Macie tak czasami, że bierzecie do ręki jakąś książkę bez większych oczekiwań, a porywa Was tak mocno, że nie możecie przestać czytać? Miałam tak z Jak stracić hrabiego w dziesięć tygodni. Tak bardzo polubiłam bohaterów, tak dobrze czułam się w ich rzeczywistości.
Londyn, rok 1816. Przystojny hrabia. Niepokorna młoda dama. Co może pójść nie tak?
Obejrzałaś już „Bridgertonów”, ale wciąż czujesz niedosyt? Tęsknisz za jakimś wyrafinowanym skandalem? W takim razie…
…hrabia Denholm i panna Essie Craven zapraszają na swój ślub! (Jeśli jednak Essie zrealizuje swój misterny plan, żadnego wesela nie będzie).
Przed tobą najgorętszy londyński sezon towarzyski czasów regencji!
W wieku ośmiu lat panna Essie Craven została zaręczona z kimś, kogo spotkała tylko raz w życiu – wyniosłym Aidanem Ravellem, hrabią Denholm, najbardziej pożądanym młodzieńcem z wyższych sfer.
Wprawdzie datę ślubu już wyznaczono, problem jednak w tym, że marzenia żywiołowej Essie sięgają dalej niż życie u boku hrabiego. Również i Aidanowi nie byłoby spieszno do małżeństwa… gdyby nie rodzinny honor i kłopoty finansowe, w które wpędził go nieżyjący już ojciec.
Narzeczeni zawierają umowę: jeśli Essie znajdzie lepszą kandydatkę na żonę dla Aidana, ich ślubu nie będzie! Tymczasem oboje wchodzą w rolę najpopularniejszej pary londyńskiej śmietanki towarzyskiej. Udawane i prawdziwe uczucia niespodziewanie zaczynają się przeplatać, a plan Essie i Aidana szybko się komplikuje…
Essie żyje w XIX wieku, ale autorka darowała sobie na szczęście kwiecisty styl tych czasów. Bohaterowie rozmawiają ze sobą bardzo współcześnie, chociaż równocześnie dookoła przestrzegana jest etykieta. Podobało mi się to. Essie to cudowna dziewczyna. Uwielbiam jej bezpośredniość, chęć walki o swoje życie, wiarę w siebie. Nie da się ukryć, że polubiłam ją i chciałabym przeczytać o niej i jej przyszłości więcej, ale po zakończeniu Jak stracić hrabiego w dziesięć tygodni nie ma co się łudzić.
Ta książka to typowy romans, ale przekazuje tak dużo. Essie nauczy każdą dziewczynę walczyć o wolność. Pokaże, że nie ma nic ważniejszego, niż podejmowanie decyzji i popełnianie błędów. Żałuję, że nie było tej książki dziesięć lat temu. Przydałby mi się taki kop w ambicję. Być może moje życie nie byłoby przeżyte w strachu przed konsekwencjami. XIX wiek uwielbiał kobiety tłamsić i narzucać im wolę płci przeciwnej, a Essie nie czuła strachu. Czego więc ja się bałam? Nie wiem.
Relacja z Aidanem zaczyna się interesująco. Podobała mi się szczerość między nim, a naszą główną bohaterką. To, że potrafiła go poprosić o wolność i to, że nie bał się jej odmówić, żeby poprawić sytuację swoich ludzi. Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze i Jenni Fletcher idealnie to sobie obmyśliła.
Postaci z tej książki są tak cudowne, że szybko o nich nie zapomnę. Najbardziej polubiłam babcię Essie i Caro. Ta kobieta to złoto. Jej podejście do życia, poczucie humoru, władczość. Taka chcę być jak dorosnę. Zawsze stawiać na swoim, a równocześnie potrafić spuścić głowę i dostosować się, gdy trzeba. Spojrzenia również przyciąga Caro. Ta dziewczyna przede wszystkim wierzy w miłość i chciałaby, by mąż ją kochał. Nie są to zbyt duże wymagania w obecnych czasach, ale XIX wiek rządził się swoimi prawami. Byłam z niej dumna, gdy skończyłam czytać Jak stracić hrabiego w dziesięć tygodni.
To, jakie emocje wywołała we mnie ta książka jest wręcz śmieszne. Niby nic specjalnego, a styl pisania Fletcher sprawił, że nie mogłam przestać się uśmiechać. Chętnie przeczytałabym jeszcze coś spod jej pióra, ale widziałam, że Polska nie obfituje w jej twórczość. Pozostaje mi chyba zadowolić się jedynie harlequinami, które przetłumaczono. Na pewno nie przejdę obok nich obojętnie i będę czekać na więcej. Jestem zakochana i polecam ten tytuł wszystkim, którzy chcą słuchać.
★★★★★★★★★★
Jak stracić hrabiego w dziesięć tygodni // Jenni Fletcher // 26 października 2022 // 336 stron // wydawnictwo Insignis
Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Co u Ciebie?