Nie lubię chwili, gdy książka, która miała być świetna i miała mnie zachwycić, okazuje się być tak marna, że nie mam ochoty dalej jej czytać. Jak mówiłam poszerzam swoje książkowe horyzonty, wychodzę ze swojej strefy komfortu i czytam takie pozycje, po które wcześniej bym nie sięgnęła. Po lekturze Ostatniego oddechu Cezara, który bardzo mi się podobał, oczekiwałam od Największej przygody ludzkości bardzo dużo. Zastanawiam się teraz, komu oddać tę książkę, żeby nie był to dla niego prezent rodzaju konia trojańskiego.
Opis Największej przygody ludzkości obiecuje opowieść o prowadzonych poszukiwaniach ukrytej rzeczywistości, o naukowych odkryciach, które wstrząsnęły światem oraz o kwestiach, których nie da się po prostu pojąć rozumem, gdyż nie wynikają z logicznych wniosków. Brzmiało to tak ciekawie, że nie mogłam przejść obok obojętnie. Wszelakie ciekawostki naukowe to coś, co wchłaniam jak gąbka, a później dzielę się nimi z kim popadnie. Trzeba też wspomnieć, że trzy lata mojego życia spędziłam na profilu matematyczno-fizyczno-informatycznym, więc gdy otworzyłam Największą przygodę ludzkości i znalazłam tam po prostu podręcznik do fizyki... Wcale nie byłam z tego zadowolona. Większość tych kwestii jest mi już znana, a przypominanie sobie tego sprawiło, że miałam ciarki na całym ciele. Nigdy nie byłam zbyt dużą fanką tego przedmiotu.
Fizyka wcale nie rozwija się prostą drogą, jak opisuje się ją w podręcznikach. W rzeczywistości, tak jak w dobrych kryminałach, na każdym kroku pojawiają się fałszywe tropy, błędne wnioski i złe decyzje.
Lawrence M. Krauss nie zapomina o wszelakich wykresach, równaniach, wzorach. Chociaż pojawiają się tutaj opisy odkryć naukowych nie są one przytaczane tutaj po to, by nas zainteresować, tylko po to, byśmy zrozumieli i przyswoili sobie dane kwestie w jak największym obszarze. Początkowo moje skupienie przywodziło na myśl to ze szkoły. Uparcie próbowałam pojąć rozumem wszystkie te skomplikowane pojęcia, starałam się zapamiętać jak najwięcej wzorów, objąć wzrokiem dokładnie każdy wykres. Mniej więcej w połowie Największej przygody ludzkości miałam już dość - czułam się tak, jakbym wróciła do liceum, znowu miała pięć lekcji fizyki w tygodniu i przerażająco mocno bałam się nauczycielki. Udało mi się na szczęście zmienić podejście, gdyż inaczej byłabym wrakiem człowieka, który potrafi jedynie wyartykułować kilka pojęć, których nie do końca rozumie.
Im dalej w las, tym bardzkiej skomplikowane pojęcia i kwestie fizyczne. Jeśli nie ma się podstaw ciężko jest je zrozumieć. Czytałam Największą przygodę ludzkości jako przeciętny czytelnik, chociaż o większości tych rzeczach jakieś pojęcie mam. Są książki popularnonaukowe, które autorzy kierują do każdego i takie, których odbiorcami powinni być jedynie ci, którzy sporo na ten temat już wiedzą i chcą zrozumieć jeszcze więcej. Ta pozycja - jak już się pewnie domyśliliście - należy do tego drugiego gatunku, więc trzeba mieć sporo samozaparcia, by przeczytać ją od deski do deski i nie zwariować od natłoku informacji.
Podobały mi się jedynie momenty, w których autor nawiązywał stricte do popkultury i tłumaczył nam na przykład absurdy niektórych filmów science fiction, typu Star Trek. Były to fragmenty, które ratowały mnie od zaśnięcia i oddalały ode mnie chęć odłożenia tej książki na jak najwyższą półkę, żebym już nigdy nie musiała po nią sięgnąć. Oddam ją prawdopodobnie jakiejś osobie, dla której fizyka jest naprawdę ogromną pasją i mam nadzieję, że nie usunie mnie po tym z grona swoich znajomych.
Ogólna ocena: 04/10 (może być)
758 // Największa przygoda ludzkości // Lawrence M. Krauss // The Greatest Story Ever Told... So far // Michał Czerny, Krzysztof Rejmer // 17 października 2018 // 410 stron // Wydawnictwo Feeria Science // 39,90 zł
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Feeria Science!
Moje recenzje w krótkiej formie możecie znaleźć na nowym koncie na Instagramie 👇
To rzeczywiście nie za dobra książka popularnonaukowa. Przypomniało mi się aż czytanie 'mózgu psychopaty', która miała być o psychologii na podłożu neurologii, w dodatku z ciekawym wątkiem, a była tylko i wyłącznie o biologicznym działaniu mózgu. Dla mnie, nie- medyka, była to największa męka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie: zazamknietymiokladkami.blogspot.com
Takie książki są najgorsze, uh.
UsuńZajrzę :)
Podaruje sobie czytanie tej książki 😊 Wiele ciekawszych czeka na przeczytanie 😉
OdpowiedzUsuńDobra decyzja ;)
Usuń