- To Londyn - zauważył. - Tutaj wszystko jest możliwe.
Powoli zaczęłam unikać lektur młodzieżowych i obyczajowych, skupiając się na bardziej poważnych książkach i klasyce - tej dla dorosłych i na nadrabianiu tej dla dzieci. Nie mogłam jednak przejść obojętnie obok Heaven. Coś mnie bardzo mocno do niej przyciągało. Nie jestem pewna, czy chodzi o cudowną okładkę; fakt, że akcja rozgrywa się w Londynie czy o zwykłą ludzką ciekawość. Co jakiś czas zerkałam na książkę Marziego i zastanawiałam się, czy już przyszedł na nią czas. Owszem. Nadszedł.
David ma osiemnaście lat i po ucieczce z domu swoje miejsce odnalazł w Londynie. Tutaj jest wolny, pracuje i może odetchnąć pełną piersią. Pewnej nocy na jednym z dachów spotyka niespodziewanie nastoletnią dziewczynę. Jest piękna i wyraźnie jest przerażona. Przedstawia się jako Heaven i z rozpaczą oznajmia, że ktoś ją napadł i wyciął jej serce. Po pierwszym szoku David postanawia pomóc nastolatce i odstawić ją do domu. Nie wie jednak, że oprawcy nie skończyli jeszcze z Heaven i depczą im po piętach. Dodatkowo pusta klatka piersiowa dziewczyny co jakiś czas daje o sobie znać...
Kiedy przeczytałam prolog miałam ochotę wybuchnąć śmiechem. Fraza zabili ją i uciekła nabiera nowego znaczenia. Choć fabuła z początku wydaje się być głupawa i zbyt wydumana szybko się okazuje, że wszystko to ma drugie dno i jest naprawdę dobrze przemyślane. Oryginalność wręcz wylewa się z Miasta elfów i jestem pewna, że z czymś takim jeszcze się nie spotkaliście. Mimo, że jest to powieść młodzieżowa sporo tutaj wątków, które spokojnie można było rozwinąć w taki sposób, by rozszerzyć grono odbiorców. Christoph Marzi nie zrobił tego, a mimo to uważam, że Heaven jest książką naprawdę wartą uwagi.
Gdyby przed lekturą tej pozycji ktoś powiedział mi, że tak bardzo polubię Miasto elfów chyba bym mu nie uwierzyła. A jednak tak się stało.
Kiedy już nikt o nas nie pamięta, umieramy naprawdę. To już jest rzeczywiście koniec.
Heaven z początku wydała mi się dziwna. Z czasem jednak naprawdę polubiłam jej specyficzny charakter. Jak na bohaterkę z taką przeszłością okazała się być w porządku. Nie irytowała mnie i współczułam jej tego, co się wydarzyło. Nie miała za dużego szczęścia w życiu i doskonale to widać. Byłam zaskoczona tym, jak szybko zaufała Davidowi, jednak rozumiałam, że była zrozpaczona i przerażona. Sama nie wiem, co zrobiłabym na jej miejscu. Nasza główna męska postać jest takim człowiekiem, którego nie da się nie lubić. Mimo swoich małych dziwactw David zyskał mój szacunek. Jest chyba najbardziej realistyczną postacią w Mieście elfów i to dzięki niemu tak dobrze czytało mi się tę historię. Pojawia się jeszcze kilku bohaterów wartych uwagi, jednak nie umywają się oni do tych głównych, na których widocznie skupił się autor.
Podoba mi się wątek z zagubionym fragmentem nieba. Fakt, że Chritoph Marzi na to wpadł, zasługuje na uznanie. Choć domyśliłam się w pewnym momencie, kto odpowiada za całą tą intrygę z polowaniem na Heaven to i tak nieźle się bawiłam odkrywając wszystkie szczegóły tej niesamowitej historii. Mimo wszystko jest to jednak tylko młodzieżówka, która ma na celu umilić czas. Nie zmieni ona Waszego życia, a sprawi jedynie, że kilka godzin upłynie Wam jak z bicza strzelił i pokaże, że zawsze jest drugie dno, a zło czasami wynika z ogromnego cierpienia. Ta informacja - choć prosta - naprawdę ma znaczenie, kiedy zrozumie się, że trzeba poznać historię człowieka, by zrozumieć to, jak postępuje.
Ogólna ocena: 08/10 (rewelacyjna)
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Muza!
Mnie też bardzo podobała się ta książka - była lekka, przyjemna i w sumie interesująca. :)
OdpowiedzUsuń<3
UsuńZ tą oryginalnością bym nie przesadzała. Mi do złudzenia pomysł przypominał "Gwiezdny pył" ;)
OdpowiedzUsuń