ciebie?

Copyright © Nasze życie ♥ , Blogger