Tytuł: Księżyc nad Soho
Tytuł oryginału: Moon Over Soho
Autor: Ben Aaronovitch
Tłumaczenie: Małgorzata Strzelec
Seria: Peter Grant
Tom: 2
Data wydania: 11 lipiec 2014
Liczba stron: 384
Wydawnictwo: Mag
Cena na okładce: 35,00
Pierwszy tom tej książki czytałam na samym końcu roku szkolnego, Doskonale pamiętam, jak siedziałam przed szkołą zamiast ruszyć się na lekcje i czytałam. Bardzo spodobał mi się styl Bena Aaronovitcha, który ma w sobie coś zdecydowanie niezwykłego. Może chodzi tutaj o sam humor. Po drugi tom nie sięgnęłam jednak od razu po premierze. To było dziwne uczucie - tak bardzo podobała mi się pierwsza część a tak do końca nie mam ochoty na drugą? Okazało się, że - według mnie - tej serii nie można czytać tom za tomem. Tutaj trzeba przerwy - na ochłonięcie oraz czasu, by ponownie docenić kunszt tego pisarza.
Ponownie spotykamy się z detektywem posterunkowym Peterem Grantem. Tym razem nasz uczeń sławnego czarodzieja natknie się na zagadkę, która nie jest łatwa do rozwiązania. Co jakiś czas giną muzycy jazzowi. Okoliczności ich śmierci są zdecydowanie na tyle tajemnicze, że bez dodatkowych zdolności Petera (czytaj: magii) nie da się ich rozgryźć. Londyńska policja bez pomocy magii nie byłaby w stanie nic zrobić. Posterunkowy Grant prowadzi śledztwo, które utwierdza go w przekonaniu, że mordercą jest istota paranormalna.
Uf. Dotarło do mnie, jak trudno w kilku zdaniach streścić historię, która jest swego rodzaju kryminałem. Bardzo lubię serię o Peterze Grancie. Ten tom wydał mi się jednocześnie i lepszy, i gorszy, niż pierwszy. Bardzo ciekawe wrażenie. Według mnie jest jeden minus stylu pana Aaronovitcha: tempo, w jakim się wszystko dzieje. Według mnie... Zdecydowanie za wolno. Nie mogę powiedzieć, że się nudziłam, jednak w niektórych momentach miałam naprawdę dosyć. Rozumiem, że autor nie chciał przeć do przodu z akcją, byle jak najwięcej i jak najszybciej, tylko powoli rozbudzać naszą ciekawość i powoli wszystko nam wyjaśniać. Jednak z ręką na sercu mogę powiedzieć, że z tym tempem już przesadził. Więcej dynamizmu, panie autorze!
Oczywiście muszę wspomnieć o postaci głównego bohatera. Zachwycałam się nim w recenzji pierwszego tomu, co nie znaczy, że teraz sobie odpuszczę. Peter Grant jest świetnie wykreowaną postacią. Cechujące go poczucie humoru i ten dziwny, lekko specyficzny sposób bycia sprawia, że chciałoby się go osobiście poznać. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że z całą pewnością chciałabym mieć go za przyjaciela. Podobnie inni bohaterowie są z całą pewnością dobrze przemyślani. Niektórzy z nich pojawiają się tylko na chwilkę i trzeba to powiedzieć: takie marnotrawstwo tak dobrych bohaterów! Autor powinien wykorzystać ich potencjał do końca. Rzec by można: marnowanie dobrych statystów. Wszystko to idealnie łączy się ze sobą i sprawia, że chce się wejść do tej książki i zamieszkać razem z bohaterami.
Największym plusem całej tej książki jest jej humor. Te specyficzne żarty powinny rozbawić każdego, kto skrywa w sobie chociaż gram poczucia humoru. W niektórych momentach nie mogłam przestać się śmiać. Tak, dalej narażam się na dziwne spojrzenia ludzi dookoła. Całe szczęście, że ci, którzy przebywają ze mną najczęściej są już do tego przyzwyczajeni i nie muszę się tłumaczyć. Bardzo lubię gatunek urban fantasy i pewnie to też sprawia, ze ta książka tak przypadła mi do gustu. Chociaż trzeba przyznać: szału aż tak wielkiego, jak po pierwszym tomie, nie ma. Bohater nam się rozwija ale czegoś już mi tutaj brakuje. Trudno mi stwierdzić czego: może Wy mi pomożecie? Strasznie mnie to nurtuje.
Dzięki opisom łatwo wczuć się w londyński klimat i to mi się podobało. Jestem w stanie wybaczyć autorowi te dosyć nudne opisy i za mało akcji. Ciekawa jestem kolejnych tomów. Zastanawiam się, czy autor nada akcji więcej dynamizmu czy dalej będzie ciągnął ten przydługi i dosyć nudny scenariusz. Chętnie to sprawdzę, mimo lekkiego zawiedzenia. Nie skreślam jednak autora: czekam na kolejny tom i kolejne spotkanie z Peterem. Wtedy okaże się, czy warto dalej łapać za kolejne części czy po prostu sobie odpuścić. Mam nadzieję, że nie napotkamy na swej drodze tendencji spadkowej i każda kolejna część będzie coraz gorsza. Mam nadzieję, że następny tom to będzie wielkie BUM! i Ben Aaronovitch bardzo mnie zaskoczy.
Ogólna ocena: 07/10 (bardzo dobra)
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję wydawnictwu MAG!
Sama nie wiem... Parę rzeczy kusi (humor), ale ani kryminał, ani urban fantasy nie należy do moich ulubionych.
OdpowiedzUsuńWłaśnie sobie zdałam sprawę, że Pilipiuk zwykle taką mieszankę tworzy, a jego lubię i to bardzo.
UsuńNawet nie wiedziałam, że kontynuacja "Rzek Londynu" już się ukazała, Dzięki za uświadomienie
OdpowiedzUsuń