Jak dorosnę zostanę Joanną Chyłką. Może tylko bez słabości do takiej ilości alkoholu, choć przyznam, że jeśli chodzi o jego typ to jestem jak najbardziej za tequilą. Właśnie takie myśli chodziły mi po głowie, gdy strona po stronie pochłaniałam Immunitet. Z pewnością wiecie, że Remigiusz Mróz to ten człowiek, którego nazwisko na okładce wystarczy, bym zainteresowała się daną pozycją. Jeśli chodzi o tę serię jest ona zdecydowanie moją ulubioną ze wszystkich tego autora, wszystko za sprawą właśnie Chyłki, której podejście do wszystkiego jak najbardziej mi odpowiada.
Chyłka nie ma teraz za lekko. Leżenie w szpitalu i wypłukiwanie krwi z organizmu nie jest zbyt przyjemne, szczególnie, gdy nałóg głośno o sobie daje znać. Nie jest pisana jej jednak nuda, gdyż w szpitalu odwiedza ją stary znajomy, Sebastian Sendal, obecnie najmłodszy sędzie Trybunału Konstytucyjnego. Przychodzi do niej ze sprawą, która niedługo szumnie pojawi się w mediach. Został on oskarżony o morderstwo człowieka, którego nigdy w życiu nie spotkał, w Krakowie był tylko raz - dwa lata przed całym zdarzeniem - i z ofiarą naprawdę nic go nie łączy. Jest tylko jeden problem: na ciele ofiary znaleziono jego DNA, a pozew o zniesienie immunitetu już ruszył w świat. Joanna potrzebuje jednak czegoś, co odsunie jej myśli od wiszącym nad nią widmem bronienia własnego ojca i od butelki tequili. Bierze tę sprawę.
Nie da się ukryć, co jest największym plusem tej serii. Joanna Chyłka i jej cięty język. Dzięki niej czytanie Immunitetu upływało w naprawdę dobrej atmosferze, mimo tej sterty brudów, która co chwilę wylewała się prosto na głowę bohaterów. Przyznam, że z części na część coraz cięższe sprawy stwarza Remigiusz Mróz i już boję się tego, co pojawi się w kolejnym tomie. Jestem pewna, że będzie to coś niesamowitego.
Psy to ludzkie stworzenia - oznajmiła. - W przeciwieństwie do ludzi.
Remigiusz Mróz sprawia, że jego bohaterowie żyją swoim życiem, co doskonale widać po ich zachowaniu. Z części na część coraz bardziej ewoluują, zmieniają swoje poglądy i podejmują różne dziwne decyzje, których wcześniej nawet nie rozważaliby, tylko od razu odrzucili. Sprawia to, że naprawdę nie wiadomo, czego się spodziewać dalej i nie mam pojęcia, jak zakończą się relacje Chyłki z Kordianem, choć mam pewnie przypuszczenia i wydaje mi się, że mogę mieć rację. Mimo to znam już trochę tego autora i zapewne nic z moich przypuszczeń się nie sprawdzi, gdyż Mróz wymyśli coś, na co nawet bym nie wpadła, choćbym siedziała i latami myślała. To, co jest między Joanną i Oryńskim zdecydowanie jest nie do pomyślenia i coś czuję, że w końcu nastąpi wielki krach jak na Wall Street w 1929.
Immunitet to już czwarta książka o Joannie Chyłce i choć z pozoru wszystko jest tak cudowne jak zawsze, to jednak odniosłam wrażenie, że w jakiś sposób jest gorsza. Nie potrafię sprecyzować, dlaczego tak uważam, jednak lektura tej pozycji zajęła mi więcej czasu niż poprzednich tomów, a równocześnie nie przeżyłam jej tak mocno. Choćby mi ktoś przyłożył nóż do szyi nie umiałabym wytłumaczyć mu, skąd u mnie takie odczucia. Chyłka dalej jest jedną z moich ulubionych żeńskich bohaterek, Kordian wciąż mnie rozczula, a sprawa Sendala ciekawiła. Tym razem jednak udało mi się samej po trochu dojść do dobrych wniosków i kiedy Mróz rzucił mi w twarz jednym faktem domyśliłam się już wszystkiego. Było to bardzo niepokojące. Albo powoli dochodzę do poziomu dedukcji Sherlocka Holmesa, albo autorowi kończą się pomysły na spektakularne sprawy sądowe.
Wiesz, jak to mówią - pytania są dla nas ciężarem, ale odpowiedzi więzieniem, do którego sami się wtrącamy.
Zakończenie sprawy Sendala nie wywołało we mnie szoku, jednak końcowa scena Immunitetu zwaliła mnie z nóg swoją nierealnością. Jeśli wziąć pod uwagę sposób życia Joanny Chyłki, jej zamiłowanie do alkoholu i zapobiegliwość to nie ma ono prawa bytu. Mróz wszedł już trochę na grząski teren i ciekawa jestem jak postanowi się z tego wyplątać. Jedno jest pewne: na kolejny tom tego cyklu warto czekać i ja z pewnością należę do zwolenników. Mam tylko nadzieję, że autor zna umiar i nie zanudzi nas masową produkcją tego cyklu. Z pewnością byłabym usatysfakcjonowana pięcioma częściami, choć ciężko byłoby mi się rozstać z Chyłką. Myślę jednak, że lepiej zostawić czytelników z pełnymi brzuchami, lecz lekkim niedosytem, niż sprawić, że zrobi im się niedobrze z nadmiaru.
Nikogo już nie dziwi fakt, jak umiejętnie Remigiusz Mróz miesza swoich bohaterów różnych książek. Podoba mi się, że doskonale zgrał w czasie wydarzenia w Immunitecie z tymi z Trawersu. Zapewne nie było to łatwe, więc trzeba mu przyklasnąć za wybrnięcie z sytuacji. Cieszę się jednak, że tego nie pominął, bo wtedy byłabym zdecydowanie rozczarowana. Koniec końców to Mróz i jego reputacja wyprzedza jego samego. Wiedziałam, że dużo osiągnie, ale to przekroczyło moje wszelkie oczekiwania. W końcu Polacy poznali się na autorze, którego naprawdę warto doceniać. Choć Immunitet nie jest tak dobry jak Kasacja lub Zaginięcie, to i tak bije na głowę większość książek, które do tej pory czytałam. Niedługo dla autora największą konkurencją będą jego własne pozycje.
Ogólna ocena: 08/10 (rewelacyjna)
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona!
Dzięki! :) I rzeczywiście, ze zgraniem czasowo Trawersu musiałem trochę się napocić, ale za punkt honoru postawiłem sobie, żeby wszystko się dopasowało. ;)
OdpowiedzUsuńI wszystko gra i tańczy <3
UsuńCzytałam już Kasacje oraz uprowadzoną (?), ta seria jest rewelacyjna! Za niedługo przeczytam tą część jak dotrze na mojego e-booka!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Weronika
OFFICIAL blog of Weronika
Mróz rządzi :)
Usuń