Dawno już nie miałam styczności z książką fantastyczną stricte dla dzieci. Kiedy zobaczyłam okładkę Dziewczynki, która wypiła księżyc przepadłam i uznałam, że muszę tę historię poznać. Od razu skojarzyła mi się z Alicją w Krainie Czarów i miałam nadzieję, że będzie chociaż w połowie tak magiczna, jak ponadczasowa opowieść Carrolla. Nie wiedziałam, o czym jest The Girl Who Drank the Moon. Nie czytałam opisu, nie wgłębiałam się w to. Postanowiłam zaryzykować.
Od setek lat mieszkańcy Protektoratu oddają najmłodsze dziecko raz do roku okrutnej Wiedźmie, która zamieszkuje pobliskie lasy. Ma to powstrzymać - jak wierzą - czarownicę od terroryzowania ich wioski. Wszyscy głęboko wierzą w słuszność tego czynu. Tego roku jednak matka uparcie próbuje zatrzymać przy sobie małą dziewczynkę, ze znamieniem w kształcie półksiężyca na czole. Antain nie potrafi obojętnie przyglądać się cierpieniom kobiety, szkoli się jednak na Starszego i powinien robić wszystko, co rozkaże mu wuj. Porzucanie niemowląt w lesie wydaje się mu być czymś okrutnym, gdyż nie wiadomo, co później robi z nimi Wiedźma.
Jednak Wiedźma, zamieszkująca las, wcale nie jest zła. Każdego roku wybiera się w pobliże Protektoratu, by ocalić kolejne porzucone dziecko. Nie rozumie, dlaczego ludzie tam są tak okrutni. Ona jednak daje im szansę na cudowne życie. Karmi je światłem gwiazd. Tym razem jednak znalezioną dziewczynkę przez pomyłkę umagicznia, karmiąc ją sporą dawką światła księżyca. Pozostaje jej jedynie zatrzymać Lunę przy sobie. Xan wie, że nie może obarczyć nikogo opieką nad magicznym dzieckiem, bo nie jest to łatwe.
Tchnąć magię w dziecko to jak dać niemowlęciu obnażony miecz do ręki - ileż w tym mocy, a jak niewiele sensu.
Wiedźma Xan jest postacią przecudowną. Jej podejście do wszystkiego, co się dzieje, trochę zaskakuje. Ona nie zadaje pytań. Co roku zbiera porzucone niemowlęta jak grzyby po deszczu i znajduje im szczęśliwy dom. Jest to oznaka, że ma bardzo dobre serce, a zaopiekowanie się Luną tylko to potwierdza. Razem z nią mieszkają też dwa stworki. Mądry potwór Glerk, uwielbiający wszelkie słowa poety oraz malutki smok Fyrian, który wierzy, że jest smokiem bardzo dużym. O dziwo te dwie postacie nie podbiły mojego serca, chociaż zwykle właśnie to takie osobliwości podobają mi się najmocniej.
Zachowanie Luny mnie irytowało. Ciężko mi jednak zrozumieć dlaczego, gdyż ona zachowuje się po prostu jak dziecko, adekwatnie do wieku, w którym akurat jest. Nie powinno dziwić, że mała dziewczynka nie rozumie, dlaczego nie powinna używać wyobraźni i uważać na to, co mówi i robi. Nie jest świadoma tego, jak sterować magią ani nawet tego, że w ogóle jest wyjątkowa z tym, co posiada. Innym, prawie głównym bohaterem, jest Antain, który również nie przypadł mi zbyt mocno do gustu. To na Xan ciągle zwracałam uwagę i to ona jest arcydziełem tej książki.
Ludzie umierali. I choć ich bliscy smucili się z tego powodu, na samych zmarłych nie robiło to większego wrażenia. W końcu byli już martwi. Zajęli się innymi sprawami.
Fabularnie ta historia ma tak cudowny, pełen magii, klimat, że nie można się tym nie zachwycić. Kojarzył mi się on nieodparcie z serialem Once Upon a Time, który obecnie oglądam. Wydarzenia w Dziewczynce, która wypiła księżyc nie są aż tak wciągające czy interesujące, jednak czyta się je mimo wszystko, dla tego, jak one wpływają na czytelnika, do jakiej krainy go przenoszą. Bo Kelly Barnhill stworzyła świat, który podobne wrażenia sprawia jak te z dawnych baśni, który równocześnie przeraża, jak i intryguje.
Żałuję trochę, że nie udało mi się wciągnąć w to, co się w tej książce dzieje. Przeszkadzał mi troszkę styl pisania autorki, który nie był tak płynny, jak oczekuje się tego po baśniowych opowieściach. Przez to trochę męczyłam się w niektórych momentach i czułam, że pani Barnhill zmarnowała naprawdę ogromny potencjał. Jestem jednak pewna, że młodsi czytelnicy będą zachwyceni. Fakt, że nie miałam pojęcia o czym Dziewczynka, która wypiła księżyc jest sprawił, że oczekiwałam czegoś innego i poczułam nutkę zawodu. Gdybym znała zarys fabularny z pewnością sama byłabym zakochana w opowieści tak mocno, jak byłam zaskoczona przebiegiem wydarzeń.
Ogólna ocena: 07/10 (bardzo dobra)
701 // Dziewczynka, która wypiła księżyc // Kelly Barnhill // The Girl Who Drank the Moon // Marta Kisiel-Małecka // 09 maja 2018 // 356 stron // Wydawnictwo Literackie // 39,90 zł
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Literackiemu!
Konieczne muszę przeczytać tę książkę. Już sam tytuł jest magiczny! 💕
OdpowiedzUsuńTo prawda! Cudo!
UsuńOkładka oraz opis zapowiadają czystą magię. Nie mogę się doczekać, aż jej posmakuję <3 Zapowiada się cudowna lektura, a od pierwszych wzmianek o niej przez wydawnictwo, wiedziałam, że muszę ją mieć!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, dziewczyna z książkami
Magicznie jest, z całą pewnością!
Usuń