listopada 14, 2014

[226] Endgame. Wezwanie - James Frey oraz Nils Johnson-Shelton


Tytuł: Endgame. Wezwanie
Tytuł oryginału: Endgame: The Calling
Autor: James Frey; Nils Johnson-Shelton
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Seria: Endgame
Tom: 1
Data wydania: 07 październik 2014
Liczba stron: 512
Wydawnictwo: SQN
Cena na okładce: 36,90

Endgame to zagadka życia, powód śmierci. Zawiera się w niej początek wszystkich rzeczy i koniec wszystkich rzeczy.

Nie da się zaprzeczyć, że pierwszy tom serii o Endgame zdobył niemałą popularność. Mało już teraz osób, które choćby o nim nie słyszały. Pozwoliłam sobie ulec fenomenowi tej książki gdyż i tak planowałam ją przeczytać - już w chwili, gdy zobaczyłam ją w zapowiedziach wydawnictwa. Jak widzicie od premiery minął już miesiąc a ja dopiero teraz skończyłam ją czytać. Dlaczego? Z tego samego powodu, dla którego zawsze te najbardziej oczekiwane przeze mnie książki długo czekają na przeczytanie: boję się rozczarowania. Zwykle za dużo oczekuję od tych pozycji i później trudno mi się pozbierać. 

Endgame jest Grą, która zapowiedziana została tysiące lat temu. Z nieba przybyły istoty, które nauczyły ludzi wszystkiego, co teraz umieją. Dwanaście pierwszych plemion ma za zadanie trenować po jednym z Graczy. Ta rola przechodzi z ojca na syna, z brata na siostrę. Muszą oni być w odpowiednim wieku. Nie mają żadnych specjalnych mocy, nie umieją latać, nie umieją czytać w myślach. Ale umieją zabijać. I to bardzo dobrze. Już od pierwszych miesięcy życia, od urodzenia, szkoleni są na świetnych zabójców, szpiegów. Nie przeraża ich ból. Żyją z nim od samego początku. Nie wierzą jednak, że Endgame nadejdzie w czasie ich życia. Ich rody czekają na to od tysięcy lat. Dlaczego więc miałoby stać się to teraz? Myślą, że przepowiedziany koniec świata jest jeszcze bardzo odległy.

Kiedy na Ziemię spada dwanaście meteorytów oni wiedzą. Wiedzą, że jest to początek. Wezwanie. Ginie przy tym mnóstwo ludzi - setki tysięcy. Jednak to oni muszą zadbać o to, by na liście ofiar nie znaleźli się ich bliski, ludzie z ich plemienia. Wygra tylko jedno z nich i zapewni bezpieczeństwo swoim. Innej opcji nie ma. Muszą porzucić swoje marzenia, plany. Muszą zrobić to, do czego byli szkoleni. Grupa nastolatków nastawiona tylko na cel. Mają przed sobą zagadki, których rozwiązanie zapewni jednemu z nich zwycięstwo. Tu istnieją tylko dwie opcje: życie albo śmierć. 

Macie przed sobą Igrzyska śmierci. Z tą różnicą, że ich areną jest cały świat. Mimo tego porównania różnic między tymi dwoma seriami jest naprawdę dużo. Autorzy nie skupili się na jednym, głównym bohaterze. Mimo, że o niektórych jest więcej, niektórych mniej, widać, że nikt nie jest tu za bardzo faworyzowany. Każdy z nich cierpi, traci coś, na czym mu zależy. Jest para Graczy, których jest najwięcej w tej książce i cieszy mnie to. Oni najbardziej przypadli mi do gustu. Niektórych nastolatków sama miałam ochotę zabić. Ta pozycja z pewnością wywołuje dużo emocji. Nie zmienia to jednak faktu, że nie dałam rady przeczytać jej jednego dnia. Ani nawet w dwa. Trzy dni zajęło mi pochłonięcie tych 500 stron. Zwykle nie trwa to aż tyle. Endgame ma jednak w sobie tyle, że trudno to wszystko przyswoić. Od pierwszych stron świat spływa krwią, więc nie jest to też tak do końca przyjemna i lekka lektura. Mamy w końcu styczność z początkiem końca - chcąc nie chcąc to nie jest łatwy temat.

Duża ilość autorów kusiła się już na motywy apokalipsy. Zombie, kosmici... Było już praktycznie wszystko. Trudno więc prosić kogokolwiek o odrobinę oryginalności. Mogłoby się zdawać, że wszystko zostało już napisane. James Frey oraz Nils Johnson-Shelton pokazali jednak, że to jeszcze nie koniec i można stworzyć coś nowego. Ten pierwszy pan stworzył także książkę Jestem numerem cztery. Nie czytałam jej, niestety, jednak film oglądałam i uwielbiam go. Widać więc, że dużo się możemy jeszcze nowego spodziewać po tym autorze. 

Podobał mi się też fakt, że autorzy zdecydowali się umieścić w swojej książce trochę romansu. Faceci mogą teraz na mnie krzywo patrzeć, ale co to za książka bez, chociaż odrobiny!, uczucia? Łagodzi to tą rzekę krwi, która nieustannie plami kartki. Mimo wszystko te śmierci nie ruszyły mnie tak, jak powinny. Żadna nie wywołała we mnie łez. Nawet śmierć bohaterów, którym szczerze kibicowałam. Cieszy mnie jednak, że moi ulubieńcy walczą dalej i boli mnie to, że kiedyś ich sojusz będzie musiał się rozpaść - w końcu zwycięzca może być tylko jeden. 

Autorzy skłaniają czytelnika, by spróbował rozwiązać zagadki i tym samym stał się jednym z Graczy. Nie jest to jednak takie łatwe. Owszem, próbowałam. Mamy tutaj jednak mnóstwo dziwnych rysunków, zdań z dziwnymi symbolami. Nawet liczby, które się pojawiają są podane z ogromną dokładnością - wiek Graczy, upływający czas... Zastanawiałam się, czy ma to jakiś związek z zagadkami. Co więcej autorzy zadbali o to, by owa Gra działa się też w realnym świecie. Istnieje gra na telefon, postacie mają swoje konta na Google +. Z łatwością można stwierdzić, że Endgame dzieje się naprawdę i ta rozgrywka toczy się gdzieś między nami. 

Mimo wszystko dużo więcej się po niej spodziewałam. Sama nie wiem, czego oczekiwałam. Może tego, że wciągnie mnie od pierwszej strony i nie będę mogła ani na chwilę się od niej oderwać? Książka okazała się świetną, ale spodziewałam się, że będę czekać na kolejny tom z ogromną niecierpliwością. Okazało się jednak, że jak na razie nie czuję tak wielkiej potrzeby sięgnięcia po drugi tom. Owszem - zrobię to, gdyż zawsze zostaje ciekawość. A ona wręcz płynie mi w żyłach. Takie zakończenie powieści było ze strony autorów jawnym aktem sadyzmu. Mimo braku mocnej chęci otrzymania już teraz tej książki mam nadzieję, że na kontynuację nie będziemy musieli czekać zbyt długo. Ta pozycja bardzo mi się podobała i żałuję, że nie dołączy do tych najbardziej ukochanych. Czegoś mimo tej doskonałości mi tutaj zabrakło.

Ogólna ocena: 09/10 (wybitna)

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu SQN!

7 komentarzy:

  1. Kurczę, sama chcę przeczytać tę książkę, ale podobnie boję się rozczarowania. W końcu i tak pewnie się na nią skuszę... Jest na równi z "Igrzyskami śmierci" czy gorsza?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Według mnie jest lepsza. Ale ja fanką Igrzysk nie jestem :)

      Usuń
    2. To i tak już dużo mi daje, więc dzięki za odpowiedź :)

      Usuń
  2. Właśnie dzisiaj zakupiłam ją w empiku i mam nadzieję, że i na mnie wywrze takie pozytywne wrażenie jak ma innych :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Widze, że nie tylko mi się tak bardzo podobała :) Naprawdę fajna, czytało się super, ale zagadki nie do odgadnięcia xD Nawet zarejestrowałem się na tej stronie, ale czuję się bezsilny :c Czekam na kolejny tom.

    OdpowiedzUsuń
  4. I pomyśleć, że kiedy byłam w empiku, bez żadnego żalu przeszłam obok tej książki XD Sądziłam, że to będzie jakaś czysta fantastyka, ale skoro fabuła tak się przedstawia, to jestem jak najbardziej nastawiona na przeczytanie :D Lubię takie powieści. Ba! Kocham! Dzięki za zasygnalizowanie kolejnej świetnej książki :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie skończyłam czytać Endgame i zastanawiam się czy mam już szukać podziemnego bunkra czy jednak i tak 'co ma być to będzie' ;)
    Myślisz, że wszystkie przypisy przestrzegające przed realnością Endgame mają na celu jedynie zaintrygowanie czytelnika? :) Ciekawe!
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na świeżutką recenzję Wezwania:
    www.favouread.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Co u Ciebie?

Copyright © Nasze życie ♥ , Blogger