Nie mogę się pozbierać. Wiem, że to zły sposób na zaczęcie recenzji. Nic nie mogę poradzić jednak na to, że seria Zatraceni to jedna z najlepszych ze wszystkich w moim życiu, jakie przeczytałam. Większość cykli, z jakimi miałam styczność, robiła się coraz gorsza z kolejnym tomem. Tutaj jest całkowicie na odwrót i każda kolejna książka okazywała się być cudowniejsza od poprzedniej. Nie wiem, jak Rachel Van Dyken to robi, jednak Utrata złamała mi serce, Toxic podeptało, a Wstyd pogruchotał je na maleńkie kawałeczki.
Lisa przeżyła w życiu coś, co zdeptałoby pewność siebie i wiarę w ludzi każdego człowieka. Ma jednak siłę co rano zakładać maskę beztroskiej dziewczyny i żyć. Od kiedy sekret Gabe'a wyszedł na jaw i ona nie jest już do końca anonimowa, a jej przeszłość nie jest czymś, co chciałaby pamiętać. Groźby jednak nie pozwalają jej zapomnieć. Niepodpisane listy tylko bardziej pogłębiają kryjący się w niej wstyd i poczucie winy. Przecież to przez nią umarł Taylor. Nowy profesor wcale jej nie pociesza. Czuje się przez niego tłamszona, a nie tego teraz potrzebuje.
Tristan przyjął posadę nauczyciela na uniwersytecie tylko po to, by być bliżej niej. Dziennik, którego autorem jest Taylor B. przyszedł do niego pocztą kilka miesięcy temu i całkiem zmienił jego życie. Teraz musi odkryć całą prawdę, dlatego musi zbliżyć się do Lisy. Nic nie może poradzić na to, że coraz bardziej tego chce. A przecież jest jej nauczycielem...
Na ten tom czekałam z mniejszym zaangażowaniem, niż na Toxic. Lisa nie interesowała mnie zupełnie jako główna bohaterka. Wydawała mi się do cna przewidywalna i nieciekawa. Widocznie udało jej się zamydlić oczy nie tylko ludziom dookoła, ale i mnie.
Sprawy rankiem rzadko wyglądają lepiej, ale przynajmniej ma się więcej energii, by się z nimi mierzyć.
Na początku myślałam, że postać Wesa jest cudowna. Stracił on w moich oczach, gdy lepiej poznałam Gabe'a. W momencie, gdy Lisa otworzyła się przede mną już wiem, że tamtych dwóch przy niej miało lekkie życie. Jej całokształt jest najbardziej dopracowany. Kruchy charakter wręcz rzuca się w oczy przy każdym spotkaniu. We Wstydzie odnalazłam siebie. Calutką. Utożsamienie się z Lisą nic mnie nie kosztowało. Wystarczyło tylko, bym zaczęła czytać. Nie spodziewałam się tego, dlatego poczułam się obnażona. Nie mogłam oderwać się od lektury.
Tristan mnie intrygował od samego początku. Widać, że autorka postanowiła na koniec zaserwować nam coś mocnego, gdyż relacje jego i Lisy całkowicie odbiegają od tych w Utracie czy Toxic. Podobały mi się zmiany w nich zachodzące z biegiem czasu. Nic tu się nie dzieje zbyt szybko. Relacje profesor - uczennica wcale nie są gorszące. Tristan ze swoją manią na punkcie porządku, punktualności i dokładnie opisanych pojemników w lodówce podbił moje serce w momencie, gdy go poznałam lepiej. Dużo bardziej podoba mi się takie podejście - żadna tam miłość od pierwszego wejrzenia. Wolę książkowych bohaterów poznawać stopniowo.
Zabawne, że ktoś może tak namieszać ci w głowie, w sercu i w duszy, że kompletnie zapominasz, w imię czego przystępowałeś do walki.
Fabuła również wkroczyła na całkiem inny poziom niż w pozostałych tomach Zatraconych. Tutaj pojawia się głębszy problem, niż ciężka choroba czy poczucie winy po śmierci kogoś bliskiego. Rachel Van Dyken zmusza nas, byśmy przyjrzeli się dokładnie osobie, której nie jest obca przemoc psychiczna. Osobie, która przez to przeszła. Mamy tutaj też portret psychologiczny człowieka, który ową przemocą się bawił, planował ją. Dokładnie widzimy, jak wygląda ktoś po takich przeżyciach, jak czuje się każdego dnia wstając z łóżka, jak nie może patrzeć na siebie w lustrze. Autorka zwraca nam na to uwagę i ostrzega, byśmy nie byli obojętni i podatni na takie traktowanie, gdyż to zostaje na całe życie uszczerbkiem na samopoczuciu.
Dzięki fragmentom z dziennika Taylera poznajemy szczegóły tego, jak traktował on Lisę i jak ona łatwo się mu poddawała. Wstyd po tym, co robiła, na jego żądanie był z nią bardzo długo. Trudno było mi zrozumieć ich relacje, gdyż nie potrafię sobie wyobrazić siebie w takiej sytuacji. Wiem jednak, co doprowadziło Lisę do takiej paranoi i uważam, że ktoś powinien to wcześniej zauważyć i jej pomóc. Gabe, gdzie byłeś, gdy cię potrzebowała?
Wszystko co dobre... kiedyś się kończy, prawda?
Styl autorki jest doskonały. Nie rozwodzi się niepotrzebnie nad szczegółami. Krótko opisuje otoczenie, przy czym od razu je widać w wyobraźni, więc jest to coś niesamowitego. Skupia się ona na ważnych kwestiach i pisze tak, że nie sposób się oderwać. Jest jedną z moich ulubionych autorek. Tworzy coś cudownego i tak mocno poruszającego, że łzy cisną się do oczu. Miałam ochotę płakać, kiedy skończyłam czytać i dotarło do mnie, że więcej już nie spotkam się z Gabem, Wesem, Lisą i Tristanem. To koniec.
Epilog nie jest napisany z punktu widzenia żadnego z głównych bohaterów. Ponownie pojawia się tutaj punkt widzenia doskonałego, inteligentnego Wesa. Jest on takim ciepłym promykiem, który kojarzy się ideałem. Dużo oddałabym za takiego przyjaciela, który rzuci wszystko, by pomóc. Rachel Van Dyken udało się stworzyć mnóstwo postaci, za którymi będę tęsknić niesamowicie mocno. Zaprzyjaźniłam się z nimi, związałam. Historia Lisy dotknęła czułego miejsca w moim sercu. Czasami czuję się tak samo zagubiona jak ona. Wiem jednak, że muszę z tym walczyć i być dzielna tak samo, jak ona, Wes i Gabe.
Teraz to wy macie żyć, śmiać się i kochać.
Ogólna ocena: 10/10 (arcydzieło)
Za egzemplarz bardzo dziękuję wydawnictwu Feeria Young!
Taka wysoka ocena jeszcze bardziej zachęca mnie do sięgnięcia po pierwszą część, więc koniecznie muszę to zrobić ;)
OdpowiedzUsuńPolecam, bo to jedna z najlepszych serii, jakie czytałam :)
UsuńBardzo przyjemnie spędziłam czas w towarzystwie tej serii
OdpowiedzUsuńJa również :)
UsuńSeria wciąż jest przede mną i bardzo chciałabym ją poznać, bo wiele dobrego się nasłuchałam pod jej adresem ;-)
OdpowiedzUsuńTo czytaj! Wydaje mi się, że Ci się spodoba :3
UsuńMuszę sięgnąć po tę serię! :)
OdpowiedzUsuńPopieram :3
Usuń