Wzięłam do ręki Matkę (prawie) idealną z myślą, że przeczytam sobie rozdział czy dwa... a nie spoczęłam, dopóki nie pochłonęłam całej. Lubię latem lekkie lektury, więc uznałam, że ta pozycja nada się idealnie. Miałam rację. Wiem, że Kerry Fisher zwykle pisze książki innego gatunku, ale obyczajowy romans wyszedł jej naprawdę cudownie.
Czy sprzątaczka może poczuć się jak księżniczka? Maia Etxeleku jest inteligentną i atrakcyjną młodą kobietą. Nie wierzy jednak w siebie i rzadko zdarza się, żeby ktoś pytał ją poważnie o zdanie. Życzliwa osoba zachęciła ją, aby pomyślała o dokończeniu edukacji przerwanej błędem młodości, a jej szlachetny gest – prawdziwy uśmiech losu – sprawił, że dzieci Mai, Harley i Bronte, mają szanse na naukę w najlepszej w mieście prywatnej szkole.
Są jednak pewne warunki, które należy spełnić, a „błąd młodości” o imieniu Colin – zadufany w sobie partner Mai, leń żyjący z zasiłku dla bezrobotnych – zamiast ją wesprzeć, podcina jej skrzydła. Zdeterminowana, by dać dzieciom lepszą przyszłość, kobieta podejmuje wyzwanie. Ale czy jej się uda w świecie zadzierających nos mamusiek zajętych organicznymi dietami i nicnierobieniem? Czy jej dzieci znajdą przyjaciół wśród uczniów podwożonych do szkoły najnowszymi modelami bentleya?
Maia jest bardzo pozytywną postacią, a równocześnie została moją idolką. Podziwiam samotne matki, a jeszcze bardziej podziwiam kobiety, które dają radę utrzymać rodzinę, dzieci i jeszcze faceta, który nie chce ruszyć się z kanapy, by jej pomóc. Na pewno ciężko jest zostawić kogoś, komu poświęciło się dużą część życia, mimo jego wielu wad i faktu, że jest niczym więcej tylko utrapieniem. Mimo to postać Colina irytowała mnie bardzo mocno. Miałam ochotę wyrzucić go z domu Maii i trochę jej pomóc. Kiedy Harley i Bronte trafili - dzięki Pani Profesor - do prestiżowej szkoły prywatnej problemy wzrosły. Jeszcze bardziej doceniłam to, co ta kobieta robiła, by jej dzieci miały dobry start w przyszłość.
W tej książce jest bardzo dużo postaci, które dają człowiekowi wiarę w ludzi. Pokochałam Clover i jej podejście do życia. Jest to chyba najbardziej pozytywna bohaterka tutaj. Podziwiałam jej odwagę do bycia sobą i bycie dobrym człowiekiem mimo pokaźnego funduszu powierniczego.
Kiedy pojawił się mężczyzna zainteresowany Maią... Przyznam, że do samego końca byłam przekonana, że to zwykły bawidamek, który nie myśli o przyszłości, chcąc tylko wykorzystać biedną sprzątaczkę, która nie jest w swoim naturalnym środowisku. Nie polubiłam go, choć na końcu był mi bardzo obojętny. Lubię jednak romanse, w których nie interesuje mnie mężczyzna, tylko to kobieta jest na pierwszym planie.
Fabuła mimo lekkości jest też bardzo pouczająca, choć mało realna. Być może więcej kobiet wyrzuciłoby z domu mężczyzn w typie Colina, gdyby miały takie możliwości jak Maia. Nie ma co się oszukiwać - historia Kerry Fisher ma bardzo małe prawdopodobieństwo, że spełni się w rzeczywistości. Mimo to mam nadzieję, że da kobietom w potrzebie siłę, by zrobić to, co dla nich i ich dzieci zdrowe. Doskonale bawiłam się podczas lektury i cieszę się, że się na nią zdecydowałam. Poprawiła mi ona bardzo humor i uwielbiam ją.
Dlatego też cieszę się, że mogę kogoś z Was obdarować jednym egzemplarzem. Zaglądnijcie tutaj.
★★★★★★★★☆☆
Matka (prawie) idealna // Kerry Fisher // The not so Perfect Mum // Hanna Pasierska // 01 lipca 2020 // Wydawnictwo Literackie // 39,90 zł
Za egzemplarze dziękuję wydawnictwu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Co u Ciebie?