stycznia 30, 2020

BIBLIOTECZKA LEONA: BOBAS ODKRYWA NAUKĘ. KWARKI! INŻYNIERIA LOTNICZA! SŁUCH! WZROK! // RUTH SPIRO, IRENE CHAN

BIBLIOTECZKA LEONA: BOBAS ODKRYWA NAUKĘ. KWARKI! INŻYNIERIA LOTNICZA! SŁUCH! WZROK! // RUTH SPIRO, IRENE CHAN

stycznia 30, 2020

BIBLIOTECZKA LEONA: BOBAS ODKRYWA NAUKĘ. KWARKI! INŻYNIERIA LOTNICZA! SŁUCH! WZROK! // RUTH SPIRO, IRENE CHAN

Teraz pewnie ktoś powie: matka, tyś zwariowała! Takiemu maluchowi mózg nauką już męczysz? Nadambicja cię zjada! Może nawet nie ktoś, tylko mój własny tato, który uparcie twierdzi, że Leoś jest za mały na taką tematykę. A ja nie zaprzeczam. Nie oszukuję się, że mój syn jutro rzuci na podłogę kawałek chrupka, pokaże paluszkiem i powie grawitacja!, skoro jeszcze nawet tata nie opanował. Z drugiej strony uważam, że na pewno coś mu w głowie po tym wszystkim zostanie i jest to mój ulubiony odłam Akademii Mądrego Dziecka. Cóż, mój, nie Leona, ale wiem, że za jakiś czas będzie doceniał wszystkie te informacje tutaj zawarte. 

To nie są nasze pierwsze książeczki z cyklu Bobas odkrywa naukę. Mamy już od dawna Grawitację oraz Fizykę kwantową i czytałam je Leonowi zwykle w trakcie zabawy. Z tymi nowościami postępuję tak samo i widzę, że Leon z chęcią słucha. Przyznam, że ostatnio leżał skupiony gdy czytałam mu Astrofizykę dla młodych zabieganych, więc może wyrośnie mi tutaj jakiś naukowiec. Nigdy nie wiadomo, a w ten sposób będzie miał łatwiejszy start. Uwielbiam ten cykl za tak łatwe wyjaśnienie tematu, że nawet dla mnie rzeczy, które kiedyś były zbyt skomplikowane w szkole (rozszerzona matematyka i fizyka) nabrały jasności. Te książeczki powinien dostać każdy licealista na rozszerzonej fizyce.


Bardzo czekałam na Kwarki! w Polsce. Zżerała mnie ciekawość. Na pewno nie jest łatwo maluchom przybliżyć taki temat i nie zawiodłam się. Co więcej w końcu sama pojęłam o co z tym wszystkim chodzi, więc jestem zadowolona podwójnie. Jest to chyba jak na razie moja ulubiona część obok Fizyki kwantowej. Te ilustracje dodają jeszcze uroku i od tej pory w mojej wyobraźni wszystko zbudowane jest z malutkich, kolorowych tańczących ludzików.

Cieszę się, że w serii Bobas odkrywa naukę pojawiły się też zmysły. Na razie tylko dwa, ale po przeczytaniu ich mam nadzieję, że to tylko początek. Niesamowicie jasno wszystko zostało wyjaśnione i nawet pojawiła się budowa oka i ucha, co już całkiem podbiło moje serce. Żałuję, że gdy ja byłam malutka nie było takich książeczek. O ile łatwiej by mi się żyło uważając takie rzeczy za coś oczywistego.


Muszę się znowu powtórzyć, ale uwielbiam te ilustracje, te teksty i ten cykl. Nie mogę się doczekać chwili, gdy będę Leonowi dokładnie tłumaczyć co jak działa, a on będzie o tym opowiadał w przedszkolu. Nic nie poradzę, że marzy mi się taki mały mądrala w domu. Do tej pory mi przykro, że zamiast słowa grawitacja zaczął mówić mama. Wiecie, bo mówi tak na wszystko. Tylko nie na mnie. Mamy w domu jeszcze dwie fizyczne książki dla maluchów z innej serii innego wydawnictwa i... są tak beznadziejne, tak skomplikowane... Że Leon na nie nawet patrzeć nie chce. Tak więc jeśli chcecie czegoś nauczyć swoje dzieci - nawet takie w wieku przedszkolnym - w miły sposób... Zdecydowanie sięgnijcie po Bobas odkrywa naukę.

PS. Zacznijcie od Kwarków!
★★★★★★★★★★

Za książeczki bardzo dziękujemy wydawnictwu Egmont!


Wyświetl ten post na Instagramie.

Cześć! Dzisiaj mamy dla Was obiecane rozdanie. 🤗 🐻 W rozdaniu nagrodą są trzy książeczki: Miś Pracuś. Karetka pogotowia, Miś Pracuś. Straż pożarna i Gdzie jest moja mama? 🐻 Wygrywa jedna osoba. Wysyłka tylko na terenie Polski. 🐻 Książeczki są nowe, sponsorem jest @wydawnictwo_wilga 🐻 Rozdanie trwa od dzisiaj (27.01) do piątku (31.01) włącznie. 🐻 Zwycięzca będzie wybrany przez losowanie. 🐻 Aby wziąć udział w rozdaniu trzeba być obserwatorem mojego profilu, należy zostawić w komentarzu dowolną emotkę, zaprosić dwóch znajomych i udostępnić to zdjęcie na instastory z oznaczeniem mnie. 🐻Wyniki pojawią się w sobotę rano na moim instastory. 🐻 Instagram nie ma nic wspólnego z rozdaniem. ——————————————————— Powodzenia! ——————————————————— #ksiazki #ksiazka #ksiazkidladzieci #książkidladzieci #rozdanie #rozdanieksiazkowe #bookstagram #bookstagrampl #kochamczytac #czytamdziecku #czytambolubie #wydawnictwowilga #ksiazkoholizm #ksiazkoholik #pokojdziecka #jestembojestes #czytambokocham #pokojchlopca #boysroom #bookstagramtopasja #mądreksiążki #kidsbookstagram
Post udostępniony przez Karolina & Leon 👶🏼 & Luna 🐱 (@_kyou_)

stycznia 29, 2020

BIBLIOTECZKA LEONA: TO LENIWIEC! TO PANDA! TO OŚMIORNICA! // BARBARA SUPEŁ, EWELINA KOLK

BIBLIOTECZKA LEONA: TO LENIWIEC! TO PANDA! TO OŚMIORNICA! // BARBARA SUPEŁ, EWELINA KOLK

stycznia 29, 2020

BIBLIOTECZKA LEONA: TO LENIWIEC! TO PANDA! TO OŚMIORNICA! // BARBARA SUPEŁ, EWELINA KOLK

Nowa seria zawitała na nasze półki. Przyznam, że byłam jej bardzo ciekawa. Zwykle nasze książkowe wybory obejmowały jedynie dwa wydawnictwa dla dzieci i nie przyszło mi do głowy, że przecież Leon robi się coraz starszy i już nie tylko książki z ruchomymi elementami będą przyciągać jego uwagę. Ten cykl zaintrygował mnie z dwóch powodów. Po pierwsze jest naprawdę kolorowy. Wszystkie barwy są tak żywe i rzucają się w oczy, że idealnie trafiają do maluchów. Po drugie: głównymi bohaterami są zwierzęta. Leon obecnie uwielbia wszystko co z nimi związane i często po tego typu pozycje sięga.

Jeśli chodzi o tekst mamy tutaj krótką historię dotyczącą tytułowego zwierzaka. Musimy razem z ośmiornicą odnaleźć jej zaginiony czepek, pomóc pandzie znaleźć dobrą kryjówkę i odszukać z leniwcem kogoś, kto pobawi się z nim w berka. Historyjki są przyjemne, nie ma zbyt dużo tekstu na stronę, dzięki czemu maluch nie zdąży się znudzić ilustracjami Eweliny Kolk i będziemy mogli przejść dalej. Może i tekst nie jest bardzo ambitny i nie ma głębokiego przekazu, ale to dobre książeczki, żeby zacząć z maluchem przygodę z czytaniem.


Oprócz miłego tekstu mamy tutaj wplecione też informacje, które na pewno zostaną w małej główce dziecka. Zapamięta, że panda jest czarnobiała, że leniwce lubią jeść i spać i jakie zwierzątka można spotkać jeszcze pod wodą. Bardzo lubię takie przemycane informacje w książeczkach dla dzieci. Mam wrażenie, że dzięki nim Leon lepiej rozumie co nas otacza. Powoli zaczynamy uczyć się kolorów, więc paleta barw w tym cyklu bardzo nam pomoże. 


Ciężko by mi było wybrać z tych trzech książeczek najlepszą. Wszystkie podbiły moje serce i mam cichą nadzieję, że pojawią się kolejne. Cieszę się, że format jest spory, a strony dosyć grube. Dzięki temu Leon może sobie sam przeglądać te cudowne ilustracje - no popatrzcie na tego leniwca! - i daje mi minutę odetchnąć od spędzania z nim całego dnia na podłodze. Ostatnim plusem tych książeczek jest ich cena. Zwykle o tym nie wspominam i w duszy narzekam na to, ile kosztują książeczki dla maluchów, ale tym razem jestem zachwycona. Kiedy cena rynkowa to marna dyszka, a w księgarniach internetowych można dorwać je nawet 40% taniej... Naprawdę grzech nie skorzystać.


★★★★★★★☆☆☆

Za książeczki dziękujemy wydawnictwu Zielona Sowa!


Wyświetl ten post na Instagramie.

Post udostępniony przez Karolina & Leon 👶🏼 & Luna 🐱 (@_kyou_)

stycznia 28, 2020

JAK WYTRESOWAĆ KOTA? HISTORIE PRAWDZIWE // DAWID RATAJCZAK

JAK WYTRESOWAĆ KOTA? HISTORIE PRAWDZIWE // DAWID RATAJCZAK

stycznia 28, 2020

JAK WYTRESOWAĆ KOTA? HISTORIE PRAWDZIWE // DAWID RATAJCZAK

Nie wiem czy wiecie, ale jestem totalnym kociarzem. Moje trzy koty (dwa w domu rodzinnym i jeden mieszkający ze mną) są częścią mojej rodziny i dostają nawet prezenty pod choinkę. Gdy moja Luna uciekła i nie było pewne, czy jeszcze w ogóle żyje płakałam tak długo, aż udało się ją znaleźć. Od tamtej pory pilnuję jej wręcz obsesyjnie. Nasze cztery psy nie są zbyt dobrze do niej nastawione i jej wycieczka na podwórko mogłaby się źle skończyć. Kiedy widzę książkę o kotach... Po prostu po nią sięgam. Nie jestem w stanie przejść obojętnie - podobnie jak mój syn, który chociaż ma dopiero trzynaście miesięcy już odziedziczył po mnie kocią obsesję. Nie miałam styczności wcześniej z poradnikami z tego cyklu, ale po Historiach prawdziwych z chęcią po nie sięgnę.

Czy te historie są rzeczywiście prawdziwe? TAK. To historie, które wydarzyły się już tysiące razy i będą się wydarzać dalej, tak długo, jak długo gatunek ludzki będzie posiadał koty. Co więcej – można śmiało założyć, że przydarzają się nawet właśnie w tej chwili. Tylko że różnym właścicielom. Może niedokładnie co do joty w takiej formie, jak zostały tu opisane, ale w podobnej. A nieraz pewnie nawet w jeszcze gorszej. Nie ma więc sensu nadal rozważać tego pytania. Należałoby raczej zapytać: „Czy mogą przydarzyć się mnie?”. Spiesząc z odpowiedzią – owszem, mogą. No chyba że ktoś nie ma kota, ale jak się okazuje, nawet to nie daje stuprocentowej gwarancji.

Historie prawdziwe to tak naprawdę pięć opowieści. Każda dotyczy innej rodziny, innego kota. Są one tak wciągające, że przeczytałam je wszystkie w trakcie jednej (i jedynej) drzemki Leona. Nie mogłam się oderwać po cichu trzęsąc się ze śmiechu. Trzeba autorowi przyznać, że jest doskonałym narratorem, a jego lekki styl idealnie nadaje się do książek tego typu. Moim zdecydowanym faworytem jest tutaj Księżniczka Pusia, chociaż historia Krokieta też się pcha na pierwsze miejsce. 


Nauczyłam się już, że każdy kot jest inny, ale każdy idealny na swój sposób. Moja Luna na przykład słucha się moich poleceń, chodzi za mną po całym domu i pozwala mi się przytulać. Uwielbia też spać z Leonem w łóżeczku, chociaż bardziej obstawiam, że uważa, że jest miła pozwalając mu na to. Równocześnie jest to taki dzikus, który nikomu nie pozwala się za długo dotykać i najchętniej przebywałaby większość dnia na podwórku. Niestety, nie mogę jej już na to pozwalać - nie zniosę kolejnych dni zmartwień, gdy psy nie dadzą jej wrócić do domu. 

Historie prawdziwe pokazują miłość właścicieli do ich pupili. Krupek - mój już kilkuletni pierwszy kot - pasował mi opisem do Krokieta. Obaj leżąc na wadze zasłużyli na wielkie o rany od weterynarzy. Jest on dachowcem, ale naprawdę sporym i ważącym te swoje osiem kilo. Nie ma jednak takiej obsesji na punkcie jedzenia, więc odetchnęłam z ulgą. Moi rodzice nie będą nigdy musieli zamykać roślin na cztery spusty czy wstawać w nocy i ratować spadające talerze. 

Trochę żałuje, że mieliśmy tutaj tylko pięć historii. Z chęcią przeczytałabym ich więcej. Nie pamiętam już kiedy udało mi się tak dużo śmiać podczas czytania jednej książki. Dzisiejszy dzień był naprawdę ciężki, ale Dawid Ratajczak pomógł mi trochę odsapnąć i nabrać sił do dalszej walki. Jeśli ktoś kocha koty jest to zdecydowanie książka, którą po prostu MUSI przeczytać. Od razu na jego twarzy pojawi się uśmiech i chęć przygarnięcia kolejnego kociaka. Kalkuluję, jak przekonać do tego narzeczonego. I Lunę. Nie lubi się dzielić swoim terytorium.

★★★★★★★☆☆☆

Jak wytresować kota? Historie prawdziwe // Dawid Ratajczak // Jak wytresować kota? // tom 4 // 2019 // 160 stron // Wydawnictwo Skrzat // 23,90 zł

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu!


Wyświetl ten post na Instagramie.

Dzień dobry wieczorem! Jak Wam minął ten dzisiejszy dzień? U nas dzisiaj istny armagedon. 🤯 Najpierw Leon bardzo ładnie pokazał, że chce siku, zrobił siku do toalety... po czym spektakularnie 10 minut później cała podłoga była mokra. 😂 Później trafiła mi się historia z zaginioną paczką i kurierem po przeszukaniu calutkiego auta mówiącym „miałem dla pani paczkę, jakieś książki, ale nie ma”. Machnął ręką i pojechał. Jakim cudem ta paczka dwie godziny później znalazła się u moich rodziców? Nie wiem, nie pytajcie. 🙆🏼‍♀️ Z toaletowych przebojów Leon przed chwilą w drodze na nocnik zrobił kupę na podłogę, a teraz siedzi na nocniku i zamiast kończyć co zaczął bawi się kuchnią. 🤦🏼‍♀️ Ale przynajmniej przeczytałam sobie „Jak wytresować kota? Historie prawdziwe” i uśmiałam się do łez. Jak Maciuś wróci z pracy to chyba aż przysiądę i napisz dzisiaj recenzję, tak mi się bardzo podobała. Dla fanów kotów zdecydowany #musthave 🙌🏻 I nie zwracajcie uwagi na te #kadrynieulozone 🙈 Gdzieś mi dzień uciekł i na sprzątanie brakło czasu. ——————————————————— #synek #synuś #synekmamusi #ksiazki #ksiazka #jakwytresowackota #bookstagram #bookstagrampl #bookstagramtopasja #kochamnadzycie #jestembojestes #catstagram #kochammojegokota #mojewszystko #pokojchlopca #ksiazkoholik #ksiazkoholizm #ksiazkowyblog #kochamich #myeverything #familytime #rodzinatojestsila #rodzinatosila #kochamczytac #czytamdlarozrywki
Post udostępniony przez Karolina & Leon 👶🏼 & Luna 🐱 (@_kyou_)

stycznia 26, 2020

BIBLIOTECZKA LEONA: AKADEMIA MĄDREGO DZIECKA. PIERWSZE BAJECZKI

BIBLIOTECZKA LEONA: AKADEMIA MĄDREGO DZIECKA. PIERWSZE BAJECZKI

stycznia 26, 2020

BIBLIOTECZKA LEONA: AKADEMIA MĄDREGO DZIECKA. PIERWSZE BAJECZKI

Opowiadałam Wam ostatnio o nowościach Akademii Mądrego Dziecka, a dzisiaj przyszedł czas na kolejne. Tym razem jest to coś, na co czekałam najbardziej. O ile Pierwsze słowa budują słownictwo Leona, tak Pierwsze bajeczki rozwijają wyobraźnię. Od niedawna Leon skupia się też na książeczkach, które mają w sobie jakąś historyjkę. Nie usiedzi nawet pół godziny słuchając, ale ten cykl jest idealny na początki. 

Oprócz skupiania się na tekście maluch skupia się też na historyjce, która jest krótka i bardzo konkretna. Tekstu nie ma dużo, a równocześnie ruchome elementy na każdej stronie przyciągają uwagę. Zastanawiałam się, czy wydawnictwo podobnie jak w przypadku Pierwszych słów postawi na minimalizm, a jednak strony są w całości wypełnione. Na szczęście ilustracje są nienachalne, a przyciągają wzrok. 

Mam wrażenie, że kupienie przez każdego fana Akademii Mądrego Dziecka tych bajeczek jest tylko kwestią czasu i naturalnym rozwojem spraw. Wiadomo, że maluchy lubiące ruchome elementy będą zachwycone. Szkoda tylko, że sporo ich jest wysuwanych z boku bajeczki, przez co Leonowi ciężko je chwycić. Zdecydowanie widać, że woli takie elementy, które poruszają się ściśle po stronie. Mimo to dalej często wybiera Pierwsze bajeczki. Mam wrażenie, że nawet troszkę częściej niż Pierwsze słowa. Plusem tego cyklu jest też fakt, że te wysunięte części bajeczki zadrukowane są z obu stron, nie tylko z jednej. Robi to spore wrażenie.

Sama fabuła bajeczek nie jest zbyt ambitna czy oryginalna, a jednak miło się ją czyta. Nawet piąty raz pod rząd. Nie mogę się doczekać chwili, gdy Egmont poda nam kolejne tytuły tego cyklu. Akademia bardzo się rozwija i rośnie razem z naszymi maluchami. 

Oprócz czytania często też przeglądamy te bajeczki, szczególnie tą o samochodzie i samolocie. Nie da się ukryć, że są to historie typowo dla chłopców, chociaż i dziewczynki byłyby zadowolone. Zdecydowanie nie ma co ograniczać dzieci. Pytam Leona o niektóre elementy ilustracji i pokazuje mi je paluszkiem. Dzięki temu, że tutaj mamy zadrukowane całe strony możliwości jest całkiem sporo. Gdzieś się chowa kotek, gdzieś piesek, a tutaj można znaleźć ptaszki. Takie szczegóły przyciągają uwagę Leona na bardzo długo i nie musimy nawet czytać tekstu samego w sobie.

Jeśli zastanawiacie się, czy warto sięgnąć po Pierwsze bajeczki to moja odpowiedź może być tylko jedna: tak. Spędzamy z nimi teraz dużo czasu i są wyborem Leona w pierwszej kolejności. Siedzi często sam i rusza niektórymi elementami, albo wydaje dźwięki jak kotek, albo przychodzi pokazać mi jak ptaszek lata. Akademia Mądrego Dziecka to seria, która rozwija dziecko jak żadna inna. Nie wiem, czy Leon byłby tak rozumnym maluchem gdyby nie to, że tak często sięgamy po te książeczki. I ciągle chce ich więcej i więcej.

★★★★★★★★★★

Za książeczki dziękujemy wydawnictwu Egmont!


Wyświetl ten post na Instagramie.

Cześć, cześć! My dzisiejszy dzień zaczynamy standardowo od książeczek i tym razem padło na nowości z #akademiamadregodziecka ❤️ Wczoraj do nas dotarły i Leon jest zakochany. Z czterech nowych tytułów - Dzikie zwierzęta, Zwierzęta domowe, Muzyka i Jedzenie - najbardziej do gustu podpadły mu te domowe. Wiadomo, kotki. 🐱 Każdy, kto już z serią Pierwsze słowa miał styczność wie, że te ruchome elementy naprawdę interesują malucha i przyswaja on te słówka bardzo szybko. Mam wrażenie, że tutaj tych obrazków jest trochę więcej niż w tych, które mieliśmy do tej pory. Może to tylko złudzenie, ale bardzo pozytywne 😂 Nie mogę się doczekać, aż Leon będzie nie tylko pokazywał mi palcem na to, o co go proszę, ale też mówił mi co to jest. Na razie uparcie próbuję nauczyć go słowa „betoniarka” - nie pytajcie - ale dopiero opanował „mama” i wszystko teraz jest „mama”. 😶 Ale wracając do książeczek... To są najlepsze dostępne na rynku książeczki dla małych czytelników. kolorowe, ale nie do przesady i bardzo edukacyjne. Teraz na rynku pojawiły się jeszcze Pierwsze bajeczki... Ale o tym nie dzisiaj. 🙆🏼‍♀️ ———————————————— #ksiazeczkidladzieci #książki #książkidladzieci #ksiazeczkidlamalucha #książkidladzieci #malyczytelnik #wydawnictwoegmont #egmont #pierwszeslowa #kochamwiecczytam #czytamyrazem #książkoholik #bookstagramtopasja #ksiazkadlamalucha #synekmamusi #synektatusia #kochamczytac #kochamksiazki #ksiazkidladziecisafajne #jestembojestes #mojewszystko #poczytajmimamo #biblioteczkamalucha #nataliechoux #ilovebooks
Post udostępniony przez Karolina & Leon 👶🏼 & Luna 🐱 (@_kyou_)

stycznia 25, 2020

ASTROFIZYKA DLA MŁODYCH ZABIEGANYCH // NEIL DEGRASSE TYSON, GREGORY MONE

ASTROFIZYKA DLA MŁODYCH ZABIEGANYCH // NEIL DEGRASSE TYSON, GREGORY MONE

stycznia 25, 2020

ASTROFIZYKA DLA MŁODYCH ZABIEGANYCH // NEIL DEGRASSE TYSON, GREGORY MONE

Uwielbiam Neil'a i jego książki. To niezaprzeczalny fakt. Jego dwie poprzednie książki, które czytałam, były przegenialne i nie mogłam doczekać się tej. Nie czytałam Astrofizyki dla zabieganych i trochę żałuję, więc myślałam, że ta wersja light przypadnie mi do gustu i nie pochłonie aż tyle mojego czasu co taka książka dla dorosłych. Zapomniałam jednak, że ja już się zaliczam - niestety - do tego grona dorosłych i taka wersja dla młodszych... Nie może pójść dobrze.

Bestsellerowa Astrofizyka dla zabieganych Neila deGrasse’a Tysona w zupełnie nowym wcieleniu – niesamowity przewodnik po wszechświecie w kolorowej, ilustrowanej wersji dla młodszych czytelników.

Czym są: materia, ciemna materia i antymateria?
Co to jest supernowa i czy ma coś wspólnego z gwiazdą?
Jak kosmita widziałby naszą planetę?
Na czym polega perspektywa kosmiczna?

Światowej sławy popularyzator nauki Neil deGrasse Tyson zaprasza w fascynującą podróż po wszechświecie! W bardzo przystępny i dowcipny sposób opowie o niezwykłych tajemnicach, jakie skrywa bezmiar kosmosu. Od elementarnej fizyki po głębokie pytania o naturę czasu i przestrzeni, od najbliższych ciał niebieskich po odległe galaktyki, pulsary i czarne dziury – dzięki tej książce poznacie i zrozumiecie wszystko, co na temat kosmosu mogło wam się kiedyś obić o uszy.

Astrofizyka dla młodych zabieganych to wspaniała adaptacja głośnego bestsellera Neila deGrasse’a Tysona, napisana z pasją i humorem, a przy tym pełna pobudzających wyobraźnię zdjęć i ilustracji.

Obiecane nam zostaje wiele. Niezwykłe tajemnice, czarne dziury, duża dawka poczucia humoru. O ile nie można zaprzeczyć, że humoru tutaj sporo, to jednak bardzo czuć, że autor nie jest przyzwyczajony do pisania dla młodszych czytelników i niektóre humorystyczne momenty (z założenia) są przesadzone. Może ktoś w grupie wiekowej do której jest kierowana Astrofizyka dla młodych zabieganych nie odniesie tego wrażenia, jednak musiałam o tym wspomnieć. Być może ktoś w moim wieku lub starszy ma ochotę na tę pozycję. Wtedy - niestety - odradzam.

Ilustracji jest tutaj sporo, ale są typu tych z podręczników gimnazjalnych do fizyki. Nie mogłam pozbyć się wrażenia, że właśnie taką książkę mam w rękach: znienawidzony podręcznik szkolny. Bo chociaż w liceum byłam na profilu matematycznofizycznym, tak nigdy nie pałałam miłością do fizyki i nie potrafiłam jej zrozumieć. Chociaż zawsze próbowałam. Może gdyby ktoś mi podrzucił tę książkę w czasach licealnych skończyłoby się to inaczej. Chyba podsunę w prezencie Astrofizykę dla młodych zabieganych komuś młodszemu i poczekam na jego opinię.

Planuję przeczytać wersję tej książki dla starszych. Mam nadzieję, że będzie podobać mi się tak mocno jak inne pozycje z dobytku Tysona. O dziwo modlę się, by nie przyszło mu do głowy pisanie większej ilości dla młodych zabieganych, bo chociaż informacji zawarł tutaj bardzo dużo, to z powodu uczucia, że wróciłam do szkoły średniej i gimnazjum... Próbowałam spamiętać każdy szczegół, by nic na sprawdzianie mnie nie zaskoczyło, przez co nie pamiętam z tej lektury dosłownie NIC. Nie jest to zbyt dobra pozycja dla osób nadambitnych, które walczyły o piątkę ze wszystkiego. 

Nie zawsze książki dla młodszych trafiają do starszych i to właśnie taka sytuacja. Gdybym miała ocenić tylko informacje tutaj zawarte... Byłaby to ocena naprawdę wysoka i cenię to, że Tyson próbuje dotrzeć do młodzieży szkolnej. Gdyby tylko darował sobie formę podręcznikową coś mogłoby z tego być.

★★★★★★☆☆☆☆

Astrofizyka dla młodych zabieganych // Neil deGrasse Tyson, Gregory Mone // Astrophysics for Young People in a Hurry // Jeremi Kazimierz Ochab // 27 listopada 2019 // 200 stron // Wydawnictwo Insignis // 34,90 zł

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu!

stycznia 23, 2020

BIBLIOTECZKA LEONA: AKADEMIA MĄDREGO DZIECKA. PIERWSZE SŁOWA: DZIKIE ZWIERZĘTA, ZWIERZĘTA DOMOWE, MUZYKA, JEDZENIE // NATHALIE CHOUX

BIBLIOTECZKA LEONA: AKADEMIA MĄDREGO DZIECKA. PIERWSZE SŁOWA: DZIKIE ZWIERZĘTA, ZWIERZĘTA DOMOWE, MUZYKA, JEDZENIE // NATHALIE CHOUX

stycznia 23, 2020

BIBLIOTECZKA LEONA: AKADEMIA MĄDREGO DZIECKA. PIERWSZE SŁOWA: DZIKIE ZWIERZĘTA, ZWIERZĘTA DOMOWE, MUZYKA, JEDZENIE // NATHALIE CHOUX

Jeśli macie dzieci i kochacie czytać to z pewnością znacie Akademię mądrego dziecka. Nie skłamię, gdy powiem, że to nasze najukochańsze książeczki. Leon sięga po nie na równi z Misiem Pracusiem i dwoma książeczkami z serii Otwórz okienko!, których ja osobiście nienawidzę. Kiedyś Wam o nich opowiem. Na nowości Akademii czekaliśmy z niecierpliwością. Szczególnie ja. Czytanie dzień w dzień tych samych bajeczek - chociaż biblioteczka Leona jest bardzo bogata, to on upatrzył sobie kilka tytułów, które w koło wybiera - mnie męczy i pewnie dlatego często nie mogę przejść obojętnie obok półki z literaturą dla dzieci. Ratuję swoje zdrowie psychiczne. 

Jeśli nie znacie tej serii - w co wątpię - to w sklepie powinny rzucić Wam się w oczy kolorowe grzbiety. Nie mamy wszystkich z cyklu Pierwsze słowa, dopiero pojawiły się u nas Pierwsze bajeczki - o tym w sobotę - i wczoraj Leon dostał dwie z tych z dziurkami, a już zajmują one u nas całą półeczkę. Wyróżniają się na rynku swoją prostotą i łatwą przyswajalnością. To dzięki W nocy i tamtejszej sowie, która rusza oczkami Leon kocha książki i większość swojego dnia poświęca na czytanie. Nigdy nie zapomnę jak z radością ruszał paluszkiem i przesuwał ruchome elementy. Bo chociaż teraz na polskim rynku książeczek tego typu jest ogrom to i tak te są zdecydowanie najlepsze.

Leon miał koło ośmiu miesięcy, może siedmiu, gdy kupiłam pierwszą książeczkę z tego cyklu. Nie umiał jeszcze sam dokładnie trafić w kółeczko i musiałam mu w tym pomagać, ale w chwili obecnej doskonale wie gdzie i w którą stronę. Ruchome elementy nie są bardzo skomplikowane i już kilkumiesięczne dziecko, gdy poświęci się mu czas na naukę tego, będzie w stanie zrozumieć na czym to wszystko polega. Z tych czterech nowości dla maluszka polecałabym najbardziej Zwierzęta domowe. To jest też ulubieniec Leona - wiadomo, kotki - i maluch z łatwością sobie poradzi z przesuwaniem. Nie lubię elementów, które ruszają się tak, jak na przykład ten na okładce Dzikich zwierząt. Ciężko jest ruszać tym kółeczkiem. Sama mam z tym często problem.

Mam wrażenie - być może mylne - że więcej jest tutaj słów niż w poprzednich książeczkach. Ewentualnie obrazki są ciut większe, stąd to przekonanie. Nie umiem tego wyjaśnić, naprawdę, ale jestem bardzo zadowolona z obecnej szaty graficznej i doboru słów. Wiem, że niektórzy mogą uważać, że słowo akordeon nie jest potrzebne takiemu maluchowi, ale cieszę się, że pojawiła się u nas Muzyka. Lubię poszerzać leonowy zasób słów i jestem dumna, jak później pokazuje mi bez wahania, gdzie jest rzecz, o którą go pytam. Na końcu każdej książeczki mamy zbiór wszystkich rysunków i możemy sobie na ich temat porozmawiać, bo nie rozpraszają uwagi malucha już ruchome elementy. To naprawdę niesamowite ile taki maluszek rozumie i jak szybko jest w stanie się uczyć. 

Słyszałam już opinie osób, które tak jak my uwielbiają Akademię mądrego dziecka, że są zawiedzeni, a ta tematyka nie jest istotna w rozwoju. Muszę się tutaj nie zgodzić, bo każde słowo wywiera na malucha i jego rozwój ważny wpływ. Ja na przykład uparcie próbuję nauczyć Leona słowa betoniarka. Czemu? Sama nie wiem. On dopiero zaczął mówić mama i mówi tak na wszystko, ale wierna własnej zasadzie, że nie jest za mały na naukę niczego... Nie pytajcie.

Jeśli Wasze dziecko nie interesuje się książeczkami, a Wy chcecie to zmienić to właśnie jest na to sposób. Pozwólcie mu przesuwać, kręcić czy podgryźć - karton jest naprawdę trwały - bez zbytniej presji. Połóżcie książeczkę w miejscu do którego ma stały dostęp, by sam mógł zdecydować, że to jest właśnie pora na poszerzanie horyzontów. I nie płaczcie później, że 90% dnia spędzacie na podłodze czytając w kółko to samo i modląc się, by jakieś autko czy zabawka zainteresowało Wasze dziecko. Dużo bym dała, żeby Leon umiał już czytać. Akademia mądrego dziecka stworzyła mojego książkowego potworka i mam nadzieję, że ta miłość do książek zostanie w nim już na zawsze. 

★★★★★★★★★☆

Za książeczki dziękujemy wydawnictwu!


Wyświetl ten post na Instagramie.

Cześć, cześć! My dzisiejszy dzień zaczynamy standardowo od książeczek i tym razem padło na nowości z #akademiamadregodziecka ❤️ Wczoraj do nas dotarły i Leon jest zakochany. Z czterech nowych tytułów - Dzikie zwierzęta, Zwierzęta domowe, Muzyka i Jedzenie - najbardziej do gustu podpadły mu te domowe. Wiadomo, kotki. 🐱 Każdy, kto już z serią Pierwsze słowa miał styczność wie, że te ruchome elementy naprawdę interesują malucha i przyswaja on te słówka bardzo szybko. Mam wrażenie, że tutaj tych obrazków jest trochę więcej niż w tych, które mieliśmy do tej pory. Może to tylko złudzenie, ale bardzo pozytywne 😂 Nie mogę się doczekać, aż Leon będzie nie tylko pokazywał mi palcem na to, o co go proszę, ale też mówił mi co to jest. Na razie uparcie próbuję nauczyć go słowa „betoniarka” - nie pytajcie - ale dopiero opanował „mama” i wszystko teraz jest „mama”. 😶 Ale wracając do książeczek... To są najlepsze dostępne na rynku książeczki dla małych czytelników. kolorowe, ale nie do przesady i bardzo edukacyjne. Teraz na rynku pojawiły się jeszcze Pierwsze bajeczki... Ale o tym nie dzisiaj. 🙆🏼‍♀️ ———————————————— #ksiazeczkidladzieci #książki #książkidladzieci #ksiazeczkidlamalucha #książkidladzieci #malyczytelnik #wydawnictwoegmont #egmont #pierwszeslowa #kochamwiecczytam #czytamyrazem #książkoholik #bookstagramtopasja #ksiazkadlamalucha #synekmamusi #synektatusia #kochamczytac #kochamksiazki #ksiazkidladziecisafajne #jestembojestes #mojewszystko #poczytajmimamo #biblioteczkamalucha #nataliechoux #ilovebooks
Post udostępniony przez Karolina & Leon 👶🏼 & Luna 🐱 (@_kyou_)

stycznia 17, 2020

PRZED PREMIERĄ: INSTYTUT // K. C. ARCHER

PRZED PREMIERĄ: INSTYTUT // K. C. ARCHER

stycznia 17, 2020

PRZED PREMIERĄ: INSTYTUT // K. C. ARCHER

Od kiedy przeczytałam opis tej książki wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Uwielbiam tematykę paranormalną, a kiedy połączona jest ze służbą dla rządu... Mam słabość do mundurów. Sama do końca nie wiem, czego oczekiwałam od Instytutu. Kolejnego Hogwartu? Do tej pory mam bardzo mieszane uczucia. Ta książka miała ogromny potencjał stać się jedną z moich ulubionych, ale coś niestety poszło nie tak. Wiem natomiast jedno: zdecydowanie czekam na kolejny tom.

Teddy Cannon nie jest typową dwudziestokilkuletnią kobietą. Owszem, jest zaradna, bystra i pokręcona. Ale potrafi też z niesamowitą precyzją czytać ludzi. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że jest prawdziwym medium.

Kiedy seria złych decyzji prowadzi Teddy do wpadki z policją, interweniuje tajemniczy nieznajomy. Zaprasza ją do złożenia podania do instytutu dla mediów, placówki ukrytej u wybrzeży San Francisco, gdzie studenci są szkoleni niczym pracownicy Delta Force: uczelnia ta jest konkurencyjna, bezwzględna i ściśle tajna. Studenci uczą się tam telepatii, telekinezy, umiejętności śledczych i taktyki SWAT. A jeśli przetrwają szkolenie, kontynuują służbę na najwyższych szczeblach władzy, wykorzystując swoje umiejętności do ochrony Ameryki i świata.

W grupie Teddy zaprzyjaźnia się z Lucasem, buntownikiem, który siłą woli umie wzniecić ogień i ma nad nim kontrolę; Jillian, hipsterką, która umie pośredniczyć w komunikacji między zwierzętami i ludźmi; oraz Molly, hakerką, która potrafi uchwycić stan emocjonalny innych osób. Ale gdy Teddy czuje, że być może wreszcie znalazła swoje miejsce na ziemi, zaczynają się dziać dziwne rzeczy: dochodzi do włamań, giną studenci i wiele więcej. Teddy przyjmuje niebezpieczną misję, która ostatecznie sprawi, że dziewczyna zacznie kwestionować wszystko – swoich wykładowców, rodzinę, a nawet samą siebie.

Teddy... To bardzo specyficzna postać. Oryginalna, a równocześnie bazująca na wielu już znanych typach bohaterek. Ostatecznie nawet ją polubiłam chociaż jej kreacja opiera się na schematach tak oklepanych, że bardzo łatwo się domyślić, że włada mocą umysłową bardzo rzadką i bardzo silną. Nie zżyłam się z nią jednak i gdyby coś jej się stało... Cóż, nie przejęłabym się tym. Podobnie jak śmiercią innych, gdyż akurat postaci to słaba strona Instytutu. Są papierowe, nierealne. Płaskie. Nawet osoby, które powinny wywoływać w nas silne emocje tego nie robią. Po prostu sobie są. Oczywiście pojawia się tutaj też wątek romantyczny, ale jest tak delikatny i nienachalny, że nie miałam nic przeciwko, a nawet byłam bardzo za. Podobało mi się też, na kogo padł wybór Teddy.

Fabuła nadrabia te braki. Instytut jako placówka rządowa do nauki mediów to pomysł bardzo dobry. Widać, że przemyślany. Wciągnęłam się w tę historię. Nie od początku, jednak w pewnym momencie zaczęła zjadać mnie ciekawość i pytanie co dalej?, a wtedy już nie mogłam przestać czytać. Jak wspominałam bardzo lubię te klimaty i chyba ciężko byłoby mnie do Instytutu zniechęcić. Akcja idzie szybko do przodu i nie ma nawet chwili przestoju. Miałam lekkie podejrzenia, kto za tym wszystkim stoi, ale nie domyśliłam się zakończenia, a jest tak logiczne, że aż mam to sobie za złe. Podobnie jak Teddy zignorowałam oczywiste wskazówki.

Brakowało mi jeszcze humoru. K. C. Archer pisze dosyć prostolinijnie i chyba nie nadaje się do pisania tego typu książek, chociaż wydaje mi się, że mamy tutaj styczność z debiutem, a jak na debiut Instytut to bardzo dobra książka. Za granicą w tamtym roku pojawił się już tom drugi, który bardzo chętnie przeczytam. Mam nadzieję, że szybko pojawi się i w Polsce, bo mimo tych wszystkich braków polubiłam ten cykl. Wciąga i nie sposób się od niego oderwać. Uniwersum jest bardzo realistyczne i łatwo sobie wyobrazić, że gdzieś tam za granicą taki Instytut naprawdę istnieje, a to jeszcze mocniej potęgowało zainteresowanie. 

Premiera Instytutu już niedługo i na pewno warto na nią czekać. Ta książka jest lekka, wciągająca. Dobra na ciężkie dni, więc trafiła w moim życiu na idealny moment. Teraz jest mi ciężko wczuć się w inną książkę, tak bardzo chciałabym mieć już kontynuację w ręce.

★★★★★★★☆☆☆

Instytut // K. C. Archer // School of Psychics // Emilia Skowrońska // Instytut // tom 1 // 29 stycznia 2020 // 400 stron // Wydawnictwo Uroboros // 39,99 zł

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu!

stycznia 16, 2020

MILIARDY, MILIARDY // CARL SAGAN

MILIARDY, MILIARDY // CARL SAGAN

stycznia 16, 2020

MILIARDY, MILIARDY // CARL SAGAN

I stało się. Skończyła się dobra passa czytelnicza. Trafiłam na książkę, która na początku zachwyciła mnie, a ostatecznie wynudziła i odniosłam wrażenie, że czytam w kółko o tym samym. Dopiero epilog sprawił, że trochę złagodniała moja złość na Carla Sagana - w końcu tak dobrze się zaczęło, taki potencjał został zmarnowany. Ale nie wypada źle mówić o zmarłym, który był dobrym i kochanym człowiekiem. Ciężko więc napisać opinię o książce, która sporo o danym człowieku prawi. Ale spróbuję. 

Przenikliwa analiza najważniejszych kwestii dotyczących naszego życia, świata i kosmosu.

W swojej ostatniej książce słynny astronom, futurolog i pisarz Carl Sagan zabiera nas zarówno w bezmiar kosmosu, jak i w zakamarki ludzkiego umysłu, zadając fascynujące pytania o to, jak powstał wszechświat i jaki będzie jego koniec, a także jak, łącząc naukę ze współczuciem, możemy stawić czoło wyzwaniom nadchodzącego stulecia.

W swojej książce autor odnosi wiedzę z dziedziny biologii, matematyki i astronomii do życia codziennego, a także do arcyważnych kwestii związanych ze środowiskiem i naszą przyszłością. Prezentując szeroki wachlarz tematów, zabiera czytelnika we wspaniałą podróż, od wynalazku szachów po możliwość życia na Marsie, od poniedziałkowego futbolu po relacje między USA a ZSSR, od globalnego ocieplenia po debatę aborcyjną. Jest też bardziej intymny fragment: mamy wyjątkową okazję poznać samego autora, czytając o jego walce o życie, o miłości do rodziny i o osobistych przemyśleniach na temat śmierci i Boga

„Miliardy, miliardy”, książka przenikliwa, tchnąca niepohamowaną ciekawością autora, to spuścizna jednego z największych umysłów naszych czasów.

Początkowo zachwyciłam się poczuciem humoru autora, jego podejściem do życia i świata. Carl Sagan zawarł w swojej książce praktycznie wszystko. Jego przemyślenia dotykają każdej sfery - Kosmosu, polityki, ochrony środowiska, dziury ozonowej, religii. Można się z nimi zgodzić lub nie, a w naprawdę wielu kwestiach autor ma rację. Problem pojawił się w momencie, gdy zaczęłam dostrzegać miejsca, w których Sagan się powtarza, zbyt szczegółowe rozwodzenie się nad każdą kwestią. O ile budowa ozonu była naprawdę interesująca - chociaż w szkole za chemią nie przepadałam - to kiedy zaczęłam czytać część drugą Miliardów, miliardów zaczęłam już się nudzić i zmęczyłam się tym miszmaszem tematów.

Ta książka była napisana naprawdę dawno temu i nie można zarzucić autorowi, że nie wiedział o czym pisze. Spora część jego przemyśleń jest dalej aktualna i aż dziw, jak dużo wydarzeń on przewidział. Gdy po początkowych zachwytach przyszło rozczarowanie zrobiło mi się aż przykro, jak bardzo nie doceniam geniuszu Sagana. Nic na siłę i po przeczytaniu całej książki wiem, że nie będę próbować z innymi książkami autora, jeśli również są o wszystkim. Zdecydowanie wolę pozycje skupione na jednym konkretnym temacie. 

Mało co zostało mi po Miliardach, miliardach w pamięci - może poza notacją wykładniczą, ale w tym przypadku raczej ją sobie odświeżyłam - i przyznam, że trochę czuję, że zmarnowałam na lekturę dwa dni. Styczeń do tej pory był naprawdę wyśmienity pod względem przeczytanych książek i irytuje mnie, że coś zepsuło mi średnią. Mimo to jeśli ktoś lubi książki poruszające wiele tematów to polecam. Sagan na małej ilości stron zmieścił co się tylko dało. Ale jeśli ktoś wychodzi z tego założenia co ja, że gdy coś jest o wszystkim, to jest o niczym... To szczerze odradzam.

★★★★☆☆☆☆☆☆

Miliardy, miliardy // Carl Sagan // Billions and billions // Karolina Bober // 12 listopada 2019 // 324 strony // Wydawnictwo Zysk // 49,90 zł

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu!

Copyright © Nasze życie ♥ , Blogger