Czasami pojawia się taka chwila w życiu, kiedy chce się odpocząć od świata, problemów i cięższych książek. Dlatego zawsze na półce mieć coś, co opowiada o czymś tak absurdalnym, że parska się śmiechem na samą myśl. Dzisiaj zabieram Was do krainy, gdzie jednorożec o imieniu Księżniczka sieje postrach i tylko czeka na to, by zjeść kolejnego frobbita.
Max Spencer to zwyczajny chłopak. Jedynym, co go wyróżnia z tłumu jest trochę niższy, niż przeciętnie, współczynnik popularności. Ma jednego przyjaciela, Dirka, z którym spędza czas na graniu w gry. Pewnego dnia znajduje pod łóżkiem książkę ze swojego dzieciństwa. Kodeks jest dosyć specyficzną pozycją. Kopie prądem każdego, kto nie jest Maxem, i ciągle zmienia swoją zawartość.
Nadszedł dzień, kiedy nauczycielka kazała przynieść do szkoły jakąś książkę. Max postanawia zabrać ze sobą Kodeks. Ten dzień jest jednak niezwykły. Kraken, szkolny łobuz, postanawia zaczepić Sarę. Dziewczynka jednak nie boi się oprawcy. Wie, że jej umiejętności judo poradziłyby sobie z nim bez problemu. Nie chce jednak mieć problemów, więc postanawia odejść. Chłopak jednak nie chce na to pozwolić, przez co ląduje na ziemi w dość spektakularny sposób. Max i Dirk zostają wciągnięci w te wydarzenia, dlatego razem z Sarą dostają pozwolenie na wcześniejsze opuszczenie lekcji.
Chłopcy zapraszają ją do swojego ulubionego miejsca. Max chce pokazać też Kodeks Dwightowi, sprzedawcy. Nie jest jednak pisane im długo cieszyć się miejscówką. Chwile później lądują w przyszłości, gdzie nie ma już żadnego człowieka, gdyż wszystkie pożarła Robo-Księżniczka, która w przeszłości poszukiwała Kodeksu i jedynego człowieka, który jest w stanie go otworzyć... Jednorożec dalej sieje postrach, a Max i inni chcą tylko przeżyć i wrócić do domu.
- Przyszłość jest darem - odezwał się Glenn ze swojego miejsca u pasa Maxa. - Dlatego dzień dzisiejszy jest prezentem.
Fabuła powieści jest naprawdę absurdalna. Śledzimy losy jednorożca, który włada ogromną mocą, jednak jest zły i chciałby zjeść wszystkich ludzi na świecie, jednak musi wypełnić swoje zadanie i odnaleźć Kodeks, zanim będzie mógł to zrobić. Akcja dzieje się w różnych wymiarach czasowych, więc można się lekko zakręcić w tym wszystkim. Jest to jednak celowy zabieg, gdyż autor zdecydowanie chciał stworzyć coś bardzo nierealnego. Zły jednorożec skojarzył mi się z Porą na przygodę. Oba dzieła są równie bezsensowne i nierealne. Myślę, że gdybym miała dziesięć lat byłabym zachwycona. Mam jednak prawie dwa razy tyle i szczerze mówiąc zdziwiłam się, że dorosły człowiek może mieć taką wyobraźnię.
Kiedy byłam młodsza lubiłam takie książki. Dobrym przykładem może być na przykład Kazylionowa misja i Kazylionowe życzenie. Te pozycje napisane przez Nicka Place bardzo mnie bawiły i lubiłam je. Dawna ja byłaby zakochana w Złym jednorożcu. Teraz jednak nie bawiłam się tak dobrze, jak powinnam. Zachowam tę książkę na przyszłość. Jeśli kiedyś dorobię się dzieci podsunę im ją, kiedy do niej dorosną. Niech się nauczą, że jeśli coś jest różowe i słodkie nie znaczy, że jest dobre i miłe.
Bohaterowie nie są już dziećmi, jednak nadal nie są dorośli. Jest to ten wiek, kiedy każdy problem rośnie na skalę światową, a przygoda kusi. Nie da się nie lubić Maxa, Sary i Dirka, jednak nie zaprzyjaźniłam się z nimi zbytnio. Przeżyłam z nimi dość dziwną przygodę i tyle. W tym miesiącu jest premiera drugiego tomu, który kusi mnie z powodu tego, że tym razem smoki wychodzą na pierwszy plan. Nie będę jednak ryzykować i ponownie łapać za książkę Platte F. Clarka. Nie mam teraz na tyle czasu, by móc sobie na to pozwolić. Trochę żałuję, jednak nie na tyle, by za Puchatego smoka chwycić. Kiedyś pewnie uzupełnię serię, gdyż nie lubię mieć na półce tylko pierwszego tomu. Zrobię to jednak dopiero za kilka lat, kiedy będę mieć pewność, że ktoś jeszcze za Złego jednorożca chwyci.
Fabuła jest dosyć interesująca, jednak nie na tyle, by wciągnąć bez reszty. Styl autora również pozostawia wiele do życzenia, co trochę mnie zdziwiło. Zwykle nie zwracam na to zbyt dużej uwagi. Tutaj jednak brakło mi polotu i poczucia humoru, którym próbował szafować Clark. Być może dziecko zrozumiałoby te żarty i doceniło. Nie lubię okazywać się za stara na daną książkę. Oznacza to, że powoli - wbrew sobie - dorastam. Przygoda Maxa i innych jest dosyć dziwna. Robo-Księżniczka, magiczny Kodeks i gadający sztylet nie pozwolą się nudzić. Nie wciągną jednak na tyle głęboko, by nie móc się oderwać. Podsunę jeszcze Złego jednorożca bratu. Praktycznie nie czyta książek, jednak jeśli coś ma się spodobać dwunastolatkowi, to właśnie ta cała absurdalna historia.
Ogólna ocena: 06/10 (dobra)
Spełnia wyzwanie: 26. Wybrana ze względu na okładkę.
Za egzemplarz bardzo dziękuję wydawnictwu CzyTam!
Gdybym była mlodsza to prawdopodobnie bez zastanowienia bralabym sie za te książkę, bo fabuła wydaje sie być naprawde ciekawa :>
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
secretsofbooks.blogspot.com
Żałuję, że nie wyszła jakieś 8 lat temu :D
UsuńJednorożec przerażający jednakże oimimo tego nie jestem zainteresowana powyższą książką.
OdpowiedzUsuńozdrawiam i zapraszam:
http://kruczegniazdo94.blogspot.com
Z pewnością jesteśmy na nią... za stare :D
UsuńChyba od roku stoi na mojej półce, ale nie mogę się zabrać za jej czytanie :)
OdpowiedzUsuńU mnie było tak samo :3
Usuń