Kiedy brałam do ręki Pierwszy rok uznałam, że będzie to lekka książka typu tych, których pełno na zagranicznym - zresztą na polskim już też - rynku. Spodziewałam się ogromnej dawki wtórności, która jednak w żaden sposób od lektury mnie nie odstraszała. Miałam ochotę na jedną z tych historii, które wciągają bez reszty, nie wymagają myślenia i - nie ukrywam - mają w sobie odrobinę romansu, który nie grzeszy oryginalnością, ale cieszy serduszko. Rzadko już chwytam za tego typu lektury, gdyż na dłuższą metę nic do życia one nie wnoszą, ale tym razem czułam ogromną potrzebę po taki gatunek sięgnąć. Na Czarnego maga czekałam od momentu, gdy pojawił się w zapowiedziach i od razu, gdy do mnie dotarł - a ja skończyłam czytać Omen - zabrałam się za czytanie.
Ryiah całe swoje życie marzyła o tym, by dostać się do Akademii Magii i zostać magiem bojowym. Niskie pochodzenie nie jest w tym przeszkodą, gdyż i ona i jej brat bliźniak, Alexander, mają na to takie same szanse jak inni. Raz w roku Akademia przyjmuje kandydatów, którzy mogą spędzić na szkoleniach rok i wybierają piętnastu, którzy dostają się na dalsze nauki. Magia Alexa ujawniła się i chłopiec może w ten sposób ćwiczyć umiejętność uzdrawiania, jednak Ry wciąż nie potrafi dostać się do pokładów własnej mocy. O ile w ogóle ją ma. Dobrze wie, że bez znajomości czarów nie przetrwa w Akademii za długo, a bycie jednym ze szczęśliwców jest wtedy zwyczajnie niemożliwe.
Droga do Akademii jest długa i uciążliwa, jednak dzięki napadowi udaje się dziewczynie odnaleźć w sobie małą iskierkę magii, która rozbudza jej nadzieje na przyszłość. Nie jest jednak łatwo sterować świeżo odnalezioną siłą, a w szkole mnóstwo jest uczniów wysoko urodzonych, którzy większą część życia spędzili na szkoleniach. Bliźniaki wyróżniają się fizycznie, umiejętnościami i wiedzą, więc nie jest dla nich możliwe sprostanie wymaganiom bez dodatkowych godzin nauki poświęcając na to wolny czas, którego jest jedynie tyle, co na sen. Ry odstaje jednak jeszcze bardziej niż Alex, ale nie ma zamiaru się poddać, jak sugeruje jej choćby Priscilla, przyjaciółka księcia Darrena i jego przyszła narzeczona.
Przeciwności losu zawsze uczą więcej niż pochlebstwa.
Ryiah jest bohaterką, którą bardzo łatwo polubić. Wyróżnia się na tle innych postaci książkowych tym, że nie jest najlepsza. Nic nie przychodzi jej prosto i musi każdego dnia robić pięć razy więcej od innych, a i tak wciąż im nie dorównuje. Nie użala się jednak nad sobą i pokazuje taki hart ducha, jakiego na próżno można szukać u - nazywajmy rzeczy po imieniu - takich nieudaczników, których otaczają ludzie praktycznie idealni, którym wszystko z pozoru przychodzi bez problemów. Jest to chyba pierwsza taka osoba w książkach młodzieżowych, z którą miałam styczność i nie mogę zaprzeczyć, że towarzyszenie jej w pierwszym roku w Akademii było przeżyciem bardzo ciekawym. Zaczęłam czytać Czarnego maga i nie odłożyłam go dopóki nie skończyłam. A teraz tak bardzo potrzebuję kontynuacji...
Najlepsza przyjaciółka Ry, Ella, jest już trochę bardziej schematyczną postacią, ale na tyle uroczą, że łatwo uśmiechnąć się czytając o niej. Gdyby nie ta wysoko urodzona dziewczyna Ryiah nie miałaby żadnych szans poradzić sobie choćby z lekcjami posługiwania się bronią. A - jakby nie było - zrezygnowanie kolejnej osoby byłoby dla niej większym prawdopodobieństwem, że to ją wybiorą i trafi do grona piętnastu, których czeka kolejny rok nauki. Podobnie jest z księciem Darrenem, który od razu przyciąga wzrok i wyróżnia się na tyle innych uczniów. Jego osoba jest taką, której spodziewamy się w książkach młodzieżowych, ale Rachel E. Carter tak skomplikowała jego charakter, że właściwie nie wiadomo, jakie motywy nim kierują i co próbuje osiągnąć.
Akademia Magii początkowo wydawała mi się być czymś w rodzaju Hogwartu, jednak autorka szybko wybiła mi to z głowy. Mamy tutaj instytucję przypominającą współczesny uniwersytet. Przyjmijmy wszystkich, a później zróbmy wszystko, by jak najwięcej osób zrezygnowało. Umieszczenie tak dużej ilości uczniów w barakach i trenowanie ich do utraty przytomności nikogo nie rusza, a każdy z kandydatów ma inną wytrzymałość i inną dawkę magii może zużyć przed wycieńczeniem organizmu. Dzięki temu walka o miejsce w Akademii jest bardzo intrygująca i nie wiadomo, kogo wybiorą egzaminatorzy. Jeśli czyta się historie tego typu dosyć często kilku można przewidzieć, jednak i tak pozostaje taka nutka niepewności, czy naszym faworytom się uda.
Ludzie, którzy mówią ci to, co chcesz usłyszeć, są najbardziej niebezpiecznymi wrogami.
Chociaż dostrzegałam podobieństwa do niektórych książek, to i tak bardziej rzucały mi się w oczy te wątki, które Pierwszy rok wyróżniają na tle innych opowieści. Nie spodziewałam się, że tak mocno spodoba mi się ten początek cyklu i mam nadzieję, że reszta części będzie na równie wysokim poziomie. Najchętniej już w tym momencie poznałabym dalsze losy Ry, jednak nie czuję się na tyle pewnie w języku angielskim, by kupić drugi tom w oryginale. Być może uda mi się rozglądnąć za nieoficjalnym tłumaczeniem, jednak wątpię, że gdzieś się takie uchowało. A szkoda, bo chociaż zakończenie części pierwszej nie zostawia zbyt dużo otwartych wątków, których kontynuacji można by chcieć na już, to równocześnie bardzo chciałabym dowiedzieć się, co się stanie dalej. Czy pojawią się jakieś magiczne artefakty? Wojna, którą tylko Ry jest w stanie wygrać? Mam nadzieję, że nie - zniszczyłoby to wszystko, co cenię w tej chwili w Czarnym magu.
Ogólna ocena: 08/10 (rewelacyjna)
748 // Pierwszy rok // Rachel E. Carter // First Year // Emilia Skowrońska // Czarny mag // tom 1 // 19 września 2018 // 365 stron // Wydawnictwo Uroboros // 39,99 zł
Za możliwość przeczytania dziękuję grupie wydawniczej Foksal!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Co u Ciebie?