Bardzo lubię książki takiego gatunku, dlatego, dawkując sobie, raz na jakiś czas za nie chwytam. Jestem świadoma, że połykam je bardzo szybko i z całą pewnością potrafiłabym zaczytywać się w nich ciągle i ciągle. Jednak potrzeba pewnej różnorodności powstrzymuje mnie przed tym. Kiedy wróciłam do domu po weekendzie u chłopaka i zobaczyłam paczkę byłam lekko zdziwiona, że mama nie powiedziała mi o tym. Z ciekawością otworzyłam przesyłkę, zobaczyłam Ród i zaczęłam czytać. Tak. To było wczoraj.
Akcja rozgrywa się w Savannah, pięknym miasteczku, w którym wyczuć można cienką granicę między zwykłą rzeczywistością a światem demonów. Mercy Taylor jako jedyna w swojej rodzinie urodziła się bez żadnej mocy. Nazywana jest rozczarowaniem. To jej siostra, Maisie, zgarnęła całą pulę, przez co cały czas uczona była przez Ginny, najstarszą z rodziny i Kotwiczącą Granicę, o magii i swojej przyszłości jako jej następczyni.
Mercy była trochę zazdrosna o to, że ona nie otrzymała ani skrawka mocy, jednak potrafiła przejść nad tym do porządku dziennego. Zajmuje się oprowadzaniem ludzi po mieście. Martwi się jedynie swoją miłością do chłopaka jej siostry oraz brakiem uczuć do Petera, który ewidentnie szaleje z miłości do niej. Śmierć Ginny zmienia wszystko. Teraz tylko Mercy musi udowodnić, że to nie jej wina.
Największym dla mnie szokiem był fakt, że J.D. Horn jest mężczyzną. Nie wiem dlaczego, ale przyjęłam za oczywisty fakt, że większość takich pozycji została napisana przez kobiety. Należy też dodać, że wydarzenia poznajemy z punktu widzenia Mercy, więc ciekawym było poznawanie tego, jak mężczyzna, J.D. Horn, widzi kobiecą rzeczywistość. Fabuła, którą stworzył, jest czymś nowym. Owszem, na rynku pojawiają się książki o wiedźmach i nie jest to nich nowego, jednak mimo lekkich podobieństw do Niebezpiecznych istot nic innego nie przyszło mi do głowy.
Wydawało mi się, że kilku rzeczy się domyśliłam. Autor utwierdzał mnie w tym przekonaniu tylko po to, żeby zaraz okazało się, że nie jest to prawdą i wszystko sięga jeszcze głębiej. W tej książce prawie nikt nie jest tym, za kogo się podaje a najmniej istotne szczegóły są najbardziej istotne. Sami bohaterowie stworzeni są tak, by trudno było określić, jacy do końca są. Pojawiają się zarzuty, w które trudno uwierzyć, ale też trudno przejść obok nich obojętnie. W połowie książki człowiek jest tak zaplątany w te wszystkie sieci, że nie wie, komu powinno się ufać i kto jest wszystkiemu winien.
Nie wygrasz z piorunem i nie ma negocjacji z huraganem. - stwierdziła Iris - Moc to siła natury, wiedźmy jej nie stworzyły, my tylko znaleźliśmy sposób. jak się z nią sprzymierzyć.
Lubię w takich książkach to, że są na raz. Człowiek siada, otwiera ją na pierwszej stronie i wstaje dopiero, gdy pojawią się podziękowania autora. Nie da się zaprzeczyć, że Ród wciąga. Może nie od pierwszych stron, jednak pojawia się taki moment, że razem z Mercy poszukujemy odpowiedzi błądząc po omacku. Ciekawość napędza czytelnika. Trudno jest zostawić książkę, która daje tyle pytań. Zakończenie zwykle jest odpowiedziami na większość, więc nic dziwnego, że parłam do końca tylko po to, by poznać prawdę.
Ród wypełniony jest uczuciami. Miłość przeplata się z zazdrością i nienawiścią i te pierwsze przegrywa, gdyż w większości nie jest prawdziwe. Sama historia rodziny Taylorów jest jedną wielką tajemnicą okraszoną krwią. Cała książka jest niebezpieczna. Czytelnik siedzi i boi się, że zaraz wybuchnie. Ciekawa jestem, czy autor utrzyma poziom w kontynuacji. Nie da się ukryć, że zwykle pierwsze tomy są najlepsze z całej serii. Zobaczymy, czy J.D. Horn wymknie się temu stereotypowi tak jak jego powieść umyka wszystkiemu temu, co wydaje się nam być oczywiste.
Jestem pewna, że chwycę za kontynuację. Książka porwała mnie, choć wiedźmy nie są tak do końca moimi ulubieńcami. Mimo to jestem zadowolona z lektury, chociaż w mniejszym stopniu niż inni recenzenci, których opinie czytałam. Mam nadzieję, że drugi tom jeszcze bardziej zwali mnie z nóg, gdyż seria z całą pewnością ma ogromny potencjał i myślę, że każdy fan książek paranormalnych (mówi się tak jeszcze?) powinien za nią chwycić.
Ogólna ocena: 07/10 (bardzo dobra)
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję wydawnictwu Feeria!
By się zachwycić jakąś książką, czasami nie potrzeba wiele :)
OdpowiedzUsuńMożna na przykład właśnie skończyć beznadziejną historię - i już wtedy taki "Ród" zwala z nóg!
U mnie też niebawem pojawi się recenzja ! :D
Jak najbardziej przeczytam! :)
OdpowiedzUsuń