Nowa Clare to zawsze święto w rodzinie. Do tej pory pamiętam dzień, kiedy postanowiłam przeczytać Miasto kości. Nie czytałam wtedy zbyt dużo literatury z tego gatunku i byłam w szoku, jak bardzo pokochałam świat Nocnych Łowców. Po lekturze trzech dostępnych wtedy części ze zniecierpliwieniem czekałam na kolejne tomy, kolejne historie. Sporo już lat minęło, a ja - chociaż unikam już raczej tego typu literatury - wciąż uwielbiam Clare i chcę więcej. Pani Noc nie zachwyciła mnie tak mocno jak Dary Anioła, jednak wyczuwałam w niej spory potencjał, a powrót do tego uniwersum przyniósł mi olbrzymią ulgę. Nawet nie wiedziałam, jak mocno brakuje mi dzieci anioła i ich odwiecznej walki z demonami.
Emma jest załamana. Udawanie związku z Markiem, bratem Juliana, to już w sobie bardzo dużo. Mimo to musi sprawić, by jej parabatai przestał ją kochać. Jest świadoma tego, że ona nigdy nie byłaby w stanie się odkochać. Klątwa parabatai jednak wisi nad nimi i nie może na to pozwolić. Jules jest potrzebny swojej rodzinie i jest gotowa poświęcić się dla nich. Powrót Marka z Dzikiego Polowania przynosi ulgę im wszystkim. Są świadomi jednak tego, że to jeszcze nie koniec kłopotów. Kiedy Mark wyrusza na Ciemny Dwór, by uratować Kierana, swojego byłego kochanka, pojawia się lawina złych informacji. Być może śmierć nie zawsze jest końcem...
Patrząc teraz na tylną okładkę ucieszyłam się, że nigdy nie czytam opisów książek przez lekturą. Robię to dopiero przed napisaniem recenzji żeby zobaczyć, ile mogę sobie pozwolić zdradzić Wam z fabuły. Tym razem osoba, która się tym zajmuje, zdradziła tak dużo, że aż byłam w szoku. Mogę tylko poradzić Wam jedno: NIE CZYTAJCIE TEGO, CO TAM Z TYŁU NAPISALI. Początkowo ciężko było wczuć się w wszystkie te wydarzenia. Premiera Pani Noc była dobre półtora roku temu, więc niektóre wydarzenia umknęły mi z pamięci. Czułam się tak, jakby ktoś rzucił mnie na głęboką wodę bez koła ratunkowego. A ja naprawdę nie umiem pływać. Moment, w którym zrozumiałam co i jak był przełomowy. Od tamtej chwili nie byłam w stanie się oderwać, tak wciągnęły mnie przygody młodych Nocnych Łowców. Cassandrę Clare naprawdę dobrze się czyta i jestem pewna, że nieważne ile będę miała lat i tak będę do tego świata wracać.
Fabularnie Władca cieni jest przepełniony akcją. Clare tym razem nie daje Emmie i Julianowi odpocząć. Żałuje im też poczucia bezpieczeństwa czy stabilności. Nie spodziewałam się większości tego, co się wydarzyło. Nieprzewidywalność to największa zaleta tej serii. Widać, jak rozwinęła się wyobraźnia autorki i chociaż kocham Dary Anioła to dostrzegam, że przy Mrocznych intrygach wypadają bardzo blado. W tamtym cyklu więcej jest uczuć między bohaterami, tutaj nie są one tak istotne jak więzi rodzinne i bardzo to cenię. Wszystko, co się tutaj dzieje, jest tak pokręcone, że ciężko to objąć rozumem. Łatwo jest uwierzyć w coś, co nie jest prawdą, po czym długo mieć sobie za złe to, że nie zauważyło się wielu ważnych kwestii. Sytuacja polityczna w świecie Nocnych Łowców stała się tak bardzo skomplikowana, że nie mam pojęcia, jak można wybrnąć z takiej sytuacji. Zdecydowanie potrzebuję kontynuacji. Teraz, nie za pół roku.
Tym razem to nie Emma i Julian byli moimi ulubieńcami. Dużo bardziej wolałam towarzyszyć Ty'owi oraz Livvy, którzy razem z Kitem - zaginionym Herondalem - postanowili pomóc uratować świat. Przyznam szczerze, że ucieszyłam się, że Clare pozwala swoim bohaterom dorastać i wrzuca ich w wir wydarzeń. Dopiero w Władcy cieni pokochałam bliźniaki i zaczęłam zwracać na nie większą uwagę. Poprzednio były dla mnie tylko tłem. Teraz - po skończonej lekturze - nie potrafię jednak zrozumieć tego wszystkiego i sprzeczne uczucia mną targają. Z jednej strony podziwiam autorkę za samozaparcie i realizm tego wszystkiego. Z drugiej naprawdę trudno mi przestać nienawidzić jej za to, co zrobiła.
Ponownie pojawiają się tutaj postaci znane dobrze z Darów Anioła. Nie wiem czy to fakt, że nie towarzyszyliśmy im przy dorastaniu, jednak czytając o tym, jak wiele osiągnęli Jace i Clary byłam bardzo sceptyczna. Wydali mi się obcymi osobami, których nie spotkałam nigdy wcześniej. Być może, gdyby pojawiali się więcej razy poznałabym lepiej to, jacy są teraz. Ucieszyłam się jedynie na pojawienie się Magnusa i Aleca. Nigdy wcześniej nie byłam wielką ich fanką, jednak fakt, że czarownik nadal ma sarkastyczne poczucie humoru przyjęłam z ulgą. Dorosłe oblicze Aleca również przypadło mi do gustu i mam nadzieję, że w kolejnym tomie Mrocznych intryg będą pojawiać się równie często.
W twórczości Cassandry Clare pojawiają się wątki związane z LGBT. O ile nie jestem tego przeciwniczką i nie mam nic do osób o innej orientacji seksualnej, tak i tutaj nie bardzo zwracałam uwagę na bi-seksualność Marka czy związek Magnusa i Aleca. Są jednak ludzie przewrażliwieni na takie kwestie i lepiej, by byli świadomi tego, że podobnie jak w Darach Anioła tak i tutaj się to pojawia i bardzo rzuca się w oczy.
Nie mam pojęcia, co będzie dalej. To, co zrobiła tutaj Clare jest okropne. Kilka dni temu skończyłam czytać, a do tej pory nie mogę się pozbierać. Kac książkowy po lekturze Władcy cieni gwarantowany. Mam tylko nadzieję, że nie będzie trwał do premiery trzeciej części. Mam teraz złamane serce i obawiam się, że nigdy już się nie zagoi, a każda myśl o Nocnych Łowcach przywoła jedynie ból, a przez następne dni będę nosić wyłącznie biel. Ave atque vale.
Ogólna ocena: 09/10 (wybitna)
Wszystko przemija. Szczęście. Ból po stracie. Wszystko. Wszystko poza miłością.
Tym razem to nie Emma i Julian byli moimi ulubieńcami. Dużo bardziej wolałam towarzyszyć Ty'owi oraz Livvy, którzy razem z Kitem - zaginionym Herondalem - postanowili pomóc uratować świat. Przyznam szczerze, że ucieszyłam się, że Clare pozwala swoim bohaterom dorastać i wrzuca ich w wir wydarzeń. Dopiero w Władcy cieni pokochałam bliźniaki i zaczęłam zwracać na nie większą uwagę. Poprzednio były dla mnie tylko tłem. Teraz - po skończonej lekturze - nie potrafię jednak zrozumieć tego wszystkiego i sprzeczne uczucia mną targają. Z jednej strony podziwiam autorkę za samozaparcie i realizm tego wszystkiego. Z drugiej naprawdę trudno mi przestać nienawidzić jej za to, co zrobiła.
Nie wątpię, taka jest natura Nocnych Łowców: zawsze skłonni do głupich poświęceń.
W twórczości Cassandry Clare pojawiają się wątki związane z LGBT. O ile nie jestem tego przeciwniczką i nie mam nic do osób o innej orientacji seksualnej, tak i tutaj nie bardzo zwracałam uwagę na bi-seksualność Marka czy związek Magnusa i Aleca. Są jednak ludzie przewrażliwieni na takie kwestie i lepiej, by byli świadomi tego, że podobnie jak w Darach Anioła tak i tutaj się to pojawia i bardzo rzuca się w oczy.
Oto problem z zemstą: kończy się tym, że niszczysz zarówno niewinnych, jak i winnych.
Ogólna ocena: 09/10 (wybitna)
639 // Władca cieni // Cassandra Clare // Lord of Shadows // Wojciech Szypuła, Małgorzata Strzelec // Mroczne intrygi // tom 1 // 27 września 2017 // 848 stron // Wydawnictwo MAG // 49,00 zł
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu MAG!
Koniecznie muszę nadrobić zaległości i poznać twórczość tej Autorki!
OdpowiedzUsuńMimo, że mnie historia Emmy nie urzekła tak, jak ''Dary Anioła'' i ''Diabelskie maszyny'', zdecydowałam się przeczytać również najnowsze książki pani Clare, kiedy tylko strawię to, co aktualnie mam na półce. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się nad tą częścią. Wszystkie poprzednie wręcz pochłonęłam, choć nie ukrywam że Pani Noc trochę mnie znużyła. Zakończenie było ciekawe, jednak pierwsza połowa jakaś taka trochę nijaka.
OdpowiedzUsuńDwóch ostatnich tomów Darów prawie nie pamiętam, a z kolei trylogię Diabelskie maszyny dosłownie kocham.
Przeczytanie pierwszego tomu Mrocznych intryg trochę mnie rozczarowało, co spowodowało zawahanie, jednak Twoja recenzja przekonuje mnie do zakupu tomu drugiego. Dziękuję, a recenzja jest super :D