Już kilka lat minęło od chwili,
gdy po raz pierwszy dałam szansę polskiemu autorowi i odkryłam, że Polak też
potrafi. Od tamtej pory chętnie sięgam po książki nieznanych pisarzy, którzy
dopiero zaczynają, albo ich nazwiska nie są znane w czytelniczym świecie. Sama
nie wiem, czym kierowałam się, kiedy podjęłam decyzję o przeczytaniu Po
własnych śladach. Być może swoją rolę zagrała tutaj tematyka, która
niebezpiecznie kojarzy się z serią o komisarzu Forście, Remigiusza Mroza. Jako
ogromna fanka owego cyklu nie mogłam przejść obojętnie obok książki, której
akcja rozgrywa się w tych samych rejonach.
Pewnej zimowej nocy zdarza się
wypadek. I pewnie nie byłoby w tym nic niezwykłego. Koniec końców wypadki się
zdarzają i to całkiem często, szczególnie w takich warunkach. Z pozoru wydaje
się, że fakt, iż samochód znanego biznesmena wjechał w stary, góralski dom to
sprawa oczywista. Mężczyzna, który zginął na miejscu, zwyczajnie przecenił
własne możliwości, a owa brawura go zabiła. Komendant policji powiatowej jednak
uważa, że to wcale nie był przypadek, a bogacz zwyczajnie został zamordowany… Wszystko wskazuje na to, że zamieszany w sprawę jest jeden z policjantów, były podwładny Sławomira Derebasa, komisarz Karpiel...
Karpiel pomyślał, że śmierć starego domu bywa równie przygnębiająca, jak odejście człowieka.
Nie da się ukryć, że Po własnych
śladach to po prostu kolejny kryminał, który człowiek przeczyta wyłącznie dla
relaksu. Nic tutaj nie zmieni Waszego życia, nie zszokuje Was i nie sprawi, że
z niecierpliwością będziecie wyczekiwać na kolejne książki Mariusza
Koperskiego. Mimo to podczas czytania ani razu nie pomyślałam o tym, że marnuję
czas, gdyż ostatnio unikam literatury typowo rozrywkowej i wolę taką, która coś
we mnie zmienia i czegoś mnie uczy. unikam literatury typowo
rozrywkowej i wolę taką, która coś we mnie zmienia i czegoś mnie uczy. Nie
można jednak katować umysłu ciągle, dlatego trochę lżejsze książki też są mile
widziane. A okazało się, że to naprawdę bardzo dobry kryminał. Mariusz Koperski
świetnie przemyślał cały przebieg fabuły i – chociaż połowę wydarzeń
przewidziałam – zakończenie zasługuje na oklaski.
Styl pisania autora jest lekko
chaotyczny, jednak w niczym mi to nie przeszkadzało i nie gubiłam się w
wydarzeniach. Szybkie przeskoki między postaciami i wydarzeniami mogą mieszać w
głowie i sprawiać, że człowiek straci całą przyjemność z lektury. Według mnie
jednak całkiem dobrze pasuje to do całej akcji, która jest pełna niedomówień, a
policjanci muszą czuć się równie skonfundowani co czytelnik. Wielkim plusem w
Po własnych śladach jest zakopiański klimat, który został bardzo dobrze oddany.
Autor zwraca uwagę i na plusy i minusy mieszkania w typowo turystycznym mieście
i udaje mu się sprawić, że poczułam się jakbym tam była.
Wiesz, co jest najgorszą rzeczą, która może przytrafić się człowiekowi? Wiesz? Nie? To samotność. Jest... przerażająca.
Przyznam szczerze, że nie
zwracałam zbyt dużej uwagi na bohaterów. Pochłonęłam Po własnych śladach na raz,
jednak zrobiłam to dla fabuły, a nie postaci. Komisarz Karpiel przyciągnął moje
spojrzenie i co jakiś czas pojawiały się we mnie jakieś ciepłe uczucia dla
niego, jednak bardziej interesowały mnie pobudki sprawcy. W pewnym momencie
domyśliłam się, co i dlaczego, acz autor zabezpieczył się i postarał, by zbyt
prosto nie było. Tego, co kryje się głębiej, nie w sposób przewidzieć i jeśli
nie macie doświadczenia w rozwiązywaniu zagadek kryminalnych poczujecie się
cholernie zaskoczeni. Czasami żałuję, że tyle w moim życiu się tego gatunku
naczytałam, że naprawdę dobrze idzie mi łączenie wszystkich wątków i
znajdywanie poszlak. Teraz naprawdę ciężko sprawić, że siedzę z szeroko
otwartymi ustami i nie wierzę w to, co się wydarzyło. Mariuszowi Koperskiemu również
nie udało się doprowadzić mnie do takiego stanu, jednak było bliżej niż dalej.
Po własnych śladach to kryminał, z którym naprawdę warto się zapoznać z dwóch powodów. Po pierwsze jest on polski, nasz własny. Nie ma co dyskryminować naszej rodzimej literatury. Po drugie to naprawdę kawał dobrej rozrywki, bez żadnych wątpliwości.
Ogólna ocena: 07/10 (bardzo dobra)
631 // Po własnych śladach // Mariusz Koperski // 20 czerwca 2017 // 262 strony // Wydawnictwo Astraia // 29,90 zł
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu!
Podobne odczucia miałem po lekturze, chociaż nieco niżej ją oceniłem ostatecznie. :) Faktem jednak jest, że książka napisana została przyjemnym językiem, z dobrym, zakopiańskim klimatem, jednak te przeskoki... Mnie dość mocno irytowały.
OdpowiedzUsuńMnie zgubiły te przeskoki czasowe i między postaciami, przez co trochę irytowałam się przy czytaniu. Niemniej to całkiem ciekawy kryminał, choć raczej nie przełomowy w tym gatunku. ;)
OdpowiedzUsuńPodzielam Twoje zdanie dotyczące dawaniu szansy polskim autorom i to głownie ten czynnik zachęcił mnie do bliższego zapoznania się z jej treścią. Poza tym mam słabość do kryminałów.
OdpowiedzUsuńMamy wielu świetnych pisarzy, a moim zdaniem literatura tłumaczona z innego języka, to już nie to samo. Więc na pewno zapamiętam nazwisko:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam powieści polskich autorów, więc na pewno skuszę się kiedyś na tę pozycję. A czytać dla relaksu oczywiście lubię :)
OdpowiedzUsuń