Pewnie nie wiecie, ale zaraz po premierze Tkając świt rzuciłam się na tę książkę jak na wodę na pustyni. Promowana ona była jako podobna do Mulan, a jest to moja najukochańsza animacja od zawsze. Byłam trochę rozczarowana ogólnym przebiegiem fabuły - zbyt przypominała mi pierwsze tomy Szklanego tronu - ale zakończenie sprawiło, że nie mogłam doczekać się kontynuacji.
Droga Mai Tamarin do uszycia sukien ze słońca, księżyca i gwiazd nie obyła się bez wielkich poświęceń. Dziewczyna wraca do królestwa na skraju wojny. Edan – chłopak, którego kocha, odszedł, a ona zmuszona jest włożyć kolejne przebranie i potajemnie zająć miejsce przyszłej żony cesarza.
Jednak szalejąca wokół Mai wojna jest niczym w porównaniu z jej wewnętrzną bitwą. Od chwili kiedy dotknął jej demon Bandur, zmysły dziewczyny powoli nikną: jej oczy zaczynają świecić na czerwono, traci także kontrolę nad magią i ciałem. To tylko kwestia czasu, zanim Maia całkowicie się zatraci i stanie demonem. Ale nawet to nie powstrzyma jej, by znaleźć Edana, chronić swoją rodzinę i zaprowadzić pokój w A’landi!
Maia bardzo się zmieniła od pierwszej części. Nie jest to zmiana na dobre, a los dziewczyny wydaje się być bardzo drastycznie przypieczętowany. Podziwiałam ją za odwagę, chociaż niekiedy wydawała mi się być głupotą. Jej decyzje całkiem różniły się od tych, które ja bym podjęła, więc lektura była bardzo ciekawym doświadczeniem. Nie ukrywam, że to Edan jest moim ulubieńcem tej serii, chociaż do gustu przypadł mi bardziej w Tkając świt. On również tutaj bardzo mocno się zmienił, więc naszych bohaterów poznajemy praktycznie od nowa. Nie jest to dla mnie zbyt pożądane w kontynuacjach, ale starałam się nie narzekać, tylko wczuć bardziej w akcję.
Bez wspomnień jesteśmy tylko pustymi łupinami.
Fabuła pędzi tutaj na łeb i na szyję. Autorka narzuciła ekspresowe tempo i widać, że chciała, by Krew gwiazd tutaj właśnie się skończyła. Szanuję to. Mało na polskim rynku jest dylogii, a ja je bardzo lubię. Można wtedy ominąć syndrom drugiego, słabszego, tomu. Długo zajęła mi lektura Snując zmierzch. Nie mogłam jakoś wczuć się w akcję i bardzo irytowała mnie Maia i jej ślepe gnanie za dobrem kraju. Rozumiem walkę o dobro ojczyzny i rodziny, ale miałam wrażenie, że jej poświęcanie się nie ma za bardzo żadnego sensu i nic nie zmienia.
Cieszę się już trochę, że to koniec. Zawiodłam się na zakończeniu, bo autorka trochę stchórzyła i nie poszła w tym kierunku, którego oczekiwałam. Wiem jednak, że wiele czytelników - w tym moja mama - będzie bardzo zadowolonych. Osobiście jednak uważam, że nie każda historia powinna dobrze się skończyć. Podobało mi się jednak użycie tutaj interesującej magii i całkiem innej kultury. Chociaż demony można spotkać w wielu książkach, tak Elizabeth Lim popuściła wodzę fantazji i poszła w innym kierunku niż wszyscy. To ogromny plus i świat mnie zachwycił. Warto dla niego chwycić po tę serię.
★★★★★★★☆☆☆
Snując zmierzch // Elizabeth Lim // Krew Gwiazd // tom 2 // 2022 // 376 stron // wydawnictwo We need YA
Za książkę dziękujemy księgarni Tania Książka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Co u Ciebie?