Jak wspominałam w recenzji Rodu chwyciłam za kontynuację. Miałam nadzieję, że potencjał pierwszej części zostanie rozwinięty i Źródło zwali z nóg. Muszę przyznać, że niestety - oba tomy Wiedźm z Savannah stoją na tym samym poziomie. Nie zmienia to jednak faktu, że ta seria jest naprawdę warta uwagi.
Na barki Mercy spadła teraz duża odpowiedzialność. Jest głową klanu, musi dbać o rozwijające się w niej życie i, w tajemnicy przed wszystkimi, stara się odnaleźć siostrę bliźniaczkę. Wydaje się, że teraz wszystko powoli będzie wracać do normy, a z pomocą Matki Jilo dziewczyna opanuje magię, która do niej wróciła. W mieście jednak pojawia się matka bliźniaczek - szkoda tylko, że umarła przy porodzie.
W tej części wcale nie ma więcej akcji, niż w poprzedniej, a odniosłam wrażenie, że dzieje się sporo. Mam dosyć luźne podejście do tej serii, gdyż nie chwyta mnie ona ani za gardło, ani za serce. Tematyka wiedźm nie jest jedną z moich ulubionych, acz czasami lubię tą małą odmianę. Do Wiedźm z Savannah mam pewnego rodzaju sentyment, więc pewnym było to, że złapię za kontynuację. Tom trzeci pozostaje jednak pod znakiem zapytania. Autor zabił moją ulubioną postać, więc nie wiem, czy jest sens czytania dalej.
W tej serii nigdy nie wiadomo, kto jest kim, komu ufać i kto ma rację. Kiedy już myślałam, że wszystko rozgryzłam okazywało się, że jest całkiem inaczej. Mało nie popadłam w paranoję próbując to wszystko zrozumieć. Tutaj trzeba dać się porwać i popłynąć z prądem, inaczej zdrowie psychiczne czytelnika stoi pod znakiem zapytania. Nie ma czasu wziąć głębszego oddechu - trzeba pędzić razem z akcją, żeby się przypadkiem nie zgubić.
Postaci rozwinęły się od poprzedniego tomu, co jest dużym plusem. Mercy nie myśli już wyłącznie o chłopakach, choć J.D. Horn nie darował sobie tego wątku. Nie jest on jednak już tak nachalny i naprawdę można go zignorować, więc jeśli kogoś irytowały te sercowe potyczki to może na nie tym razem przymknąć oczy. Pojawiają się też i nowe tajemnice, a jedna z nich bardzo mnie ciekawi, więc to chyba będzie ten impuls, którego potrzebuję, by przeczytać kontynuację.
Bardzo lubię styl pisania tego autora. Rzadko czyta się powieści napisane przez mężczyznę, gdzie główną bohaterką jest właśnie dziewczyna. J.D. Horn pisze tak obrazowo, że nie potrzeba bujnej wyobraźni, by wszystko widzieć wyraźnie. Aura tej powieści jest również bardzo odczuwalna, co mnie trochę przeraża, bo ten klimat Południa nie jest całkiem dla mnie. Czuję się zagrożona, gdy czytam Wiedźmy z Savannah. Dla większości czytelników będzie to jednak spory plus.
Przyznam, że gdy musiałam odłożyć tę książkę na jeden dzień z powodu wyjazdu, a jej miejsce zajął czytnik i inna powieść, cały czas wracałam do Źródła myślami. To jedna z tych pozycji, gdzie choć wiesz, że to nie jest coś dla ciebie, to i tak jesteś oczarowany. Emocje tutaj szaleją jak burza. Nienawiść miesza się z miłością, zazdrość z zaufaniem i wierność ze zdradą. Nigdy nie można być pewnym uczuć któregoś bohatera. Autor wprowadza dużo wątków, które nie są stereotypem tego gatunku i to uważam za plus. J.D. Horn nie pisze tak, by za wszelką cenę do nas trafić. Pisze książkę, która ma w sobie coś, co intryguje i trafi do tych, którzy będą chcieli. Nie wyczuwam tutaj żadnej pogoni za sławą, tylko całkiem udaną zabawę słowami.
Pewnie trochę czasu minie, zanim pojawi się trzeci tom, więc muszę dobrze przemyśleć to, czy złapię za niego. Nie lubię przerywać serii, więc zapewne nie wymięknę i poznam dalsze losy Mercy, gdyż dwa wątki bardzo mnie intrygują i ciekawa jestem, jak autor je rozwiąże. Mógł sobie jednak darować śmierć jednej z postaci, gdyż bardzo ją lubiłam i to dla niej złapałam za Źródło. Cieszę się jednak, że to była dobra śmierć.
Ta seria jest bardzo specyficzna i niepokojąca. Zdecydowanie coś dla osób, które lubią być zaskakiwane i nie lubią przewidywalności, która w jakiś magiczny sposób trzyma się daleko od Wiedźm z Savannah. Ciekawa jestem, czy autorowi uda się utrzymać ten poziom do końca serii i nie wypali się gdzieś po drodze. Mimo wszystko byłaby to strata, gdyż rzadko trafia się na tak dobrą powieść, gdzie głównymi bohaterkami są czarownice. Ciekawi mnie, dlaczego ten motyw nie jest tak popularny. Przecież ma w sobie spory potencjał, co J.D. Horn udowodnił.
Ogólna ocena: 07/10 (bardzo dobra)
Na barki Mercy spadła teraz duża odpowiedzialność. Jest głową klanu, musi dbać o rozwijające się w niej życie i, w tajemnicy przed wszystkimi, stara się odnaleźć siostrę bliźniaczkę. Wydaje się, że teraz wszystko powoli będzie wracać do normy, a z pomocą Matki Jilo dziewczyna opanuje magię, która do niej wróciła. W mieście jednak pojawia się matka bliźniaczek - szkoda tylko, że umarła przy porodzie.
W tej części wcale nie ma więcej akcji, niż w poprzedniej, a odniosłam wrażenie, że dzieje się sporo. Mam dosyć luźne podejście do tej serii, gdyż nie chwyta mnie ona ani za gardło, ani za serce. Tematyka wiedźm nie jest jedną z moich ulubionych, acz czasami lubię tą małą odmianę. Do Wiedźm z Savannah mam pewnego rodzaju sentyment, więc pewnym było to, że złapię za kontynuację. Tom trzeci pozostaje jednak pod znakiem zapytania. Autor zabił moją ulubioną postać, więc nie wiem, czy jest sens czytania dalej.
W tej serii nigdy nie wiadomo, kto jest kim, komu ufać i kto ma rację. Kiedy już myślałam, że wszystko rozgryzłam okazywało się, że jest całkiem inaczej. Mało nie popadłam w paranoję próbując to wszystko zrozumieć. Tutaj trzeba dać się porwać i popłynąć z prądem, inaczej zdrowie psychiczne czytelnika stoi pod znakiem zapytania. Nie ma czasu wziąć głębszego oddechu - trzeba pędzić razem z akcją, żeby się przypadkiem nie zgubić.
To jedna z największych słabości ludzi: chcą być lepsi od innych.
Postaci rozwinęły się od poprzedniego tomu, co jest dużym plusem. Mercy nie myśli już wyłącznie o chłopakach, choć J.D. Horn nie darował sobie tego wątku. Nie jest on jednak już tak nachalny i naprawdę można go zignorować, więc jeśli kogoś irytowały te sercowe potyczki to może na nie tym razem przymknąć oczy. Pojawiają się też i nowe tajemnice, a jedna z nich bardzo mnie ciekawi, więc to chyba będzie ten impuls, którego potrzebuję, by przeczytać kontynuację.
Bardzo lubię styl pisania tego autora. Rzadko czyta się powieści napisane przez mężczyznę, gdzie główną bohaterką jest właśnie dziewczyna. J.D. Horn pisze tak obrazowo, że nie potrzeba bujnej wyobraźni, by wszystko widzieć wyraźnie. Aura tej powieści jest również bardzo odczuwalna, co mnie trochę przeraża, bo ten klimat Południa nie jest całkiem dla mnie. Czuję się zagrożona, gdy czytam Wiedźmy z Savannah. Dla większości czytelników będzie to jednak spory plus.
Ludzie nie mogą plotkować na twój temat za twoimi plecami, jeżeli cały czas bezczelnie patrzysz im w twarz.
Przyznam, że gdy musiałam odłożyć tę książkę na jeden dzień z powodu wyjazdu, a jej miejsce zajął czytnik i inna powieść, cały czas wracałam do Źródła myślami. To jedna z tych pozycji, gdzie choć wiesz, że to nie jest coś dla ciebie, to i tak jesteś oczarowany. Emocje tutaj szaleją jak burza. Nienawiść miesza się z miłością, zazdrość z zaufaniem i wierność ze zdradą. Nigdy nie można być pewnym uczuć któregoś bohatera. Autor wprowadza dużo wątków, które nie są stereotypem tego gatunku i to uważam za plus. J.D. Horn nie pisze tak, by za wszelką cenę do nas trafić. Pisze książkę, która ma w sobie coś, co intryguje i trafi do tych, którzy będą chcieli. Nie wyczuwam tutaj żadnej pogoni za sławą, tylko całkiem udaną zabawę słowami.
Pewnie trochę czasu minie, zanim pojawi się trzeci tom, więc muszę dobrze przemyśleć to, czy złapię za niego. Nie lubię przerywać serii, więc zapewne nie wymięknę i poznam dalsze losy Mercy, gdyż dwa wątki bardzo mnie intrygują i ciekawa jestem, jak autor je rozwiąże. Mógł sobie jednak darować śmierć jednej z postaci, gdyż bardzo ją lubiłam i to dla niej złapałam za Źródło. Cieszę się jednak, że to była dobra śmierć.
Ta seria jest bardzo specyficzna i niepokojąca. Zdecydowanie coś dla osób, które lubią być zaskakiwane i nie lubią przewidywalności, która w jakiś magiczny sposób trzyma się daleko od Wiedźm z Savannah. Ciekawa jestem, czy autorowi uda się utrzymać ten poziom do końca serii i nie wypali się gdzieś po drodze. Mimo wszystko byłaby to strata, gdyż rzadko trafia się na tak dobrą powieść, gdzie głównymi bohaterkami są czarownice. Ciekawi mnie, dlaczego ten motyw nie jest tak popularny. Przecież ma w sobie spory potencjał, co J.D. Horn udowodnił.
Ogólna ocena: 07/10 (bardzo dobra)
Za egzemplarz bardzo dziękuję wydawnictwu Feeria Young!
Nic tylko czekać na ostatni tom ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie :)
UsuńChoć sporo o tej serii słyszałam, to jednak postanowiłam jej nie czytać. Tyle jst fantastycznych pozycji, że z którychś niestety muszę zrezygnować. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ;*
http://ravenstarkbooks.blogspot.com/
Dokładnie. Też muszę sobie czasami jakieś serie odpuścić :)
UsuńJak dla mnie "Źródło" wypada lepiej od poprzedniczki, choć jak piszesz, akcji nie jest wiele, to jednak mnogość wątków i tajemnic wszystko wynagradza :) Myślę, ze własnie z tego powodu tak ciągnie do tej ksiązki. Jeśli zaś chodzi o śmierć to można ją było sobie odpuścić, bo taka fajna postać :( Trzeci tom "Wiedźm" będzie chyba ostatnim, ale mogę się tu mylić, i nie sądzę, żebyśmy aż tak długo na niego czekali, więc głowa do góry :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że zakończenie tej serii będzie wow :3
UsuńCzekamy, czekamy.
Przede mną jeszcze pierwszy tom, ale nie mogę się doczekać, aż go przeczytam!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :) Przy gorącej herbacie
Będę czekać na Twoją recenzję :)
UsuńCzytałam dwa tomy i bardzo mi się podobały. Teraz czekam na kontynuację. Mam pytanie. Już czytasz Aplikację? Dostałaś z wydawnictwa? Bo ja też właśnie na nią czekam :D
OdpowiedzUsuńDostałam przedpremierowego ebooka z prośbą, by recenzja pojawiła się przed premierą, to czytam ;3
UsuńCo do Wiedźm z Savannah to również czekam na kontynuację. Mam nadzieję, że w końcu coś mnie bardzo zaskoczy w tej serii :3
Kurczę, mimo mieszanych opinii i tak muszę przeczytać tą serię :p
OdpowiedzUsuńkieleckoowszystkim.blogspot.com