Mamy listopad, więc oficjalnie czas zacząć czytać świąteczne książki, pić dużo herbaty z cytryną i słuchać Last Christmas. Ten świąteczny klimat zawsze dopada mnie bardzo szybko, przez co gdy nadchodzi już godzina zero jestem wypalona i wcale tych świąt nie czuję. Taki paradoks. Pamiętam, że w tamtym roku zaczęłam czuć świąteczny klimat już w październiku - grudzień spędziłam na martwieniu się, że urodzę w ogromnie długiej kolejce w Biedronce - jednak teraz starałam się troszkę pohamować. W moje ręce trafiła jednak Śnieżna siostra... i nie mogłam się powstrzymać.
Wigilijna opowieść, która zostanie z wami na długo!
Najwspanialszy dzień w roku – Wigilia! Dom wypełniają zapachy cynamonu i pomarańczy, pierniczków, dymu ze świec i jodłowych gałązek, a pod choinką czekają prezenty.
Dla Juliana to podwójne święto, bo w Wigilię obchodzi także urodziny! Tym razem jednak wszystko jest inne. Pogrążeni w żałobie po stracie najstarszej córki rodzice zdają się nie pamiętać, że Boże Narodzenie już za kilka dni. A Julian martwi się, że tego roku nie będzie ani świąt, ani urodzin. Swoje smutki topi w basenie, gdzie przychodzi niemal codziennie, żeby popływać.
I właśnie tam po raz pierwszy spotyka Hedvig! Ubrana na czerwono od stóp do głów, rudowłosa dziewczynka, z piegami na nosie i perlistym śmiechem jest serdeczna, szczęśliwa i ponad wszystko pragnie, aby Julian został jej przyjacielem. Dzięki niej chłopiec znów czuje magię nadciągających świąt.
Jednak w domu Hedvig jest coś niepokojącego i dziwnego. W pobliżu czai się ponury mężczyzna. Kim jest? Czy Hedvig boi się go? I dlaczego stała się taka tajemnicza? Czy ich przyjaźń przetrwa?
Śnieżna siostra – wspaniale opowiedziana przez Maję Lunde, autorkę światowego bestsellera Historia pszczół i odmalowana przez nagradzaną, cenioną ilustratorkę, Lisę Aisato – to piękna, przepełniona ciepłem opowieść w 24 rozdziałach, po jednym na każdy dzień adwentu. O smutku, współczuciu, stracie, rodzinie, szczęściu, przyjaźni, miłości i o magii Bożego Narodzenia.
Zacznijmy od wydania, bo to ono najpierw rzuca się w oczy. Jest to chyba najpiękniejsze ilustrowane wydanie, jakie w życiu widziałam. Kiedyś uważałam, że to wydanie ilustrowane Harry'ego Pottera zawsze będzie nosiło ten tytuł, jednak to Śnieżna siostra dużo bardziej zasługuje na ten tytuł. Lisa Aisato stworzyła coś niesamowitego. Jej rysunki dodają klimatu i sprawiają, że ta piękna opowieść jest jeszcze cudowniejsza, a klimat świąt wypływa z niej jak szalony. Utarło się, że książki z obrazkami są dobre dla dzieci i to historia ponoć też jest przeznaczona dla młodszych. I tutaj muszę się z tym nie zgodzić.
Chociaż głównym bohaterem jest mały chłopiec, dziesięciolatek, to trudno uwierzyć w to, żeby Maja Lunde obrała taki target, jeśli chodzi o odbiorców. Jestem pewna, że - chociaż można czytać Śnieżną siostrę każdemu dziecku - to dorosły i każda osoba, która kogoś w życiu straciła doceni tę książkę najmocniej. Śmierć jest częścią życia, ale ciężko pogodzić się ze stratą kogoś, kto miał przed sobą jeszcze dziesiątki lat szczęśliwego pobytu na ziemi. Autorka pomiędzy choinką a gorącym kakao poruszyła bardzo istotny temat. Powód śmierci Juni bardzo mnie zaskoczył. Nie spodziewałam się, że Maja Lunde pójdzie w takim kierunku. Poruszyło mnie to i sprawiło, że płakałam jak bóbr.
Mimo faktu, że Śnieżna siostra jest najbardziej niezwykłym kalendarzem adwentowym z jakim miałam styczność, to w tym roku nie udałoby mi się wytrzymać w niepewności i czytać rozdział dziennie. Julian jest tak kochanym chłopcem, że serce mi pękało na myśl o jego porzuceniu i ciągłym smutku jego rodziny. Nie mogłam odłożyć tej książki dopóki jej nie skończyłam. Myślę, że w przyszłym roku wrócę do tej historii z Leonem. I każdego następnego roku także. Wiem, że chociaż świąteczny klimat wylewa się wręcz ze Śnieżnej siostry, to pełno tutaj widma śmierci i żałoby. Mam lekkie wątpliwości, jak - wtedy dwuletni - Leon to wszystko przyjmie i zaakceptuje, jednak wszystko wyjdzie w praniu.
Bardzo doceniłam to, jak Julian radzi sobie z żałobą. Wiadomo, że dziecko inaczej odbierze stratę rodzeństwa niż rodzic córki, ale nie mogłam wyjść z podziwu. Trochę Julianowi zajęło zrozumienie wszystkiego, jednak i tak poradził sobie z tym szybciej, niż jego rodzina. I nie można powiedzieć, że to dzięki temu, że kochał Juni mniej. Myślę, że właśnie dlatego, że kochał ją najmocniej i nie chciał żyć w zawieszeniu udając, że ona nigdy nie istniała.
Czytałam już jedną książkę Mai Lunde, która okazała się być czymś niesamowitym i po Śnieżnej siostrze utwierdziłam się jeszcze bardziej w przekonaniu, że to jedna z lepszych autorek. Mam w planach nadrobić jeszcze Historię pszczół i ze zniecierpliwieniem będę czekać na wszystko, co napisze. Zapamiętajcie to nazwisko. Maja Lunde wyciśnie łzy nawet z kamienia.
★★★★★★★★★★
832 // Śnieżna siostra // Maja Lunde, Lisa Aisato // Snøsøsteren // Milena Skoczko // 16 października 2019 // 192 strony // Wydawnictwo Literackie // 59,90 zł
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Literackiemu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Co u Ciebie?