Tytuł: Krew rodu Allgar
Tytuł oryginału: Krew rodu Allgar
Autor: Janusz Warchlewski
Tłumaczenie: nie dotyczy
Seria: -
Tom: -
Data wydania: 21 lipiec 2014
Liczba stron: 349
Wydawnictwo: Novae Res
Cena na okładce: 34,00
Nie oceniaj książki po okładce? Czasami się udaje! I teraz też tak było. Okładka była tym, co spodobało mi się tak bardzo, że nie zastanawiałam się za długo i stwierdziłam, że koniecznie muszę mieć tę książkę. Do tego jeszcze miałam ochotę na czystą, prostą (nie do końca) fantastykę. Padło na Krew rodu Allgar i jak się okazało, okładka jest dobrym kierunkowskazem. Nie mogę się na nią napatrzeć - coś mnie mocno do niej ciągnie. Wydanie samo w sobie jest cudowne. A historia tylko idealnie dorównuje poziomem.
Na planecie Agros nie działo się za dobrze. Przy władzy byli władcy mocy. Bractwo Jedności odkryło jednak kamienie, które neutralizują ich moc i przejęli władzę. Bunt nazwano Wiosną Ludów. Minęło pięćset lat i pojawiają się podejrzenia, że mocarze odradzają się. Planecie grozi szybko zbliżająca się planetoida, która zniszczy większość Agros. Mimo zagłady Bractwo jest nieugięte. Nie ufają potomkom władców mocy i nie pozwalają im na używanie swojej siły. Nie przewidują, że mocarze znaleźli sposób, który pozwala im na używanie mocy i planują urosnąć w siłę. Nie mogą pozwolić sobie na żadne błędy. Jednym z mocarzy, którzy wszystko planują, jest hrabia at'Durann. Jego plany szybko się rozwijają i zbliżają do końca. Pojawiają się jednak pewne niedogodności, które całkiem mogą zniweczyć całe przedsięwzięcie.
Nic więcej Wam nie zdradzę! Po prostu sami musicie chwycić za tę książkę, gdyż jest naprawdę czymś niesamowitym. Lubię kryminały, fantastykę i prawie wszystkie gatunki. Rzadko jednak trafia się coś na tyle wspaniałego, że nawet nie zwraca się uwagi na to, jakiego gatunku książkę właśnie poznajemy. Trzeba też powiedzieć, że wśród polskich autorów dość trudno o coś bardzo dobrego. Już wcześniej wspominałam, że w tych zagranicznych pozycjach jest to coś. A przecież Ci zagraniczni autorzy wcale nie są lepsi niż Ci nasi, polscy. Dobrym dowodem na to jest Janusz Warchlewski. Jego powieść wciągnęła mnie bez reszty. Nieczęsto się zdarza, żebym chciała i planowała wrócić do jakiejś książki ale jestem pewna, że ta nieraz pojawi się jeszcze w moich dłoniach.
Podobało mi się to, że nie próbowałam przewidzieć, co będzie dalej. Chciałam poznać historię taką, jaką napisał autor. Bez żadnych domysłów, by zaskakiwało mnie to, co powinno. Naprawdę jeszcze nigdy nie miałam takiej sytuacji. Zwykle jestem z tych niecierpliwych, co to za wszelką cenę chcą się wszystkiego domyśleć. Jestem wdzięczna autorowi, że stworzył coś, co CHCIAŁAM, by mnie zaskoczyło. Zakochałam się w tej historii już od samego początku. Ten klimat, który jej towarzyszy... Zdecydowanie trafił w mój gust czytelniczy.
Podobały mi się też postacie. Mocarze to coś nowego, oryginalnego. Nie wampiry i jakieś inne, standardowe potworki. Tutaj mamy NOWOŚĆ, a o to na polskim, w sumie jakimkolwiek, rynku ciężko. Wydaje się przecież, że już wszystko zostało wymyślone. A później pojawiają się tacy ludzie jak pan Warchlewski i pokazują wszystkim, że jednak nie. To naprawdę cudowne, nie uważacie? Że istnieją tacy luidzie, dzięki którym nie zostajemy zawaleni stosem podobnych do siebie powieści i mamy bardzo ograniczony wybór. W sumie zostajemy zawaleni, fakt. Jednak można natknąć się na coś, czego jeszcze nie było. Takie odkrycia są na miarę złota.
Kiedy przeglądałam zapowiedzi tej książki napotkałam się na komentarz, że ona odstrasza a opis jest koszmarny. Nie wiem, jak można tak myśleć. Ta osoba również stwierdziła, że nawiązanie do historii jest ogromnym minusem. Dlaczego? Naprawdę nie potrafię zrozumieć. Niby czemu my możemy mieć swoją Wiosnę Ludów, a Ci w Agrosie nie? Doprawdy...
Po raz kolejny udało mi się trafić na prawdziwą perełkę kierując się wyłącznie okładką. Jak widać nie zawsze trzeba słuchać utartych reguł. Nie trzeba chwytać za rozlatujące się książki lub te, co mają brzydkie okładki ot tak, żeby nie było. Jeśli walory artystyczne danej pozycji zachwycają to jeszcze lepiej! Niech wyróżnia się na tle innych. Aż musiałam zerknąć, kto stworzył tą cudowną okładkę. Dla pana Krzysztofa Urbańskiego wielka czekolada! Z pewnością mu się należy.
Patrząc na inne książki tego autora natknęłam się na Miecz boga wojny. Nie wiem, czy ta książka już wyszła, czy jest po prostu zapowiedzią. Wydaje mi się, że raczej to drugie. Ale z pewnością chętnie za nią chwycę. Niesamowita wyobraźnia pana Warchlewskiego jak najbardziej na tak.
Ogólna ocena: 10/10
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Novae Res!
Szczerze mówiąc, to nie zwróciłabym na nią większej uwagi. Cieszy mnie jednak to, że tak bardzo Ci się spodobała i w przyszłości może sobie o niej przypomnę. :)
OdpowiedzUsuńSłabiutkie
OdpowiedzUsuń