Tytuł: Uczeń Czarnoksiężnika
Tytuł oryginału: Uczeń Czarnoksiężnika
Autor: Aleksandra Chmielewska
Tłumaczenie: nie dotyczy
Seria: -
Tom: -
Data wydania: październik 2014
Liczba stron: 252
Wydawnictwo: Novae Res
Cena na okładce: 29,00
Siedzę i siedzę nad tym laptopem i nie mam pojęcia, co napisać o tej książce. Oj, tym razem nie spodziewajcie się długiej recenzji i pisania na potęgę. Tym razem brakuje mi słów. Nie dlatego, że ta książka była niesamowita. Nie dlatego, że była okropna. Była po prostu... dobra. Po raz kolejny dałam się skusić okładce. Jednak nie zlinczujcie mnie od razu! Opis z tyłu książki również przeczytałam. Wydał mi się bardzo intrygujący - lubię takie pozycje. Byłam też ciekawa stylu autorki - w końcu to jej debiut a ona sama jest młodą dziewczyną - wszak 21 lat to nie tak dużo. Muszę Wam jednak zdradzić, że nie wiem dlaczego, ale nie przepadam za czytaniem książek polskich autorów. Owszem - zdarzają się świetne wyjątki (czytaj: Katarzyna Michalak), jednak najczęściej owe pozycje są po prostu... dobre.
Feliks uczy się gry na wiolonczeli. Nie czuje, że ten instrument ma dla niego jakieś znaczenie. Zmienia się to dopiero wraz z pojawieniem się nowego nauczyciela. Czarnoksiężnik, co jest przetłumaczeniem jego hiszpańskiego nazwiska, jest człowiekiem niesamowitym. Przez lata wydaje się Feliksowi człowiekiem ponadprzeciętnie inteligentnym i takim, który jest w stanie zrobić wszystko. Chłopak zaczyna z zapałem uczyć się gry do czasu, gdy jego nauczyciel znika. Nie tak, jak znikają wszyscy czarodzieje - wyjeżdża do Barcelony i zaczyna pracować w jednym z największych teatrów operowych na świecie - Gran Teatre del Liceu. Feliks jest załamany stratą nauczyciela, jednak ciągle wierzy, że ten pojawi się w jego osiemnaste urodziny i zabierze go do swojego rodzinnego kraju tak, jak mu obiecał.
Dzień przed jego osiemnastymi urodzinami dzieje się katastrofa. W Gran Teatre del Liceu wybucha pożar. Początkowo uważa się, że nikt nie został ranny. Jak się jednak okazuje w pożarze ginie dwóch mężczyzn: wiolonczelista i dyrygent. Feliks jest załamany. Zaczyna docierać do niego, że jego ukochany Czarnoksiężnik nie wróci i nie zabierze go w podróż jego życia. Postanawia sam wyruszyć do Barcelony i rozwiązać tajemniczą zagadkę. To nie był wypadek i wszyscy są tego świadomi - pojawiają się najróżniejsze pomysły, co się mogło stać. Osiemnastolatek nie może pogodzić się z tym, co się stało i chce się dowiedzieć, kto jest za to odpowiedzialny.
Wszystko zaczyna się dosyć ciekawie. Jednak później cała akcja bardzo mi się ciągnęła. W całą tą sprawę zaplątanych jest bardzo dużo osób a wszystko jest naprawdę mocno poplątane. Jestem ogromną fanką Sherlocka Holmesa a przerosła mnie taka zagadka... Wszystkiego było za dużo jak na tak małej przestrzeni. Jest to podobno powieść przygodowa jednak po opisie spodziewałam się bardziej kryminału. I owszem, trochę tego gatunku tutaj dostaję. Nie jestem jednak usatysfakcjonowana tą powieścią. Spodziewałam się więcej - dużo więcej. Troszkę rozczarował mnie główny bohater. Wydał mi się strasznie płaski. Nie potrafiłam się z nim utożsamić. Zwykle bardziej preferuje męskich bohaterów jako tych głównych więc myślałam, że Feliks przypadnie mi do gustu.
Styl pisania w niektórych momentach bardzo mi się podobał - szczególnie na początku. Później zaczął mnie nużyć. I zaczęłam się męczyć podczas czytania: a postawiłam sobie warunek - dzisiaj tą książkę skończę! Udało się, acz łatwo nie było. Jedyne, co czułam po czytaniu to... obojętność. A, hm. Dobre to było. Tylko tyle. Jestem pewna, że jest mnóstwo ludzi, którym ta pozycja przypadnie do gustu. Strasznie żałuję, że nie jestem jedną z nich. Wszystko mi się bardzo ciągnęło i nie czułam ciekawości, jeśli chodzi o zakończenie. Troszkę mnie zaskoczyło. I rozczarowało zarazem. Nie da się zaprzeczyć, że cała konstrukcja jest bardzo przemyślana. Trzeba pogratulować autorce tak bardzo przemyślanej fabuły.
Nie zrażam się do twórczości Aleksandry Chmielewskiej. Jest to dopiero jej debiut i, jak na debiut, wypadł całkiem pozytywnie. Ciekawa jestem jej kolejnych pozycji. Są ludzie, którzy ją pokochają i jestem tego w stu procentach pewna. Wydaje mi się po prostu, że kryminał z przygodówką to nie dla mnie.
Ogólna ocena: 06/10 (dobra)
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Novae Res!
Mi się ksiązka nawet podobała, zwłaszcza, że to debiut, więc nie można dużo oczekiwać. Jestem ciekawa, czy autorka dalej będzie pisać ;)
OdpowiedzUsuńhttp://pasion-libros.blogspot.com/
Zaciekawiłaś mnie
OdpowiedzUsuńGdy zaczęłam czytać Twoją recenzję, pomyślałam sobie "o, to coś dla mnie", ale po zakończeniu jej myślę, że tp jednak nie jest pozycja dla mnie.
OdpowiedzUsuńBohater jest "płaski"? :D Nie słyszałam nigdy takiego określenia, aczkolwiek bardzo mi się podoba xd Ja używam określam takie osoby "papierowymi".
Hmmm... bo ja wiem, nie jest to chyba moje must read na chwilę obecną.
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej zaciekawiają mnie książki tego wydawnictwa. Po Ucznia Czarnoksiężnika na pewno sięgnę.
OdpowiedzUsuń