maja 23, 2017

Nana

Nie jestem zbyt wielką fanką anime czy mang, jednak raz na jakiś czas lubię zatracić się w tych japońskich produkcjach. Mam jednak taką pewną cechę charakteru, której nie potrafię nazwać, a przez którą nie zaczynam nic nowego z tych dwóch kategorii, a oglądam i czytam w kółko to samo. Gdyby ktoś zapytałby mnie o ulubione anime mogłabym wymienić Króla szamanów, Bleacha albo Clannad. Jeśli jednak miałabym wybrać tylko jedną historię odpowiedziałabym bez wahania. Nana. Mimo, że łamie mi serce za każdym razem, często do niej wracam i za każdym razem cierpię równo mocno.

Życiem rządzi przypadek, co wiadomo nie od dzisiaj. Komatsu Nana z radością porzuciła swoje dotychczasowe życie w małej mieścinie i wyjeżdża do Tokio, do swojego chłopaka. Ma zamiar znaleźć tam mieszkanie i pracę. Z powodu niesprzyjających warunków atmosferycznych pociąg zmierzający do stolicy co chwilę się zatrzymuje. Nana - dostrzegając wolne miejsce - postanawia tam usiąść, co sprawia, że wszystko się zmienia. 

Osaki Nana zmierza do Tokio by spełnić swoje marzenia i udowodnić wszystkim, że jest w stanie śpiewać i zyskać popularność. Kiedy przysiada się do niej urocza dziewczyna początkowo nie reaguje - nie jest zbyt towarzyską osobą. W pewnym jednak momencie - dowiadując się, że mają tak samo na imię - zaczyna interesować się drugą Naną. Chociaż są swoim całkowitym przeciwieństwem nawiązuje się między nimi nić porozumienia. 

W Tokio Osaki Nana odchodzi bez słowa. Nie jest to jednak ich ostatnie spotkanie.


Ai Yazawa, autorka całej historii, tworzy postaci tak realne, pełne życia, że nie da się ich nie kochać. Nana przepełniona jest bólem i trudno jest tego nie wyczuć. Z góry wiadomo, że to wszystko nie ma szczęśliwego zakończenia, jednak nadzieja pozostaje. Podczas oglądania anime nie raz płynęły łzy, pojawiała się złość i brak opanowania. Jeśli do tej pory anime i mangi kojarzyły się Wam wyłącznie z głupiutkimi romansami albo samą akcją koniecznie musicie zobaczyć, że sporo Was ominęło. Nana to sama prawda. Tu nie ma ludzi idealnych, postaci popełniają błędy, cierpią, nie wszystkim pisane jest szczęśliwe zakończenie. Miłość nie zawsze może zwyciężyć.

Fabularnie skupiamy się na wydarzeniach w Tokio, raz na jakiś czas przeskakując do przodu. Te wstawki bolą, gdyż zbyt dużo zdradzają, a serce ściska się z bólu a w głowie ciągle pojawia się pytanie dlaczego? Ai Yazawa znana jest z tworzenia historii realnych, które trafiają bezpośrednio do uczuć czytelnika. Do tego ma bardzo charakterystyczną kreskę, więc wymagania wizualne są równie dobre. Dodajcie do tego jeszcze poczucie humoru i macie idealne anime, które można oglądać raz za razem z nadzieją, że za którymś razem wszystko to potoczy się inaczej. Sporo tutaj dzieje się w głowie bohaterów i kręci się wokół relacji międzyludzkich. Tłem są rozgrywki w show-biznesie i walka o uwagę publiczności, pranie brudów i fakt, jak ciężko jest spełnić swoje marzenia.

Komatsu Nana - Hachi - jest postacią bardzo naiwną, kochliwą i strachliwą. Nie da się jednak nie kochać jej optymizmu i zapału. Druga Nana jest zamknięta w sobie, silna, ale równocześnie głęboko zraniona. Dookoła nich krążą inne cudowne postaci, na których też się skupiamy. Opanowany Yasu, młody Shin, zagubiony Nobu, spokojny Takumi, obojętny Ren. Ich wszystkich łączy jedno: cierpią. Nie są przystosowani do życia, które rzuca im kłody pod nogi. 

Upływ czasu wymazał przeszłość i uzdrowił rany w ludzkich sercach. Ale… są rany, które nigdy nie zagoją się. Ten pokój jest dokładnie taki sam jak kiedyś. Czas zatrzymał się.

To, że łatwo Nanę pokochać jest pewne. To uczucie też jednak ma swój kruczek. Historia tych dwóch dziewczyn nie jest skończona i nie wiadomo, czy kiedykolwiek to nadejdzie. Ai Yazawa od lat jest w szpitalu, a - z tego co wiadomo - choroba postępuje. Anime zostało zakończone na razie na pierwszym sezonie. Drugi powstać miał po zakończeniu mangi, jednak wszystko stoi od tak długiej ilości czasu, że można stracić nadzieję, że kiedykolwiek dowiemy się reszty. W internecie dostępne są skanlacje mangi, gdyż nie jest ona przetłumaczona na język polski. Dzięki temu można poznać kontynuację tego, co dzieje się w ekranizacji, acz to również się urywa i pozostawia po sobie cierpienie.

Nie jestem w stanie napisać nic więcej. Musicie jednak uwierzyć mi na słowo: warto oddać Nanie swoje serce. 

17 komentarzy:

  1. Wiesz co? Chyba jesteśmy bratnimi duszami. <3 "Nanę" pierwszy raz obejrzałam na początku swojej przygody z anime, czyli jakieś 6 lat temu. Od tej pory widziałam ją w całości chyba jeszcze dwukrotnie (w tym raz miesiąc temu - oglądałam z chłopakiem i serio mu się spodobało <3), parę razy gdzieś do połowy, a ulubione odcinki po kilkanaście razy. xD (Zwłaszcza ten w hotelu z Renem i Naną... mój ulubiony D: za każdym razem ryczę, KAŻDYM). To anime towarzyszyło mi na różnych etapach życia i właściwie do dzisiaj tak jest, że odbieram je bardzo personalnie. Anime mojego życia. Najulubieńsze. Cudowna historia, choć za każdym razem, jak mówisz, łamiąca serce. A jeszcze bardziej serce łamie to, że od lat autorka mangi nie rysuje komiksu dalej. Chciałabym bardzo, choć mangi do końca też nie doczytałam (mam zamiar w wakacje zacząć od początku).
    Ach! Dobra, koniec zachwytów. Ale cudownie, że napisałaś ten post, nie spodziewałam się. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też już kilka lat znam tę historię i po prostu ciągle mnie tak mocno porusza... Ja ulubionego odcinka chyba nie mam - każdy kolejny jest coraz lepszy. Ale powiem Ci, że początkowo shippowałam Hachi po prostu z każdym i nie mogłam się zdecydować z kim powinna być (na pewno nie z Takumim, chociaż co do niego mam takie mieszane uczucia...).
      Czytałam, że autorka ma ogólny koncept i nie chce zostawić Nany nieskończonej, więc istnieje nadzieja, że kiedyś coś ruszy. Może ktoś będzie rysował a ona powie, jak chce by to wyglądało...
      Jak przeczytasz mangę koniecznie napisz - to co się dzieje po prostu łamie serce jeszcze bardziej ;__;
      Cieszę się, że znalazłam kogoś, kto ma taką obsesję jak ja :D
      PS. A Clannad oglądałaś?

      Usuń
    2. Ja za pierwszym razem Takumiego uwielbiałam, bo powiedzmy, że w tamtej chwili był w moim typie. :D Miałam zajawkę na rockmenów z długimi włosami, tak że Takumi idealnie się wpisywał. :D Ale jak się okazało, jaki jest, to zmieniłam zdanie. W sumie najbardziej od wtedy do teraz shipuję Hachi z Nobu, bo Nobu jest kochany. :3
      O rany, mógłby ktoś inny rysować, ale z jej pomysłu, byleby to zostało dokończone. Tak bardzo tego potrzebuję. ;-;
      Mangę doczytałam w sumie tak do 3/4, ale było to daaawno temu i w sumie już nie pamiętam dokładnie, tylko takie przebłyski. A z sentymentu chętnie zacznę od początku. :D
      Clannad oglądałam, drugi sezon też, oba mają na MAL-u 9/10... a za ch...iny nie pamiętam, o co tam chodziło. D: Obejrzałam sobie przed chwilą jakieś AMV, bo myślałam, że coś mi się przypomni, ale nie bardzo. A to dziwne, bo to chyba niezły wyciskacz łez był. Musiałam oglądać to też dawno temu. :o

      Usuń
    3. Też bym chciała, by skończyła z Nobu ;_;
      Ja tak samo. Żyję już tylko po to, by się dowiedzieć co i jak :x
      Clannad jest niesamowite. Pooglądaj jeszcze raz ;p

      Usuń
    4. Może wrócę kiedyś. Chociaż ja mam problem ze znalezieniem czasu na anime, których nie widziałam, a co dopiero na powtarzanie tych, które już widziałam (Nana się nie liczy, na Nanę zawsze jest czas :D).

      Usuń
  2. Dla mnie anime skończyło się na Dragon Ballu. A wcześniej był Kapitan Jastrząb, Tygrysia Maska i coś tam jeszcze. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dragon Balla ciężko nie znać, ale reszta dla mnie to po prostu tajemnica :o

      Usuń
    2. Też oglądałaś czy tylko pojedyncze odcinki? :) Reszta była bardzo dawno, możesz nie pamiętać, bo Cię jeszcze na świecie nie było, a ja miałem jakieś 7-8 lat. :)

      Usuń
    3. Do końca nie oglądałam chyba, ale sporą część mam za sobą :D
      No tak, wciąż zapominam jaki z Ciebie staruszek :p

      Usuń
    4. Tam coś się nowego zaczęło pojawiać. Temu się jeszcze nie przyjrzałem.
      Hehe, staruszek, czy nie staruszek. Po prostu jak nie jesteś z tego rocznika to ciężko znać, bo teraz jest to praktycznie niedostępne, ani w tv, ani w internecie. Szukałem na jakichś torrentach itp, ale ciężko. A Dragon Balla jednak łatwiej obejrzeć.

      Usuń
    5. Na bieżąco też nie jestem i chyba nie będę. :D
      Racja w sumie. Ja to z dzieciństwa to Naruto i Króla Szamanów :D

      Usuń
  3. Tyle już anime obejrzałam, a jednak "Nana" wciąż czeka na swoją kolej... Chciałabym się w końcu zmobilizować i zabrać za tę serię, skoro wszyscy tak się nią zachwycają. Może na wakacjach wreszcie się zdecyduję. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Może kiedyś z tobą obejrzę to anime.

    OdpowiedzUsuń
  5. Stary post, ale skomentuję, bo co mi szkodzi.

    Jak dla mnie anime to jeszcze nic (i tak topiłam się we łzach, ale ci ...), gorzej manga, gdy ją czytałam to dopiero płakałam, a w moim umyśle mimo iż czas płynie i pewnie z pół roku temu czytałam twór Yazawy dalej pojawia się pytanie:

    DLACZEGO REN *****?!?!1//1?!/! (zagwiazdkuję, bo jeszcze ludzie się na mnie zezłoszczą za spojlerki, ale i tak wszyscy co oglądali będą wiedzieć o co chodzi ;c)

    Nie umiem pozostawić tego tutułu w spokoju, oglądam anime już trzeci raz w ciągu 4-5 miesięcy, mam japoński tomik mangi (buahahahahahuuha), i całą też przeczytałam w necie, dalej niedosyt, a serduszko nie przestaje boleć.

    OdpowiedzUsuń

Co u Ciebie?

Copyright © Nasze życie ♥ , Blogger