Ostatnio praktycznie wcale nie mam ochoty na czytanie, a tym bardziej książki podchodzące pod te naukowe. Mimo to zabrałam się za czytanie Kosmicznych rozterek z bardzo prostego powodu. Uwielbiam tego autora. Neil deGrasse Tyson potrafi w naprawdę przystępny sposób zainteresować czytelnika astrofizyką - mnie akurat nie musiał, bo te tematy wprost uwielbiam - i przybliżyć te wszystkie skomplikowane wyrażenia i zagadnienia. Nie wiem dlaczego, ale temat kosmosu jest jednym z moich ulubionych, a poczucie humoru Tysona sprawia, że mam ochotę czytać o tym jeszcze więcej i więcej.
Kosmiczne rozterki to już trzecia – po Astrofizyce dla zabieganych i Kosmicznych zachwytach – popularnonaukowa książka Neila deGrasse’a Tysona, w której ten ulubiony przez polskich widzów i czytelników astrofizyk zabiera nas w niesamowitą podróż.
Pełne pasji, porównań, obrazowych zestawień i intrygujących anegdot opowieści Neila o wszechświecie, tym bliskim i tym dalekim, a także o historii jego odkrywania naprawdę potrafią rozbudzić wyobraźnię i sprawić, że za każdym razem, gdy spojrzymy w migoczące milionami gwiazd noce niebo, poczujemy dreszcz emocji i zachwyt pięknem kosmosu.
W Kosmicznych rozterkach Neil deGrasse Tyson porusza mnóstwo kosmicznych tematów: tych znanych z pierwszych stron gazet i tych mniej popularnych, a nie mniej – a może nawet bardziej – ciekawych.
Czarne dziury, promieniowanie gwiazd, woda w przestrzeni kosmicznej, chaos w Układzie Słonecznym, kwazary jako silniki galaktyk – to tylko niektóre z nich. Jak możemy uniknąć zderzenia z asteroidą?
Jak może wyglądać kosmiczny koniec naszego świata? Dlaczego śmierć w czarnej dziurze jest najbardziej spektakularna? Oto próbka kosmicznych rozterek, z jakimi przyjdzie nam się zmierzyć w nowej książce Neila.
Kiedy zaczęłam czytać Kosmiczne rozterki czułam ogromne szczęście. Czytałam wcześniej Kosmiczne zachwyty i podobały mi się, ale ta książka podbiła moje serce. UWIELBIAM ciekawostki, UWIELBIAM kosmos, UWIELBIAM naukowców z poczuciem humoru. deGrasse Tyson jest wręcz synonimem tamtych określeń. Wciągnął mnie w swoją książkę jak czarna dziura. Chodziłam z nosem w Kosmicznych rozterkach zarzucając wszystkich - nawet tych którzy nie chcieli - tym, co w nich wyczytałam. Nie wiem, czy chociaż połowa moich zdań w tamtym czasie nie zaczynała się od A wiedziałeś... Przyznam, że czuję się teraz dużo mądrzejszą osobą i cieszę się, że mam na półce jeszcze jedną książkę tego autora do przeczytania, ale czekam, aż mój syn będzie chciał słuchać coś innego niż Misia Pracusia i będziemy Astrofizykę dla młodych zabieganych czytać razem.
Najważniejszą dla mnie kwestią w książkach popularnonaukowych jest to, jak zostały one napisane. Często interesuje mnie jakiś temat, ale autor przedstawia go rodem z encyklopedii, mózg mi paruje, nie przyswaja całej wiedzy i tylko denerwuję się, po raz trzeci próbując zrozumieć kolejne stwierdzenia. Tutaj całe niebo mamy podane na tacy nie jesteśmy zarzucani deszczem faktów niemożliwych do zrozumienia. Mam wrażenie, że deGrasse Tyson jest człowiekiem tak bardzo inteligentnym, że nie ma żadnych problemów z wytłumaczeniem astrofizyki tak, by zrozumiał ją każdy. A to jest naprawdę ważne.
Muszę też wspomnieć o wydaniu, choć zazwyczaj tego nie robię. Książki tego autora wydawnictwo wydaje w małym formacie, praktycznie kieszonkowym. Nie przepadam za takim rozmiarem, ale tutaj jestem za nim całym sercem. Nigdy nie czytało mi się żadnej pozycji tak wygodnie jak tych dwóch, z którymi do tej pory miałam styczność. Otwierają się tak, jak powinny, czcionka ma idealny rozmiar i nawet papier jest takim, jaki mi odpowiada, chociaż nawet nie wiedziałam, że mam w tą stronę jakieś preferencje. A jednak. Gdyby tak wszystko było wydane być może wolałabym książkę papierową, a nie ebooki...
Nie zastanawiajcie się - czytajcie Neila deGrasse Tysona. Oto moje przesłanie na dzisiaj.
★★★★★★★★★☆
Kosmiczne rozterki // Neil deGrasse Tyson // Death by Black Hole: And Other Cosmic Quandaries (Sections 4–7) // Jacek Bieroń // 13 listopada 2019 // 350 stron // Wydawnictwo Insignis
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Insingis!
Ja czytam sobie bardzo powoli tę książkę, ale właśnie tak lubię, bo wtedy nie czuję się ani przeładowana wiedzą, ani przytłoczona. I wszystko jest tak świetnie zrobione!
OdpowiedzUsuń