marca 19, 2016

Paper Towns, czyli Papierowe Miasta w Londynie #7


W tym tygodniu jakoś tak wyszło, że nie zwiedzaliśmy. Poszliśmy po prostu na małe zakupy niedaleko naszego mieszkania, a całą niedzielę przesiedzieliśmy w domu oglądając Sleepy Hollow. Bardzo produktywnie, nie powiem, że nie. Udało mi się wydać trochę pieniążków na książki i kilka innych - zapewne niepotrzebnych - pierdół. Odwiedziliśmy też ponownie ten park, w którym kiedyś znaleźliśmy sporo piłeczek do golfa. Tym razem także nie obyło się bez nich. Mamy ich już tyle, że spokojnie sami możemy iść grać w golfa. Powiem Wam, że to nie takie łatwe. Próbowałam kiedyś. Trafić tym kijem w tą piłeczkę to trzeba umieć.

Następne Paper Towns z pewnością będzie bardziej interesujące, choć niedzielę również spędzamy w domu. Tym razem w oczekiwaniu na kuriera. W końcu będę mogła przeczytać papierową książkę! Po prawie dwóch miesiącach samych ebooków! Nawet nie wiecie, jak się cieszę. Poza tym... Mamy już wiosnę!

24 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Ooo... uczysz się też hiszpańskiego? :D
      Super sprawa!

      Usuń
    2. Ani trochę :D Spełniam marzenie o książkach w każdym języku w binlioteczce :D

      Usuń
    3. Tak jak Kamil chce z Wielkim marszem. :P

      Usuń
    4. A po angielsku już masz? :3

      Usuń
    5. Nie, nie mam. Chciałem kupić przez neta amerykańskie wydanie, ale albo niedostępne, albo zbyt drogie. Ale przyjdzie czas. :)

      Usuń
    6. Trochę się porozglądam ;3

      Usuń
    7. Za Wielkim marszem?

      Usuń
    8. Tam książka pewnie taniej niż u nas kosztuje, a jeszcze przesyłka z UK do Polski robi swoje.

      Usuń
    9. To zależy od wydania, ale się ceny wahają od 7 do 13.

      Usuń
    10. Ty piszesz w złotówkach?

      Usuń
    11. Nie ma tak dobrze :p w funtach :p

      Usuń
    12. U, to jednak sporo, bo przy 7 to wychodzi 38 zł za książkę. To coś droga ta księgarnia chyba. :)

      Usuń
    13. To standardowe ceny książek tutaj :c Można jednak upolować tanio używane :3

      Usuń
    14. No tak, ja patrzę z perspektywy polaka i jego budżetu. Jak się jest Anglikiem to ta cena jest pewnie niska. ;)

      Usuń
    15. Jeśli wziąć pod uwagę, że ciuchy tutaj wychodzą w podobnych cenach, to... cóż. U nas książka kosztuje te swoje 30-40 złotych, ale to dwa razy mniej niż dobra bluza. Ostatnio zamiast książki za 12 funtów kupiłam sobie dwie bluzy. Przestałam już kupować tutaj w księgarniach. Nie ma po co przepłacać :D

      Usuń
    16. Hehehe, wiesz co jest najlepsze? Że my, Polacy, mamy największą tendencję do przeliczenia wszystkiego. Rozmawiałem kiedyś o tym z moją panią doktor z uczelni, to ona twierdziła, że będąc w Anglii kombinowała z mężem na różne sposoby i Anglicy byli pozytywnie zaskoczeni, że tak się w ogóle robi. :P

      Usuń
    17. Ja już nie przeliczam :D Ale może dlatego, że Dawid zarabia w funtach to i w funtach zakupy :D

      Usuń
    18. Jak się tam jest dłużej to nie ma wyboru, trzeba się przyzwyczaić. :)

      Usuń
  2. Jeszcze chyba tutaj Asi z WK nie było, bo już były koment na temat Harry'ego. :P

    OdpowiedzUsuń

Co u Ciebie?

Copyright © Nasze życie ♥ , Blogger