Jednym z moich niewielu postanowień na rok 2016 było poznanie wszystkich książek Charlesa Bukowskiego. Nigdy wcześniej nie miałam z nim styczności, jednak co rusz napotykałam na swojej drodze cytaty z pozycji jego autorstwa i wiedziałam, że to będzie coś wielkiego. Żeby się bardziej zmotywować dodałam w swoim zeszycie: jeden Bukowski tygodniowo. Tak narodziła się ŚRODA Z BUKOWSKIM.
Nick Belane nie ma spokojnego życia. Ciągle ktoś coś do niego ma. Ostatnio przyczepiła się Pani Śmierć. Z jednej strony nie omija nikogo, jednak mogłaby dać mu trochę przestrzeni osobistej. Żałuje, że nie ma takiej samej blokady jak Celine. Ten francuz, który podobno umarł, ale dalej odwiedza antykwariat Reda. Nick musi odnaleźć Celine'a i doprowadzić do Pani Śmierć. Wtedy ona powie mu, gdzie jest Czerwony Gołąb. Czymkolwiek jest. Belane jest detektywem. Musi wykonywać swoje zlecenia. Choćby przyszedł do niego człowiek, którego napastuje kosmitka. Zajmuje się tym wszystkim w przerwach między graniem na wyścigach, chlaniem i obsesyjnym myśleniem o wszystkich ponętnych kobietach, które ostatnio nie dają mu spokoju.
Jest to ostatnia powieść, którą napisał Bukowski w swoim życiu. Zapewne dlatego opiera się ona w większości na motywie śmierci i na fakcie, że koniec końców dopadnie ona każdego. Być może autor czuł, że Pani Śmierć wysłała już swoich pomocników, by go odnalazła. Tak czy inaczej towarzyszymy Nickowi Belane w jego poszukiwaniach. Ma on pięćdziesiąt pięć lat i dekadenckie podejście do życia. Każdego dnia budzi się rano z ponurymi myślami i nie żałuje sobie alkoholu. Nie jest postacią, którą można lubić, albo nie. Nick Belane po prostu jest, żyje i zajmuje się swoimi przyziemnymi sprawami licząc na to, że nowy dzień nie będzie pechowy i uda mu się trochę zarobić. Spędzając z nim czas uczymy się wielu nowych rzeczy, które przekazane są w taki sposób, że na pewno zostaną w głowie.
Kurwa mać, człowiek musi walczyć o każdy centymetr. Rodzi się, żeby walczyć, rodzi się, żeby umrzeć.
Bukowski nie przebiera w słowach. Jego język jest bardzo realistyczny - takim posługuje się większa część społeczeństwa. Zapewne może to niektórych zrazić do twórczości tego człowieka, jednak jak dla mnie są one prawdziwe. Nikt tutaj nic nie udaje. Główny bohater jest szczery do bólu, świadomy swojego przemijania - Pani Śmierć nie pozwala mu o sobie zapomnieć. Chucha mu w kark i przypomina o sobie w najmniej spodziewanych momentach. Cała Szmira jest jak opis życia niejednego człowieka - przegranych, chwilowych uśmiechów losu i częstej samotności. Nie zagłębiałam się w biografię Charlesa - jeszcze - ale wydaje mi się, że był on bardzo nieszczęśliwą osobą.
Kiedy zaczynałam czytać Szmirę czułam się podobnie jak w przypadku Ferdydurke, Gombrowicza. Jeden wielki absurd i o co chodzi? Tym razem jednak do lektury nie byłam zmuszana, więc na spokojnie wdrążyłam się w książkę bez obawy, że nauczycielka spyta mnie o jakiś szczegół, na który w ogóle nie zwrócę uwagi, jak w przypadku Pana Tadeusza. Acz teraz już wiem, że koniecznie trzeba wiedzieć, jakie obrazy wisiały w salonie Sędziego i jaką melodię w południe grał jego zegar. Bardzo się cieszę, że Bukowskiego nie pokrzywdzili dodaniem jego książkę na listę lektur szkolnych.
Jest to - jakby nie było - powieść kryminalna, jednak dość zabawna w swoim absurdzie. Razem z Nickiem wędrujemy po barach i pytamy kogo możemy o dość osobliwe sprawy. Czasami miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, czasami zastanawiałam się, skąd - do cholery - Bukowski wytrzasnął pomysły na niektóre wydarzenia. Jestem pewna, że sama nie byłabym w stanie na nie wpaść. Z drugiej strony są one naprawdę rzeczywiste. Autor omija nudne fakty ludzkiej egzystencji i wszystko redukuje do minimum. Szmira jest niespodziewanie krótką książką, która zawładnęła mną całkowicie. Ciąg rozczarowaniem, jakim dla Nicka okazało się życie, przytoczył mnie i sprawił, że zaczęłam głębiej zastanawiać się nad swoją egzystencją.
Personifikacja śmierci sprawiła, że nie wydawała się ona już taka obca i przerażająca. Bukowski przedstawił ją jako piękną kobietę, w którą Nick wpatrywał się z fascynacją. Humanistyczna część mojej duszy dopatruje się tam sporo metafor. Powstrzymuję się jednak ze zbytnią analizą - trudno stwierdzić, czy nie przesadzę. Łatwo popuścić wodzę fantazji i wejść na tereny, o których autor nawet nie myślał podczas pisania.
Z jednej strony naprawdę żałuję, że nie miałam możliwości napisać porządnego wypracowania na temat śmierci w Szmirze. Ciągle przywołuje się do porządku i za chwilę pewnie siądę i pozwolę sobie na trochę analizy literackiej. Bukowski widać działa na mnie bardzo twórczo. Nikt by teraz nie powiedział, że w liceum byłam na profilu matematycznym. Mam zamiar trzymać się swojego postanowienia i zdecydowanie przeczytać wszystkie książki tego autora w tym roku. Jak dalej tak pójdzie, to wyrobię się przed wakacjami - koniec końców nie ma ich tak dużo. Bukowski porwał moje serce i - przede wszystkim - umysł, który delektował się jego prostym i wulgarnym stylem od początku do końca.
Ogólna ocena: 10/10 (arcydzieło)
Spełnia wyzwanie: -
Kiedy zaczynałam czytać Szmirę czułam się podobnie jak w przypadku Ferdydurke, Gombrowicza. Jeden wielki absurd i o co chodzi? Tym razem jednak do lektury nie byłam zmuszana, więc na spokojnie wdrążyłam się w książkę bez obawy, że nauczycielka spyta mnie o jakiś szczegół, na który w ogóle nie zwrócę uwagi, jak w przypadku Pana Tadeusza. Acz teraz już wiem, że koniecznie trzeba wiedzieć, jakie obrazy wisiały w salonie Sędziego i jaką melodię w południe grał jego zegar. Bardzo się cieszę, że Bukowskiego nie pokrzywdzili dodaniem jego książkę na listę lektur szkolnych.
Miałem zły dzień. Tydzień. Miesiąc. Rok. Życie. Cholera jasna.
Jest to - jakby nie było - powieść kryminalna, jednak dość zabawna w swoim absurdzie. Razem z Nickiem wędrujemy po barach i pytamy kogo możemy o dość osobliwe sprawy. Czasami miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, czasami zastanawiałam się, skąd - do cholery - Bukowski wytrzasnął pomysły na niektóre wydarzenia. Jestem pewna, że sama nie byłabym w stanie na nie wpaść. Z drugiej strony są one naprawdę rzeczywiste. Autor omija nudne fakty ludzkiej egzystencji i wszystko redukuje do minimum. Szmira jest niespodziewanie krótką książką, która zawładnęła mną całkowicie. Ciąg rozczarowaniem, jakim dla Nicka okazało się życie, przytoczył mnie i sprawił, że zaczęłam głębiej zastanawiać się nad swoją egzystencją.
Personifikacja śmierci sprawiła, że nie wydawała się ona już taka obca i przerażająca. Bukowski przedstawił ją jako piękną kobietę, w którą Nick wpatrywał się z fascynacją. Humanistyczna część mojej duszy dopatruje się tam sporo metafor. Powstrzymuję się jednak ze zbytnią analizą - trudno stwierdzić, czy nie przesadzę. Łatwo popuścić wodzę fantazji i wejść na tereny, o których autor nawet nie myślał podczas pisania.
Cholera, śmierć czai się wszędzie. Ludzie, ptaki, zwierzęta, gady, gryzonie, owady, ryby, nikt i nic się jej nie wywinie. Gra jest nieuczciwa od samego początku.
Z jednej strony naprawdę żałuję, że nie miałam możliwości napisać porządnego wypracowania na temat śmierci w Szmirze. Ciągle przywołuje się do porządku i za chwilę pewnie siądę i pozwolę sobie na trochę analizy literackiej. Bukowski widać działa na mnie bardzo twórczo. Nikt by teraz nie powiedział, że w liceum byłam na profilu matematycznym. Mam zamiar trzymać się swojego postanowienia i zdecydowanie przeczytać wszystkie książki tego autora w tym roku. Jak dalej tak pójdzie, to wyrobię się przed wakacjami - koniec końców nie ma ich tak dużo. Bukowski porwał moje serce i - przede wszystkim - umysł, który delektował się jego prostym i wulgarnym stylem od początku do końca.
Ogólna ocena: 10/10 (arcydzieło)
Spełnia wyzwanie: -
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Noir Sur Blanc!
Chyba mimo wszystko chyba się nie skusimy :)
OdpowiedzUsuńBuziaczki! ♥
Zapraszamy do nas :)
rodzinne-czytanie.blogspot.com
Bukowski nie jest dla wszystkich :3
UsuńMuszę sięgać częściej po książki Bukowskiego. Lubię gościa.
OdpowiedzUsuńBookeaterreality
Też go lubię :D
UsuńOstro jedziesz z tym Bukowskim. Koleś jest bardzo specyficzny. Nie czytałem żadnej książki, ale jakieś fragmenty i kilka recenzji. Na pewno kiedyś coś sprawdzę. Ale poczytaj trochę więcej, żebyś mnie zachęciła do jakiegoś konkretu. :) Recenzja jak zwykle fachowa.
OdpowiedzUsuńMyślę, że właśnie najbardziej musisz sięgnąć po Szmirę :3 Mnie się najbardziej podobała :D
UsuńTo będę pamiętam. :) Ale poczekam jeszcze na kolejne środy. :)
UsuńJuż kolejne napisane. Możesz na lubimy czytać wcześniej ogarnąć :3
UsuńCzerwonego Wróbla miał poszukiwać, a przynajmniej w anglojęzycznej wersji widnieje red sparrow, co prawdopodobnie jest aluzją do black sparrow, wydawnictwa Johna Martina, który tu jest przedstawiony jako John Barton. (John Martin zauważył Bukowskiego i zaproponował mu 100$ miesięcznie, jeśli rzuci pracę na poczcie i zajmie się pisaniem zawodowo) 100$ to było więcej niż współczesny dolar
OdpowiedzUsuń