Gdy czytałam pierwszy tom tej dylogii płakałam. Złamała mnie tamta książka tak, że nie mogłam się pozbierać, a czekanie na kontynuację było torturą. Jeśli powiem, że rzuciłam się na Odrodzenie dzikich kwiatów nie skłamię. Nie odpuściłam. Nie wypuściłam jej z ręki dopóki nie skończyłam.
Od dramatycznego wydarzenia, które doprowadziło do rozstania Salem z Thayerem, minęło sześć lat. Życie dziewczyny całkowicie się w tym czasie zmieniło. Dla dobra swojej córeczki zrobiła wszystko, aby odciąć się od bolesnej przeszłości i nie pozwolić przygnieść się traumie. Powrót do rodzinnego miasteczka zmusza ją jednak do ponownego skonfrontowania się z nierozerwalnie złączonymi wspomnieniami dawnej miłości i największej tragedii, jaka się jej przydarzyła.
Thayer wciąż mieszka w Hawthorne Mills, a spotkanie z nim otwiera nigdy niezabliźnione rany. Żadne z nich nie jest tą samą osobą, którą było sześć lat temu. Oboje niewybaczalnie skrzywdzili się nawzajem, dlatego instynkt samozachowawczy każe im trzymać się od siebie z daleka. Danie sobie kolejnej szansy wymagałoby wyciągnięcia na wierzch sekretów i ponownego skonfrontowania się z najtrudniejszymi wspomnieniami. Czy oboje znajdą w sobie na to siłę?
Salem podjęła decyzję, której nie rozumiem. Odważną, trochę egoistyczną, potrzebną. Podziwiam ją. Nie potrafiłabym ot tak wyjechać od miłości swojego życia; zostawić Thayera, by sam poradził sobie ze swoją tragedią. Wyszło mu to na plus i nie da się ukryć, że Salem jest bardzo twardą dziewczyną. Uwielbiam jej postać, jej kreację. Micalea Smeltzer potrafi tworzyć ludzi. Rzeczywistych, pełnych sprzeczności. Obawiałam się, że pojawi się tu schemat wydarzeń, który możemy znaleźć w większości powieści z tego gatunku, ale autorka mnie nie zawiodła. Nie znajdziecie tu tworzonych na siłę problemów, które mają zbudować napięcie i zniszczyć trochę dobrze rozwijającą się sytuację. Na szczęście.
Fabuła książki jest ciut przewidywalna, chociaż i tak nie obyło się bez kilku zaskoczeń. Nasi bohaterowie patrzą na świat rozsądnie, więc nie ma tutaj zbyt wielu dramatów, przez co wszystkie trudne tematy, które są tu poruszane, odbiera się dużo mocniej. Śmierć, żałoba... Odrodzenie dzikich kwiatów boli. Równocześnie jest bardzo dobrą książką, potrafiącą podnieść na duchu i dającą nadzieję na lepsze jutro.
Bohaterowie uczą się tutaj żyć ze swoimi tragediami. Śmierć jest częścią życia, więc trzeba ją zaakceptować nawet wtedy, gdy przychodzi za wcześnie. Autorka pozwoliła Salem i Thayerowi pogodzić się z sytuacją, chociaż nie jest to proste. Dała im wystarczająco dużo siły, by po wszystkim się podnieśli i żyli dalej. Ta książka łamie serce i pozwala je posklejać na nowo. Nie wiem już, kiedy ostatnio aż tak płakałam czytając, ale ciut żałuję, że nie pojawi się kolejny tom tej historii. Pokochałam Salem i Thayera i już mi ich brakuje. Myślę, że wrócę jeszcze do tej serii. Jest cudowna.
★★★★★★★★☆☆
Odrodzenie dzikich kwiatów // Micalea Smeltzer // Wildflower // tom 2 // 31 maja 2023 // 384 strony // wydawnictwo Niegrzeczne książki
Za książkę dziękuję TaniaKsiazka.pl
Pierwsze słyszę o tej książce.
OdpowiedzUsuńMoże dam jej szansę