Mam małe pytanie: czy ktoś z Was może mieszka w Chinach? Korzystając z okazji, że jestem chora - powinnam korzystać inaczej i się uczyć, ale cóż - pobuszowałam trochę po internecie w poszukiwaniu różnych wydań Drogi królów, gdyż na dniach zamierzam kupić sobie wersję amerykańską. Znalazłam tak wiele pięknych okładek, że mam ochotę usiąść i płakać, bo chcę mieć wszystkie. To już choroba, wiem. Z racji tego, że Papierowe Miasta i tak powoli zamieniają się w ołtarzyk dla Brandona Sandersona uznałam, że podzielę się z Wami tymi wydaniami, które znalazłam. Może znajdziecie coś dla siebie i będziecie rozpaczać razem ze mną, że nie wiecie czy Wasz bank robi przelewy w juanach chińskich i czy taki przelew walutowy nie kosztuje przypadkiem majątku.
Droga królów jest objętościowo książką bardzo grubą, więc niektóre kraje podzieliły ją na dwa tomy - podobnie jak wydawnictwo MAG ma zamiar zrobić z Dawcą przysięgi - a Chiny nawet na trzy. Nasze wydanie jest ogromne i nieporęczne, jednak osobiście żałuję jedynie, że nie zostało wydane w twardych okładkach, a nie w miękkich. I chociaż dużo osób narzeka, że w żaden sposób nie pasują one do treści, to mi osobiście się podobają. Wciąż czekam niecierpliwie, aż wydawnictwo pokaże nam okładkę Dawcy przysięgi, bo skoro ma ta część być podzielona, to chyba wersje okładkowe będą dwie. Przynajmniej mam taką nadzieję.
Ameryka, Włochy i Czechy opierają się na grafice stworzonej przez Michaela Whelana i choć nie jest to moja ulubiona okładka, to wydanie amerykańskie w twardej okładce kryje pod obwolutą prawdziwe cudo, które przekonuje mnie do wydania na nią prawie dwustu złotych. Teraz gdy zobaczyłam wydanie chińskie to trochę się waham, bo wolałabym zainwestować w tamto, jednak jest naprawdę ciężko zamówić książkę z Chin do Polski. Mam nadzieję, że uda mi się to zrobić, zanim naprawdę wysmarkam sobie mózg przez nos i będzie mi już wszystko jedno...
Mogłabym napisać do wujka z prośbą o wydanie włoskie - przy okazji: włoski trailer do Drogi królów jest piękny! - jednak nie jestem przekonana do zbierania wszystkich światowych wydań. Szczególnie dlatego, że do Czech mamy niedaleko, amerykańską zapewne zakupię, a nie potrzebuję trzech takich samych okładek na półce. I trzeba wziąć też pod uwagę fakt, że La via dei re wydana była w 2011 roku i na stronach internetowych jest już wykupiona, więc może być z nią drobny problem, dopóki włosi nie zdecydują się na wznowienie. Z tych trzech wydań wciąż jestem najbardziej przekonana do tej z USA i chyba ją sobie kupię, jeśli chodzi o grafikę.
Nigdy nie sądziłam, że wydania bułgarskie będą takie piękne. Nigdy nie interesowałam się specjalnie tym krajem, jednak ten pakiet... No cudo! Kolejny kraj, który podzielił Drogę królów na dwie części i coraz bardziej przekonuję się do tego rozwiązania... Może by tak wznowić po raz kolejny polską edycję, tym razem w twardych okładkach i podzielić je na połowy? Sama już nie wiem, co bardziej by mi przypadło do gustu. Szczególnie intrygujące jest to pudełeczko, które łączy w sobie obie części i tak bym chciała, by wyglądał ten trzeci tom, Dawca przysięgi. Nie mogę wybaczyć MAGowi, że obie części nie będą wydane tego samego dnia.
Tutaj mamy pierwszą część Drogi królów. Francja to kolejny kraj, który zdecydował się na podział. Okładka podoba mi się tak średnio, zbytnio przypomina milion innych, które są dostępne na światowym rynku. Widząc ją w księgarni raczej bym nie sięgnęła. Kolejne przeciętne fantasy - tak kojarzy mi się to wydanie. Nawiązuje sporo do treści książki - na pewno bardziej niż polska okładka przedstawiająca gościa w zbroi. No proszę Was! Jeszcze żeby ta zbroja chociaż trochę przypominała odpryski... Jednak nie o polskiej tu teraz, a francuskiej... O! Wiem. Przypomina mi książkę o jakimś mężczyźnie wysłanym do Afganistanu na wojnę... Przynajmniej wojna się zgadza.
La voie des rois to druga część francuskiego wydania Drogi królów. O ile wydaje mi się, że na pierwszej był Kaladin, to teraz - jak nic - mamy tutaj Shallan. Po raz kolejny wygląda ona jak z taniego fantasy, więc koniec końców jestem na nie. Nie będę polować na francuskie. Jeśli polecę do Paryża, jak planuję, to być może kupię sobie którąś na pamiątkę. Będę uderzać jednak raczej w Z mgły zrodzonego, gdyż mam już angielską wersję, czyli The final empire. Niemiecka okładka przypomina za to takie stare książki fantastyczne, które czytałam za dzieciaka z biblioteki. Nie mogę powiedzieć, że jestem na nie, bo to jakby nie było lepsza wersja niż francuska. No i przejdźmy w końcu do angielskiej, która jest z tej samej serii okładkowej co mój Z mgły zrodzony, więc jakościowo pewnie również przypomina papier toaletowy. Jeśli chcecie mieć po angielsku Sandersona, to radzę lepiej zaopatrzyć się w amerykańskie wydanie. Przynajmniej się nie rozpadnie.
Azjatyckie wydania to są po prostu istne arcydzieła. Stąd moje pytanie, czy ktoś z Was może mieszka w Chinach. Ewentualnie gdzieś w okolicy. I mógłby mi zakupić ten trzytomowy pakiet Drogi królów. Boże mój! Zapłacę! Ewentualnie niech się odezwie ktoś, kto zamawiał kiedykolwiek z chińskiego amazonu i wie co i jak. Jestem po prostu zakochana. Środkowa okładka to tajwańskie wydanie, jednak kojarzy mi się bardziej z takim dla dorosłych, co może być na wyrost, skoro raczej dzieci tej serii nie czytają. Tak czy inaczej jest piękne, acz nie zachwyciło mnie tak mocno, jak to chińskie trzytomowe, w czerwonych okładkach. No powiedzcie, że one nie są piękne! Chiński twórca, Jian Guo, to po prostu mistrz. Zrobił też okładki do Ostatniego Imperium. I są również cudowne. Eh. Wyprowadzam się do Chin. Zarobię sobie na te książki, kupię wszystkie i wrócę do Polski. Plan na życie numer trzy.
Trzecia okładka jest okładką japońską. Przy chińskich i tajwańskim wygląda bladziutko, czego niestety nie da się ukryć. W ogóle do mnie nie krzyczy, chociaż brzydka nie jest. Te azjatyckie przyciągają wzrok, czego brakuje niektórym europejskim. Są takie żywe i widać, że kryją w sobie niesamowite historie. Właśnie takie powinny być okładki wszędzie, wszystkich książek. A mówią, żeby nie oceniać książki po okładce... Sądzę, że w tym wypadku się nie da przejść obok nich obojętnie. Nawet najsłabsza z tej azjatyckiej trójki, japońska, jest piękna.
Japońskie wydanie zostało podzielone na dwa tomy, a okładka drugiego podoba mi się dużo bardziej niż pierwszego, więc nie mogłam przejść obojętnie obok niej. Shallan na okładce wygląda prawie tak, jak w mojej wyobraźni, więc wielkie gratulacje dla twórcy za wejście do mojej głowy. Środkowa okładka - hiszpańska - przypomina mi jakąś z postapokaliptycznej serii, jednak są to Strzaskane Równiny jak nic. No i moja faworytka z tego zestawienia: turecka. Niby taka zwyczajna, ale cudowna! Ciekawa jestem, jak przedstawia się jakość tureckich książek. Czy są równie słabe jak te angielskie, czy dorównują poziomowi na przykład amerykańskich... Nurtujące.
Wydania hebrajskie i serbskie poszły na łatwiznę i też skorzystały z okładek Michaela Whelana. Nie można narzekać, że wydawnictwa nie chciały płacić dodatkowych pieniędzy grafikowi, skoro w Ameryce to się sprzedało. Szkoda trochę. Z pewnością tamci twórcy okładek popuściliby wodzę wyobraźni i powstałoby coś niesamowitego. No i nie podoba mi się trochę fakt, że pierwszy i drugi tom Drogi królów ma tą samą okładkę. No to już jest ogromne pójście na łatwiznę. Eh, ci serbscy wydawcy. Zero kreatywności. Hebrajczycy chociaż odwrócili wojownika na okładce w drugą stronę, czyli jak wyróżnić się tanim kosztem.
Rosyjskie wydanie jest idealne. Z racji tego, że mam rosyjski w planie - mam, ale nie chodzę, bo komu by się chciało mieć zajęcia do 20 - to po tym języku umiem czytać i większość rozumiem, tak więc chyba postaram się je gdzieś dorwać. Oczywiście tylko po to, by podszkolić język! Co Wy mnie tu posądzacie o zbieractwo! Mam nadzieję, że gdzieś uda mi się ją kupić i nie będzie takich problemów z płatnością jak na chińskim amazonie. Rany boskie, co jest z tym światem nie tak? Problemy w kupieniu jednej książki wielkie, jak przy przemycie...
Rosyjskie wydanie jest idealne. Z racji tego, że mam rosyjski w planie - mam, ale nie chodzę, bo komu by się chciało mieć zajęcia do 20 - to po tym języku umiem czytać i większość rozumiem, tak więc chyba postaram się je gdzieś dorwać. Oczywiście tylko po to, by podszkolić język! Co Wy mnie tu posądzacie o zbieractwo! Mam nadzieję, że gdzieś uda mi się ją kupić i nie będzie takich problemów z płatnością jak na chińskim amazonie. Rany boskie, co jest z tym światem nie tak? Problemy w kupieniu jednej książki wielkie, jak przy przemycie...
Pojawił się też już projekt duńskiej okładki i się w nim całkowicie zakochałam. Szeth na okładce stojący na przeciwko króla... No majstersztyk! Duńczycy wymyślili coś, czego nie ma na całym świecie. Nie podkradli okładki amerykanom i stworzyli coś oryginalnego. Wielkie ukłony w ich stronę za to. Mam nadzieję, że Droga królów dobrze się w Danii przyjmie. Premiera jest w tym roku, więc całe to dobro jeszcze przed nimi. Prawa do Archiwum burzowego światła wykupiła też Brazylia, jednak mija już ponad rok od kiedy to się stało, a ani widu ani słychu choćby projektu okładki... Szkoda. Ciekawa jestem, czy zatrudnili jakiegoś grafika, czy po prostu zrobią to samo co Włochy, Czechy i inni i podkradną grafikę Whelana.
Teraz jestem przekonana, że wydanie chińskie musi znaleźć się u mnie. Chętnie dopadłabym też to duńskie i tureckie, ale chyba mogę sobie tylko pomarzyć. Ewentualnie na przyszłoroczne wakacje nie wybiorę Włoch, tylko polecę do Turcji albo Danii. Tylko po to, by wpaść do tamtejszych księgarni i upolować Sandersona. Niesamowicie kusząca perspektywa, ale taka trochę bez przyszłości, tak myślę. Przyszedł czas żeby wziąć antybiotyk i porozpaczać, że nie mieszkam w Chinach. A Wam które wydanie najbardziej się podoba?
Kolekcjonowanie "Drogi" w zagranicznych wydaniach mogłoby się okazać świetne, ale też zajmować mega dużo miejsca. Ja tak planuję z "Wielkim marszem" Kinga. Tylko, że to ma 300-350 stron. Kolega w Norwegii mi szuka. :) A z wydań Sandersona chyba amerykańskie jednak. :)
OdpowiedzUsuńŚwietne ale i mega kosztowne. To chińskie wydanie chodzi po 208$, a gdzie wysyłka? Na chińskim amazonie raptem 55 zł, po przeliczeniu, ale przelew w juanach chińskich pewnie będzie kosztował majątek, więc nie mam co liczyć na nie na razie. Amerykańskie sobie sprezentuje niedługo, no i to rosyjskie mi się marzy :D
UsuńA co do Wielkiego marszu to pamiętam, że chciałeś zbierać :D Ja mam sporo wydań Sherlocka, całą półkę.
A na Drogę królów bym znalazła miejsce. Mroza bym eksmitowała na inne półki czy coś :D
Hehe. Mróz ma ostatnio przerąbane u Karoliny. :P
UsuńMróz ostatnio za dużo pisze i mi się półka skończyła! :p
UsuńMyślę, że więcej miejsca lepiej dać Sandiemu. ;) A zerknąłem sobie jeszcze na te wydania i bardzo podoba mi się to - chyba ruskie? - pod La via dei re i filmem z Sandersonem.
UsuńBułgarskie :D też mi się podoba :D
UsuńFajnie :)
OdpowiedzUsuńWszystkie takie kolorowe na pewno będą pięknie się prezentowały w tojej kolekcji książek
Nie mam majątku, który musiałabym na nie wydać :(
UsuńBułgarskie okładki mi się nie podobają - chociaż to pudełeczko jest fajne ;) Francuskie wydanie jest słabe. Okładki duńskie wyglądają, jak z jakiejś gry komputerowej i to niezbyt urodziwej. A rosyjskie grafiki zazwyczaj mi się nie podobają, ale w tym przypadku wyszło nawet przyzwoicie. Pasuje do treści. Turecka też fajna - niby minimalistyczna, ale ma coś w sobie :)
OdpowiedzUsuńChińska okładka wywołuję uśmiech na mojej twarzy. Taka bajkowa, ale na pewno ciekawa.
Pozdrawiam!
houseofreaders.blogspot.com
Duńska właśnie mi osobiście bardzo się podoba :D Rosyjska idealnie oddaje treść i moje wyobrażenia, więc będę na nią polować :D
UsuńA ta chińsja... eh. Cudo! :D