Uwielbiam historie o księżniczkach. O Małej księżniczce, Frances Hodgson Burnett słyszałam już dawno. Jest to jedna z ulubionych książek mojej przyjaciółki. Nie mogłam się jednak jakoś zabrać za lekturę. W końcu się zmotywowałam i sięgnęłam po to cudowne wydanie z Klasyki dla młodzieży wydawnictwa Olesiejuk. Uwielbiam je i mam zamiar uzbierać wszystkie powieści z niej, które mnie interesują.
Sara jest bardzo dobrze wychowaną, skromną, dziewczynką, choć nie ma mamy, a ukochany tatuś spełniał jej wszystkie marzenia i pragnienia. Uwielbia książki i sama opowiada cudowne historie. Dziewczynka musi wyjechać do szkoły z internatem, by dalej się kształcić. Ojciec hojnie łoży na jej utrzymanie i wychowanie, więc Sara jest najcenniejszym nabytkiem panny Minchin i ma wszystko, co najlepsze, ku zazdrości niektórych dziewczynek. Ona jednak nie wywyższa się ani nie próbuje zawstydzić innych. Kiedy do szkoły przychodzi wiadomość o śmierci i bankructwie tatusia Sary wszystko się zmienia...
Sary nie da się nie lubić. Czytelnik do początku widzi jej opanowanie i spokój, co tylko wzmacnia szacunek do tej - przecież jeszcze małej - dziewczynki. Z każdą kolejną chwilą pokazuje ona, że jest inteligentnym dzieckiem i potrafi dopasować się do tego, co przynosi jej los. Od samego początku pokochałam Sarę i trzymałam za nią mocno kciuki. Mimo, że jestem od niej dużo starsza zapragnęłam mieć choć trochę jej opanowania i zdolności snucia historii. Pokazuje to, że Frances Hodgson Burnett stworzyła historię dla ludzi w każdym wieku, nie tylko dla dzieci. Sprawia to, że wszyscy ci, którym w dzieciństwie nie było dane poznać Sary, mogą to nadrobić w każdym momencie a i tak będą zachwyceni. Nie da się jej nie kochać i nie być dumnym z jej postawy w okropnych chwilach i dobrego serduszka. Cieszę się, że w końcu chwyciłam za Małą księżniczkę.
Łatwo być księżniczką, gdy jest się odzianą w złociste szaty, ale znacznie większy triumf - pozostać nią nawet wtedy, gdy nikt o tym nie wie.
Z każdą kolejną stroną byłam pewna, że jeszcze nie raz i nie dwa chwycę za tę książkę. To na niej będą wychowane moje dzieci, podobnie jak na Małym księciu i Tajemniczym ogrodzie. Zaprzyjaźniłam się z Sarą, odkryłam magię opowieści i zrozumiałam wszystko, co Frances Hodgson Burnett chciała nam przekazać. Nie da się nie docenić wyobraźni po lekturze Małej księżniczki. Sara dzięki swojej wierze w to, że każda dziewczynka jest księżniczką, stara się zachowywać godnie i uczciwie. Autorka pokazała, jakie wartości należy wpajać swoim potomkom, by wychować je na ludzi dobrych i szczerych. To jest najważniejsze.
Zakończenie ogrzewa serce, choć z pewnością nie takiego się spodziewałam. Zaraz po książce pooglądałam film, ten z 1995 roku i to właśnie tam reżyser zmienił zakończenie na te, którego oczekiwałam. Płakałam i czytając książkę i oglądając Małą księżniczkę. To naprawdę piękna historia i uważam, że nie znać jej to praktycznie grzech. Czytanie jej sprawiło, że poczułam wiarę w ludzi i spełnianie marzeń. Przez myśl mi nie przeszło, że tak pokocham Sarę i jej opowieści. Jeśli jeszcze nie czytaliście i w ogóle nie znacie historii małej księżniczki, to musicie szybko to zmienić.
Ogólna ocena: 10/10 (arcydzieło)
Spełnia wyzwanie: 28. Ma minimum 100 lat
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Olesiejuk!
"Małą księżniczkę" mam już dawno za sobą i przyznaję, że bardzo lubię tę historię. Nie wiedziałam natomiast, że książka została tak ładnie wydana, więc być może się za nią kiedyś rozejrzę, bo nie mam jej jeszcze w swojej biblioteczce.
OdpowiedzUsuńLubię również wersję filmową, ponieważ chyba najpierw zobaczyłam film w telewizji, a potem dopiero sięgnęłam po książkę.
W sumie to w ogóle uwielbiam książki tej autorki :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Ja czytałam jak na razie tylko dwie, ale bardzo mi się podobały :)
UsuńNie czytałam, ale szybko muszę to nadrobić! :)
OdpowiedzUsuńBuziaczki! ♥
Zapraszam do nas :)
rodzinne-czytanie.blogspot.com
Zdecydowanie :)
Usuń