Tytuł: Tetrameron
Tytuł oryginału: Tetrammeron
Autor: Jose Carlos Somoza
Tłumaczenie: Agnieszka Rurarz
Seria: -
Tom: -
Data wydania: 17 wrzesień 2014
Liczba stron: 256
Wydawnictwo: Muza
Cena na okładce: 29,99
Soledad doskonale wie, co oznacza słowo samotność. Po śmierci matki nie potrafi dogadać się z ojcem i wie jedynie, jak z nim postępować. Pewnego dnia, na wycieczce szkolnej, dziewczynka zaczyna się bać, że nikt jej nie widzi. Czuje się, jakby była niewidzialna i nikt nie zwraca na nią uwagi. Odłącza się od grupy i zaczyna błądzić po tajemniczych korytarzach zrujnowanej pustelni. Spiralne schody prowadzą ją wprost do piwnicy przed ciężkie drzwi. Nie zastanawiając się długo wchodzi do środka. Napotyka tam dwie kobiety i dwóch mężczyzn. Siedzą oni przy stole i opowiadają sobie opowieści. Soledad zostaje zaproszona do środka. Każdy z czwórki opowiada po dwie historie. Dziewczynka zmuszona jest wyjaśniać, w jaki sposób zrozumiała owe historie. Nie wie jeszcze, że po usłyszeniu wszystkiego nie będzie już tą samą osobą, która stała przed drzwiami,
Od razu Was uprzedzam. Ta opowieść naszpikowana jest metaforami i symbolami. Tutaj nic nie należy rozumieć dosłownie, bo można nieźle się zakręcić - i mówię to z doświadczenia. Autor, hiszpański psychiatra, ukazuje nam przejście z bycia dzieckiem do człowieka dorosłego. Mimo, że jest to prawda ogólna, Somoza udowadnia, że nie jest to proste a niektóre doświadczenia są bardzo nieprzyjemne. Towarzyszymy Soledad i jesteśmy świadkami, gdy to ona wkracza w ten etap. Wszystkie opowieści są chaotyczne, wręcz groteskowe, niepasujące do siebie. Nie raz, nie dwa byłam przerażona tym, co ci ludzie opowiadają przy dwunastoletniej dziewczynce. To nie jest lektura łatwa. Nie da się jej przeczytać na raz. Taki miałam zamiar i bardzo się zdziwiłam, gdy ją kończyłam - po przeszło tygodniu.
Doskonale widzimy, jak Soledad z małej dziewczynki przeistacza się w kobietę. Opowieści naszpikowane są seksualnymi podtekstami, aluzjami. Każdy gest ma tutaj jakieś znaczenie. Wszystko robi na czytelniku ogromne wrażenie - wszak nie tego spodziewamy się po tej cienkiej książeczce. Całą atmosferę, która towarzyszy snuciu opowieści, można nazwać mistyczną. Uważny odbiorca w jednej historii może odnaleźć drugie dno, a nawet trzecie i czwarte. Widać, że autor również zadaje sobie pytania, na które odpowiedzi do tej pory nie są znane. Czy człowiek jest dobry czy zły, czym jest tak właściwie szczęście i ile można poświęcić, by osiągnąć swój cel. Wszystkie te egzystencjalne pytania zostają zadane Soledad, która uważnie musi przysłuchiwać się opowieściom.
Krąg Tetramerona jest w pewnym sensie duchowym przewodnikiem. Nie zmienia to jednak faktu, że ich wskazówki nie są jasne. Są pokrętne i niezrozumiałe. Każdy czytelnik będzie musiał zmierzyć się z owymi pytaniami i przemierzyć labirynt własnej duszy. Biorąc do ręki tę książkę nie spodziewałam się tego. Byłam pewna, że jest to po prostu lekka opowieść, która umili mi popołudnie. Jak widać po raz kolejny intuicja całkowicie mnie zawiodła. Nie zmienia to jednak faktu, że po lekturze tej pozycji jestem... usatysfakcjonowana. Nie mówię, że zrozumiałam wszystko. Myślę, że wrócę jeszcze do tej książki. Z wiekiem zmienia się sposób postrzegania i jestem ciekawa, jak odbiorę to wszystko za kilka lat.
Tetrameron z całą pewnością można zaliczyć do książek psychologicznych. Każe nam się zastanowić nad trudnymi pytaniami i pomaga zrozumieć ciężki etap dorastania. Myślę jednak, że nie można czytać tej książki we wczesnej młodości. Nie potrafię sobie wyobrazić, że rówieśniczka Soledad czyta o tych wszystkich historiach, które ona zmuszona była słuchać. Dziwi mnie fakt, że autor w swej opowieści zamieścił tak młodą dziewczynkę. Niektóre z tych historii naprawdę mnie gorszyły i przerażały... I wydaje mi się, że etap dorastania jest taki sam: szokujący, straszny, ale równocześnie pociągający i ekscytujący.
Ogólna ocena: 07/10 (bardzo dobra)
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję wydawnictwu Muza!
Okładka jest niesamowita, fakt. Treść też zresztą wydaje się być wyjątkowo interesująca, ale musiałby mnie odpowiedni nastrój najść. Może kiedyś :).
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o niej, ale teraz wydaje mi się intrygująca. Przywodzi mi na myśl Nabokovską "Lolitę", co mnie jednak nieco teraz przytłacza. :)
OdpowiedzUsuńOkładka i mnie by skusiła w księgarni :) i chyba nie zawiodłabym się na książce, bo fabuła jest ciekawa :)
OdpowiedzUsuńMam ją - ciekawa jestem jak mi się spodoba.
OdpowiedzUsuńJa też mam słabość do okładek. :')
OdpowiedzUsuńKocham książki z podtekstem psychologicznym, więc chętnie po"Tetrameron" sięgnę.
Pozdrawiam!