marca 25, 2017

Droga królów // Brandon Sanderson, czyli książka mojego życia

Właśnie skończyłam czytać Drogę królów, która jakiś czas spędziła na mojej półce ze względów na niecodzienną objętość. Z pewnością już dobrze wiecie, jak bardzo uwielbiam Sandersona, gdyż w żaden sposób tego nie ukrywam. Ba, wręcz się tym szczycę i jestem dumna z tego, że mam taki dobry gust czytelniczy, ot co. Słyszałam, że Archiwum burzowego światła to niesamowita seria, jednak nie potrafiłam dopuścić do siebie myśli, że coś może przebić Ostatnie Imperium, czyli mój ulubiony - do tej pory - cykl Brandona Sandersona. Ze zdziwieniem muszę przyznać, że reszta świata miała rację: Droga króla jest czystym geniuszem i do tej pory serce bije mi tak mocno, że zaczynam obawiać się o to, że nigdy już nie przestanie tak szybko pompować mojej krwi. Właśnie zaprezentowałam jawny przykład melodramatyzmu, ale nie potrafię uspokoić tych uczuć w moim wnętrzu. Burzowa książka.

Kaladin nigdy nie spodziewał się, że tak potoczy się jego życie. Miał zostać chirurgiem i przejąć po ojcu gabinet, poślubić swoją przyjaciółkę, czego potajemnie od niego oczekiwano i spędzić resztę życia w małym miasteczku, które od zawsze było jego domem. Z dala od wojny, niebezpieczeństw i walk. Los jednak ma dla niego całkiem inne plany i chłopiec musi porzucić ratowanie życia dla jego odbierania. Szeth jest skrytobójcą z Shinovaru, Mocowiązcą, Kłamcą. Ma zabijać, takie jest jego zadanie. Nie zadawać pytań, wykonywać rozkazy mimo tego, że każde kolejne odebrane życie jest dla niego ciosem prosto w serce i - gdyby tylko mógł - najchętniej uciekłby jak najdalej od kolejnych panów bez serca, którzy kierują jego życiem.

Shallan pochodzi z rodu arystokratów, jednak teraz - po śmierci ojca - ona i jej bracia są bankrutami z mnóstwem długów na głowie. Dziewczyna - chociaż całe życie chowana była pod kluczem - obmyśla ryzykowny plan na odbudowanie rodzinnej fortuny. Musi tylko zostać uczennicą królewskiej siostry, heretyczki, oświeconej Jasnah. I okraść ją. Dalinar po śmierci brata stał się całkiem inną osobą. Porzucił poprzedni tryb życia, zaczął ściśle przestrzegać kodeksu, którym nikt w amii się już nie kieruje. Jego bratanek jest królem, a on musi ochraniać go za wszelką cenę. Przeszkadzają mu w tym jednak wizję, które nachodzą go podczas burz. Jeden z jego synów uważa, że arcyksiążę traci zmysły i on sam jest bliski w uwierzeniu w to. Coś jednak popycha go do przodu i każe dalej iść tą samą ścieżką. Czas najwyższy zmienić świat, który coraz bardziej zbliża się ku upadkowi. 

Jakże łatwo zignorować czarne serce, jeśli otacza je wyprasowany mundur i reputacja uczciwego.

Świat stworzony przez Sandersona w Archiwum burzowego światła jest tak skomplikowany, pełen zawirowań, politycznych gierek i zdrad, a równocześnie tak zbudowany, że od pierwszej strony czułam się w nim jak w domu. Zapewne będą tacy, co będą skołowani tym natłokiem nowych informacji, jednak ja w książkach Brandona od razu się odnajduję i ze spokojem poznaję jego kolejne szczegóły - bez pośpiechu smakuję każdy opis zwierząt, roślin, ludzi i staję się jedną z nich. Tak po prostu, bez wysiłku. Przystosowuję się i nie wyobrażam sobie życia w innym świecie. Drogę królów czytałam przez kilka dni - dużo jak na mnie - i teraz jest mi bardzo ciężko wrócić do rzeczywistości. Ten autor jest mistrzem, jeśli chodzi o kreację otoczenia, a to, co pokazał tutaj to istny majstersztyk, który jak nic przejdzie do kanonu klasyki fantasy. O ile już go tam nie ma.

Bohaterowie są tak cudownie barwni, tak pełni życia (i burzowego światła!), że nie da się być w stosunku do nich obojętnym. Kaladin jest moim ulubieńcem, co pewnie nikogo nie dziwi. Odważny, nieprzewidywalny, inteligentny, honorowy. Nie wiem czy potrafiłabym wymienić jego jakąś wadę, chociaż ma tendencję do wpadania w rozpacz, co jest w pełni zrozumiałe, jeśli rozważymy przebieg jego życia. Każda z postaci ma jakieś motywy swojego postępowania i nie ma tutaj ludzi dobrych albo złych. Podejmowane przez nie decyzje wpływają na losy innych, a osoba, która może wydawać nam się uosobieniem cnót nagle odkrywa długo ukrywane ciemne strony swojej osobowości i odwrotnie. Do samego końca wahałam się z klasyfikacją bohaterów i do tej pory nie wiem, gdzie powinnam ich powkładać. Są zbyt skomplikowani, bym tylko po przeczytaniu tysiąca stron zrozumiała ich do głębi.

Nie zamykał uszu na krzyki. Nie ignorował jęków bólu. Zwracał uwagę na każdy z nich. I nienawidził samego siebie. 

Shallan zaś jest bohaterką nieco irytującą swoim zachowaniem, jednak nie mogę tak po prostu powiedzieć, że jej nie lubię i przejść dalej. Bo to nie byłaby prawda. Może nie jest najbardziej sympatyczną osobą, z którą miałam styczność w Drodze królów, jednak jej pragnienie dążenia do wiedzy i ta chęć odkrycia prawdy o otaczającym ją świecie sprawiały, że lubiłam bardzo rozdziały z jej perspektywy i nie mogę doczekać się chwili, gdy dalej będę towarzyszyć jej w badaniach. Szczególnie po tym, czego się dowiedziała. Uwielbiam zaś Jasnah, która jest jedną z tych postaci, które zawsze dążą do celu i są tak inteligentne, że spędza się z nimi czas z nadzieją, że kapka tej mądrości jakoś wyfrunie z książki i siądzie czytelnikowi do głowy. Heretyczka jest chyba jedną z moich ulubionych postaci tej serii, chociaż kocham Kaladina, Dalinara, całą drużynę mostu czwartego, a losy Szetha łamią mi serce. Jego cierpienie sprawiało, że miałam łzy w oczach i nie podoba mi to, kim się stał za sprawą zwyczajnie głupich ludzi, którym wydaje się, że mają prawo rządzić losami innych. 

Z racji tego, że - jakby nie było - toczy się tu wojna pełno jest opisów scen batalistycznych, za którymi zwykle nie przepadam, jednak tutaj śledziłam każdy cios Ostrzem i każdą strzałę wypuszczoną z łuku przez wrogów, którzy zaintrygowali mnie na tyle mocno, że chciałam, by autor poświęcił kilka rozdziałów na przybliżenie ich historii i pochodzenia. Odnoszę wrażenie - po zakończeniu, że moja prośba została spełniona w drugim tomie. Wbrew pozorom fabuła Drogi królów nie pędzi na łeb na szyję, tylko rozwija się krok po kroku i pozwala nam rozeznać się w całej sytuacji, co jednak jest bardzo trudne. Osobiście co jakiś czas przerywałam czytanie pełna coraz to nowych spekulacji i pytań. Z racji tego, że Archiwum burzowego światła planowo ma zawierać dziesięć ogromnych tomów odpowiedzi na moje wątpliwości praktycznie nie dostałam. Ale sądzę, że to dobrze. Sanderson wystawił moją cierpliwość na ogromną próbę. Lubię wyzwania. 

Sposób, w jaki osiągamy zwycięstwo, jest równie ważny, jak samo zwycięstwo.

Po zakończeniu Drogi królów zrozumiałam, że przy Z mgły zrodzony i reszta serii jest praktycznie opowieścią jak dla dzieci. Nie mogę nic jej zarzucić, gdyż wciąż ją uwielbiam, jednak Archiwum burzowego światła pokazuje, jak dużo Sanderson ma nam do zaoferowania i zapewne ten cykl będzie nazywany dorobkiem jego życia, chociaż pewności nie mam - ten człowiek raz za razem mnie zaskakuje. Na chwilę obecną bez wahania mogę powiedzieć, że Droga królów jest moją ulubioną książką tego autora, co pewnie zmieni się w momencie, gdy przeczytam Słowa światłości oraz Dawcę przysięgi, gdy już pojawi się na rynku. Nie mam wątpliwości, że cały ten cykl będzie moim ulubionym. Już nim żyję, a przede mną jeszcze dziewięć dziesiątych tego wszystkiego. Zapewne nikogo nie dziwi fakt, że nie mogę się doczekać chwili, gdy będę wiedzieć już o nim tyle, ile się tylko da, a cała ta sprawa z cosmere i łączeniem światów przestanie być dla mnie tak wielką tajemnicą. 

Jest już późno, ale jestem pewna, że nie zasnę. Wszystkie te uczucia, które narastały we mnie podczas lektury, właśnie się skumulowały i dają o sobie brutalnie znać. Nie rozumiem, jak jeden człowiek może tworzyć tak żywe światy i wciąż i wciąż na nowo, jakby miał ich w głowie całe setki i co chwila pojawiały się kolejne. Na miejscu Brandona Sandersona chyba wylądowałabym na oddziale zamkniętym nie wiedząc, gdzie właściwie zaczyna się fikcja, a kończy jawa. Mój wzrok ucieka w kierunku Słów światłości, ale rozum mówi zostaw ją, ta książka cię zniszczy. Pewnie ma rację.

Ogólna ocena: 10+/10 (książka nad książkami)

602 // Droga królów // The Way of Kings // Brandon Sanderson // Anna Studniarek-Więch // Archiwum burzowego światła // tom 1 // 30 kwietnia 2014 // 960 stron // wydawnictwo MAG //59,00 zł

19 komentarzy:

  1. Świat fałszywych ludzi mam na codzień. Raczej nie fajnie by się uciekało do książki która opowiada ponownie to samo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tej książce chodzi o honor ludzi, którzy wciąż walczą o dobro, a nie zwracanie uwagi wyłącznie na fałsz.

      Usuń
    2. Przeczytałem,długo ją czytałem ale przeczytałem. książka fajna i polecam do przeczytania. :*

      Usuń
  2. Coś mi się zdaje, że zanim zabiorę się za czytanie tych wielkich tomiszczy od Sandersona minął wieki... Cóż, może w kolejnym życiu się uda. XD (Ewentualnie na wakacjach XDDD)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zanim się zabierzesz za te, musisz przeczytać kilka poprzednich serii :p to takie zwieńczenie wszystkiego :D

      Usuń
    2. Mówię ogólnie, bo jak zauważyłam na twojej półce to on się lubuje w takich "cieniutkich" książeczkach XDDDD

      Usuń
  3. Mnie urzekł Z mgły zrodzony i na pewno chcę przeczytać inne książki Sandersona, ale... Tak jak mówisz, że Z mgły może się wydawać dziecinny w porównaniu z Droga Królów - mnie właśnie przeraża ta komplikacja, historia, wojny itd. Nigdy się w takie powieści nie mogłam wciągnąć

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wojna wcale nie wysuwa się na pierwszy plan, więc nie masz co się bać. Bitew jest sporo, ale każda z nich ma głębszy sens, więc podczas ich trwania zwraca się uwagę na to, co się dzieje z bohaterami i szuka informacji na temat świata i fabuły. Więc nie masz co się przejmować, że się nie wciągniesz, bo jestem pewna, że skoro pokochałaś Z mgły zrodzonego, to będziesz zachwycona Drogą królów i pokochasz Kaladina. :D

      Usuń
  4. Ja odkryłam Sandersona w zeszłym miesiącu właśnie za sprawą "Z mgły zrodzonego" i "Stalowego serca". Dwa kompletnie odmienne światy i oba rewelacyjne. Na pewno przeczytam wszystko spod pióra autora:)

    OdpowiedzUsuń
  5. No, no, całkiem konkretne rozmiary ma ta książka. No ale przy niektórych seriach niezależnie od tego, jak wiele jest stron, i tak chciałoby się czytać dalej (ja na przykład mam tak z Canavan). Przyznaję, seria kusi, ale na razie przymierzam się do mojego pierwszego spotkania z Sandersonem - "Dusza cesarza" już czeka na czytniku. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetnie! Po "Duszy cesarza" zabierz się za Elantris - według mnie jedną ze słabszych książek Sandersona - a później seria Ostatnie Imperium <3 :D

      Usuń
  6. Rewelacyjna recka. Faktycznie MEGA Cię ruszyła ta "Droga królów". A tu na półce tylko drugi tom jeszcze, trzeci w listopadzie, a 4 nie wiadomo kiedy. Nie oszalejesz? :) Ja właśnie się zastanawiam na tym tomem, bo kurde bardzo możliwe, że się w twardej pojawi (już wiadomo, że 3 tom będzie u nas podzielony na 2 części) i ten będzie trzeba kupić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :D
      Też słyszałam, że 3 ma być podzielony na dwie części i wydany pierwsza w listopadzie a druga w styczniu. Z jednej strony okej - w końcu da się to jakoś czytać. Ale z drugiej... już mogli obie wypuścić tego samego dnia, jak im tak zależy, by były podzielone. Co do twardych wydań... Ja w tym miesiącu inwestuje w to amerykańskie, ale trochę powątpiewam, że MAG się zdecyduje na kolejną edycję, bo całkiem niedawno wydali ABŚ w wydaniu poprawionym, także ten...

      Usuń
    2. Jakie amerykańskie? Będziesz czytać w oryginale?

      Usuń
    3. Nieee. Nie będę czytać w oryginale, ale po prostu muszę mieć to wydanie. Poznałam chłopaka na spotkaniu, który je miał, i się zakochałam. Twarde wydanie, a to, co się kryje pod obwolutą... cudo!

      Usuń
    4. To cyknij tam fotkę, jak już dostaniesz do rąk. :)

      Usuń
    5. Podesłałam Ci link na fejsbuku do niej :D

      Usuń

Co u Ciebie?

Copyright © Nasze życie ♥ , Blogger