września 24, 2018

PRZED PREMIERĄ: OMEN // DAVID SELTZER

Całe moje dwudziestodwuletnie życie unikałam horrorów i wszelkich gatunków wiążących się z nimi. Uznałam, że to nie na moje słabe nerwy i będę musiała przeżyć resztę swoich dni upośledzona pod względem znajomości opowieści grozy. Pojawił się jednak moment, gdy zmuszona spędzać większą część dnia w łóżku, postanowiłam podjąć się pewnego wyzwania i kilka horrorów przeczytać. Kiedy dotarł do mnie Omen Maciuś od razu zapytał, czy ma to coś wspólnego z filmem o tym samym tytule. Ja, jako totalny ignorant w tym temacie, rzekłam wtedy takie konkretne nie. Przyszło mi się tutaj pomylić, bo nie tylko historia jest oparta na dziele z 1976 roku, a i sam autor miał z powstaniem tamtego filmu wiele wspólnego, gdyż stworzył on do niego scenariusz.

Jeremy Thorn jest bardzo znanym, amerykańskim politykiem. Mieszka teraz w Anglii, gdzie jest ambasadorem i osiąga kolejne sukcesy. Spędza w pracy bardzo dużo czasu, a jego żona popada w coraz głębszą depresję z powodu kolejnych nieudanych ciąż i poronień. Jeremy wie, że śmierci kolejnego potomka kobieta po prostu nie przeżyje, więc gdy dowiaduje się, że jego dziecko zmarło długo się nie waha i przyjmuje propozycje od księdza. Mają oni przygarnąć sierotę, którego matka zmarła przy porodzie. Chłopiec jest sam na świecie i nikt - ani świat, ani nawet Katherine - nie musi o tym wiedzieć. Pani Thorn żyje w nieświadomości, że Damien nie jest ich dzieckiem i dziwi się każdego dnia tym, w jakim kierunku zmierza jego rozwój. Bo jest on chłopcem bardzo nieszablonowym: opanowanym, spokojnym, czujnie śledzącym otoczenie. Gdy w jego czwarte urodziny samobójstwo popełnia jego ukochana niania zaczynają się coraz dziwniejsze wydarzenia, z którymi może mieć coś wspólnego fakt, że szósty miesiąc, szósty dzień i szósta godzina to moment, kiedy na świecie pojawił się Damien...

Mogłoby się wydawać, że czytanie tego typu książki w ciąży nie jest za dobrym pomysłem szczególnie, gdy się tego gatunku przez większą część życia unikało. Obawiałam się tego, że odbiorę Omen zbyt osobiście i uderzy we mnie ta historia zbyt mocno, jednak okazało się, że podeszłam do tego bardzo obojętnie i ani przez chwilę nie poczułam niepokoju czy przerażenia. Bardziej zaintrygował mnie cel istnienia Damiena i wszystko to, co poprzedza jego narodziny, bo z góry wiadomo, że włoski ksiądz z pewnością nie był bezinteresowny proponując Thornowi nieoficjalną adopcję. Można też domyślić się, że spore znaczenie mają tutaj kwestie religijne i od razu do głowy przyszła mi Czarna Madonna, Remigiusza Mroza. Słyszałam sporo negatywnych opinii dotyczących tej pozycji, jednak mnie przeraziła dużo bardziej niż Omen i to nasz polski autor dużo lepiej podszedł do tematu Apokalipsy.

- Boję się rzeczy dobrych, bo miną... - powiedziała. - Boję się rzeczy złych, bo jestem zbyt słaba, by je znosić. 

Głównym bohaterem Omenu jest zdecydowanie Jeremy Thorn. Mężczyzna jest postacią dosyć papierową, jak i większa część osób występujących w tej książce, przez co nie przejmowałam się jego losami. Jego stosunek do chorej żony czy fakt, że Damienem zajmowała się niania i żadne z rodziców nie spędzało z nim zbyt wiele czasu mocno raził mnie w oczy. Można zrozumieć, że Jeremy jako ambasador i polityk mógł nie mieć zbyt dużo czasu dla żony i dziecka, jednak nie można tego powiedzieć o Katherine, która pełniła rolę wyłącznie pani domu i przecież bardzo pragnęła zostać matką, więc to, że zdecydowała się w ogóle na stałą opiekunkę jest dla mnie czymś naciąganym i chociaż powody, dla których tak starała się o dziecko pojawiają się w Omenie, to w żaden sposób nie sprawia, że nabiera ona głębi. Być może w filmie aktorzy lepiej odegrali swoje role i ich życie porusza widza, jednak tutaj nie zwracałam na nich żadnej uwagi.

Wciągnęła mnie za to historia chłopca i ciekawa byłam tego, co on właściwie w sobie skrywa. Damien w pewnym momencie - już praktycznie na samym początku - zaczyna być izolowany zarówno od rodziców jak i czytelników, więc nie mamy możliwości poznania go. Nie wiadomo, czy kieruje nim jakaś wewnętrzna siła, czy wszystkiemu winne są naciski jego nowej opiekunki, która jest postacią tak dziwną i specyficzną, że dziwię się Thornom, że w ogóle wpuścili ją pod swój dach. Pokazuje to tylko, jak mało kontroli miało małżeństwo nad swoim życiem i wydaje mi się, że nawet gdyby nigdy nie trafili na Damiena ich losy i tak były już przesądzone. Im po prostu nie pisane było szczęście.

- Jest jeden sposób na zły dzień - powiedziała. - Zakończyć go. 

Wątki paranormalne poruszane w Omenie są intrygujące i będą zapewne takie dla każdego czytelnika. Kwestia Apokalipsy nurtuje od dawna, więc spojrzenie na ten temat Davida Seltzera jest bardzo ciekawe i dlatego pochłonęłam tę historię tak szybko. Razem z Jeremym i jeszcze jednym mężczyzną, który jest chyba najbardziej rozbudowaną postacią w Omenie, śledzenie wątków religijnych i próba poznania prawdy okazała się być pokusą nie do odrzucenia. Właśnie z tego powodu nie byłam w stanie odłożyć tej książki na półkę i po dwóch, trzech godzinach znałam już zakończenie. Okazało się ono być czymś lekko rozczarowującym i chętnie poznałabym ciąg dalszy. O ile książkową kontynuację bym przeczytała, to nie jestem na tyle odważna, by po serial Damien sięgnąć. Być może kiedyś uda mi się przełamać, jednak na razie cieszę się, że rozszerzyłam swoje horyzonty i zaczęłam czytać opowieści spoza swojej strefy komfortu.

Ogólna ocena: 07/10 (bardzo dobra)

747 // Omen // David Seltzer // The Omen // Lesław Haliński // październik 2018 // 240 stron // Wydawnictwo Vesper // 39,90 zł

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Vesper!

2 komentarze:

  1. Akurat dzisiaj zaczęłam, jak na razie jestem na 44 stronie, więc za wiele powiedzieć nie mogę. Oprócz tego, że już mi się podoba. Z horrorami się lubię, chociaż czytałam ich do tej pory niewiele, kiedyś więcej oglądałam, ale "Omen" jakoś mnie ominął. Tytuł coś mi mówił, ale nawet nie wpadłabym na to, że jest i książka. A tu proszę. :> Szczerze mówiąc, nawet nie czytałam opisu za bardzo, więc samobójstwo niani mnie tak zaskoczyło, że od razu skoczyła mi adrenalina i nie wiem, czy nie zmaratonuję sobie tej książki dzisiaj w nocy. Na pewno będzie to idealna pora na powieść grozy. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo wszystko to Omen jakoś w ogóle nie jest straszny :D Polecam po lekturze przyjrzeć się bliżej serialowi Damien :D

      Usuń

Co u Ciebie?

Copyright © Nasze życie ♥ , Blogger