Pewnie zastanawiacie się, co ja Wam tutaj jakąś krową świecę. Sama się troszkę zastanawiam, ale już tłumaczę. Pamiętacie gniotki? Te odstresowujące baloniki napchane mąką? To mamy tutaj teraz taką wersję po updacie. Osobiście fanką Minecrafta nie jestem, ale ta obietnica odstresowania mnie porwała. I w ten sposób dochodzimy do tej krowy ze zdjęcia.
Bardzo mnie zainteresowała ta tajemnicza saszetka, która przyszła do mnie w ogromnym pudle napchanym takimi bąbelkami powietrza. Przyznam, że szukam czegokolwiek co zajmie Leona na tyle, bym mogła w spokoju wypić kawę czy się ubrać i dlatego Squishme tutaj się u nas znalazło. Pod względem zawartości saszetki to strzał w dziesiątkę. Na sześć możliwych wariantów trafiliśmy na idealny - Leon za krowami szaleje, a i moje serduszko podbiła. Także fart, lepiej być nie mogło.
Jest dosyć sporej wielkości, czego się nie spodziewałam. A gniecie się tak, że człowiek ma ochotę nic nie robić, tylko siedzieć i gnieść. Minusem okazał się fakt, że ja patrząc na krowę mam ochotę ją gnieść, Leon za to gryźć, a do tego się Squishme zdecydowanie nie nadaje. Odbiłyby się na naszej krówce zęby i mógłby przypadkiem coś odgryźć. Dla bezpieczeństwa krowy wzięłam ją w depozyt i gniotę w tajemnicy. No i pachnie jak truskawki. Takie chemiczne, niczym błyszczyki sprzed 10 lat z Bravo, ale truskawki.
Na etykietce powinni napisać "dla dzieci, które już nie gryzą wszystkiego co popadnie". Ale do niczego przyczepić się nie mogę, bo jak mnie Leon denerwuje to gniotę sobie krowę i nie mam ochoty... wiecie.. pognieść Leona. Także panie prezydencie. Po jednym Squishme dla każdej matki!
ZA SASZETKĘ DZIĘKUJEMY WYDAWNICTWU EGMONT!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Co u Ciebie?