września 05, 2021

SMOK ODRODZONY // ROBERT JORDAN


Nadszedł czas na kontynuację monumentalnego cyklu, jakim jest Koło czasu, Roberta Jordana. Obiecałam sobie, że jeszcze w tym życiu przeczytam cały - zależy mi na tych częściach, które napisał mój ulubiony Brandon Sanderson - chociaż przyznam, że te początkowe tomy są dosyć nużące. Słyszałam, że najgorzej przebrnąć przez część drugą, chociaż i Smok odrodzony był bardzo rozwleczony i z całą pewnością niektóre sceny i opisy można było sobie darować. 

Smok Odrodzony jest dawno już przepowiadanym przywódcą, który uratuje świat (choć jednocześnie zniszczy go), zbawcą, który oszaleje i zabije wszystkich mu bliskich. Teraz rozpoczyna bieg ku swemu przeznaczeniu.

Tylko on jest zdolny do dotknięcia Jedynej Mocy, ale nie potrafi jej kontrolować, nie ma też w swoim otoczeniu nikogo, kto mógłby go tego nauczyć, gdyż żaden mężczyzna nie potrafi robić tego od trzech tysięcy lat. Rand al'Thor rozumie tylko tyle, że musi stanąć twarzą w twarz z Czarnym... Ale jak?

W tej części mniej towarzyszymy Randowi - dzięki Bogu! - a więcej uwagi poświęcamy innym bohaterom. Dobrze wiem, że ten chłopak jest tak ciężki w odbiorze z powodu przeznaczenia, które wisi nad nim, ale w tej części irytował mnie tak mocno, że miałam nadzieję, że może potknie się i nabije na własny miecz. Zdecydowanie Robert Jordan potrafi lepiej tworzyć żeńskie postaci i cieszyłam się, że to reszta osób z Pól Edmonda gra tu pierwsze skrzypce. 

Widzimy, jak ich charaktery ewoluują, zmieniają się. Nie zawsze idzie to w takim kierunku, jakiego bym sobie życzyła, ale w żaden sposób mi to nie przeszkadza. Nie da się lubić wszystkich i to - przy takiej ilości głównych bohaterów - nic dziwnego. Każdy jest inny, każdy ma swoją rolę do odegrania. Ciekawa jestem, w jakim kierunku to wszystko pójdzie i z pewnością sięgnę po kontynuację z nadzieją, że styl Jordana stanie się dla mnie trochę bardziej przystępny.

Gdyby autor miał trochę lżejsze pióro nie czułabym się do po skończonej lekturze jak po przebiegnięciu maratonu. Dwa razy. Podziwiam go za stworzenie takiego świetnie skonstruowanego i przemyślanego cyklu, ale niekiedy cierpi on na tą samą chorobę co Tolkien - przerost formy nad treścią. Ciężko czyta się każdą część i są one bardzo przytłaczające. Równocześnie jestem na tyle ciekawa fabuły... że zaciskam zęby i brnę przez ten busz, byle dowiedzieć się, co będzie dalej. Fabularnie Jordan ani razu nie zawiódł. Liczę, że z czasem Koło czasu nabierze tempa i te setki stron będzie się łykać w dwa dni.

Nie da się nie zauważyć i nie docenić geniuszu Jordana. Czasami próbowałam zauważyć jakieś niedociągnięcia czy błędy, ale nic nie dostrzegłam, więc przy takiej ilości treści to niesamowite. W przyszłym miesiącu zamierzam zabrać się za kontynuację - uparcie będę dążyć do celu.

★★★★★★★☆☆☆


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Co u Ciebie?

Copyright © Nasze życie ♥ , Blogger