stycznia 27, 2019

7 RZECZY, KTÓRE POMOGŁY NAM PRZETRWAĆ PIERWSZY MIESIĄC ŻYCIA LEONA

Minęło już prawie sześć tygodni od momentu, gdy na świecie pojawił się Leon. Od samego początku mamy dużo problemów, a wizyty u lekarzy to już prawie nasza codzienność. Wielokrotnie podejrzewałam, że Luluś jest typowym high need baby, jednak z czasem uznałam, że po prostu męczy go coś, o czym my jeszcze nie mamy pojęcia. Wciąż poszukujemy rozwiązania, ale udało nam się przetrwać już ponad miesiąc takiego życia i nie padliśmy z wycieńczenia i braku snu, co uznaję za niemały sukces. Nie spodziewałam się, że będzie aż tak ciężko. Leo praktycznie nie śpi, więc brakuje mi czasu na bloga i czytanie. Ba, brakuje mi czasu nawet na jedzenie i chodzenie do łazienki. Jutro czeka nas kolejna wizyta u pediatry. Dzisiaj zamiast o ostatnio przeczytanej książce opowiem Wam o rzeczach, bez których nie wyobrażam sobie w tym momencie życia.
KURA DO KARMIENIA LAMILLOU 

Już w szpitalu odkryłam, jak przydatną rzeczą jest poduszka do karmienia. Ta szpitalna była miękka i nie przypadła mi do gustu zbyt mocno, więc ucieszyłam się, że jeszcze przed porodem udało mi się na promocji zamówić kurę do karmienia. Jako fanka wszelakich zwierząt wiejskich zakochałam się w tym kształcie i nie wyobrażałam sobie wybrać innej. Początkowo nie mogłam podczas karmienia obyć się bez mojej kury - po cesarskim cięciu okazała się być ona wręcz niezbędna. Dziecko leży wtedy na odpowiedniej wysokości podtrzymywane przez poduszkę, gdyż jest ona twarda, przez co nie potrzeba wyginać się w żaden sposób i ta czynność pozostaje bezbolesną.

Podczas jutrzejszej wizyty u pediatry dobierzemy odpowiednie dla Leona mleko modyfikowane. Z powodu ciągłych ulewań i bólów brzuszka musimy - niestety - zrezygnować z karmienia piersią. Jako dziecko z refluksem Luluś musi być karmiony z główką dużo wyżej niż reszta ciałka i w tym również pomaga nam kura. Jest ona również po prostu piękną poduszką - wybrałam wzór stworzony przez Macieja Zakościelnego - z której na pewno będziemy korzystać przez lata. 


SZUMIĄCE MISIE
Działanie szumów na niemowlęta jest już dokładnie udowodnione, więc gdy zaszłam w ciążę uznałam, że w takiego szumisia warto zainwestować. Kupiliśmy więc misia, który jest już niedostępny na oficjalnej stronie Szumisiów. Obsługuje się go przez telefon, ma w sobie nianię (z której nie korzystamy - nie warto było dopłacać) i czujnik snu maluszka. Szumiś jednak jest dosyć dużym pluszakiem, przez co spędza dnie i noce w łóżeczku Leona, z którego w tym momencie korzysta tylko on i nasz kot. W dostawce, w wózku i w podroży spełnia swoją rolę ptaszek Whisbird, którego Luluś dostał od mojej mamy, swojej babci. Ma on tylko jeden rodzaj szumu, który można podgłośnić lub ściszyć, jednak sprawdza się doskonale. Nie wyobrażam sobie przetrwać nocy bez niego. 


DOSTAWKA DO ŁÓŻECZKA LIONELO THEO 
Meblując pokoik Leona z góry założyłam, że od momentu, gdy wyjdzie ze szpitala będzie właśnie tam spędzał noce. Szybko okazało się jednak, że wstawanie do niego na nocne karmienia będzie czymś bardzo męczącym, więc od samego początku spał z nami. Nie było to zbyt wygodnym rozwiązaniem, więc zamówiliśmy dostawkę do łóżka. Wiedziałam, że mój wybór padnie na tę firmy Lionelo, która już dawno wpadła mi w oko. Jej cena jest niziutka, co było dla mnie na tyle istotne, że za miesiąc/dwa planuję przenieść Leona już do jego pokoju. Szczególnie teraz, gdy jedząc mleko modyfikowane będzie przesypiał większą część nocy. Przy karmieniu piersią było to bardzo wygodne, a i teraz, łatwiej jest go nakarmić gdy śpi obok.


LAMPKI NOCNE RABBIT & FRIENDS
O tych lampkach nie trzeba chyba nikomu opowiadać. Znane są już praktycznie wszystkim. Zakochałam się w tym misiu w momencie, gdy tylko go zobaczyłam. Gdy odwiedziłam po raz pierwszy sklep Ancymon w Rzeszowie od razu dodałam ją do swoich zakupów. Miałam w planach kupić misia małego, jednak koniec końców wybrałam wersję dużą. Wszystko dlatego, że działa ona nie na baterie, a jest ładowana przez usb. Z tego powodu można szybciutko ją naładować, nie trzeba mieć w domu zapasu baterii - jak byłoby w przypadku małego misia - i daje więcej światła. Kiedy odwiedziliśmy Ancymona następnym razem mój narzeczony pewnym tonem powiedział chcę królika i tak staliśmy się właścicielami kolejnej lampki.

Wielką zaletą tych lampek jest fakt, że nie świecą wyłącznie żółtym światłem, a mają opcję również zmieniania kolorów. Mogą albo tęczowo się mienić albo świecić wybranym przez nas odcieniem. Te kolory są mniej jasne, więc nadadzą się dla dzieci, które boją się ciemności. Nam służą podczas nocnych karmień i przewijania, bo nie rozbudzają dziecka, a równocześnie wszystko jest doskonale widoczne. Kolejną ich zaletą jest to, że są zrobione z miękkiego silikonu i dziecko może nawet ją naciskać, a nic jej się nie stanie. Niejednokrotnie już nasz miś wylądował na podłodze i dalej działa bez zarzutu.


KARTY KONTRASTOWE
Leon praktycznie od urodzenia wykazuje ogromne zainteresowanie kartami kontrastowymi. Te, które są jego ulubionymi dotarły do nas w prezencie od - tak mi się wydaje - Klubu Enfamama. Za zarejestrowanie się w nim otrzymuje się właśnie takie karty oraz naklejki do zdjęć. Kupiliśmy Leonowi również inne zestawy takich kart kontrastowych, jednak to te podbiły jego serduszko. Leżą ciągle na przewijaku, dzięki czemu zajmuje się patrzeniem na nie i nie ma czasu płakać i denerwować się. Oszczędza to nam naprawdę dużo czasu każdego dnia i dodatkowo stymuluje jego umysł. Czego chcieć więcej?

SUPERZABAWKA MRB NA KOLKĘ
Luluś jest jednym z tych dzieci, które mają bardzo dużo problemów z brzuszkiem. Termofor z pestek wiśni - tak bardzo chwalony przez wszystkich - u nas nie zdawał rezultatów. Z pomocą przyszła ciocia Leona, która sprezentowała mu właśnie ten termoforek. Miałam zamiar go kupić, więc tylko nas uprzedziła. Dzięki specjalnemu wielorazowemu wkładowi grzeje brzuszek nawet kilka godzin, więc dzidziuś ma możliwość spokojnie pospać. Dodatkowo jest w kolorach, które takie maluszki widzą doskonale, więc jest też równocześnie zabawką. Leon w obecnym momencie lubi bardziej kontrasty z większą zawartością czerni, więc MRB jeszcze nie jest jego ulubieńcem, ale obstawiam, że z czasem się to zmieni. Jest to mój ulubiony motyw stworzony przez Lullalove i ozdabia on naszą kołderkę, pieluszki, myjkę... co tylko się da. 


SEGREGATOR PEDIATRYCZNY #JESTEM DZIECKIEM
Opowiadałam Wam już kiedyś o segregatorze dla kobiet w ciąży, który wielokrotnie ratował mi tyłek. Trzymałam tam wszystkie wyniki badań, wydruki usg. Jako, że chodziłam do ginekologa co tydzień/dwa miałam ich naprawdę sporo. Początkowo nie miałam w planach kupienia segregatora pediatrycznego, jednak ilość lekarzy, do których jesteśmy zmuszeni jeździć mnie zmotywowała. Po kolejnej dostawie udało mi się dorwać egzemplarz - naprawdę są trudno dostępne - i wielokrotnie już dziękowałam za to Bogu. 

Nie dość, że jest w nim dużo miejsca na wyniki badań, wypisy ze szpitala, kontakty do lekarzy znajdują się tam informacje bardzo przydatne. Co robić w wypadku kataru u dzieci, gorączki, kiedy jechać do szpitala. Odkąd listonosz przyniósł mi paczkę z segregatorem pediatrycznym nie szukam już pomocy w Google, tylko sięgam po niego. Jestem zdania, że powinni je dawać każdemu noworodkowi w szpitalu. Wielokrotnie uratowałby sytuację, gdy młodzi rodzice nie wiedzą co zrobić. 

3 komentarze:

  1. Wspominacie o szumiących misiach i ja właśnie czegoś takiego dla swojego syna szukam. Powiedzcie mi co sądzicie o misiach takich jak te https://whisbear.com/pl/blog/produkty-whisbear-tworzone-z-mysla-o-rodzicach/? Waszym zdaniem będzie to dobry wybór? Sporo osób poleca te produkty. A jakie wy macie zdanie na ich temat?

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem pod wielkim wrażeniem. Świetny artykuł.

    OdpowiedzUsuń

Co u Ciebie?

Copyright © Nasze życie ♥ , Blogger